Autorzy drugiej połowy XVII w. znaleźli się w zgoła odmiennej sytuacji. W kroju sukien dokonała się wówczas prawdziwa rewolucja – zasłaniane dotąd skwapliwie krezą czy kołnierzem szyję, ramiona i szczyt piersi ujawnił wyraźnie wycięty dekolt. Pierwsza jaskółka nowej mody pojawiła się w Gdańsku i przybyła z Anglii. Informację o niej zawdzięczamy nie poecie, lecz dyplomacie, Francuzowi Charlesowi Ogierowi, ale nawet jego tak niezwykły widok sprowokował do poetyckich porównań. W dzienniku podróży pod datą 19 listopada 1635 r. opisał on ucztę wydaną pod Gdańskiem, na której w otoczeniu pań pojawił się agent króla angielskiego Francis Gordon (zm. 1644):
Była na tej uczcie żona Gordona, ubrana na modłę angielską, choć sama jest gdańszczanką, która chwyciła nas za oczy swą pięknością i strojem. W przeciwstawieniu do matki Gordona, na modłę niemiecką ubranej, i siostry, na polską, ta wyglądała jakby przybyła z orszaku Wenery, tak miała obnażone ramiona i piersi, a włosy rozpuszczone i w loki pozawijane, tak kosztowną wreszcie i bijącą w oczy szatę, że z wszystkim tym doszła już do rozwydrzonego zbytku. Poznać było, że wracała z Anglii, gdzie przez dwa miesiące tak szczęśliwie się wyuczyła tych sztuk13.
Pierwszy źródłowo poświadczony odważny dekolt na polskiej ziemi, jeśli nie liczyć zachwytów Ogiera, nie miał większych konsekwencji. Nowalijka była zdecydowanie nazbyt świeża: wcięty dekolt w wizytowych sukniach francuskich pojawił się właśnie około 1635 r. i musiało upłynąć nieco czasu, by nowy krój dotarł do Polek. Co prawda, już w pierwszej dekadzie XVII w. magnatki Rzeczypospolitej chętnie nosiły suknie francuskie, także ozdabiane na modłę wenecką rozchodzącym się na boki kołnierzem medycejskim zgodnie z modą a la negligènce. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero wraz z przybyciem do kraju na początku 1646 r. świeżo zaślubionej polskiemu królowi Francuzki Ludwiki Marii (1611-1667) i jej dwórek. Wysoko urodzone panny z górnego fraucymeru przywiozły z sobą do zimnego północnego kraju najnowsze paryskie suknie z dekoltem śmiało odsłaniającym szczyt piersi – wreszcie także postronne oko mogło doświadczać rozkoszy dostępnych dotąd jedynie (niekoniecznie lirycznej) wyobraźni. Nowatorska moda przyjęła się natychmiast, szybko rozprzestrzeniając się zwłaszcza wśród młodych magnatek odwiedzających królewski dwór. Królowa nie mogła się nadziwić:
Damy polskie są ubrane, jak we Francji ubierano się przed piętnastu laty: suknie uszyte pospiesznie, o stanach bardzo krótkich i bardzo szerokich rękawach. Wszystkie spieszą się, jak mogą, aby naśladować nasze ubrania.
Podała też przykład synowej kanclerza wielkiego koronnego, młodziutkiej Katarzyny z Działyńskich Ossolińskiej, która zapatrzona w królową „zmienia strój codziennie”14. Magnatki z kolei upowszechniały nową modę dalej. Francuz Gaspard de Tende (1618-1697), który w Polsce również zjawił się w orszaku królowej, w 1687 r. z perspektywy czasu tak opisał rozprzestrzenianie się paryskich trendów wśród Polek:
Kobiety z dobrego towarzystwa ubierają się i fryzują prawie wszystkie z francuska, zwłaszcza jeżeli bywają na dworze [...]. Bardzo lubią piękne suknie, najmodniejsze materie, koronki, muszki, wstążki, czepki, rękawiczki, ładne buciki i w ogóle wszystko, co sprowadza się z Francji i sprzedaje za drogie pieniądze15.
Polki faktycznie szybko nadrobiły wypunktowane przez Ludwikę Marię zaległości w kroju sukien, chętnie przejmując wzory promowane przez fraucymer francuskiej małżonki dwóch Wazów. W niedługim czasie zdumionym Sarmatom ich żony i córki, ochoczo odziewające się w alamody (z fr. à la mode), ukazały odsłonięte ramiona i dekolty16. Jakby tego było mało, modne od drugiej połowy XVI w. sznurowane gorsety, które miały podkreślać smukłość talii, w ówczesnych wysoko zabudowanych sukniach skutecznie spłaszczały piersi. Kiedy natomiast modne stały się duże dekolty, ciasne gorsety – zamiast spłaszczać – ozdoby kobiecej urody zaczęły dodatkowo wypychać na wierzch („na wymiot” – jakby powiedział Samuel Twardowski). Dzięki temu w 1678 r. Jakub Łącznowolski mógł tak użalać się nad „krzywdą sierocą” piersi nowomodnymi kabatami i sznurówkami wygnanych na poniewierkę (II, w. 315-324):
Ażeby się kabaty cudzoziemskie zdały,
Za sobą sznurować je damy rozkazały.
I nie polska to moda, że damy nie wrzeszczą,
Gdy w nich przy sznurowaniu kości prawie trzeszczą,
Skąd piersiom wielka krzywda, z domów uciekają,
I tak nagie, pod szyją komorą mieszkają.
O biedne komornice, jak nędzny wczas macie,
Iż pod szopą, sieciami poszytą, mieszkacie!
Dość było z domu wygnać, dość wysłać na strażą,
Aż jeszcze niebożętom nago chodzić każą17.
Tradycjonaliści uderzyli na alarm. Wojewoda poznański Krzysztof Opaliński (1609-1655) – który w imieniu Władysława IV per procura zawierał w Paryżu ślub z Ludwiką Marią – donosząc bratu w liście z 1646 r., że królowa Francuzka otoczyła jego żonę, Teresę z Czarnkowskich (ok. 1618-1660), troskliwą opieką, z wyraźną ulgą dodaje zaraz: „Wystroiła mi ją tyż cale po francusku krom tego, że cycków nie pokazuje, choć to à la modissimum”18. Takie samo stanowisko zajął również publicznie, w Satyrach podnosząc temat niepokojących przemian w modzie (II 1, w. 357-359):
Niewidziana za Lecha pierś na pół odkryta
U żadnej białejgłowy; teraz już wyglądać,
Że i wszystko odkryją, i wstyd zetrą z czoła19.
Zachowawcze stanowisko Opalińskiego w drugiej połowie XVII w. zdecydowanie przeważało. Zgorszeni moraliści w końcu mieli nowy temat do narzekań. Oburzali się na dekolty kaznodzieje z ambony, bo też i problem był dla nich palący. Potrzeba publicznego pokazania się już dawno zamieniła msze święte w targowisko próżności. Kiedy jednak przyjęły się w Polsce wydekoltowane suknie, mrok kościołów zaczęły rozjaśniać nagie gorsy dam modnych, skutecznie utrudniając skupienie się na modlitwie. Satyryk pomstował (II, w. 201-204):
[...] szukajmy przyczyny,
Czemu odkryte piersi noszą heroiny.
Doić jak krów nie zwyczaj, a zwłaszcza w kościele –
Cóż tam tedy po gołym, mlekorodnym ciele?20
Duchowny autor był bardziej oględny (XI 50):
Więc jeszcze kiedy swoje śniegi żywe,
Co w sobie mają ognie przeraźliwe,
W wytknionych piersiach oczom posyłały,
Takiej z pięknej płci dochodziły chwały,
Że więcej na nie, niż w święte patrzali
Obrazy, którzy w ciele się kochali21.
Otwierająca jedną z fraszek Wacława Potockiego (1621-1696) scenka odwoływała się więc do coniedzielnego uzusu (Reformat z damą, w. 1-4):
Wołał na białogłowy reformat z ambony,
Że cale wstyd straciły panny i matrony,
Gdy na ponętę żądzy wdowy i mężatki
Ukazują i piersi, i nagie łopatki22.
Nie inaczej było w różnowierczych zborach, jak dowodzą choćby płomienne tyrady luterańskiego pastora Adama Gdacjusza z 1679 r.: „panny i panie, które nagiemi i odkrytymi szyjami, ramionami i piersiami pychę po sobie pokazują, Boga wielce gniewają i przez to na karanie czesne i wieczne zarabiają, a [...] w piekle lamentować i narzekać będą”. „Szyi, ramion i piersi odkrywanie albo subtelnym florem nakrywanie” interpretuje on jako przejaw niewieściej pychy23.
Zgorszonym kapłanom wtórowali nie mniej święcie oburzeni rymopisowie. Wojciech Stanisław Chrościński w satyrze Projekt na mody francuskie w Polszcze, powstałej zapewne po 1696 r., tak wzdycha do niegdysiejszych czasów (w. 41-44):
Pierś, która pochop i w niechcącym wzmaga,
Nie była nigdy odkryta i naga,
Ale modlitwą zaprzątnione członki,
Różańce albo nosiła koronki24.
Nieco wcześniej Jakub Łącznowolski – zapewne również duszpasterz, działający na magnackich dworach – w Nowym zwierciadle, modzie dzisiejszego stroju akomodowanym, damom polskim, które się modno noszą „nagości piersi” poświęcił obszerny zjadliwy passus (II, w. 177-218), bezlitośnie kpiąc z nie najnowszej wszak mody, która nawet na prowincji musiała się już opatrzyć (II, w. 209-212):
Rzekłbym, że się takowe w mamki napierają
I tak popisują się, że karmić czym mają,
Aleć biedna ich służba: co żywo by ssało
Mamkę taką, a dziecię ssać by co nie miało25.
Do nielicznych poetów, których otwarcie nowych horyzontów w niewieściej modzie nie oburzyło, należeli Jan Andrzej Morsztyn i Samuel Twardowski. Pierwszy, który w 1659 r. pojął za żonę jedną z dwórek królowej Francuzki, Szkotkę Katarzynę Gordon of Huntly (1638-1691), w swej poezji nieraz dawał dowody niekłamanego zachwytu najnowszą modą. Liczne wzmianki na ten temat odnaleźć można w wierszach wchodzących w skład Kanikuły, powstałych w upalne lato roku 1647. W liryku Letni strój czytamy np. (Kanikuła 26, w. 15-18):
Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte,
Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku,
Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku.
Ów wietrzny sprzymierzeniec będzie pojawiał się jak na zawołanie za każdym razem, gdy tylko wzrok poety skieruje się na dekolt upragnionej, jak choćby w wierszu Dyskrecja (Kanikuła 9, w. 17-20). Zaczerpnięty z Giambattisty Marina (1569-1625) motyw lubieżnego powiewu wiatru26, wyraźnie poruszający również erotyczną wyobraźnię Morsztyna, kulminuje w wierszu Redivivatus, w którym autor, projektując metampsychiczną wędrówkę swej duszy po śmierci, ze znanych już względów wymarzył dla niej postać Zefirka (Kanikuła 19, w. 15-20):
[...] będę się, w powietrze zmieniony,
Przy Jadze bawił jak wietrzyk pieszczony,
Będę ją chłodził podczas kanikuły
I poddymając na piersiach przystuły,
Czegom pragnął żyw, w tej alabastrowej
Jaskini czekać będę formy nowej.
Nie jest przypadkiem, że to właśnie Morsztyn był autorem sonetu Na krzyżyk na piersiach jednej panny (Lutnia 171). Widok taki szokował sto lat wcześniej, kiedy został nim zaskoczony skromny młodzieniec z luterańskiego Gdańska. Eberhard Bötticher (1554-1617) w pamiętnikach z kupieckiej wyprawy do Portugalii na przełomie 1576 i 1577 r. uwiecznił spotkanie z panną, która zamiast opinającej szyję kryzy ukazała się z odsłoniętym dekoltem i zawieszonym między piersiami złotym krzyżykiem („hatte aber Iren Hals Kragen ausgetzogen und den Hals geblosset bis an Ihre Bruste, dazwischen ein guldenes Cruzifix hatte gehangen und darzu auch die guldene Kette umb den Hals und neigett sich abermals gegen uns”). Jeśli wierzyć Bötticherowi, reakcją przybyszów z dalekiej Polski, którzy nie wiedzieli, gdzie podziać oczy, było wówczas jedynie bezbrzeżne zdumienie na widok niezrozumiałego widowiska („wir aber redeten unter einander, was solch winken bedeuten möchte”)27. Z kolei półtora stulecia później obrazek ów spowszedniał do tego stopnia, że nawet w bezpośrednio kierowanych do piersi apostrofach poetyckie wzmianki na jego temat ani porywają, ani bulwersują:
A kiedy jeszcze lokujecie krzyże,
O, z jakim do was idziem nabożeństwem!
Niejeden, krzyżyk minąwszy, was liże
Pod tym pretekstem i pod bezpieczeństwem.
Potrzeba było bluźnierczego smaku Morsztyna, by gdzieś w połowie między portugalską pokusą Böttichera a uczniowskim wypracowaniem poetyckim na temat piersi z lat dwudziestych XVIII w. – „widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, / krzyż między dwiema wystawion łotrami” na „jasnej Kalwaryi” dekoltu (w. 13-14 i 2) – przenicować mowę odkupieńczą na język erotycznego pożądania, w pełni oddając perwersję niedyskretnego uroku krucyfiksu na panieńskich piersiach28.
Obfitym pokusom niewieściej urody nie potrafił się również oprzeć Samuel Twardowski (przed 1600–1661). Nową wersję descriptio personae, uwzględniającą przełom w kroju wizytowych sukien, dał poeta w wydanej w 1655 r. Nadobnej Paskwalinie. Po plastycznym opisie włosów, twarzy i szyi mógł wreszcie przejść do sedna (I, w. 182-190):
Aż gdzie dalej natura wstydem warowała,
Pierś zupełna i biała na wierzch się dobywa
Kształtem dwu pomagranat, której część pokrywa
Subtelna bawełnica, a część do wpół nagiéj
Wydawa się na wymiot. Wszytkie by posagi
Ważył kto Helenine z połowicą świata,
Żeby, co zazdrościwa kryje dalej szata,
Mógł przeniknąć. Ale dość ciekawemu oku
Z tego tylko, co widzi, cieszyć się obroku29.
Opis wyraźnie imituje cytowany ustęp spolszczenia Gofreda. Ale podczas gdy Piotr Kochanowski w 1618 r., podążając za włoskim wzorem, co najwyżej mógł się odwołać do wspomnień ze swoich transalpejskich wojaży, u Twardowskiego widać wyraźną zmianę w przedstawieniu tekstylnych realiów. Tam: „Mniejsza część piersi na wierzch się wymyka, / więtszą część kryje szata zazdrościwa”, tu zaś jest już mowa o równowadze części suknią odsłoniętej i przysłoniętej (podkreślonej paralelizmem składni: „część” – „część” i towarzyszących obu członom przerzutni). Choć gest zakreślenia granicy lubieżnemu oku brano niekiedy za dobrą monetę30, u Twardowskiego bardziej przekonuje ciekawość – obraz silniej epatuje zmysłowością niż erotyczną powściągliwością. Ostrowidz poetyckiego szczegółu, Claude Backvis, zwracał uwagę na erotyczny wymiar analogicznej do zastosowanej tu przerzutni, którą odnaleźć można w epitalamium poety Piotrowi Opalińskiemu i Annie Sieniuciance z 1661 r.31 Weselna tematyka pozwalała na zdecydowanie większą swobodę opracowania tematu, nic dziwnego zatem, iż spotkać tam można śpiącą nagą Wenerę (w. 16-23):
[...] Zaniedbany od niej
Wszytek strój i ozdoba sydońskiej purpury,
Prócz jako urodzona z morskiej swej natury,
Tak lozem się rozbierze, wysmuknąwszy białą
Pierś na wymiot, skąd – jako urwie kto dostałą
Pomarańczą albo dwa melograny śliczne –
Na wierzch się jej dobędą, z czego okoliczne
Knieje się zakochają [...]32.
Obecny w obu przytoczeniach tok przerzutniowy w opisie wychodzących na jaw piersi, „a część do wpół nagiéj / wydawa się na wymiot” i „wysmuknąwszy białą / pierś na wymiot”, zdradza przyspieszony oddech liryka. To, że pierwszy biust zobaczyć można było gdzieś w okolicy Lizbony, drugi zaś (w zależności od wersji druku) pod małopolskim Kotuszowem lub wielkopolskim Baszkowem, uznać można za signum temporis. Przypomnę, że dla Backvisa przerzutnia ta była jednym z dowodów na to, że Twardowski, kreujący się w swej poezji na surowego moralistę, w rzeczywistości nieustannie ujawnia zachłanny zachwyt zmysłowymi urokami świata. Dziewczęce piersi były dla niego bodaj najbardziej urokliwą ze światowych rozkoszy. Choć pisał o czym innym i inne tematy go zaprzątały, ich obraz podejrzanie często powraca w jego dziełach. Nawet gdy w dramacie Dafnis drzewem bobkowym (1638) opisywał doskonale znany epizod kuszenia Odysa przez syreny, nie potrafił ograniczyć ich wabików do zaświadczonego w micie i jego literackich inkarnacjach cudownego głosu (scena VI, oktawa 15):
Jeden Ulisses był tak zakamiały,
Że woskiem twarde zatkał sobie uszy,
Nagie choć dziewki słodko mu śpiewały,
Czym by był Kocyt zmiękczył się nagłuszy.
Już białe szyje, już mu smakowały
Cukrowe usta – on się nic nie ruszy!
Próżno zupełne piersi pokazują –
Kamienne oczy tego nie przyjmują!33
„Odkryta szczerość kawalerska” Morsztyna czy Twardowskiego nie była jednak powszechna. Zanim w okresie stanisławowskim mężczyźni oswoili się z nowymi trendami w kobiecej modzie, w czasach saskich zgorzkniali moraliści wciąż sobie na nich używali. Z początkiem XVIII stulecia ukazał się anonimowy druk Płaszczyk niestrojnej damie ... albo 64 epigrammata na obnażone piersi34, przypisywany obecnie Piotrowi Szenknechtowi (1657-1721). Satyryczne epigramaty poprzedza wstęp:
Na co dotąd wstydliwe oko nie patrzyło,
Z tego też satyryczne pióro nie szydziło;
Teraz, awizowane przyjazną powieścią,
Nagość kartą krytyczną okrywa niewieścią Płaszczyk to na bez wstydu obnażone ciało,
Żeby dobrych swym blaskiem oczu nie psowało35.
W niewybrednych atakach na obszerne dekolty wierszopis powtarza część konceptów Łącznowolskiego, albo znając jego satyrę, albo wraz z nim stając się tubą obiegowych trywialnych żartów na temat odsłoniętych gorsów.
Na nic jednak zdały się gromkie głosy oburzenia. Jak można zaobserwować na ówczesnych portretach kobiecych, wycięcie dekoltu sukien nieubłaganie się powiększało, apogeum osiągając w drugiej tercji stulecia, za panowania Augusta III Sasa. Zdobycze ówczesnej mody kobiecej tak ze znawstwem opisał ksiądz Jędrzej Kitowicz (ok. 1727–1804):
Gdy nastały te długie suknie, nastały oraz i gorsy wycinane tak, iż całe plecy aż po łopatki i pół piersi aż do brodawek suknią nie były przyodziane, co było widokiem oczy skromne przerażającym, a lubieżne zapalającym. Zakrywałyć ony wprawdzie tę ponętę swoją chustkami [...] albo też palatynkami strusimi, ale takie to były zakrycia, które wąskim przesmykiem rzuconego cienia więcej jeszcze blasku ciału, przeglądającemu jak przez sieć albo przez kratę, dodawały36.
Przebić to mogło jedynie wystawienie na widok publiczny całych piersi. Z czasem również przed tym oświeceniowe modnisie przestały się wzdragać, jedynie pro forma osłaniając je w pełni przezroczystą materią. Jan Duklan Ochocki w swych memuarach tak wspominał spotkanie na balu w Grodnie w 1793 r. z młodą mężatką, w której kiedyś się durzył:
Frania była aż do zbytku modnie ubrana [...]. Nie miała na sobie koszuli, tylko sukienkę z bardzo lekkiej jakiejś materii, podniesioną girlandą u prawej nogi wyżej kolana, piersi całkowicie odkryte i najmniej nieosłonione. Gdym ten ubiór podziwiał, wstała, obróciła się, pozwoliła przypatrzyć kostiumowi. Cudnie było jej z tym pięknie, bo rzadko kogo tak szczęśliwie obdarzy natura. [...] Ten nieprzyzwoity sposób ubierania się rozszedł się i był na prowincję, ale go osoby skromne i poważne wyszydzały. Moda musiała ustąpić37.
Opisywana przez Ochockiego moda à la grecque w rzeczywistości zaczęła być lansowana w paryskich żurnalach dopiero w 1797 r. i dominowała w nich przez kilka sezonów, przykuwając męską uwagę. Nie bez kozery chętnie portretowała się w takich sukniach napoleońska metresa, Maria Walewska (1786-1817). Odwrót owych śmiałych trendów na początku XIX w. był realny, ale już wygrana „osób skromnych i poważnych” zdecydowanie pozorna. Po prostu musiało upłynąć nieco czasu, żeby także damy modne zrozumiały, że wcale nie chodzi o to, by piersi wystawiać na widok publiczny „całkowicie odkryte i najmniej nieosłonione”. W interesie ich właścicielek leżało, by je przysłonić – tak jednak, by nie zasłaniać, lecz najpierw uruchomić wyobraźnię patrzących, potem zaś, kiedy śmiałe dekolty przykrywał jedynie przezroczysty rąbek, wytężyć wzrok mężczyzn. W poetyckich zwierzeniach owa przejrzysta lniana chusta, ocieniając te, co pod nią jawnie ukryte, staje się często pierwszoplanowym bohaterem literackim: „tak dyskretny rąbek, / że was przed nami nie cale zakrywa”, „tak tam łakome oczy przecie się wkradają / i przez zasłony cienkich rąbków przenikają”, „przechodzi rąbek i szatę myśl chciwa [...], / wdziera się gwałtem w tajemne skrytości”, „może [...] okiem / dojrzeć, gdy rąbek niedobrze się przypnie, / i jeśli nie wprost, postrzeże ich bokiem”, „piersi jak dojrzałe grona, / które, czy palatynka, czy inna zasłona, / tym wdzięczniejsze czyniła, iż ich białość miła / nieco się pod zakryciem owym rzadkim ćmiła”, „przez rąbek się, i przez szaty daléj / na wylot prawie żądzą przebijali”38. Dopiero taka nie w pełni transparentna ekspozycja przykuwała bez reszty i łakome spojrzenia mężczyzn, i ich pożądliwą uwagę. A o to wszak chodziło.
Źródło
Radosław Grześkowiak, Amor curiosus. Studia o osobliwych tematach dawnej poezji erotycznej, Warszawa 2013, s. 11-46.
Przypisy
13 K. Ogier, Dziennik podróży do Polski 1635-1636, t. 1, przeł. E. Jędrkiewicz, wstęp i obj. W. Czapliński, Gdańsk 1950, s. 347.
14 List do Mazzariniego z 15 lutego 1646 (cyt. za: W. Czermak, Na dworze Władysława IV, [w:] tenże, Studia historyczne, Kraków 1901, s. 124).
15 Cyt. za: J.A. Wilder, Okiem cudzoziemca. Ze wspomnień cudzoziemców o dawnej Polsce, Warszawa 1959,s. 89.
16 Mimo licznych prac szczegółowych brak naukowej monografii polskiego ubioru tego okresu. Na temat ekspansji dekoltu pod wpływem mody francuskiej w drugiej połowie XVII i w XVIII stuleciu zob. np.: J.S. Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, wyd. 4, t. 2, Warszawa 1994, s. 426-427; Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku, Łódź 1975, s. 239-242; B. Fabiani, Warszawski dwór Ludwiki Marii, Warszawa 1976, s. 27-28; K. Targosz, Uczony dwór Ludwiki Marii Gonzagi (1646-1667). Z dziejów polsko-francuskich stosunków naukowych, Wrocław 1975, s. 354-355; taż, Sawantki w Polsce XVII w. Aspiracje intelektualne kobiet ze środowisk dworskich, Warszawa 1997, s. 142-145; R. Ryba, Barokowe „ogony”, „muchy” i dekolty, czyli „zbytki na dnie samym piekła wymyślone”, [w:] Człowiek w literaturze polskiego baroku, red. A. Borkowski, M. Pliszka, A. Ziontek, Siedlce 2007, s. 233-253. Za konsultacje w zakresie kostiumologii serdecznie dziękuję dr Annie Straszewskiej i mgr. Jackowi Żukowskiemu.
17 J. Łącznowolski, Nowe zwierciadło modzie dzisiejszego stroju akomodowane, oprac. P. Borek, E. Wrona, Warszawa 2013, s. 78.
18Listy Krzysztofa Opalińskiego do brata Łukasza, 1641-1653, red. i wstęp R. Pollak, oprac. M. Pełczyński, A. Sajkowski, Wrocław 1957, s. 319.
19 K. Opaliński, Satyry, oprac. L. Eustachiewicz, Wrocław 1953, s. 75.
21 W. Odymalski, Obleżenia Jasnej Góry Częstochowskiej pieśni dwanaście,wyd. J. Czubek, Kraków 1930, s. 424-425.
22 W. Potocki, Ogród fraszek, wyd. A. Brückner, t. 2, Lwów 1907,s. 174-175: III 240.
23 A. Gdacjusz, O pańskim i szlacheckim albo rycerskim stanie dyszkurs, [w:] tenże, Wybór pism, oprac. H. Borek, J. Zaremba, Wrocław 1969, s. 289. Zob. też: A. Kuczyńska, Problematyka obyczajowa w pismach Adama Gdacjusza – autora śląskiego z XVII w., „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica” 2(1981), s. 161.
24 Cyt. za: Poeci polskiego baroku, oprac. J. Sokołowska, K. Żukowska, t. 2, Warszawa 1965, s. 446.
26 Zob. np. w przełożonej z Marina Psyche Morsztyna wersy 103,1-5 czy 109,1-8.
27 E. Bötticher,„Memorial oder Gedenckbuch...”,rkps Archiwum Państwowego w Gdańsku, sygn. 300, R/Ll, q. 31, k. 227v-228r. Informację podaję za artykułem omawiającym te mało znane i dotąd nieopublikowane memuary: E. Kizik, Pamiętniki gdańszczanina Eberharda Böttichera z drugiej połowy XVI wieku, „Roczniki Historyczne” 76(2010), s. 155.
28 A. Czyż, Morsztyn libertyński – poeta i Krzyż, [w:] tenże, Światło i słowo. Egzystencjalne czytanie tekstów dawnych, Warszawa 1995, s. 233-245.
29 S. Twardowski, Nadobna Paskwalina, oprac. J. Okoń, wyd. 2 zm., Wrocław 1980, s. 17-18. Półnaga pierś bohaterki wyeksponowana została także i potem, gdy Kupido spostrzega: „jako szyja, jako pierś na wierzch się dobyła!” (III, w. 235).
30 B. Cieszyńska, Okna duszy. „Gofred abo Jeruzalem wyzwolona” Tassa-Kochanowskiego w kręgu zmysłów, [w:] Z ducha Tassa, red. R. Ocieczek, współudz. B. Mazurkowa, Katowice 1998,s. 151.
31 C. Backvis, Kilka uwag o pierwiastku sielankowym w „Dafnis” Samuela Twardowskiego, przeł. J. Stadnicki, [w:] tenże, Szkice o kulturze staropolskiej,oprac. A. Biernacki, Warszawa 1975, s. 238, przyp. 11.
32 S. Twardowski, Piotrowi ze Bnina Opalińskiemu ... i ... Annie z Lachowiec Sieniuciance, oblubieńcom nowym, epitalamium, [w:] tenże, Epitalamia, oprac. R. Krzywy, Warszawa 2007, s. 62.
33 Tenże, Dafnis drzewem bobkowym, wyd. faksymilowe, posł. W. Walecki, Wrocław 1992, s. 29. Egzegezie tego fragmentu osobny artykuł poświęcił Piotr Urbański (Dlaczego Odys zatkał sobie uszy woskiem? Komentarz do „Dafnidy” Samuela Twardowskiego, [w:] Mit Odysa w Gdańsku. Antykizacja w sztuce polskiej, red. T. Grzybkowska, Gdańsk 2000, s. 170-181), który jednak na „zupełne piersi” syren pozostał równie obojętny, jak Ulisses Twardowskiego.
34 Zob.: S. Salmonowicz, Piotr Szenknecht – satyryk i wierszopis frywolny w XVIII-wiecznym Toruniu, [w:] tenże, Szkice toruńskie z XVII-XVIII wieku, Toruń 1992, s. 46-60. Płaszczyk,według Salmonowicza wydany w Toruniu w 1712 r., ukazał się bez podania miejsca i roku druku.
35 Cyt. za: Cztery wieki fraszki polskiej, oprac. J. Tuwim, przedm. A. Brückner, wyd. 2, Warszawa 1957, s. 157.
36 J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, oprac. R. Pollak, wyd. 2 zm., Wrocław 1951, s. 510.
37 J.D. Ochocki, Pamiętniki, t. 4, Warszawa 1910,s. 62-63.
38 Cytaty pochodzą z przywołanych ustępów i wydanych w aneksie poematów, poza dwoma ostatnimi: [A.P. Zatorski], Wiersz, w którym z okazyi promenady z damami kawaler urodę własności tej damy opisał, jakoby mu się to taki trafić miał sen i przypadek, [w:] tenże, Uwagi do zupełnego zabierających się w stan małżeński szczęścia służące, Wrocław 1768, s. 211; W. Odymalski, op. cit., s. 452: XI 51,3-4.