KULTURA POLSKIEJ KONTRREFORMACJI
(oprac. Roman Mazurkiewicz)
Termin "kontrreformacja", jak pisze Janusz Pelc w nieocenionym Słowniku literatury staropolskiej, "odnosi się do dzialalności podjętej przez Kościół już w okresie potrydenckim oraz do charakteryzujących ten okres zjawisk w zakresie kultury, typu religijności, mentalności, a nawet zjawisk społeczno-politycznych".
Uchwały Soboru Trydenckiego (1545-1563) zostały w Polsce przyjęte w przeciągu kilkunastu lat. Kanony i dekrety soboru zostały doręczone królowi Zygmuntowi Augustowi już w roku 1564 przez nuncjusza papieskiego. Hierarchia Kościoła polskiego przyjęła je dopiero na synodzie piotrkowskim w 1577 roku. Wokół programu Tridentinum - głównie dzięki zręcznej polityce Hozjusza - konsoliduje się polski episkopat. Do Polski przybywają jezuici (1564), którzy przejmują ster kontrreformacyjnej ofensywy. O jej skuteczności świadczy m.in. fala konwersji z protestantyzmu na katolicyzm w ostatnich dziesięcioleciach XVI wieku (m.in. Sęp Szarzyński).
Zachodzące wówczas procesy wiązały się z istotną zmianą układu sił religijnych: obóz reformacyjny przechodzi do defensywy, natomiast Kościół katolicki podejmuje zakrojoną na szeroką skalę akcję kontrreformacyjną. Nie oznaczało to, rzecz jasna, przejścia od państwa wyznaniowej tolerancji do państwa inkwizycji; Kościół polski przyjął model ewolucyjnego odzyskiwania utraconych pozycji w państwie i społeczeństwie, przede wszystkim jednak na płaszczyznie ideowej polemiki i konkurencji ekonomicznej, co nie przekreślało chlubnych tradycji renesansowej tolerancji. W rzeczywistości na terenie całego kraju - zwłaszcza w posiadłościach szlacheckich i w miastach - bez większych przeszkód działały liczne grupy wyznaniowe, atakowane przez Kościół wyłącznie środkami polemiczno-propagandowymi.
W połowie XVI wieku luteranizm i kalwinizm funkcjonują już jako w pełni zamknięte systemy doktrynalne. W wielu krajach europejskich stają się one wyznaniami panującymi, zaangażowanymi czynnie w kształtowanie nowych instytucji państwowo-prawnych. Jednocześnie jednak wraz z osiągnięciem przez ruch reformacyjny apogeum popularności przychodzi kryzys renesansowego humanizmu: mija powoli fascynacja najwybitniejszych humanistów nowymi wyznaniami, zaś one same, określając ostatecznie swą wewnętrzną świadomość doktrynalną, stają się coraz bardziej nietolerancyjne wobec ludzi wierzących inaczej, odmiennie rozumiejących Pismo Święte. Kościół luterański domaga się wręcz, by innowierców wygnano z państw, w których wyznanie augsburskie zdobyło pozycję dominującą, a w odniesieniu do przywódców sekty anabaptystów żąda nawet zastosowania kary śmierci. Podobnie skrajną nietolerancję wobec innowierców okazuje również kalwinizm.
Nic zatem dziwnego, że najbardziej światli ludzie epoki, nawet ci, którzy w trosce o przeprowadzenie dogłębnej reformy chrześcijaństwa związali z reformacją swe młodzieńcze nadzieje i zaangażowanie, odwracają się od ruchu ewoluującego w kierunku konfesyjnego izolacjonizmu. Przypomnijmy, że wyraźnego akcesu do reformacji nie zgłosił ani Jan Kochanowski, ani nawet wykazujący ogromną troskę o uzdrowienie chrześcijaństwa Andrzej Frycz Modrzewski.
Zwołany w roku 1545 Sobór Trydencki miał dokonać wewnętrznej reformy i odnowy Kościoła, który wciąż jeszcze zwano "powszechnym". W tym celu opracowano nową, zorientowaną polemicznie wobec reformacji syntezę doktryny katolickiej, streszczoną wkrótce w tzw. Trydenckim wyznaniu wiary (1564) i w Katechizmie rzymskim (1566), polecono również sporządzenie nowego Indeksu ksiąg zakazanych oraz poprawionego, opartego na Wulgacie przekładu Biblii. W roku 1572 Kościół rzymski powołał "wyspecjalizowaną" w walce z reformacją Congregatio de propaganda fide, której podlegała cała propaganda katolicka okresu kontrreformacji. Główny ciężar walki o reformę Kościoła spoczął na powołanym w roku 1540 zakonie Jezuitów.
W historiografii kościelnej za początek kontrreformacji przyjmuje się zazwyczaj rozpoczęcie (1545) lub nawet zakończenie obrad Soboru Trydenckiego (1563). Antyreformacyjne wystąpienia trwały, rzecz jasna, przez cały okres ekspansji nowych wyznań; w Polsce np. już w latach 1520-1548 wydano około pół setki druków o charakterze "kontrreformacyjnym", których autorami byli często twórcy o europejskiej renomie, jak np. M. Kromer czy S. Hozjusz. Zebrany w roku 1551 w Piotrkowie episkopat (w reakcji na pierwszy polski synod kalwiński w Pińczowie w 1550) polecił kardynałowi Hozjuszowi opracowanie nowego wyznania wiary katolickiej. Pierwsza jego część ukazała się w Krakowie w roku 1553, zaś całość w Moguncji w roku 1557.
Sformułowanie w końcowej fazie obrad soboru programu reformy i odnowy Kościoła rzymskiego (sanitas Christiana) stało się jednocześnie hasłem do rozpoczęcia kontrreformacyjnej ofensywy nie tylko na polu doktryny religijnej, ale również w sferze kultury, literatury i sztuki, zwłaszcza sakralnej. Dekrety Tridentinum nie oznaczały bynajmniej, jak się często sądzi, mechanicznego powrotu do światopoglądu średniowiecznego, choć szeroko odwoływały się do tradycji chrześcijaństwa tej epoki. Obok tego jednak, program soboru opierał się na zasadzie asymilacji dorobku renesansu, humanizmu, a nawet niektórych zdobyczy reformacji. Strategia kontrreformacji zakładała bowiem wykorzystanie argumentów przeciwnika jako najskuteczniejszej broni w walce z nim samym (tak np. było z asymilacją protestanckiej krytyki zbytniej dowolności obyczajowej w przedstawieniach sakralnych), bądź też w procesie neutralizacji czy chrystianizacji wartościowych składników kultury pogańskiej. W ramach owej strategii dążono do schrystianizowania tak istotnej dla kultury Odrodzenia tradycji antycznej, a zwłaszcza poddającej się interpretacji alegorycznej mitologii.
Program ten uwzględniał również literaturę, która zgodnie z formułowanymi w okresie potrydenckim poetykami winna się wystrzegać nie tylko obsceniów, ale także opowieści o fałszywych bóstwach pogańskich, która miała służyć wyrażaniu Bożej chwały i dążeniu człowieka do zbawienia. Wg Lorenzo Gambary (1576) poezja winna odbijać światło wiary, kierując się zasadami prawdy i powściągliwości (veritas i modestia). Znany dobrze w Polsce jezuita Antonio Possevino w Traktacie o poezji i malarstwie... (1593) głosił obok zasady zgodności sztuki z duchem religii katolickiej również potrzebę ocalenia i przyswojenia nowemu, potrydenckiemu chrześcijaństwu jak najbogatszej spuścizny kultury antycznej i humanistycznej. Funkcje wychowawcze, nauczające literatury i sztuki rozumiał w duchu potrydenckiego pragmatyzmu - jako narzędzie ideologii odrodzonego Kościoła. Wielką literaturę starożytnych Greków i Rzymian zalecał interpretować w duchu alegorycznym, pozwalającym na jej asymilację przez kulturę chrześcijańską.
Jednym z podstawowych narzędzi kulturalnej polityki Kościoła potrydenckiego były wspomniane już Indeksy ksiąg zakazanych. Już w trakcie obrad Soboru Trydenckiego wydano pierwszy Index librorum prohibitorum (1559), poprawiony wkrótce i wydany ponownie w roku 1564, w którym nie tylko wymieniano dzieła zakazane w całości do czytania i rozpowszechniania (np. Pochwała głupoty Erazma z Rotterdamu), ale również książki, które mogły być czytane pod warunkiem ich "oczyszczenia" przez kościelnych cenzorów i inkwizytorów. Stworzono w tym celu tzw. Index expurgatorius librorum, podający miejsca i strony danego dzieła, które w lekturze należało pominąć.
Wymownym przykładem oddziaływania cenzury kontrreformacyjnej na literaturę była historia Jerozolimy wyzwolonej Torquata Tassa, ukończonej w roku 1575. Autor nie ogłosił jednak dzieła drukiem, obawiając się reakcji na zbyt rozbudowane sceny miłosne i wprowadzenie pogańskich bohaterów. Inkwizycja i krytyka oceniły utwór negatywnie. Tasso przerobił gruntownie epopeję nadając nowej wersji tytuł Jerozolima zdobyta (1593). Był to jednak utwór o wiele słabszy pod względem artystycznym, choć autor otrzymał zań laur poetycki na Kapitolu w Rzymie. Do historii literatury Tasso wszedł przede wszystkim jako twórca Jerozolimy wyzwolonej.
Również polscy pisarze trafiali na indeksy ksiąg zakazanych; znalazł się na nich m.in. Jan Łaski i Andrzej Frycz Modrzewski, którego pierwsze wydanie O poprawie Rzeczypospolitej ukazało się w Krakowie w roku 1551 w postaci okrojonej przez cenzurę kościelno-uniwersytecką. Polskie indeksy ukazywały się na polecenie władz kościelnych od roku 1603; znalazły się na nich m.in. dzieła Reja, Trzecieskiego, Biernata z Lublina (Żywot Ezopa), utwory sowiźrzalskie. Oddziaływanie cenzury kościelnej na literaturę przełomu stuleci ilustrują najlepiej dzieje twórczości poetyckiej Kaspra Twardowskiego (1593-1632). Jego pierwsze dzieło pt. Lekcje Kupidynowe - swego rodzaju podręcznik sztuki kochania - znalazło się na indeksie ksiąg zakazanych biskupa Szyszkowskiego z 1617 roku. Fakt ten wydatnie zaważył na późniejszej twórczości Twardowskiego. W przedmowie do wydanego w Krakowie w roku 1618 utworu pt. Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca poeta ze skruchą wyznawał: "rok temu niezupełny...dowcipu mego źle używając, pióro me był na rytmy drugich gorszące rozpuścił". Na szczęście czujny biskup Szyszkowski, który "pisma wszelakie takie ostrymi barzo dekretami swymi wykorzeniał i potępiał", w porę dostrzegł niebezpieczeństwo zgorszenia i niebaczny poeta musiał "płacę roboty godną odnieść".
Potępienie przez cenzurę Lekcji Kupidynowych oraz ciężka choroba jaka dotknęła wkrótce Twardowskiego sprawiły, że poeta przeżył głęboką przemianę duchową, której alegorycznym świadectwem stała się wspomniana już Łódź młodzi. Dalsza twórczość Twardowskiego jest już typowym przykładem literatury żarliwie zaangażowanej w sprawy Kościoła i religii: Pochodnia Miłości Bożej (1628) zakończona Pięcioma strzałami, gdzie miejsce Kupidyna zajmuje "Amor Dei", zaś epitet "pięknej pani" - przysługuje już nie Wenerze ale Matce Bożej.
Najlepszym przykładem realizacji kontrreformacyjnego postulatu chrystianizacji mitologii antycznej w literaturze jest teoria i praktyka poetycka wybitnego jezuity, Macieja Kazimierza Sarbiewskiego (1595-1640). Tak np. horacjański motyw młodej dziewczyny płochej niczym sarenka (u Kochanowskiego: "stronisz przede mną, Neto nietykana"), został przez Sarbiewskiego powiązany z postacią Chrystusa ("Ty mnie unikasz, Chryste, jak płochliwa sarenka leśna"). Również w teoretycznych traktatach o poezji Sarbiewski zaleca stosowanie alegorycznej interpretacji mitologii i poezji antycznej (Dii gentium) oraz wydobywanie z nichczytelnego w kontekście kultury chrześcijańskiej sensu moralnego.
W polskiej literaturze renesansowej pierwsze akcenty kontrreformacyjne pojawiły się jużś zresztą niemal równolegle z rozkwitem renesansowego humanizmu. Indywidualizm renesansowy odwoływał się często zarówno do filozofii neostoickiej, jak i do mistycznych tradycji chrześcijaństwa oraz do średniowiecznych form artystycznego wyrazu (hymnografia, misteria, kaznodziejstwo, hagiografia, apokryfy). Ideowe treści kontrreformacji znajdziemy w twórczości tak wybitnych poetów, jak M. Sęp Szarzyński, S. Grabowiecki, P. Kochanowski, W. Kochowski (m.in. propagowanie ideałów rycersko-chrześcijańskich). Kontrreformacja polska miała charakter wybitnie narodowy (sarmatyzm), co odzwierciedliło się m.in. w łączeniu uniwersalnych treści kulturowych z rodzimym folklorem (J. Żabczyc, S. Grochowski, K. Twardowski).
Najwybitniejsze utwory europejskiej literatury kontrreformacyjnej ukazywały się w języku łacińskim, co zapewniało im szeroki rezonans w całym Kościele. I tak np. w Polsce czytano "na bieżąco" dzieła Possevina, Bellarmina i Baroniusza, zaś na Zachodzie utwory Sokołowskiego, Hozjusza czy Reszki.
W przeciągu wieku XVII wyznanie staje się obok języka i terytorium podstawowym wyznacznikiem przynależności etnicznej (Tazbir). Kontrreformacja dążyła do wyłączenia różnowierców z wspólnoty narodowej, zwłaszcza w epoce wojen szwedzkich, kiedy to najeźdźca stał się synonimem "obcego lutra". Zrodziło się wówczas hasło "Polak-katolik", które wykorzystywane jako środek walki kontrreformacyjnej przyspieszyło znacznie proces germanizacji środowisk różnowierczych w Polsce. Sytuację polskich dysydentów skomplikowało dodatkowo zagrożenie militarne Rzeczypospolitej oraz ponoszone klęski, za które szlachta zaczęła obwiniać "heretyków" żyjących w Rzeczypospolitej. Jezuici przekonywali np., że arianie osiedli na Wołyniu i Pogórzu mogą ułatwić inwazję armii tureckiej. Ponadto, jak głosili niektórzy kaznodzieje i polemiści kontrreformacyjni, tolerowanie w granicach katolickiej Polski "heretyckiej zarazy" może się skończyć utratą przez cały naród błogosławieństwa Bożego. Nie bez znaczenia był tu fakt, że w ciągu XVII wieku Polacy prowadzili wojny wyłącznie z państwami niekatolickimi. Obrona kraju przed najeźdźcą stawała się w tej sytuacji równoznaczna z obroną wiary katolickiej, a Polska wyrastała na "przedmurze chraeścijaństwa". Teoria ta, jak stwierdza Janusz Tazbir, posiadała dwie odmiany: katolicką, czyniącą z Polski obrończynię interesów papiestwa, oraz ogólnochrześcijańską, przeciwstawiającą się jedynie mahometańskiej Turcji. Rzecz jasna, kreowanie Polski na obrończynię wiary wobec zagrożeń zewnętrznych nie było do pogodzenia na dłuższą metę z tolerowaniem jej przeciwników wewnątrz kraju.
Represje wobec innowierców nigdy jednak nie przybrały u nas tak radykalnych form jak np. we Francji wobec hugonotów. W roku 1658 uchwalono banicję arian, natomiast w dziesięć lat później (1668) zakaz porzucania religii panującej. W 1673 roku sejm postanowił, że indygenaty i nobilitacje będą nadawane wyłącznie katolikom. Wprowadzano rozliczne restrykcje wobec luteran i kalwinów w zakresie uprawiania kultu, prowadzenia szkół i drukarń wyznaniowych. Dopiero na początku wieku XVIII ostatecznie utracą oni prawa polityczne.
Zahamowaniu ulega rozpoczęty w połowie XVI wieku proces laicyzacji nauki, literatury i sztuki. Przewagę zyskuje ponownie tematyka religijna, dewocyjna, rośnie liczba zakonów i różnorodnych fundacji. W Polsce XVII stulecia następuje proces unaradawiania się rozumienia katolicyzmu: dojrzała w okresie renesansu świadomość narodowa łączy się coraz ściślej z odnowionymi formami kultowo-religijnymi, nadając im specyficznie polski charakter. Tak np. wyobrażenia niebiańskiej hierarchii, piekła, świętych nabierają w literaturze religijnej XVII wieku cech specyficznie rodzimych (szlachecki wizerunek diabła, ludowe stroje świętych). Potrydencki katolicyzm polski opierał się w większym stopniu na uczuciu i wyobraźni niż na intelekcie i etyce. Prowadziło to do jego fasadowości, dekoratywności. Nie było u nas wzlotu mistyki, poważnych sporów o predestynację, a głębszą refleksję teologiczną (ograniczano się w niej zwykle do naiwnych spekulacji na temat realiów raju, piekła, stworzenia świata, narodzin Chrystusa itp.) zastępowały najczęściej praktyki ascetyczno-dewocyjne. Rzecz charakterystyczna, że żaden z polskich teologów XVII stulecia nie zyskał szerszego rozgłosu na Zachodzie.
Również sam program potrydenckiej odnowy chrześcijaństwa, zwłaszcza w sferze społecznej, uległał stopniowej adaptacji do warunków polskich. Jezuici postulowali np. ograniczenie pańszczyzny, Kościół jednak musiał ustąpić wobec silnego nacisku kastowej etyki stanu szlacheckiego i ograniczyć się do egzekwowania cnót bardziej ogólnych, jak np. sumienne wypełnianie obowiązków, pobożność, miłosierdzie, praca i modlitwa, posłuszeństwo poddanych wobec panów.
Reforma potrydencka odcisnęła wyraźne piętno ideowe i stylowe przede wszystkim na ewolucji sztuki sakralnej w wieku XVII. Jak wiadomo, protestanci, zwłaszcza zwolennicy Kalwina, bardzo ostro potępili umieszczanie w świątyniach katolickich obrazów i rzeźb figuralnych, będących jakoby wyrazem powrotu do pogańskiego bałwochwalstwa. Tak np. Rej w Postylli natrząsa się z "dębowych Bogów, lipowych Jezusów" i innych "bałwanów", którym to mianem określali kalwiniści wszelkie figuralne wyobrażenia świętych.). Ikonoklastyczne argumenty protestantów omawiano podczas obrad Tridentinum wielokrotnie; ostatecznie zwyciężyło stanowisko, że nie tylko nie należy rezygnować z obecności sztuk plastycznych w świątyniach, ale trzeba uczynić z nich skuteczne narzędzie kontrreformacyjnej propagandy. W przedostatnim dniu obrad soboru (3 XII 1563) ogłoszono dekret De invocatione, veneratione et reliquis sanctorum, et sacris imaginibus, który zalecał usunięcie z kościołów przedstawień niezgodnych z dogmatyką katolicką i zawierających treści "gorszące maluczkich", oraz wprowadzał obowiązek uzyskiwania biskupiej aprobaty dla nowych malowideł i rzeźb sakralnych. Bardziej szczegółowe przepisy dotyczące sztuki kościelnej pojawiły się później w pismach kontrreformacyjnych teoretyków sztuki (np. Molanusa czy Paleottiego). W Polsce postanowienia soboru w tym zakresie przyjęte zostały dopiero na synodzie krakowskim w roku 1621 pod przewodnictwem biskupa Marcina Szyszkowskiego. Sformułowano wówczas cały szereg wskazań o charakterze cenzorskim, nie przedstawiając jednak wyraźnego programu pozytywnego w zakresie sztuki sakralnej.
Wcześniej przystąpiono u nas do walki z tematyką mitologiczną (pogańską) w sztuce sakralnej renesansu. W roku 1570 Jan Dymitr Solikowski wydał anonimowo wierszowany utwór pt. Lukrecyja rzymska i chrześcijańska, w którym ostro zaatakował sztukę Odrodzenia:
I wy drudzy matacze, malarze, co takie
Czynicie niewstydliwe sztuki i wszelakie
Marności Jowiszowe, Marse z Wenerami,
Dobrze by je zaprawdę popalić i z wami,
Co wy dziś ludziom wszystkim zgorszenie czynicie.
W podobnym tonie wypowiadali się m.in. filozof Sebastian Petrycy z Pilzna, jezuita Jakub Wujek oraz dominikanin Fabian Birkowski. W atakach na sztukę renesansową łączono jej "gorszące wpływy" z działalnością różnowierców, co było jedynie chwytem propagandowym, całkowicie wyssanym z palca. Birkowski pisał np.:
"A naszy heretykowie tak psu oczy przedali, że Chrystusa ukrzyżowanego obraz z łożnic i z izb wyrzucają, a na to miejsce Faunów i malowanych Kupidynków, Wenerów i Fortun nad stołem nawieszają, aby z nimi wespół obiedowali i wieczerzali mięsopusty".
Rezultatem tego rodzaju wystąpień było nierzadko niszczenie całych galerii malarstwa renesansowego, jak to uczynił np. marszałek wielki koronny Mikołaj Wolski, który polecił zniszczyć swą kolekcję pełną "wszetecznych malowideł".
Cytowany już Birkowski w Kazaniu o świętych obrazach broni teologicznej poprawności malarstwa sakralnego odwołując się do argumentów średniowiecznych Ojców Kościoła:
"Co pismo czytającym, to prostaczkom patrzającym daje malowanie; patrząc na nie, widzą, czego mają naśladować, na tym czytają, którzy czytać nie umieją".
Podkreślał również kaznodzieja estetyczny walor sztuki sakralnej, upiększającej miejsca przebywania Boga:
"Nie znajdziesz tego po kościołach heretyckich, zwłaszcza kalwińskich, które względem naszych własne są chlewy abo stajnie, abo brogi. A gdy wnijdziesz do kościoła naszego, jakobyś też do raju wszedł niebieskiego".
Zgodnie z zaleceniami synodu krakowskiego ze świątyń polskich usuwano przede wszystkim obrazy ukazujące - zgodnie z duchem malarstwa renesansowego - nagie ciało ludzkie, głównie, rzecz jasna, w "swawolnych" przedstawieniach Adama i Ewy. Zabroniono również tradycyjnego ukazywania Marii Magdaleny jako nawróconej grzesznicy:
"Ponadto nie pozwalamy, by na obrazach przedstawiano św. Marię Magdalenę półnagą lub obejmującą krzyż w stroju mało przyzwoitym i różnobarwnym, z włosami oplecionymi wstążkami i kwiatami. Najlepiej jest przedstawiać ową świętą niewiastę po przemianie, jaka się w niej dokonała, w stroju najskromniejszym, który by pokazywał całą świątobliwość jej żywota".
Zgłoszono także zastrzeżenia co do konwencji przedstawiania Matki Boskiej w stroju zbyt świeckim, zagranicznym i nieprzystojnym, za wzór pozytywny w tym zakresie podając wizerunek Madonny Częstochowskiej. Zakazano ponadto przedstawiania w kościołach osób jeszcze żyjących (które często służyły jako wzorce dla postaci biblijnych) oraz postaci zwierząt (zwłaszcza psów), chyba że wymaga tego prawda historyczna.
Wskazania pozytywne co do popieranej przez Kościół sztuki sakralnej sprowadzały się w istocie do jej funkcji kontrreformacyjnej: miała ona przede wszystkim uwzględniać taką tematykę, która byłaby odpowiedzią na ataki reformacji. Tak więc wobec odrzucania przez innowierców kultu świętych zalecano propagowanie tematyki hagiograficznej, zwłaszcza scen martyrologicznych; wobec kwestionowania przez reformację dogmatu o boskości Maryi, kontrreformacja sięgnęła szeroko do hagiografii maryjnej, czerpiąc z tradycji średniowiecznych (najczęściej apokryficznych) tematy przedstawień z życia Bogarodzicy (np. narodziny, ofiarowanie, zaślubiny z Józefem). Szczególny jednak nacisk położono na wyeksponowanie wiary w boskość Maryi, ujawniającej się najpełniej w obrazach jej niepokalanego poczęcia, wniebowzięcia i królowania (ukoronowania) w niebie.
Ponieważ początki kontrreformacji przypadły na okres panującego w sztuce manieryzmu, twórcy przedstawień religijnych szeroko odwoływali się do konwencji alegorycznych i symbolicznych, wyposażając ukazywane postacie w liczne atrybuty i emblematy. Utrudniało to niewątpliwie bezpośrednią recepcję treści dogmatycznych i polemicznych, na czym wszak bazować miała idea kontrreformacyjnej propagandy wizualnej.
Na gruncie polskim zalecenia powyższe natrafiały na różnorakie przeszkody. Przede wszystkim na odbiorcę polskiego, któremu obce były ekstatyczne wzloty mistyczne, bliższa zaś powierzchowna dewocja, trudno było oddziaływać poprzez obrazy wizyjne, tak popularne w sztuce sakralnej XVII i XVIII wieku; podobnie obrazy męczeństwa świętych niezbyt poruszały dusze obytych z okrucieństwem i wojnami szlachciców polskich. Narodowa duma i megalomania domagała się ponadto adaptowania uniwersalnej tematyki chrześcijańskiej do rodzimych realiów i wyobrażeń. Szlachcic czy mieszczanin polski chciał, by tematyka religijna powiązana była ściśle z życiem, które znał z najbliższego otoczenia. Prowadziło to do zeświecczania i aktualizowania tematyki religijnej, wbrew protestom oficjalnych kręgów kościelnych.
W polskiej sztuce kontrreformacyjnej ogromnym powodzeniem cieszyły się wszelkie przedstawienia maryjne: tradycyjna Madonna z Dzieciątkiem, monumentalne obrazy Niepokalanego Poczęcia, Wniebowzięcia i Koronacji Maryi (zwłaszcza na pólnocy i zachodzie kraju, gdzie tworzą m.in. Bartłomiej Strobel i Krzysztof Boguszewski). Często jednak, wbrew zaleceniom Kościoła, w postaci Maryi portretowano twarze kobiet współczesnych malarzom lub też wprowadzano do przedstawień realia rodzime, swojskie, mające przybliżyć prezentowane treści przeciętnemu odbiorcy polskiemu (tendencje tego rodzaju widoczne są zwłaszcza w dolnych strefach monumentalnych malowideł, ukazujących świat ziemski, realny).
Teologowie kontrreformacyjni wprowadzili do sztuki przedstawienia Kościoła triumfującego (prorocy, apostołowie, ewngeliści, Ojcowie Kościoła) oraz Kościoła walczącego (walczący z herezją papieże, biskupi, monarchowie, dygnitarze). Tak np. na obrazie Koronacji NMP namalowanym na zlecenie cystersów pelplińskich przez Hermana Hana (1623) Kościół walczący uosabiają postacie papieża, cesarza, króla Zygmunta III, biskupa chełmińskiego i grupa dostojników (m.in. Chodkiewicz, Koniecpolski, Radziwiłł-Sierotka).
Kontrreformacyjne przedstawienia martyrologii świętych nie rozpowszechniły się w Polsce w takim stopniu jak np. w kościołach Włoch czy Hiszpanii. Pojawiły się wprawdzie obrazy ukazujące męczeństwo św. Szczepana, św. Wojciecha, św. Stanisława czy św. Agnieszki, pozbawione jednak wyrafinowanego okrucieństwa i sadyzmu tak charakterystycznego dla przedstawień zachodnich. Obcą tematykę hagiograficzną "polonizowano" zwykle na różne sposoby (portretowanie współczesnych, rodzime realia, np. stroje). Spośród świętych rodzimych największą popularnością cieszyły się wizerunki i sceny z życia św. Stanisława, św. Wojciecha, św. Kazimierza, św. Floriana. Portretowano też świętych kanonizowanych współcześnie: św. Jacka Odrowąża (dominikanie) i św. Stanisława Kostkę (jezuici), Jak widać, wbrew wyraźnym zaleceniom teoretyków kontrreformacji polskie malarstwo hagiograficzne nie posiadało charakteru kosmopolitycznego, posługiwało się tematyką lokalną, narodową, zrozumiałą jedynie dla rodzimego odbiorcy.
Czy zatem polska sztuka potrydencka zasługuje na miano sztuki kontrreformacyjnej? Władysław Tomkiewicz odpowiada, że mimo wszystko - tak. Pozornie przyjęła ona postawę obronną przed atakami dysydentów na doktrynę katolicką. Posłużyła się przy tym bronią niezwykle skuteczną - odwołując się do poczucia dumy i tradycji narodowej. W ten oto sposób Madonna odbierająca w niebie królewską koronę z rąk Boga Ojca i Chrystusa w obecności zgromadzenia całej Rzeczypospolitej przeobrażała się w naszą Królową, wybraną głosami sarmackich serc. Madonna okresu kontrreformacji staje się królową szlachecką, sarmacką. Kontrreformacja umiała tę polską specyfikę wykorzystać dla celów propagandowych. Cele te zostały ostatecznie zrealizowane w połowie wieku XVII, kiedy to uchwalono banicję arian (1658). Wówczas to, jak stwierdza Tomkiewicz, przedrostek kontr- stracił rację bytu. "Kraj pokrył się jednolitym pokostem sarmacko-katolickim - nie było już kogo nawracać ani utwierdzać w wierze".