WIELOŚĆ KSIĄG JAKO PROBLEM ERUDYCJI HUMANISTYCZNEJ
Multitudo librorum w starożytności i średniowieczu
Truizmem jest stwierdzenie, że kultura i erudycja humanistyczna miały charakter książkowy. Książka – najpierw rękopiśmienna, a od połowy XV w. coraz częściej drukowana – stanowiła nie tylko najważniejsze źródło informacji, narzędzie służące do zdobywania, przechowywania i komunikowania wiedzy. Była, jak stosunkowo niedawno przekonująco i zajmująco przypomniał Janusz Gruchała, przedmiotem kultu, mistrzem, przyjacielem, milczącym rozmówcą, uobecnieniem dawno zmarłych autorów, a tym samym – swoistym gwarantem nieśmiertelności w pamięci potomnych1. Nakreślony przez Janusza Gruchałę swoisty portret zbiorowy „humanistów renesansowych w świecie książki” można uznać w dużej mierze za reprezentatywny również dla humanistów barokowych lub – jak ktoś woli – XVII-wiecznych. Książka nadal pozostała najważniejszym narzędziem pracy umysłowej i atrybutem uczonych oraz innych obywateli ówczesnej res publica litteraria2. Z wielu wypowiedzi potwierdzających słuszność tej opinii przytoczmy jedną, mianowicie utrzymaną w tonie osobistego wyznania refleksję włoskiego jezuity, Francesca Sacchiniego:
Pamiętam, że jako młodzieniec często się zastanawiałem, czy można coś osiągnąć w nauce bez oddawania się pilnej lekturze. Wyobrażałem sobie, że jeśli ktoś ma dosyć własnych zasobów, nie musi poszukiwać pomocy z zewnątrz. Po cóż utalentowany człowiek miałby prosić obcych o to, czego ma pod dostatkiem w domu? Wydawało mi się czymś niegodnym pożyczać, żebrać zaś – upokarzającym i poniżającym umysł. Sądziłem, że tak jak pierwsi odkrywcy poruszali się po dziewiczym i nietkniętym ludzką stopą terenie, tak i dziś (niewyczerpana jest bowiem potęga ludzkiego umysłu) można, że tak powiem, pływać bez koła ratunkowego, trzeba tylko się na to odważyć. Jednakże wraz z upływem lat i dzięki doświadczeniu ta typowa dla młodego wieku zuchwałość ustąpiła mocnemu przekonaniu, podzielanemu przez mędrców, że czym dla ciała jest pokarm, tym dla umysłu jest lektura. Jak mówi św. Damazy do św. Hieronima, „z niej, jak gdyby z chleba powszedniego, czerpie pokarm i siłę sztuka retoryczna”. Podobnie jak ciała istot żywych nie są w stanie wzrastać ani utrzymać się przy życiu bez właściwego pożywienia, tak też nie można zdobyć ani zachować wiedzy, nie karmiąc się odpowiednio dobraną lekturą. Spójrz na tych wszystkich, którzy cokolwiek znaczą w świecie nauki – czy znajdziesz wśród nich choćby jednego, kto by nie zgromadził możliwie najbogatszego księgozbioru? Wystarczy przypomnieć dwóch wielkich luminarzy nauki greckiej. Arystoteles, jak wiadomo, intensywnie karmił swój umysł, pochłaniając wielkie ilości książek, które zdobywał dzięki środkom Aleksandra Wielkiego. Na przykład, za ogromną sumę trzech talentów zakupił dzieła Speuzyppa i oddawał się tak bardzo czytaniu, że Platon nazwał go Lektorem. Platonowi zaś nie było szkoda stu min na zakup dzieł Filolausa. Cóż więc powinni czynić zwykli śmiertelnicy, jeśli najwięksi geniusze tak bardzo zabiegali o pomoc? Albowiem chcieć rywalizować z tymi, którzy kładli fundamenty nauk, jest oznaką nieznośnej pychy i głupoty. Czyż może być większe zuchwalstwo, niż gdy ktoś przypisuje sobie to, co według zgodnej opinii wszystkich ludzi Bóg na mocy specjalnego przywileju udzielił pierwszym ludziom i to po to, by od nich uczyli się ich następcy? Czyż może być większa głupota, niż błądzić w nieznane po bezludnych i krętych ścieżkach, gdy dostępna jest pewna droga wydeptana stopami godnych zaufania przewodników? Do tego dochodzi pospolite przysłowie, wyrażające mądrość podzielaną przez wszystkie ludy, a mianowicie: nie każdy może wszystko. Choćby znalazł się człowiek nie wiem jak bardzo utalentowany albo obdarzony niezwykłą inteligencją, to i tak będzie musiał czerpać z obcych źródeł i wymagał polerowania przez innych3.
Wypowiedź tę, choć może mało oryginalną, można uznać za bardzo charakterystyczny wyraz nastrojów i poglądów panujących w kręgach uczonych na początku XVII w.: z jednej strony coraz częściej wyrażane wątpliwości, a nawet otwarty sprzeciw wobec „dyktatury” książek, z drugiej zaś uznanie ich za ciągle niezastąpione subsidium eruditionis, narzędzie edukacji i źródło wiedzy, szczególnie w obszarach kultury i nauki kojarzonych ze studiami humanistycznymi, których przedstawicielem był Sacchini.
Trudna do przecenienia rola książki w kulturze renesansu i baroku nie powinna jednak przesłaniać faktu, że już wówczas dostrzegano zagrożenia płynące z nadmiernego nasycenia rynku książką i coraz łatwiejszego dostępu do niej czy to za sprawą techniki drukarskiej, czy też upowszechnienia znajomości pisma i sztuki czytania. Wypowiedzi na ten temat są, co zrozumiałe, znacznie rzadsze niż zachwyty nad dobrodziejstwami tego wszystkiego, co ma związek z książką, prasą drukarską lub – ujmując rzecz znacznie szerzej – z kulturą pisma lub piśmiennością, dziś chętnie przeciwstawianą oralności4. Być może właśnie dlatego zagadnieniu temu poświęcano do tej pory znacznie mniej uwagi niż innym aspektom renesansowej czy barokowej kultury książki. Dający się zaobserwować w ostatnich latach wzrost liczby publikacji na temat nadmiaru informacji (information overload) w Europie wczesnonowożytnej wynika jednak nie tylko – jak sądzę – z odkrycia nowych źródeł lub nowego odczytania starych, lecz ma związek z jak najbardziej aktualną sytuacją, o której była mowa na początku tego studium, a mianowicie z powszechnie odczuwanym zalewem informacji, niemożliwych wręcz do opanowania czy zarządzania nie tylko za pomocą naturalnych władz człowieka, ale także zaawansowanych narzędzi technicznych. Innymi słowy, trudno się oprzeć wrażeniu, że to współczesny problem stał się bodźcem do poszukiwania przez historyków antecedencji tego zjawiska w mniej lub bardziej oddalonych epokach. Nie ma w tym oczywiście nic złego, choć wiąże się z tym ryzyko anachronizmu i nie zawsze uzasadnionego projektowania w przeszłość problemów współczesnej cywilizacji5.
Niezależnie od przyczyn, wyraźnie wzrastające zainteresowanie zasygnalizowanym zagadnieniem, owocujące coraz to nowszymi opracowaniami na ten temat, wskazuje na jego rangę i w gruncie rzeczy uniwersalny – w wymiarze czasowym i przestrzennym – charakter. W każdym miejscu i czasie ludzie konfrontowani byli, są i będą z problemem dostępu do danych, ich porządkowania, systematyzacji, hierarchizacji, selekcji, komunikowania, przechowywania itp., to wszystko bowiem wiąże się z pojęciem i zjawiskiem nadmiaru informacji. Fenomen ten nie był obcy przedstawicielom kultury renesansowej i barokowej i stanowił też poważny problem humanistycznej erudycji, to znaczy formowania człowieka zgodnie z obowiązującymi wówczas lub przynajmniej powszechnie akceptowanymi ideałami antropologicznymi.
Problem ten był artykułowany w różny sposób, najczęściej jednak wyrażał się w formie skarg i narzekań na wielość i nadmiar książek (copia lub multitudo librorum), szczególnie z takiego czy innego powodu uważanych za szkodliwe. Sam motyw czy topos nie był nowy, o czym świadczy skarga Koheleta (12, 12): „Faciendi plures libros nullus est finis: frequensque meditatio, carnis afflictio est”, co Jakub Wujek przełożył jako: „Czynienia wielu ksiąg nie masz końca, a częste myślenie jest ciała utrapienie”6. Jest to prawdopodobnie najstarsza tego rodzaju wypowiedź, w której wielość ksiąg uznano za potencjalnie szkodliwą. Do słów tych nawiązywali właściwie wszyscy późniejsi (to znaczy chrześcijańscy) autorzy, choć niektórzy z nich, jak Wincenty z Beauvais i Richard de Bury, łagodzili ich krytyczny w stosunku do książek wydźwięk7. Równie często w czasach późniejszych sięgano do pism Seneki, w których także znajdowano uzasadnienie dla obaw i lęków związanych z nadprodukcją ksiąg. Najczęściej cytowano fragment dialogu De tranquillitate animi (9, 4-7), w którym filozof zalecał zachowanie umiaru we wszystkich dziedzinach życia, także w gromadzeniu pism:
Najszlachetniejsze wydatki są te, które przeznaczamy na cele naukowe, ale i one tak długo mają uzasadnienie, jak długo nie przekraczają miary. Po co naprawdę gromadzić mnóstwo książek i tworzyć księgozbiory, których właściciel przez całe życie nie przeczyta rejestru? Obfitość lektury umysł czytającego przeciąża, nie kształci; dlatego odniesiesz większy pożytek, jeżeli z uwagą przeczytasz kilku autorów, niż jeśli się będziesz błąkać wśród wielu. Czterdześci tysięcy zwojów spłonęło w Aleksandrii. Niejeden chwalił tę bibliotekę jako najwspanialszy pomnik królewskich dostatków, jak to uczynił na przykład Liwiusz, który powiada, że była znakomitym dziełem królewskiego wykwintu i troski. Nie był to jednak żaden wykwint i żadna troska, ale po prostu rozpustna żądza nauki, właściwie nie żadnej nauki, ponieważ nie dla nauki zgromadzili te księgi królowie, ale na pokaz, podobnie jak i u nas dla wielu niewykształconych elementarnie są książki nie narzędziem nauki, ale ozdobą sali jadalnej. Gromadźmy więc tyle książek, ile potrzeba, żadnej na pokaz. – Ale – odpowiesz – wydatki na książki służą bardziej szlachetnemu celowi niż na wazy korynckie i na obrazy. – Ja jednak myślę, że gdzie nadmiar, tam wszędzie i wykroczenie. Z jakiego powodu masz być bardziej wyrozumiały dla jednego, który chciwie kupuje szafy na książki z cedru i kości słoniowej, niż dla drugiego, który nie mniej chciwie nabywa komplety książek nieznanych, nierzadko nikczemnych autorów i wśród tylu tysięcy tomów ziewa z nudy, a najbardziej podoba mu się w książkach oprawa i tytuł? Nawet w domach notorycznych nieuków i próżniaków zobaczysz zatem skompletowane dzieła krasomówcze i historyczne i sięgające aż do sufitu regały. Dziś bowiem taki panuje zwyczaj, że prócz łaźni i cieplic księgozbiór stał się konieczną ozdobą każdego szanującego się domu. I byłbym rad z serca wybaczyć tę manierę, gdyby przynajmniej pochodziła z nadmiernej żądzy nauki, ale dzisiaj te wyszukane dzieła dostojnych geniuszów wraz z ich obrazami kupują z próżności, by zdobić nimi ściany domu8.
Również urywki listów do Lucyliusza, którego antyczny filozof przestrzegał przed zbyt intensywną lekturą: „Distringit librorum multitudo” (Epist. 1, 2, 3: „wielość ksiąg rozprasza”), „Non refert quam multos, sed quam bonos libros possideas” (Epist. 5, 45, 1: „Nie chodzi o to, jak liczne, ale jak dobre książki posiadasz”), weszły na stałe do repertuaru loci communes w późniejszych wypowiedziach ten temat wielości ksiąg9. O popularności tych cytatów zadecydował nie tylko autorytet antycznego autora, ale także fakt, że zdiagnozowano w nich trzy podstawowe problemy związane z obfitością ksiąg. Pierwszy, to dysproporcja między ich liczbą a możliwościami percepcyjnymi człowieka. Drugi, to ujemny wpływ lektury zbyt wielu książek na kondycję czytelnika: obciążają one jego umysł (onerat discentem turba) i burzą spokój jego ducha (powodują roztargnienie). Trzeci problem związany jest nie tyle z samą wielością ksiąg, ile z jakością zawartych w nich treści: nie wszystkie są „dobre”. Późniejszą refleksję na na temat wielości książek można traktować jako mniej lub bardziej twórcze rozwijanie tych wątków.
Średniowiecze bywa charakteryzowane jako epoka, w której autorytet pisma był odwrotnie proporcjonalny do liczby książek i czytających. „Niewielu czytelników czyta niewiele książek” – tak ów okres w dziejach czytelnictwa streścił Harald Weinrich10. Trudno powiedzieć, czy i w jakim stopniu ówcześni intelektualiści odczuwali niedostatek tekstów, w każdym razie niektóre z ówczesnych kompendiów wiedzy były przez samych autorów traktowane jako próba zaradzenia temu zjawisku. „Książeczka ta przeznaczona jest dla pouczenia wielu, którym brakuje książek” – wyjaśniał Honoriusz z Autun we wstępie do Imago mundi, jednego z najważniejszych opracowań encyklopedycznych XII w.11 Jednak o wiele częściej dzieła tego rodzaju były uważane za remedium na nadmiar pism: miały wyręczać czytelników, dla których copia librorum stanowiła wyzwanie przekraczające ich siły. Za locus classicus, przywoływany w następnych stuleciach, można uznać wstęp (Apologia actoris) Wincentego z Beauvais do Speculum maius, którego powstanie autor uzasadniał, po pierwsze, wielością ksiąg (multitudo librorum), po drugie, krótkością życia (brevitas temporis) i, po trzecie, ograniczonymi możliwościami ludzkiej pamięci (memoriae labilitas). Innymi słowy, książek jest za dużo, żeby można było je przeczytać w czasie danym człowiekowi, który zresztą i tak nie może zapamiętać wszystkiego, co czyta. Z tego właśnie powodu, a także zachęcony przez swoich przełożonych, Wincenty postanowił zebrać ze wszystkich dzieł, które był w stanie poznać, wszelkiego rodzaju sentencje (flores), przydatne z punktu widzenia formacji religijnej, moralnej i intelektualnej, i zredagować z nich jedno dzieło, które choć ogromne, i tak stanowiło rodzaj skrótu (compendium) w stosunku do ogromnej literatury, która została wykorzystana przez autora12.
Speculum maius uważane jest za niemal modelowy przykład kompilacji pojmowanej zarówno jako technika, jak i forma literacka charakterystyczna dla piśmiennictwa średniowiecza13. Za „skromną i zręczną kompilację myśli zaczerpniętych z Augustyna”14 uważane są też Sentencje Piotra Lombarda, który również zachwalał je jako swoiste remedium na problem sygnalizowany przez Wincentego z Beauvais – multitudo librorum.
Praca ta – czytamy w Prologu – nie powinna więc wydawać się zbędna ani komuś leniwemu, ani komuś wykształconemu, albowiem potrzebna jest zarówno wielu gorliwym uczonym, jak i wielu prostakom, w tym także i mnie, jako że w niewielkim objętościowo tomie zawiera wiele sentencji i świadectw Ojców Kościoła, tak że ktoś poszukujący ich nie musi już wertować wielu ksiąg, skoro to, czego szuka, znajdzie bez wysiłku w zwięzłym kompendium15.
Zarówno Speculum maius, jak i Libri sententiarum, nie bez związku z ich kompilacyjnym charakterem, są ilustracją wspomnianej już, ponadczasowej metody radzenia sobie z wielością lub nadmiarem danych, polegającej na ich selekcji, segregowaniu i porządkowaniu (ordinatio) oraz magazynowaniu w formie szeroko pojętego skrótu lub streszczenia (używając nowszej terminologii, można by mówić również o kompresowaniu danych). Rezultatem tej samej metody pracy naukowej było także dzieło Honoriusza z Autun, który jednak cel swojej pracy widział nieco inaczej niż Wincenty z Beauvais lub Piotr Lombard – miała ona zastąpić brakujące teksty. W związku z tym, a także z odnotowywanym przez historyków deficytem książek w kulturze średniowiecza16, rodzi się podejrzenie, że sygnalizowany przez niektórych autorów średniowiecznych problem wielości ksiąg był wyłącznie literacki, to znaczy należał do obiegowej topiki, niekoniecznie odzwierciedlającej realne stosunki na ówczesnym rynku księgarskim. Podejrzenie to wydaje się do pewnego stopnia uzasadnione, ale można też je uchylić, odróżniając liczbę tytułów od liczby egzemplarzy ksiąg. Tych pierwszych było wystarczająco wiele, by można było mówić o wielości lub nawet nadmiarze; tych drugich było z kolei na tyle mało, że dostęp do nich był utrudniony. Być może więc nie ma sprzeczności między deklaracjami tych autorów, którzy swoimi dziełami pragnęli zastąpić książki brakujące, i tych, którzy chcieli zastąpić książki dostępne w nadmiarze.
Zarówno dla Wincentego z Beauvais, jak i dla Piotra Lombarda, problemem nie była właściwie zbyt duża liczba książek, tylko przeszkody utrudniające ich przyswajanie: brak czasu lub słabość pamięci. Inni autorzy w swoich rozważaniach szli nieco dalej, to znaczy zwracali uwagę na negatywne skutki czytania zbyt wielu dzieł. Być może najdalej w swoim sylogistycznym rozumowaniu posunął się Hugo ze św. Wiktora, który wskazał ostateczne (w znaczeniu: eschatologiczne) konsekwencje nieumiarkowanej lektury:
Są ludzie, którzy chcą czytać wszystko. Nie próbuj z nimi współzawodniczyć. Niech wystarczy ci to, co masz. Nie przywiązuj do tego wagi, czy czytasz wszystkie książki, czy nie. Nieskończona jest liczba ksiąg, nie próbuj więc dążyć do tego, co nieskończone. Tam gdzie nie masz końca, nie masz wytchnienia; gdzie nie ma wytchnienia, nie ma pokoju, a gdzie nie ma pokoju, tam nie ma miejsca dla Boga17.
Nieco mniej radykalny w swoich refleksjach był bł. Henryk Suzo, który wskazywał jedynie na zamęt, jaki w umysłach ludzi rodzi zbyt wielka liczba książek i zawartych w nich nauk i pouczeń. Z tego też powodu domagał się możliwie najzwięźlejszej reguły życia duchowego (formula compendiosa vitae spiritualis) wydobytej z nich wszystkich, ponieważ, jak pisał, „współcześni znajdują upodobanie w tym, co krótkie”, a życia nie wystarcza na lekturę wszelkiego rodzaju pism, które zalewają ziemię niczym powódź18. Henrykowi chodziło więc w gruncie rzeczy o to samo, co Wincentemu z Beauvais i Piotrowi Lombardowi: o stworzenie kompendium, które czyniłoby zbędnym lekturę dzieł, których zresztą i tak jest za dużo, by można je przeczytać. Przy okazji zwrócił uwagę na jeszcze jeden problem generowany przez wielość książek: jak zorientować się w masie zawartych w nich informacji? Jak odróżnić prawdziwe od fałszywych, pożyteczne od szkodliwych?
Odnotowany przez Henryka Suzo zalew różnego rodzaju literatury (naukowej, ascetycznej itd.) zdaje się odzwierciedlać zapoczątkowany w XIII stuleciu rozwój „piśmienności” w kulturze średniowiecza, głównie za sprawą coraz szerszego dostępu do edukacji oraz do książek, których cena zaczęła spadać dzięki zastosowaniu nowego, tańszego materiału – papieru. Zjawisko to było oczywiście pozytywne, choć rodziło też obawy, którym dał wyraz niemiecki dominikanin. Nie wszyscy je podzielali, czego dowodzi chociażby słynny Philobiblon, czyli traktat „o miłości do ksiąg” Richarda de Bury, najwybitniejszego kolekcjonera i znawcy książek w swojej epoce, o którym napisano, że
obfitość ksiąg sprawiała mu wielką przyjemność. Posiadał bowiem, jak mówiono, więcej książek, niż wszyscy biskupi angielscy razem wzięci. I poza tymi, które miał rozdzielone osobno w różnych rezydencjach, wszędzie tam, gdzie przebywał ze swoim dworem, miał tyle ksiąg porozrzucanych w sypialni, że wchodzący z trudem mogli stać lub chodzić nie następując na jedną z nich19.
Za swego rodzaju streszczenie ówczesnych opinii na temat fenomenu wielości książek można uznać niewielką rozprawkę włoskiego prawnika Oldrada de Ponte, który na początku XIV w. – w formie typowo prawniczej (lub scholastycznej) kwestii – usiłował odpowiedzieć na pytanie, czy warto posiadać wiele książek (An expediat habere multos libros?)20. Samo podjęcie tej kwestii można interpretować jako dowód, że w czasach autora multitudo librorum nie była li tylko literackim toposem o antycznej proweniencji, ale mogła stanowić jak najbardziej realny problem, z którym musieli się zmierzyć przynajmniej niektórzy przedstawiciele ówczesnych elit.
Odpowiedź, jakiej udziela Oldradus, trudno uznać za oryginalną, cała bowiem rozprawka jest kompilacją utkaną z cytatów, niekoniecznie zresztą czerpanych z pierwszej ręki. W charakterystyczny dla prawniczych i scholastycznych kwestii sposób podzielone one zostały na dwie części. W pierwszej zebrane zostały argumenty podważające sens gromadzenia i czytania wielu książek, w drugiej, nieco obszerniejszej, argumenty przeciwne, podnoszące wartość książek. Część pierwsza składa się niemal wyłącznie z przytoczeń z Seneki, głównie z listów do Lucyliusza (2 i 33), ale także z traktatu De beneficiis (4, 1, 3). Zniechęcają one do lektury zbyt wielu pism jako oznaki chwiejności i niestałości, zwracają uwagę na ograniczenia ludzkiego umysłu, wskazują wreszcie na wątpliwą wartość wiedzy książkowej. Książki są jak pokarm i lekarstwa, należy używać ich z umiarem; nie wypada, by z nich pochodziła cała mądrość starca lub człowieka dojrzałego; lepiej wiedzieć mało, ale za to dobrze, niż uczyć się wiele i nie móc skorzystać z tej wiedzy, kiedy zajdzie potrzeba. W zakończeniu tej części autor przytacza zdanie z Policraticusa Jana z Salisbury (7, 9) i werset z Koheleta (12, 12). Wszystkie przywołane w tej części cytaty i porównania zakładają konieczność korzystania z książek, pod warunkiem że będzie ich niewiele, ale za to zostaną przyswojone w sposób gruntowny i dogłębny21.
Nieco więcej miejsca zajęło włoskiemu prawnikowi dowodzenie, że książki są potrzebne i warto je gromadzić. Również i tu argumentacja polega głównie na przytaczaniu odpowiednich cytatów i przykładów, z których jasno wynika, że należy otaczać się księgami. Pierwszy argument, a więc chyba dla autora najważniejszy, to ułomność ludzkiej pamięci. „Pamiętać wszystko jest rzeczą raczej boską niż ludzką i dlatego książki są niezbędne” – pisał autor, cytując przy okazji jeden z ówczesnych zbiorów prawa. Pisma stanowią więc subsidium memoriae, wspornik pamięci, swoisty magazyn danych, z którego mogą czerpać spragnieni wiedzy. Słuszność tej opinii wzmacniają cytaty z listów św. Hieronima („Obym miał książki wszystkich autorów, abym pilną lekturą wynagrodził sobie ociężałość umysłu”; „Biorę do ręki wielu autorów, aby się z nich wiele dowiedzieć”), z traktatu św. Augustyna Contra academicos, z tak zwanych Dystychów Katona (3, 18: „Ćci wiele, a co ćciesz, pamiętaj / A ćcione często przeczytaj”), z Księgi Eklezjastyka (34, 9-10) i wreszcie szkolne przysłowie, zgodnie z którym „czerpie wodę przetakiem, kto bez ksiąg chce być żakiem”. Wartość książek jako subsidium eruditionis podnosił też Jan z Salisbury, według którego nie można zdobyć wykształcenia, nie czytając odpowiednich autorów. Pouczają o tym również przykłady wielkich mędrców, którzy usilnie zabiegali o to, aby posiąść jak najwięcej ksiąg: Platona, Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu, który miał był powiedzieć, że wolałby komentarz św. Jana Chryzostoma do Ewangelii Mateusza niż cały Paryż. Wniosek wypływający z tego dowodzenia jest jeden: „Każdy uczony powinien mieć dużo książek, aby dzięki ich lekturze stać się mądrzejszym i lepszym”22.
Zarówno ta konkluzja, jak i poprzedzająca ją argumentacja dowodzą, że kwestia, której rozstrzygnięcia podjął się włoski prawnik, stała się w istocie okazją do zwięzłej pochwały i apologii książek, potwierdzającej więcej niż wielkie poważanie, jakim się one cieszyły w kulturze średniowiecza. Problem wielości czy nadmiaru książek, nawet jeśli był dostrzegany przez niektórych autorów, miał charakter marginalny i w żadnym stopniu nie umniejszał wyjątkowej wartości ksiąg w oczach ówczesnych uczonych. Sytuacja ta miała ulec zmianie w stosunkowo nieodległym czasie, przede wszystkim za sprawą przypisywanego mogunckiemu złotnikowi wynalazku, który w ciągu kilku dziesięcioleci doprowadził do zwielokrotnienia produkcji książek na niespotykaną wcześniej skalę. Związane z tym problemy niekoniecznie jednak wynikały z zastosowania nowej techniki, o czym świadczy fakt, że już niemal sto lat przed przed pojawieniem się na rynku księgarskim słynnej Biblii czterdziestodwuwierszowej głos w sprawie wielości ksiąg zabrał „pierwszy człowiek nowożytny”23.
Przypisy
1 J.S. Gruchała, Iucunda familia librorum. Humaniści renesansowi w świecie książki, Kraków 2002, s. 57-86. Zob. też: J. Domański, Tekst jako uobecnienie. Szkic z dziejów myśli o piśmie i książce, Warszawa 1992; A. Noe, Das Buch in der Gesellschaft der Renaissance, [w:] Geschichte der Buchkultur, Bd. 6: Renaissance, Graz 2008, s. 11-91.
2 M. Warnke, Das Bild des Gelehrten im 17. Jahrhundert, [w:] Res Publica Litteraria. Die Institutionen der Gelehrsamkeit in der frühen Neuzeit, hrsg. S. Neumeister, C. Wiedemann, Teil I, Wiesbaden 1987, s. 1-12.
3 F. Sacchini, De ratione libros cum profectu legendilibellus, deque vitanda moribus noxia lectione, oratio, Sammieli 1615, s. 14-18: „Memini me adolescentem saepius cogitare animo, possetne quis sine lectione diligenti numerum aliquem in literarum studiis assequi. Suspicabar cui opes adessent propriae, ac suae, nihil ei externa requirenda subsidia. Si enim ingenio valeret, quid peteret foris, quod domi suppeteret? Servitus quaedam videbatur mutuari: abiectio et humilitas animi emendicare. Audendum et quemadmodum, qui primi invenere disciplinas posuere vestigia in vacuo, nulliusque ante solo tritos pressere calles, ita posse hac aetate opinabar (neque enim effectam aut exhaustam esse ingenii vim) sine cortice nari. Verum enim vero praesidentis illa aetatis temeritas paulatim accessu annorum usuque ita defluxit ut plane statuerim, uti sapientes viri consentiunt, quod corporibus cibus est, id ingeniis esse lectionem. Hoc (inquit ad Hieronymum Damasus) veluti quotidiano cibo alitur et pinguescit oratio. Quemadmodum enim animantium corpora nec augescunt nec conservantur, nisi idonea nutrimenta subministrentur, ita sine accuratae pabulo lectionis, nec acquiritur sapientia, nec retinetur. Refer oculos in eos omnes, qui nomen aliquod in literis consequuti sunt, quotumquemque invenies, qui non quam potuit ornatissimas bibliothecas instruxerit. Geminum illud grecae sapientiae lumen satis est recordari. Certum est Aristotelis ingenium vehementer alitum voluminum ubertate, quam per Alexandri Magni opes quaesivit. Qui quidem, vel tribus talentis Speusippi libros coemit, operaeque tantum in lectione ponebat ut inde anagnostes a Platone vocitetur. Platonem autem curare non piguit, ut Philolai monumenta sibi centum minis compararetur. Quid facere ergo vulgares decet indoles, si summa illa ingeniorum fastigia tantopere subsidia quaesivere? Nam velle aemulari primis inventoribus disciplinarum, intolerandae est cum superbiae tum stultitiae, quid enim arrogantius, quam id quempiam sibi assumere quod consensu gentium singulari quodam Dei munere datum est primis, eoque datum, ut alii deinceps ex illis acciperent? Quid dementius, quam trita cum pateat via ductoribus praeeuntibus ductoribus certis, in incertum errare per incognitos ac solos anfractus? Huc accedit contritum vulgi sermone proverbium hoc est communi populorum suffragio comprobata sententia, Non omnes possumus omnia. Da quamvis ferax ingenium, da quamvis solers acutumque iudicium, tamen et illud rivulis alienis rigandum, et hoc aliena terendum lima erit”.
4 Zob. W.J. Ong, Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii, tłum. J. Japola, Lublin 1992; E.A. Havelock, Muza uczy się pisać. Rozważania o oralności i piśmiennosci w kulturze Zachodu, przekł. i wstęp P. Majewski, Warszawa 2006. Interesującą próbą zastosowania tych kategorii w badaniach nad kulturą staropolską jest książka Marka Prejsa, Oralność i mnemonika. Późny barok w kulturze polskiej, Warszawa 2009.
5 Oprócz cytowanej już podstawowej monografii A.M. Blair [Too Much to Know. Managing Scholarly Information before the Modern Age, New Haven–London 2010] oraz artykułów D. Rosenberga [Early Modern Information Overload, „Journal of the History of Ideas” 64 (2003), nr 1] i P. Burke’a [Problemas causados por Gutenberg: a explosão da informação nos primórdios da Europa moderna, „Revista Estudos Avançados” 16 (2002), nr 44], możemy wskazać następujące publikacje na ten temat: artykuły zamieszczone w poświęconym temu zagadnieniu numerze „Journal of the History of Ideas” 64 (2003), nr 1: A. Blair, Reading Strategies for Coping With Information Overload ca. 1550-1700, s. 11-28; B.W. Ogilvie, The Many Books of Nature: Renaissance Naturalists and Information Overload, s. 29-40; R. Yeo, A Solution to the Multitude of Books: Ephraim Chambers’s „Cyclopaedia” (1728) as „the Best Book in the Universe”, s. 61-72; a ponadto: R. Yeo, Managing Knowledge in Early Modern Europe, „Minerva” 40 (2002), nr 3, s. 301-314; D. Werle, Eine überflüssige Bibliothek? Das Buch und die Bücher in Johann Valentin Andreaes „Christianopolis”, [w:] Historia literaria. Neuordnungen des Wissens im 17. und 18. Jahrhundert, hrsg. F. Grunert, F. Vollhardt, Berlin 2007, s. 193-211; idem, Copia librorum. Problemgeschichte imaginierter Bibliotheken 1580-1630, Tübingen 2007; L. Behrisch, Zu viele Informationen! Die Aggregierung des Wissens in der Frühen Neuzeit, [w:] Information in der Frühen Neuzeit, hrsg. A. Brendecke, M. Friedrich, S. Friedrich, Berlin 2008, s. 455-471. W Polsce na zagadnienie nadmiaru informacji w interesującym nas okresie zwrócił uwagę B. Marcińczak, Wstęp, [w:] B. Chmielowski, Nowe Ateny. Traktat dubitantius, oprac. J. Kroczak, Wrocław 2009, s. 8-9.
6Biblia sacra Vulgatae editionis [...], t. 2, Ratisbonae 1907, s. 325; Biblia w przekładzie księdza Jakuba Wujka z 1599 r., transkrypcja typu „B” oryginalnego tekstu z XVI w. i wstępy ks. J. Frankowski, Warszawa 1999, s. 1287. Zob. J.S. Gruchała, op. cit., s. 181-182.
7 D. Bawden, L. Robinson, The Dark Side of Information [Overload, Anxiety and other Paradoxes and Pathologies, „Journal of Information Science” 35 (2009), nr 2], s. 183; A.M. Blair, Too Much to Know, s. 15-16.
8 Lucjusz Anneusz Seneka, O pokoju ducha, [w:] idem Dialogi, przeł. L. Joachimowicz, Warszawa 1989, s. 641-642.
9 Lucius Annaeus Seneca, Listy moralne do Lucyliusza, przeł. W. Kornatowski, wstęp K. Leśniak, Warszawa 1961, s. 5-6, 147 (drugi z cytatów w przekładzie J. Gruchały, op. cit., s. 182). Zob. także A.M. Blair, Too Much to Know, op. cit., s. 14-15, oraz K. Schöpsdau, Seneca über den rechten Umgang mit Büchern, „Rheinisches Museum für Philologie” 148 (2005), s. 94-95.
10 H. Weinrich, [Die Leser des Don Quijote, „Zeitschrift für Literaturwissenschaft und Linguistik” 15 (1985), Heft 57/58], op. cit., s. 53.
11 „Ad instructionem itaque multorum, quibus deest copia librorum, hic libellus edatur”. Cyt. za: C. Meier, Grundzüge der mittelalterlichen Enzyklopädik. Zu Inhalten, Formen und Funktionen einer problematischen Gattung, [w:] Literatur und Laienbildung im Spätmittelalter und in der Reformationszeit, hrsg. L. Grenzmann, K. Stackmann, Stuttgart 1984, s. 476.
12 Cyt. wg edycji opracowanej przez A.-D. von den Brincken i wydanej w aneksie do jej artykułu Geschichtsbetrachtung bei Vinzenz von Beauvais. Die Apologia Actoris zum Speculum Maius, „Deutsches Archiv für Erforschung des Mittelalters” 34 (1978), s. 465: „Quoniam multitudo librorum, et temporis brevitas, memorie quoque labilitas non patiuntur cuncta, quae scripta sunt, pariter animo comprehendi, michi omnium fratrum minimo plurimorum libros assidue ex longo tempore revolventi ac studiose legenti visum est tandem, accedente etiam maiorum meorum consilio, quosdam flores pro modulo ingenii mei electos ex omnibus fere, quos legere potui, sive nostrorum, id est catholicorum doctorum, sive gentilium, scilicet philosophorum et poetarum, et ex utrisque historicorum in unum corpus voluminis quodam compendio et ordine summatim redigere ex his dumtaxat precipue, que pertinere videntur vel ad fidei nostre dogmatis astructionem, vel ad morum instructionem, sive ad excitandam caritatis devotionem, aut divinarum scripturarum mysticam expositionem, vel ad ipsius veritatis manifestam aut symbolicam declarationem, ut et studio meo quasi modum quendam imponens curiositati mee ceterorumque nonnullorum forsitan mei similium, quorum studium et labor est plurimos legere, eorumque flores excerpere, per hoc unum grande opus, utcumque satisfacerem, et laboris mei fructum postentibus non negarem”.
13 Zob. M.B. Parkes, The Influence of the Concepts of Ordinatio and Compilatio on the Development of the Book, [w:] Medieval Learning and Literature. Essays presented to Richard William Hunt, ed. J.J.G Alexander, M.T. Gibson, Oxford 1976, s. 128-129; A.J. Minnis, Late-Medieval Discussions of Compilatio and the Rôle of the Compilator, „Beiträge zur Geschichte der Deutschen Sprache und Literatur” 101 (1979), s. 387-392.
14 M.-D. Chenu, Wprowadzenie do filozofii św. Tomasza z Akwinu, przeł. H. Rosnerowa, przekł. przejrzał W. Seńko, Kęty 2001, s. 54.
15 „Non igitur debet hic labor cuiquam pigro vel multum docto videri superfluus, cum multis impigris multisque indoctis, inter quos etiam et mihi, sit necessarius, brevi volumine complicans Patrum sententias, appositis eorum testimoniis, ut non sit necesse quaerenti librorum numerositatem evolvere, cui brevitas collecta quod quaeritur offert sine labore”. Cyt. za: A.J. Minnis, op. cit., s. 393.
16 B. Bieńkowska, H. Chamerska, Zarys dziejów książki, Warszawa 1987, s. 72 („Rękopisów było za mało, a ich ceny niebotycznie wysokie”).
17 Hugo de Sankt Victor, Didascalicon de studio legendi. Studienbuch, übers. und eingeleitet von T. Offergeld. Freiburg 1997, s. 344 (5, 7): „Sunt qui omnia legere volunt. Tu noli contendere. Sufficiat tibi. Nihil tua interest, annon omnes legeris libros. Infinitus est librorum numerus, tu noli sequi infinita. Ubi finis non est, requies esse non potest. Ubi requies non est, pax nulla est. Ubi pax non est, Deus habitare non potest”. Autor zacytował nieco dalej również sentencję Koheleta 12, 12.
18 H. Seuse, Horologium sapientiae, hrsg. P. Künzle, Freiburg 1977, s. 540-541 (2, 3): „Memini me in diebus vanitatis meae, quibus frustra laboravi sub sole, legisse in doctrina sapientum huius mundi, qui communiter philosophi appellantur, quod finis habeat se in operabilibus velut principia in speculabilibus. Cum igitur tu summa sapientia, cordis mei desiderata sophia, tuam mihi tradideris pro principio artem beate moriendi, congruum est bonitati tuae, ut subinferas nunc doctrinam bene vivendi, et hoc compendiose et sub brevitate; gaudent namque brevitate moderni. Faciendi quippe plures libros nullus est finis. Denique iam a saeculi initio pertransierunt plurimi, et multiplex fuit scientia. Mundus diversitate doctrinarum repletus est. Mille sunt modi vivendi, unus quidem sic, alius vero sic. Tot sunt codices de vitiis et virtutibus magistraliter tractantes, tot sunt quaterni quaestiones subtilissimas et propositiones diversas pertractantes, ut prius vita brevis deficiat, quam omnia studere, sed necdum perlegere contingat. Quis dinumerare posset omnia rationalia, naturalia, historialia, moralia ac divina: Omnia scripta, cuncta commenta nova et vetera, elementationes, compilationes, singulosque tractatus ac summas, quibus universa superficies terrae tamquam fluvio inundante irrigata est? Haec omnia taedioso et infirmo discipulo revolvere dispendiosum esset. Et ideo ex his omnibus brevissimam perfectionis formulam, quatuor verbis expressam, prout rudimentis militiae spiritualis congruit, peto mihi tradi”.
19 Willielmus de Chambre, Continuatio historiae dunelmensis, [w:] Historiae dunelmensis scriptores tres, Gaufridus de Coldingham, Robertus de Graystanes et Willielmus de Chambre, London-Edinburgh 1839, s. 130: „Iste summe delectabatur in multitudine librorum. Plures enim libros habuit, sicut passim dicebatur, quam omnes Pontifices Angliae. Et, praeter eos, quos habuit in diversis maneriis suis, repositos separatim, ubicunque cum sua familia residebat, tot libri iacebant [sparsim] in camera qua dormivit, quod ingredientes vix stare poterant vel incedere, nisi librum aliquem pedibus conculcarent”. Zob. także: B. Bieńkowska, H. Chamerska, op. cit., s. 70; O miłości do ksiąg to jest philobiblon traktat łaciński Ryszarda de Bury, przeł. J. Kasprowicz, Lwów 1921.
20 Zob. Oldradus de Ponte Laudensis, Consilia seu responsa et quaestiones aureae [...], Venetiis 1571, s. 31v-32r (Consilium LXXXIIII). Wyczerpująco treść i strukturę kwestii przedstawiła I. Baumgärtner, Et faciendi plures libros nullus est finis. Der Sinn von Büchern oder der Bildungshorizont eiens spätmittelalterlichen Juristen, [w:] Universität und Bildung. Festschrift Laetitia Boehm zum 60. Geburtstag, hrsg. W. Müller, W.J. Smolka, H. Zedelmaier, München 1991, s. 55-70. Nieco zmieniona i poszerzone wersja ukazała się rok później: An expediat habere multos libros? Zum Wert von Büchern oder der Bildungshorizont eines Oldradus de Ponte, „Archiv für Kulturgeschichte” 74 (1992), s. 303-322.
21 Oldradus de Ponte, op. cit., s. 31v: „An expediat habere multos libros? Et videtur quod non, quoniam multorum librorum et multorum autorum et omnis generis voluminum copia aliquid habet vagum et instabile, ut dicit Seneca, nusquam est, qui ubique est. Et vitam in peregrinatione agentibus hoc evenit, ut multa habeant hospitia, amicitias nullas, nec prodes cibus suptus, qui statim evomitur, nec convalescit planta, quae saepe transfertur, nihil est ita utile, quam quod in transitu prodest, et nihil ita impedit sanitatem, sicut crebra remediorum mutatio, quia non venit ad cicarticem vulnus, in quo plura tentantur remedia, et fastidientis stomachi est multa degustarae, quia ubi varia sunt et diversa, inquinant et non alunt. De hoc [...] Seneca in epi. 34. Turpe est seni, aut prospicienti senectutem ex commentario sapere, idem in libro de beneficiis c. III. plus solet prodesse, si pauca praecepta teneas, et illa in promptu habeas, quam si multa didiceris et illa in promptu non habeas. Sastidientis et non proficientis est omnia circuire. Et faciendi plures libros nullus est finis”. Por. I. Baumgärtner, Et faciendi plures libros nullus est finis, s. 58-60.
22 Oldradus de Ponte, op. cit., s. 31v: „In contrarium facit, quod est fragilis hominum memoria, et rerum turbini non sufficiens, et quantum recipit, tantum necesse est ut emittat, ut ait Seneca. Et immo dicit lex [...] quod omnium habere memoriam divinitatis potius est quam humanitatis. Et ideo necessarii sunt libri. Et ide dicebat Hier. in epistola XL. Utinam omnium tractatorum haberem volumina, ut tarditatem ingenii eruditionis diligentia compensarem, et Aug. li[bro] 1. contra achademicos: sine scripto aures decerpunt laborem studentium, sicut venti pulverem tollunt [...]. Et ille versificator dicebat: Haurit aquam cribro, qui discere vult sine libro. Et Cato: Multa legas facito, perlectis perlege multa. Et Hie. in quadam epi. multa in manu recipio ut a multis multa cognoscam. Nam (ut sapiens dicit) vir in multis expertus multa cogitat: qui autem non est expertus quid scit? quasi dicat nihil. Unde dicit Policratus [...] quod multitudinem librorum esse aliquid utilius ad scientiam aspiranti, facile non credit propter observantiam mandatorum Dei. Et dicit ibi, quod non credit sine lectione autorum posse fieri hominem literatum. Ad hoc nosmet provocant exempla maiorum, qui multum fuerunt curiosi circa habendos multos libros. Quare narrat Aug. [...] quod licet Plato egenus esset pecuniae, tamen tres libros Pithagorici philosophi X milibus denariorum emit. Et idem narrat de Aristotele, qui emit libros Platonis post mortem suam talentis atticis tribus [...]. Et narratur, quod beatus Thomas dixit, quod magis vellet habere Chrysostomum super Mattheum, quam civitatem Pari[siensem]. Expedit enim cuilibet studioso habere multos libros, ut ex eorum lectione doctior et melior efficiatur. [...]” Por. I. Baumgärtner, Et faciendi plures libros nullus est finis, s. 60-63. Polską wersję dystychu Multa legas facito... cytuję w XVI-wiecznym przekładzie S.F. Klonowica według wydania: Katonowe wiersze (Catonis disticha) w przekładach polskich wieku XVI Franciszka Mymerusa (Mymera) i Sebastiana Klonowicza, wyd. J. Bystroń, Kraków 1894, s. 29, a przysłowie Haurit aquam cribro... za: Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich, w oparciu o dzieło S. Adalberga oprac. zesp. pod kier. J. Krzyżanowskiego, t. 2, Warszawa 1970, s. 236 (tu także inne warianty powiedzenia).
23 Określenie to oczywiście należy traktować cum grano salis, jako ukłon w stronę tradycji sięgającej Ernesta Renana, bez rozstrzygania o tym, czy jest ono uzasadnione. Zob. É. Gilson, Lekcja faktów, [w:] idem, Heloiza i Abelard, przeł. i oprac. A. Podsiad, Warszawa 2002, s. 169-194.