na nutę: "Jako słońce zapadło, ciemna noc nadchodzi", który tak się zaczyna
Już to rok minął, drugi koło toczy,
Jako się łzami pocą moje oczy,
Dla ciężkiej biedy i nędze okrutnej,
Że zbyć nie mogę tej chwili tak smutnej.
Jeziora błotne i rzeki głębokie,
Odnogi morskie i stawy szerokie
Wysusza słońce ogniem swym gorące,
Albo zdejmują mrozy zimnodrżące.
A me łzy gorzkie dotąd nie ustają,
Lecie i zimie ustawnie spływają,
Coraz to nowe cieką z serca żale,
Że jest wzruszona ma korona cale.
Zewsząd mię trapią, zewsząd mię szarpają,
Domownicy mię obcym przedawają,
Wolą pieniądze srebrne albo złote,
Niżeli dawną przodków swoich cnotę.
Żem synom mojem wolności nadała,
Żem ich w pieszczotach wielkich wychowała,
Boleli nad tom ludzie zazdrościwi,
Chcąc im to odjąć, krwie ich byli chciwi.
Kozak ochoczy, na skarby łakomy,
Wnet do Korony wpadł w szlacheckie domy,
Wszytkie spustoszył i zniósł prawie z gruntu,
Zostawił wieczną pamięć swego buntu.
O, bogdaj marnie taki człowiek zginą!
Bogdaj był wiecznie na świecie nie słynął,
Przez którego się taka strata stała,
I krew szlachecka tak marnie rozlała!
Gdzie się obrócę, kędy pojrzę okiem,
Po wielkiej ziemi i niebie szerokiem,
Zniskąd nie słyszę pociesznej nowiny,
Wszędzie mizernie giną moje syny!
Z Zadnieprza Kozak i Tatarzyn brzydki
Nakłada strzałę, wyciąga łuk szybki,
Bo to podobno chcą każdego ubić,
I syny moje z Korony wygubić.
Przeklęty Korsuń i wy, Żółte Wody,
Wyście mię pierwszej nabawiły szkody!
Tam z synów moich wprzód się krew sączyła,
Drugich tatarska ręka powięziła.
Dzień li na niebie świecił, noc li wstała,
Jam ku Korsuniu nędzna pogłądała,
Żądając synów widzieć co przedniejszych.
Lecz nie widziałam, jedno co podlejszych.
Gdym tak hetmanów dobrych postradała
I więcej paniąt swych nie oglądała,
Aż zła fortuna i króla porwała,
A mnie sierotę na czatę podała.
W takim frasunku i w takowej trwodze,
Widząc jak wszyscy myślili o drodze,
Jakby się wyrwać mogli z ognia tego
A dobyć, szukać kąta spokojnego,
Trąbiłam w trąbę, w bębnym trwogę biła,
Żebym na wojnę synów swych zwabiła.
Zwabiwszy wielu, piękniem wyprawiła,
Żeby się bili, tegom im życzyła.
Już pod Piławce wojsko się ściągnęło,
Kozackie pułki już gromić poczęło,
Aż zaś bojaźnią nasi naruszeni,
Wszyscy są wniwecz marnie rozproszeni!
Synowie moi, dokąd uciekacie?
Czy się w mój żywot pokryć wolą macie?
Owszem się wróćcie nazad ku wschodowi,
Dawajcie opór nieprzyjacielowi!
Obyć to można wzbudzić przodków dawnych,
Albo naczynić wam hetmanów sławnych,
Sprawiłabym to, byleście mię z tego
Wyswobodzili żalu serdecznego.
Już to trzeci raz obóz polski leży
Podle Zbaraża, ażci Kozak bieży
Potęgą wielką, a z niem krymska horda.
Synowie moi, terazże do korda!
Przybiegli wszyscy gromadno pod Zbaraż,
Chcieli w okopie wybić wszytkich zaraz,
A gdy nie mogli, długo się bawili,
Siły Kozaków tamże pozbawili.
Ale też i ci z armaty palili,
Z dział, samopałów Polaki razili.
Sprzątnęli siłu, których srogiej śmierci
Żaden nie wydrze mnie z wiecznej pamięci.
Ściśnieni głodem i parą smrodliwą,
Sfrasowawszy się nadzieją teskliwą
Z strony posiłku, że się ociągali
Przyść im na pomoc i znać nie dawali,
Wiele ich przez to umierać musiało,
Wiele Kozakom się zaprzedawało!
O, jak nieznośny jest głód i smród ciężki,
I gdy do wyścia żadnej niemasz ścieżki!
Nie trwóżże się sobą, mężny Polaninie!
Ni się spodziejesz, o której godzinie
Ześle-ć posiłek i wyrwie cię z ręki
Nieprzyjacielskiej, i zbawi cię męki.
A ty, Fortuno, co wojnami władasz,
I co więc laury tryumfalne wkładasz
Na głowy ludziom, pomóż mym ziemianom,
Niechaj dobiją tym brzydkim poganom! Amen.
Tekst Lamentu Korony Polskiej pochodzi z rkpsu Naukowej Biblioteki im. W. Stefanyka we Lwowie, f. 5, op. 1, spr. 493 II, s. 197–199. Źródło: P. Borek, Od Piławiec do Humania. Studia staropolskie, Kraków 2005.