Ej, jak bystremi obroty
Przecież nasze dni, niestety,
Krzykające pędzi roty!
Bystrzej nad orle impety
Ulatują.
Czy to Pegaz dawszy wiatrom skrzydła
Bez munsztuku, hamulca, wędzidła?
Na łeb lecą dni, na karki,
Cudna lat naszych sonata:
Gdy je zacinają Parki,
Co dzień grają dni i lata
Gonionego.
Jak nie myślić o śmierci, popielcu?
Tytan jakby był co miesiąc w Strzelcu,
A dni przemienić się miały
Nie pilnując i zegara,
W bełty, pocisk, groty, strzały,
Ach, dni naszych co niemiara
Powystrzela.
Skąpa miara ludzkiego żywota,
Ledwie za próg – proszą nas za wrota.
Ledwo rzucamy piastuny,
Zgoła miejsca na tym świecie,
Aż nam już ścieką całuny,
Chociażby w gorącym lecie
Nie zagrzejem.
Skoro poczniem pędzić skore lata,
Aż na żeńców zawołają Fata,
Aby kosą nieleniwy
Miesiące i roku ćwierci,
Czas pokosił lat mych niwy,
Stycznie, kwietnie pod sierp śmierci
Dekretują.
Kraczem na to, że kraczące wrony,
Śmierć nieprędko bierze w swoje szpony,
Że kruk kradnie lat tysiące
Długo jeleń wiatronogi
I długie żyje miesiące,
Piętrzy w twarde sęki rogi,
Leśny Nestor.
A my na kształt Lakońskiej perory,
Krótko żyjem, nie szczodre wieczory,
Ale skąpe w dni, godziny
Krótkie liczemy kwadranse,
Pędzim, plony Libityny,
A czekają nas wakanse
W próżnych trumnach.
Wieczności, czasów, Boże, Oceanie,
My jako deszczu upragnione kanie
Czekamy Cię, gdzie wiek długi
Gdzie śmierć jakoby otruta,
Złotogrzywe wiążą cugi,
Żadna nie przejdzie minuta
Wieki nasze.
Tam to pierwsza zawsze na zegarze,
Tam Nowy Rok, nowe kalendarze
Piszą nowych dla wieczności
Gdzie jakby nie w innym znaku,
Stałych, bez odwrotu gości,
Ale słońce było w Raku,
Dni leniwe.
Tam, me serce, noś na gniazdo sobie,
Daje przykład mądre ptastwo tobie,
Które im znaczniejsze będzie,
Lecz na długowiecznych drzewach,
Nisko nigdy nie usiędzie,
Nie chrościnach, ostrokrzewach
Gniazda kładzie.
Na sędziwych, iż tak rzekę, dębach,
Które długo czas obraca w zębach,
Orłowi się gniazdo przyda
A zaś chore na źrzenicę
Dla potomka słońcowida,
Gdzieś pod strzechą swą ciemnicę
Sowy mają.
Głupi wróbel pod rynną, gdzie ciecze,
Cudze pióra na swe gniazdo wlecze,
Tak i ludzie są światowi,
Przy upływających rzeczach,
Pod rynną są żyć gotowi,
Przy obłudnych pieszczot mieczach
Sercem gnieżdżą.
Bądźże w niebie, serce, gospodarzem,
Tu na ziemi tylko marynarzem,
Który choć stanie przy brzegu,
Myśl mu z domu nie wynidzie,
Przecie myśl o dalszym biegu,
Choć daleko po Bałtydzie
Styrem orze.
Pierwodruk: Kazimierz Tomasz Świrski, Święta Familija Jezusa Pana według autorów Korneliusza a Lapide i Riccciola, obudwu Societatis Iesu, aprobowanych Pisma Bożego tłumaczów, aż do szóstego pokolenia przed oczy wystawiona przez J.W. Jmci X. Kazimierza Tomasza z Świrza i Romanowa Świrskiego, kanonika metropolit. Lwowskiego, Drohobyckiego [...] deputata natenczas Trybunału Koronnego, Lublin, Druk. J.K.M Colleg. Soc. Iesu., 1749, s. 68–71 (transkrypcja Roman Mazurkiewicz).