Mikołaj Sęp Szarzyński
Sebastian Grabowiecki
Stanisław Grochowski
Kasper Twardowski
Hieronim Morsztyn
Szymon Zimorowic
Kasper Miaskowski
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Daniel Naborowski
Łukasz Opaliński
Krzysztof Opaliński
Jan Andrzej Morsztyn
Zbigniew Morsztyn
Wacław Potocki
Wespazjan Kochowski
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Józef Baka
Poeci "minorum gentium"
Samuel Twardowski
Jan Chryzostom Pasek
Jędrzej Kitowicz
Benedykt Chmielowski
Jan III Sobieski
Varia
Opracowania
Jan z Kijan (XVI/XVII w.)
NOWY SOWIŹRZAŁ
(wybór)
AUTOR TYCH KSIĄŻEK
Nie opisuję-ć ja tu nauk wyzwolonych –
Miały dosyć magistrów starych, dawnych onych,
Nie wysławiam cytary ani wdzięcznej lutni –
Na stronę nieweseli i wy, starcy smutni.
To piszę, co się zejdzie do młodego wieku,
Wiem, że to wdzięczne będzie drugiemu człowieku.
A wolisz się tu trochę, czytając, zabawić,
Niż kopę w karty przegrać, jeszcze drugą stawić.
Ba, i panny tu najdą, co też przeczytają,
Porwony kordyjace, niechże, chcą li, łają.
Jakoż takoż, ja muszę swoje nędzę zdobić
Tą zabawką, bo nie mam co inszego robić.
Kiedy by mi kto dobry chciał dać z korzec grochu,
Tobym się wżdy zabawił, obierał z motłochu;
Żeby też miasto grochu miano mi wykidać,
Tedy diabłu porwono, wolę tak próżnować.
WILKI
Jako się też wilk trafił, rozdziewił paszczekę,
Tom mu ja w gardło wraził aż po ramię rękę.
Tom macał w tyle dziury pod samym ogonem,
Wywróciłem go zaraz aż na drugą stronę.
ZAJĄCE
Zającom-ech cybule posypał po drodze,
Skoro ją pozbierały, to płakały srodze.
Jako się upłakały, zamarzły im oczy,
Aż poślneły; tom je brał tak we dnie, jak w nocy.
ŁYSINA NA GŁOWIE
Gdy kto ma łysą głowę, z tego to pochodzi,
Że gnojem nie zwieziono, przeto się nie rodzi.
Wleźże trochę pod transyt, powożąc to gnojem,
Prędkoć włosy porostą a z pożytkiem twoim.
PANNOM DLA WARKOCZA
Która szpetny warkocz ma, fortel na to powiem:
Nasmaruj go z kilka raz onym istnym krowiem.
Jedno takie obieraj, co dobrze dojźrzałe,
I czarne włosy będą, i długie, niemałe.
Po ogonieć to poznać, co z nim krowa chodzi,
Znać to, iże tam bujno grzeczny się włos rodzi.
Są niektóre, co włosy aże przysiadają.
Dlatego że jak krowy tak właśnie działają.
GDY KOMU Z UST TRACI
Kiedy poczniesz z kim mówić, a z gęby mu cuchnie,
Pięścią zaraz w paszczękę, aże mu opuchnie:
"Aboś pewnie diabła zjadł, oto w tobie gnije!"
Ujźrzysz, zajdzieć do wody, zaraz ją wymyje.
URODA JEDNEJ PANNY
Wiem jednę pannę nadobną a dobrego rodu,
Anibym jej obłapił z największego głodu.
Urodziwa jako drąg, nos jako u słonia,
Szyja jak u wielbłąda, łeb jako u konia,
Oczy na wierzch wylazły, to ją barzo zdobi,
A zawsze się usmarka, gdy jedno co robi.
Piersi jako wołowe nadęte pęcherze,
Gdzie się jedno obróci, wszytko w zadku gmerze.
W opasaniu subtelna jako piwna beczka,
Jednym słowem, wierę, jest kształtowna dzieweczka.
Gęba jak luźny worek, a jak niedźwiedź mruczy,
Kto by chciał świdrem patrzyć, od niej się nauczy.
Chód wspaniały, poważny, zadek jako stępa,
Nogi jako filary, chodzi jako klępa.
Głos wdzięczny jak stary wilk, kiedy pocznie śpiewać,
Uciąwszy łeb, byłoby w co pomyje zlewać.
By jej rogi przyprawił, ba i ogon zgoła,
To na Boże Wstąpienie zrzucić ją z kościoła,
Daję ją za kolędę wam, panowie młodzi,
Komin nią zatykajcie, bo się na to godzi,
Więc pod wóz furmanowi siadać na łańcuchu.
Dziękuj mi, com cię udał, nadobny zły duchu.
O ODPUSTACH
Trafiło się, w jednej wsi był kościółek mały,
Niedaleko od wielkiego – odpusty bywały.
Trafiło się z południa na patrocinijum,
Którego nie wspominam, dlatego omijam.
Schodzili się już ludzie przed samym nieszporem,
Klecha kościół umiata pospołu z kantorem.
Przypadło coś na klechę, nie miał się skryć kędy,
Kędy się chce obrócić, ludzie patrzą wszędy,
I musiał tam uczupnąć w kąciku, za drzwiami.
Wyniósł pięknie na goncie, przykrywszy śmieciami,
I wyrzucił przez parkan, ni o czym nie wiedząc,
A baba tamo świeczki przedawała, siedząc.
By na złość, miedzy świeczki, w krupkę się trafiło,
Ledwo że jej sześć funtów wosku nie przybyło.
Co rozumiesz, co baba za pociechę miała?
Uderzywszy o ziemię z krupką, idąc, plwała.
MĄŻ Z ŻONĄ JEDNO CIAŁO
Jeśliżeby to prawda, jako powiadają,
Iże mąż z żoną pospołu jedno ciało mają,
Co jeśliby tak było, czemuż mąż nie czuje,
Gdy mu owo kto inszy żonę kutneruje.