Mikołaj Sęp Szarzyński
Sebastian Grabowiecki
Stanisław Grochowski
Kasper Twardowski
Hieronim Morsztyn
Szymon Zimorowic
Kasper Miaskowski
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Daniel Naborowski
Łukasz Opaliński
Krzysztof Opaliński
Jan Andrzej Morsztyn
Zbigniew Morsztyn
Wacław Potocki
Wespazjan Kochowski
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Józef Baka
Poeci "minorum gentium"
Samuel Twardowski
Jan Chryzostom Pasek
Jędrzej Kitowicz
Benedykt Chmielowski
Jan III Sobieski
Varia
Opracowania
PIEŚNI, TAŃCE I PADWANY
(wybór)
TANIEC
Moja pani matko, jużci mnie mniszką być,
Nie chcę bo ja za męża leda jakiego iść.
Za szpetnego nie pójdę, ni za męża złego,
Choćbym też za mąż rada szła, nie znajdę dobrego.
Młodziusieńką ja będąc, zawszem się spodziewała
Obrać męża po woli, jakiego będę chciała.
Miał li by mię zawsze mąż z buzdyganem gonić,
Pobije mnie, niebogę, wolę ja mniszką być.
Każda z nich powiada, żem szła za dobrego,
Teraz mówi: piekło z nim, mąż mój nic dobrego.
Teraz trudną rzecz baczę, że się uskarżają
Niemal wszytkie zamężne, widzę, iż pierzchają.
Biada-ć to nie uciecha, gdy chłop pokołacze,
Idź spać, wstań, kiedy każe, serce ciężko płacze.
Wieręć wolę w klasztorze z mniszkami w chórze,
Niż nabywać od męża słów krwawych po skórze.
Śpiewać ja wolę jutrznią, śpiewać i maturę,
Godzin by też najwięcej, a mieć całą skórę.
Którym to jest rozkoszą, ja wolę wesele,
Co po trzykroć przyznawam i mówię to śmiele.
PIEŚŃ
Wybrało się siedm grzechów na sejm do Warszawy,
Szumno, świetne wjechali, mając pilne sprawy.
Pycha w rynku stanęła, Łakomstwo w ulicach,
Gniew z Zazdrością u kupców, Obżarstwo w piwnicach.
Nieczystość też przy murach z Lenistwem została,
Bo się im tam gospoda w rynku nie dostała.
Za nimi też Pięć Zmysłów, mając dziwne stroje,
Przed którymi jachało pacholątek troje.
Jednego zwano I-nań, a drugiego Cudzy,
Trzeci Zapamiętały; jachali też drudzy, marszałkowi słudzy.
Widzenie wprzód z Słyszeniem, z Powonieniem kroczy,
Nierządne Dotykanie z Ukuszeniem boczy.
Zatem też i piechota, gdzie cudzołożnicy,
Zabijacy, złodzieje, tam do szubienicy
Stanąwszy, a ci drudzy przedmieście okryli,
Z przekupkami tak mężnie i potężnie pili,
Że jeszcze i dotychczas chodzą po Warszawie,
Wszyscy, będący chętni, przyjmują łaskawie.
Których, nie wiem, kto starszy kazał podejmować,
Goście radzi, jak widzę, będą tu sejmować.
KOŁO TAŃCA WESOŁEGO
Zaprosiła mię, upoiła mnie
Wenus słodkością; znać, że miłością
Rozdrażniła mnie.
Dziwno mi było, że tak tęskniło
Serce bez tego wina słodkiego,
Że ledwie żyło.
Więc ja na gody do jej gospody
Znowu bieżałem, zażyć myślałem
Lubej świebody.
Ona z radością i wesołością
Przyjmie mnie mdłego i teskliwego
Do swej gospody.
Ja, nie czekając, ból w sercu mając,
Proszę o radę, na pewną zdradę
Wódki żądając.
Wenus poznawszy i zrozumiawszy,
Skąd się to wzięło, co mię paliło,
Śmieje się, wstając.
Więc mnie zabawia, wdzięcznie rozmawia,
A w tym synowi, Cypryjcykowi,
O mnie objawia.
Bożek przybędzie, wedla mnie śledzie,
Pyta, żartuje, stucznie figluje,
Ze mną rozmawia.
I tak się swego ognia skrytego
Zwierzę bożkowi, on nic nie mówi,
Śmiejąc się z tego.
Wtem o miłości i o jej złości
Wzmiankę uczynił, jam się przyczynił
Samże do tego.
Potem, po chwili, wnet się rozkwili,
Jakby zraniony i znieważony
Słówki nachyli.
A ja strwożony i zasmucony,
Nie znając zdrady, idę z biesiady
Jak nieproszony.
Wenus się śmieje, a ja truchleję,
Czując zapały przez boskie strzały,
Wszytek goreję.