Czarnkowski, biskup poznański, będąc podagrą barzo udręczony, zwykł był częstokroć przed wielkim bólem te słowa mówić: "Prze Bóg, dobij kto, odpuszczę". Trafiło się, iż leżąc w tejże chorobie, nie był nikt inszy przy nim, jeno Tatarzyn Kamarady, sługa jego. Ten pomniąc, co więc pan mówił, ofiarował mu się z posługą swą: "Panie – powiada – daj ty mnie bachmata, a każ mię wolno do hordy przepuścić, a ja ciebie zareżę, jako prosisz". Biskup obaczył się, że z tym źle żartować: "Dobrze – powiada – Kamarady, ale każ tu komu pierwej do mnie, że mu rozkażę, aby cię po mej śmierci dobrze odprawiono i wolno puszczono". Wyszedł Tatarzyn i zawołał kilku sług do pana. Pan, ujźrzawszy sługi, dopiero z onego przestrachu otrzeźwiał i kazał Tatarzyna do wieże wsadzić, a sam potym był ostrożniejszy.
DWU KOTU W JEDEN WÓR ŹLE SADZAĆ
Kanclerz jeden koronny częstokroć zwykł to był mawiać: "Z każdym się zgodzę, jedno z łakomym nic, bo on chce, a ja też chcę".
ŻART NIE NA CZAS
Tenże, upoiwszy małmazyją jednego kanonika sędomierskiego, kiedy mu powiedziano nazajutrz, że umarł, nic inszego na to nie powiedział, jeno to, iż mu był jeszcze jednej nie spełnił.
TYTUŁ WIELKI, DOCHÓD MAŁY
Spytek Jordan, kasztelan krakowski, mówiąc w radzie o doległościach, które wysokie urzędy za sobą niosą, też to powiedział: "Co sobie Spytek nagotuje, to mu pan krakowski zje".
KU TEMUŻ
Polak jeden, jechawszy na naukę do Włoch, nie był tam, jeno przez lato, a na zimę przyjechał zaś do domu. Kiedy go ojciec pytał, czemu tak rychło przyjechał, powiedział: "Że mię tam przez wszytko lato trawą karmiono, tak żem się bał, żeby mi zimie siana nie dawano".
CIERPLIWA PAMIĘĆ
Król Zygmunt miał ten obyczaj, że zawżdy umywając się dawał pierścienie z palców trzymać tym czasem któremukolwiek dworzaninowi. Trafiło się raz, że siadając już za stół, przepomniał ich u tego, komu je był podał, a ten też nie przypomniał. W rok potym, zdejmując także pierścienie z palców przed wodą, sięgnął tenże po nie, któremu je też był przedtym dał. Król ręki umknął mówiąc: "Wróćcie mi one pierwej, com wam był tak rok dał trzymać".
ŁGARZE
Stańczyk powiadał, że nie masz więtszych łgarzów w Polszcze, jeno arcybiskup Gamrat a Maciejowski, biskup krakowski, bo ów powiadał: "Wszytko wiem" – a nie wiedział nic; ten zaś mówił rad : "Wierę, nie wiem" – a wszytko wiedział.
ODPOWIEDŹ NIESPODZIEWANA
Ziemianin jeden w Polszcze, ożeniwszy się, w kilka niedziel zastał, a żona leży w połogu. I pocznie okna, co były zasłonione, oddzierać i frasować się. A żona leżąc: "Nie frasuj się – powiada – nie frasuj, nie twojeć".
JEZUS JUDASZA PRZEDAŁ
Ciecierski, w radomskiej ziemi, usłyszawszy żaka pod oknem, który, wywróciwszy niebacznie słowa, tak śpiewał: "Jezus Judasza przedał", etc. – "Dobrze tak – powiada – bo go on też był przedtym przedał".
[MNISI I ŻONA]
Siemieński, w radomskiej ziemi, mieszkając w mili od klasztora albo bliżej sieciechowskiego, iż to ludzie nań wiedzieli, że około żony był niejako zelozus, przy biesiadzie u niego w domu umyślnie wzmiankę około wtargnienia Tatarów uczyniono. Tam, gdy każdy swe widzenie jako w takiej trwodze powiadał, gdzie by się z żoną i dziećmi udać, pytali Siemieńskiego: "A ty gdzie z swoją?" Drugi siedząc podle niego: "Nie wiem gdzie indziej, jeno do klasztora". A Siemiński zatym: "A wie go dyjabeł, komu by się pierwszej bronić, czy Tatarom od muru, czy mnichom od żony".
Za wydaniem: J. Kochanowski, Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, Warszawa 1953.