Broda mój rym! Apollo, chocia nie masz brody,
Rymu brodzie nie zajźrzy! A byś wiecznie młody
Nie chciał być, godna by ta broda twojej twarzy,
Rymu zaiste godna, który, proszę, zdarzy!
Wierzęć ja, że w tej gęstwie zacnych bród niemało
Będzie sobie mym rymem chłubę czynić chciało,
Mówiąc (będzieli zwłaszcza po temu uroda):
Jaciem ona sławnego pisoryma broda.
Ale to w czas ode mnie wiedzcie, że z tą brodą
Żadna śmiertelna broda nie zrówna urodą.
Broda to nie człowiecza – coś na kozła więcej
Poszła – ale do rzeczy przystąpmy co pręcej.
Wizerunk widomego świata niewidomy
Jest nad przeźroczystemi niebieskimi domy,
Gdzie formy doskonałe wszytkich rzeczy wiszą,
Wedle których Bóg stworzył tę machinę niższą.
Tam od początku wieku ta broda mieszkała
I kształt na wszytki brody potomnie wydała,
Raz tak u gęby wisząc jako wałkownica,
Drugi raz przykrojona jako prochownica,
Dziś nożycom podobna, jutro końskiej kosie,
Czasem tak rzadka, żeby mógł liczyć po włosie,
Jako kędy grad przejdzie; czasem wygolona
Wkoło gęby, a z brzegów w cerkiel nastrzępiona.
Tak odmienna, tak mnożna między wieczystemi
Wisiała na powietrzu sny Platonowemi.
O brodo starożytna, nieobjęte brzemię,
Jakoś z nieba zleciała na tę niską ziemię?
I w niebie najdzie zazdrość, najdzie gniew i zwadę;
Broda do wąsa, swego sąsiada, tę wadę
Najdowała, że przed nią wyssze miejsce bierze,
A co gorzej, gdy* pije, on sie w czaszy pierze,
A onej sie, niebodze, więcej nie dostanie,
Jeno co z wąsa na nię mokrego ukanie.
Stąd waśń poszła i swary, stąd skargi i zwody,
Że wąs nigdy nie mógł mieć przyjaciela z brody,
By sie był jej i mostem kładł; bojąc sie tedy,
Aby go w czym z tej waśni nie podeszła kiedy,
Umyślił ją uprzedzić, a długo myśliwszy,
Ten mu sie fortel ze wszech zdał naosobliwszy.
Jest na niebie (kto świadom) barwierz, był przed laty
Podczaszym u Jowisza, teraz więc kosmaty
Już nie wino, ale ług cadzi ku potrzebie
Nie tylko Jowiszowej, ale co ich w niebie.
Wodnikiem go tam zowią, że mieszka przy wodzie,
Ten, jako inszym bogom, tak służył i brodzie,
Co śrzoda, co sobota z ługiem przychadzając,
A wiechę nakurzoną z brudu wymywając.
Tego sobie wąs obrał, któremu objawił
Myśli swoje, a temi słowy k niemu prawił:
O Barwierzu niebieski, Wodolejca sławny,
Tobie nie jest tajemny mój z brodą swar dawny;
Teraz do tego przyszło, że albo jej w niebie,
Albo mnie być, co w prawdzie w ręku jest u ciebie.
Bo jako błotne żaby bociana sie boją,
Jako szczurkowie kota, tak przed brzytwą twoją
Wszytki włosy drżeć muszą. Okaż moc swej broni,
A przyjaciela swego ratuj we złej toni,
Pewien wdzięcznego serca, póki wąsa w niebie,
Tylko mi chciej dopomóc w dzisiejszej potrzebie.
Tuszę, pomnisz, jakom ja w twej pierwszej młodości
Twarzy twojej folgował, abyś był miłości
Co nadłużej mógł zażyć; a ta wszetecznica
Natenczas rumianego uszanować lica
Twojego nie umiała, ale sie rzuciła
Przed czasem na twarz twoję, czym cię ohydziła
Jowiszowi, żeś musiał ustąpić z łożnice;
Ty wiesz, jakiejjeś użył natenczas tesknice.
Teraz masz czas zarazem i chęć życzliwemu,
I nieprzyjacielowi niechęć oddać swemu.
W czym obojgu kto czułym nie jest, z każdej strony
Krzywdzie podległ, u obcych i u swych wzgardzony.
Tu wąs przestał, a Wodnik tak mu odpowiedział:
Owa i ty sie przed tą panią nie wysiedział,
Wąsie, dobry mój druhu, ale bądź cierpliwy,
A niech nigdy u ciebie nie będę prawdziwy,
Jesli na brodzie takiej nie wyprawię sztuki,
Że na wieki poniesie pamięć mojej ruki.
Nie brzytwą ci ja na nię pójdę, nie żelazem,
Mam coś osobliwszego, co tak lekkim razem
Brodę z miejsca wysadzi, że ani poczuje,
Aż kiedy sie już z nieba zlecieć nagotuje,
Wtenczas więc wara wąsa, bo niskąd tak snadnie,
Jako z złego sąsiada szkoda nie przypadnie.
*gdy – poprawka wprowadzona ze względów rytmicznych; w pierwodruku: kiedy.
Transkrypcja za pierwodrukiem: Jan Kochanowski, w Krakowie, z drukarnie Łazarzowej, 1585, s. 146–149 (R.M.).