Co to jest, ks. Plebanie, że tak bardzo źle tuszycie Rzeczypospolitej naszej?
Pleban
Nie jednociem ja sam taki, mój panie, ale wszyscyć to ludzie, tak mali, jako i wielcy, wobec mówią, żeśmy zginęli, a bych dobrze żadnej przyczyny na to powiedzieć nie umiał, jedno że tak jest głos pospolity, tedy jednak i tej samej wróżki lekce nam pokładać nie potrzeba. Abowiem od dawnych wieków już się temu ludzie przypatrzyli i przysłuchali, że na cokolwiek jednostajnie wszyscy się zezwalają, to trudno chybić ma, i stąd urósł on głos zawołany: Vox populi vox Dei. A na koniec i filozofowie, którzy nie lada na czym się wieszali, ale prawdy tak jako kłębka po nici szukali, chcąc to rozumem wywieść, że Bóg jest, tym się naprzód zakładali, że się na to wszytki a wszytki ziemskie narody zezwalają, a żaden tak gruby nie jest, który by Boga jakkolwiek nie wyznawał.
Ziemianin
Prawdać jest, żeć ludziom jakoś serce upadło, co i mnie samego nieprawie cieszy, ale odłożywszy te wróżki na stronę (jako je ty zowiesz) chciałbych od ciebie co gruntowniejszego słyszeć.
Pleban
Mówić o przyszłych rzeczach, mój panie, to są wszystko wróżki, abowiem Bóg mocen wszystko, jako chce, obrócić; wszakże iż to jest na ten czas wola twoja, powiem ja, co w tej mierze o Rzeczypospolitej naszej rozumiem. Upadają rzeczypospolite, jako i każda rzecz wszelka, albo prze wnętrzną, albo prze zwierzchnią przyczynę. Zwierzchnia przyczyna jest gwałt lubo nieprzyjaciel postronny. Wnętrznych zda się być więcej, ale wszystki niemal jako strumienie do głównej rzeki tak do niezgody się ciągną, za którą rzeczypospolite niszczeją. Bo w rozterku albo sama od swych sił rzeczypospolita upaść musi, co się rzymskiej dostało, albo w nieprzyjacielskie ręce przyjdzie, jako Grecyja za niedawnych lat. Co się postronnych nieprzyjaciół tycze, nikt nie jest tak tępy, żeby nie baczył, między jakimi sąsiady siedziemy i co za niebezpieczeństwo stąd nad nami wisi, bo i tym, którzy się nam jawnie nieprzyjacioły stawią (prawda się rzec musi), odeprzeć nie możemy, i tych, które sobie jakokolwiek za przyjacioły poczytamy, nieprawie szanujemy. A o niesfornych myślach naszych niźli co pocznę mówić, słuchajmy pierwej, co o roztargnionym państwie on nawysszy Prorok powiada: Omne – inquit – regnum in se divisum desolabitur . Które słowa nie tak dalece prorockim duchem są powiedziane jako względem własnych a nieodmiennych przyczyn zniszczenia wszelakiego państwa. Bo iż miasta i wszystki rzeczypospolite na zgodzie naprzód zasiadają i potym rostą, tedy zasię niezgodą a rozterkiem upadać muszą, bo contraria contrariis facillime dissolvuntur. To naprzód obaczywszy przypatrzmyż się potym sami sobie, azasmy już tego gruntu Rzeczypospolitej naszej to róznymi praw pospolitych wykłady, to wiarami rozlicznymi nie poruszyli? A co się praw tycze, nie jest rzecz tajna, z jaką waśnią, z jakimi swary i z jakim na koniec odpowiadaniem tę egzekucyją na nogi stawiacie, a z unijej nie widzę, byście co inszego dotychmiast z obudwu stron odnieśli, jedno niechuć i waśni przeciw sobie. Z drugiej strony, żebychmy nie tylko w świeckich, ale i w dusznych rzeczach od siebie rózni byli, roztargnęlismy się na dziwne i rozmaite wiary, które roztargnienie jaką waśń między ludzie wnosi! Stąd rozumieć możem, iż wszystki wojny, którekolwiek jeszcze z przodku krześcijanie z pogany wiedli, zniskąd pochodziły, jeno z rózności wiary; ani one krześcijańskie wojska albo własnej ćmy zebranych zakonników tak dalece o Jeruzalem albo o Konstantynopol z Turki i Saraceny się bili, jako o samego Chrystusa więcej a o wiarę jego. Tę przyrodzoną waśń, która z róznych wiar idzie, opuściwszy pogany, samiśmy się za to roztargnieniem obrócili, a nie tylko że Turków w Tracyjej albo w Azyjej nie szukamy, ale sami z sobą (czego się Boże pożal!) krwawe bitwy zwodzim, a to wszytko prze rózność wiary. Wielkie tedy przeklęctwo, iż czego więcej nie rzekę, zasłużył, który tak święty związek i to chwalebne zjednoczenie między ludźmi targa, a godzien by aby wszystki rzeczpospolite, którekolwiek całość i bezpieczeństwo swe miłują, tego prawa przeciwko niemu użyły, które na rozsiewcę roztyrku i skaźcę rzeczypospolitej jest postanowione. Bo wiara i prawo (za łaską tych dzisiejszych nowych teologów), zda się, iż oboje ku jednemu kresu ciągną, to jest ku utwierdzeniu i bezpieczeństwu rzeczypospolitych, a kto jedno z tych gwałci, ten jednako rzeczypospolitej szkodzi. A co mówię, iż tak wiara, jako i prawo do jednego kresu ciągną, to jest do utwierdzenia rzeczypospolitej, tedy to owemu nie jest nic przeciwno, co więc ode mnie i od inszych w kościele słychasz, iż dla tego Pan Bóg jeszcze dawno przez proroki i zaś potem przez Syna swego wolą swoję nam objawił, aby stąd był poznan i chwalon, bo ta chwała Pańska to za sobą niesie, iż kiedy wszyscy jednostajnie Boga wyznawać i słuchać będziem, tedy nie tylko dusznego błogosławieństwa, wedle obietnic nam uczynionych, dostąpiem, ale i Rzeczpospolitą, co za zgodą idzie, mocną i obronną na tym świcie sobie i swym potomkom postawim. Ani się nam tak skąpie o nieprzebranej dobroci Pańskiej i łasce przeciw rodzajowi ludzkiemu rozumieć godzi, żeby, przepomniawszy dobra i pożytku naszego, samę tylko chwałę swą na myśli mieć miał albo, ubezpieczywszy nas o przyszłym wiecznym błogosławieństwie, żeby też o tym doczesnym naszym żywocie myślić nie miał – ale jako Pan dobrotliwy i rodzajowi ludzkiemu zawżdy przychylny, podał nam jedną drogę, której się trzymając, i na świecie w porządku i w bezpieczeństwie więtszym żyć i po śmierci wiecznego żywota dostąpić możem. A ta ista droga jest wiara nasza a nauka Jego święta. Inie rzekł nic, jako ja rozumiem, wierze naszej przeciwnego u Cicerona Scipio mieniąc to, iż Bóg nic milszego na świecie nie ma, jedno zbory porządnie postanowione, a to są rzeczpospolite; bo iż On rodzaj ludzki miłował, podobieństwo, że i to co napiękniejszego i co napożyteczniejszego ludzie między sobą mają, rad widzi. A nie tylko rad widzi, ale jako baczny gość, od chudego gospodarza w dom wezwany, dostatku swego część tak wiele dla swej, jako i gospodarskiej poczciwości za sobą nieść każe – także i Bóg rozumiejąc iż w tym porządnym zgromadzeniu nie tylko ludzkie bezpieczeństwo pewniejsze, ale i chwała Jego gruntowniejsza być miała, przyłożył się i sam ku tej społeczności, a praw ludzkich i uchwalonych zwyczajów objawieniem samego siebie i nauką swą niebieską podparł i ratował. Abowiem jeszcze tej rzeczypospolitej ani gruntownej, ani porządnej zwać możem, gdzie bojąc się kaźni, co prawo w sobie ma, ludzie swój urząd czynią, bo, by karania zniknąć mogli, grzeszyliby – ale tam dopiero bezpieczeństwo jest i rząd dobry, gdzie ludzie nie dla bojaźni jakiej, ale z cnoty swej dobrze czynią, bo tacy, by dobrze i kaźni uść mogli, przedsię źle czynić nie będą, a to jest skutek wiary. Stąd się tedy znaczyć może, iż jeszcze więcej na wierze niźli na prawach porządnej rzeczypospolitej należy, bo prawa tylko na ciała ludzkie moc mają, które z przyrodzenia inszym panom, to jest umysłom, są podane. Ale wiara myśli ludzkie sobie sposabia, za czym to idzie, że i umysłem, i ciałem ludzkim za raz władnie, czego prawa tak dalece nie mają i to co mają, bez wiary słabo dzierżą. Kto tedy wiarę z dawna od wszystkich przyjętą wzrusza (iż się ku pierwszej powieści swej wrócę), fundamentów rzeczypospolitej wzrusza. Co mu tym więcej za złe ma być poczytano, i z czego Bóg rzeczypospolitej ku jej naprawie użyczyć raczył, tego on swym niebacznym postępkiem ku jej skazie używa. Zdało mi się za rzecz potrzebną, mówiąc o niezgodzie naszej, na tym miejscu nieco się zabawić, a to dlatego, iż ludzie, którym to należy, nie chcę rozumieć, z jakim niebezpieczeństwem Rzeczypospolitej ten spór o wiarę złączon jest; druga, aby ci, którzy tego rozruchu są przyczyną, obaczyli, iż ten kres rozmnożenia chwały Pańskiej, do którego się oni biorą, daleko mijają, abowiem wznoszą rozterk między ludzi, za czym pewny upadek, jakom to z przodku okazał, idzie rzeczypospolitej – a straciwszy rzeczpospolitą, nie wiem, jaką oni chwałę Pańską w swej głowie budują? Ja inszej nie widzę, jeno jak dziś w Egiptcie, w Azyjej, w Grecyjej, jaka w tych wszytkich królestwach, które poganin krześcijanom wydarł, a wyrzuciwszy z kościołów prawdziwą chwałę Pańską, Mahometowi swemu je poświęcił.
Ziemianin
Spytać by ich, kogo by woleli: Mahometa czy papieża.
Pleban
Nic w tym nie wątpię, żeby się wiele takich nalazło, co by na Piłata wołali: Dimitte nobis Barabbam. Ale czas nam podobno w rzecz wstąpić, a okazać to już do końca, czemu się ja o Rzeczpospolitą naszę lękam.
Ziemianin
I owszem, bo tego od ciebie czekam.
Pleban
Nieprawie i to znak dobry, mój panie, na co się i Satyr skarży, żeśmy starych a chwalebnych obyczajów odstąpili, a miasto tego jęliśmy się zbytków, rozpusty, wszeteczności, łakomstwa i temu równia. O takiej odmianie, słuchaj, co mądrzy ludzie rozumieją. Wychwalić się nie może Cicero na niektórym miejscu wiersza Enniusowego, który tak się u niego czyta: Moribus antiquis stat res Romana virisque – to jest: obyczajami starymi stoi Rzeczpospolita Rzymska i mężmi – który wiersz (mówi Cicero) i krótkością, i prawdą zda się jakoby z orakulum był wyrzeczon, bo ani ludzie, gdzie by było tych obyczajów miasto nie miało, ani obyczaje, gdzie by byli tacy ludzie nie rządzili, nie mogłyby były albo założyć, albo tak długo trzymać tak wielkiej, tak świątobliwie i tak szeroko władnej Rzeczypospolitej. A przeto za pierwszych lat onych i zwyczaj ojczysty zacnych ludzi używał, i stare obyczaje a dawny porządek zachowywali poważni ludzie. Ale nasz wiek, wziąwszy Rzeczpospolitą jako malowanie napiękniejsze, jeno już prze starość nieco zeszłe, nie tylko że go tymi farbami, którymi było malowane, odnowić zaniedbał, ale i tego nie uczynił, aby był przynamniej wizerunk jego a zwierzchnie linije zachował. Abowiem co dziś mamy z onych starych obyczajów, którymi ten powiada, że Rzecz Rzymska stoi? Które w takie zaniedbanie przyszły, że nie tylko ich nie używamy, ale ani o nich wiemy. A o ludziech co mam powiedzieć? Obyczaje bowiem niedostatkiem ludzi zginęły; z którego upadku nie tylko że mamy liczbę dać, ale jako o głowę mamy się sprawować, naszymi bowiem występy, nie nieszczęściem jakim, Rzeczpospolitą słowy tylko trzymamy, ale rzeczą już stracili. Tu słyszysz, co ten mądry a w rzeczypospolitej swej godny człowiek o tej skazie obyczajów trzyma, że ludzi występne a rozpustne mężobójce prawie rzeczypospolitej zowie. A jesli Ennius prawdę powiadał, iż starymi obyczajmi Rzymska Rzecz stoi, nie omylił się i Cicero na tym, tusząc, że ten upadek starych obyczajów miał za sobą i Rzeczpospolita potargnąć, bo jeszcze za jego wieku za tym starych obyczajów wzgardzeniem przyszli w rozterk Rzymianie. W którym jako wiele ludzi między sobą potracili, strach i słychać; na koniec pod tyrana wpadli, którego potym nigdy z siebie zrzucić nie mogli, aż ona tak wielka i tak zacna Rzeczpospolita ku temu końcowi przyszła, że jej i cień nie został. Nie godzi się nam tedy tej rozpusty i tych dzisiejszych zbytków naszych lekce ważyć, a zwłaszcza wiedząc, jakich obyczajów to ludzie byli, którzy naprzód tę sławną Rzeczpospolitą założyli i długo trzymali: bo regna iisdem artibus conservantur, quibus ab initio parantur. Najduje się w rejestrach starych (iż na ten czas to samo przypomnię), wiele usłanie królewskiego łoża stało, wiele nasłanie kaftana, wiele wino, kiedy król goście miał, bo to tam przydano, wierzę, aby się wiele nie zdało – co kiedy dziś czytamy, kto jest między nami, co by się temu nie śmiał? Tak skromnie naonczas królowie polscy żyli, żeby tych czasów i podły Ziemianin wstydził się tak żyć. Cóż rozumiemy o pospolitym człowieku, kiedy tacy królowie byli? Znać, że naonczas nie w długich obiadach ani w cudzoziemskim piciu szczęścia albo mnimania swego ludzie pokładali, ale rychlej w trzeźwości a w mierze, która ludziom rycerskim jest potrzebna. Iż tedy dawnych królów żywot, a przy tym bez pochyby i poddanych mizerny się zda przeciw naszym dzisiejszym pospolitym utratom, nie masz się czemu dziwować, bo oni tym, jako skazą Rzeczypospolitej, gardzili, na co my się dziś wysadzamy. Ale w czym też oni znaczni być chcieli, tym by się nam z nimi na sztych puścić, którym probierzem ja na ten czas być nie chcę. Chwalą wszystki historyje Kuryjusza rzymskiego, który siedząc przy ognisku a rzepę sobie piekąc nie chciał ani pojźrzeć na one znamienite dary, którymi u niego Samnitowie pokój odkupić chcieli. Tożci podobno i oni naszy cni królowie czynili, a bez pochyby i poddani: w piekarniach siadali, a przedsię nieprzyjaciołom swym srodzy byli. Ale niechając starych obyczajów, których już w Polszcze nie masz, wróćmy się do dzisiejszych, dla których i ja po Ciceronie ojczyźnie swej źle tuszyć muszę. I zda mi się, że rzeczpospolita ma niejakie podobieństwo w tej mierze z ciałem człowieczym, abowiem co ludzie pospolicie mówią, iż każdy człowiek przed śmiercią się odmieni, to podobno stąd idzie, iż umysły ludzkie (jako medykowie powiadają) sequuntur temperaturam corporis, która póki w swej mierze trwa, a nie jest naruszona, póty i człowiek obyczajów zwykłych się trzyma. Ale skoro ono zjęcie i spółek wilgotności przyrodzonych, na których żywot należy, imie się dzielić i psować, tedy i obyczaje ludzkie muszą się nieco odmienić, bo jako się już rzekło, ciało a umysł mają z sobą porozumienie. Także równie i w rzeczypospolitej się dzieje: póki się ona swych praw, swych uchwał statecznie trzyma, póty i ludzie urzędu swego i powinności przestrzegają; jako namniej rzeczpospolita osłabieje, a z miejsca swego postąpi, wnet i w obyczajach odmiana będzie. Jesli karności na występne nie masz, tam bez pochyby wszeteczność i swawola panować musi; jesli urzędy i pierwsze miejsca za pieniądzmi idą, tam nie dziw, że ludzie są chciwi i łakomi, jesli ćwiczenia żadnego ludzie młodzi nie maja, tam z próznowania zbytek i utraty rostą; jesli zapłaty cnota nie ma, tam chuć ku służbie rzeczypospolitej zgasnąć musi; a na koniec, iż wszystki jednym słowem zamknę, jesli między dobrym a między złym braku nie masz, tam daleko więcej złych niźli dobrych będzie, bo z przyrodzenia wszyscyśmy ku złości skłonni, jesli nas co od niej nie pohamuje. A miałyby nas hamować prawa i ci, którzy są praw stróżmi, czego jesli nie czynią, kiedy tedy być żabom na desce, aż bocian przyleci, jako Ezop baje. Acz tak baje, że co inszy filozofowie wiele około odmiany rzeczypospolitych pisali, to jednym przykładem i krótkimi słowy zawiązał. Abowiem za niedbalstwem przełożonych roście contemptus legum, a kto pod prawem żyć nie chce, ten pod tyranem musi, bo to już ostatni munsztuk na swąwolą – inaczej nie wysiedziałby się przed nią, jako i pierwej przed Giganty, i Bóg w niebie. Złe tedy a swowolne obyczaje, jako się już nieraz rzekło, są przyczyną zginienia rzeczypospolitej. A złych obyczajów zasię przyczyna skażone nasze przyrodzenie naprzód, a potym rzeczypospolitej niedbałość, to jest przełożonych, którzy ludzi swowolnych i występnych w czas nie hamują albo i sami zły przykład z siebie dają tak w nabywaniu łakomym majętności, jako i we wszelakim inszym sposobie żywota.
Ziemianin
Ale cóż to Rzeczypospolitej szkodzić ma, żem ja albo łakomy, albo utratny? I owszem, co się utrat tycze, mnie to bardziej niż komu inszemu wadzi, a łakomy to podobno winien, żeby się rad dobrze miał.
Pleban
Kiedy by łakomy człowiek do tego kresu się brał, aby się miał dobrze, mógłby się jakokolwiek cierpieć, ale iż chciwość nie jest nasycona, i owszem, im więcej ma, tym jeszcze więcej chce, przeto trudno się tym człowiek łakomy zdobić ma, że to czyni, aby się miał dobrze, bo już ten kres dawno minął; ale jako jego chciwość nie ma ani końca, ani miary, tak i on ku dobremu mieniu nigdy nie przydzie, bo nie tego on chce, aby się miał dobrze (co na używaniu rzeczy nabytych zależy), ale żeby miał co nawięcej, a tego nigdy i sam nie używał, i drugiemu używać nie dał. I dlategoż prawdziwy ono wierszyk jest: Avarus nisi cum moritur, nihil recte facit – łakomy, powiada, chyba umierając, dobrze czyni. A Rzeczypospolitej tym łakomstwo wadzi, iż ona trwałą żadnym obyczajem być nie może, jeno gdzie cnoty a przystojeństwa ludzie się dzierżą, co wszytko łakomstwo wywraca, bo nie masz tak sprosnej niecnoty i tak szkaradnego uczynku, do którego by chciwość a łakomstwo człowieka nie przywiodło; stąd fałsze, stąd trucizny, stąd mordy, stąd zdrady nad pany własnymi i podawanie zamków i miast w ręce nieprzyjacielskie. Filip, król macedoński, kiedy mu o dziwnie twardym a niedobytym zamku powiadano, pytał, jesliby tam osieł z skrzynią złota doleźć nie mógł, dając znać, iż pieniądzmi wszytkiego zyskać może. A Jurgata, będąc więźniem w Rzymie, ująwszy sobie pierwsze pany pieniądzmi i przeprawiwszy sobie winę przez dary, puszczon był wolno, a oglądając się na Rzym, te słowa często powtarzał: "Miasto przedajne i zginienia bliskie, jesli kupca najdzie". Tymże duchem i on Pontius Samnis (którego Cicero wspomina) powiedział: "Gdzież mię to była fortuna na te czasy zachowała, kiedy Rzymianie dary brać poczęli, nie dałbych im był dłużej panować". Mogę też tu i nowo zeszłą panią naszę przypomnieć, którą chcąc hamować, aby była do Włoch nie jeździła, uczyniono było edykt, iż kto by kolwiek z nią był jechał, ten poczciwość, jesli szlachcic, a jesli chłop, tedy gardło miał stracić. Dobra to była rada, bo zatym nie miałby był pan nasz dzisiejszy takich trudności około Baru, własnej macierzyzny swej, ani około zebrania jej. Ale cóż potym? Jeno przez jednę noc ten edykt trwał. Nazajutrz zasię wołano, iż nie tylko wolno każdemu z królową jechać, ale jeszcze nadto król będzie utraty nagradzał tym, co z nią pojadą. Skądże tak prędka odmiana? Albo którym tego fortelem doszło? Trudno to wiedzieć, bo się w nocy działo, a ci też już podobno pomarli, co o tym wiedzieli. Ale to jednak królowa przed swymi, już będąc w drodze, w głos powiadała: Si voluissem, et filium mihi vendidissent. Z tych tedy przykładów obaczyć możesz, w jakim niebezpieczeństwie i ten pan, i ta rzeczpospolita jest, gdzie ludzie na pieniądze chciwi, bo u takich ani żona, ani dzieci, ani ojczyzna i Bóg podobno nie jest tak miły, jako jest złoto. A utratni by tacy wszystko chcieli być, jakom o jednym słyszał, którego gdy pytano: "Co będziesz czynił utraciwszy wszystko?" – powiedział: "Będę grał na lutni i tym się pożywię" – by, mówię, tacy wszytko byli, jeszcze bych je jako tako cierpiał. Ale owo gorszy: qui sua perdiderunt, cum deest, aliena sequuntur; nie mogą li inaczej, więc rozterki sieją, rzeczpospolitą mieszają, żeby się im też w tym rozruchu co dostało, jako więc w ogień bywa, że nie wszyscy gaszą. Taki był Katylina w Rzymie: przewieczerzawszy wszytkę majętność swą, chciał się na Rzeczpospolitą rzucić, a iż mu nie szły ciche praktyki, ujechał z Rzymu, zebrał wojsko z takichże jako i sam, na koniec zwiódł bitwę, a jako Bóg chciał, przegrał i sam na placu został, a około niego przedsię siła zacnych Rzymian tak z tej, jako i z owej strony legło. Nie tylko sobie tedy ludzie utratni szkodliwi, jakoś ty o nich powiadał, ale i rzeczypospolitej barzo wadzą, jako się z tego przykładu znaczy. Toż niebezpieczeństwo jest rzeczypospolitej od ludzi swowolnych i rozpustnych, bo oni, gardząc prawem, wzgardzają urząd i zwierzchność pańską, która jesliby im kiedy groźna była, tych dróg będą chcieć szukać, mieszając i podburzając ludzi, jakoby wszytkiego zniknąć mogli, a gdzie by im to nie szło, tedy, ojczyznę i pana zdradziwszy do nieprzyjaciela zjadą i wódzmi przeciw ojczyźnie swej będą, jakich przykładów w historyjach pełno. Do tegoż kresu i ambicyja ludzi wiedzie, bo gdzie przewieść swego praktykami nie mogą, tam się abo do gwałtu pospolicie uciekają, albo z postronnymi niejakie porozumienie i bunty miewają, co wszystko są ścieżki ku zgubie rzeczypospolitej. Mam za to, że już stąd rozumiesz, jako złe a rozpustne obyczaje rzeczypospolitej szkodzą.
Ziemianin
Rozumiem dobrze, ale słucham dalej.
Pleban
A to coć się zda, że w tej niezgodzie i rozpuście naszej pan potomka nie ma, który aczby żadnego prawa dziedzicznego do nas nie miał, wszakoż byłaby wżdy niejaka nadzieja, żebysmy się rychlej na tego zgodzili, którego ojciec, dziad i pradziad rzędem nam panowali, niż gdzie nam kogo obcego szukać przydzie?
Ziemianin
I toć niemała, i mówionoć już o tym na kilku sejmiech, ale jako naszy umieją rzeczy podać, a potym z miejsca nikam.
Pleban
Na kogoż wotowali?
Ziemianin
Każdy na swego.
Pleban
Takżeć i naonczas będzie, jesli kiedy przyjdzie k'temu, a wie Bóg, jaka zgoda będzie; Panie Boże, chowaj nam tego pana długo! Więc patrzaj dalej, jako się droga ku złemu ściele. Opatrzyli to byli dobrze przodkowie naszy, aby tempore interregni przedsię Rzeczpospolita w porządku była; uczynili prymatem arcybiskupa gnieźnieńskiego i dali mu moc sejm składać, na którym by król miał być obieran i od niego koronowan. W jakiejże dziś cenie arcybiskup? Albo będziem li go chcieć wszyscy słuchać? – Powiadają, że jest sługa antykrystów. Boże uchowaj być mu w czym posłusznym! A jesli ten nierząd będzie, że tego staradawnego zwyczaju odstąpim (Boże daj to, abych ja skłamał), ale niżli my króla obierzem, tym ich już kilka mieć bedziem. W tym się też przypatrz naszemu nierządowi, że tak wielkie królestwo między tak wielkimi nieprzyjaciółmi siedząc hetmana nie ma; starostwo by tak długo nie wakowało. Nazbytechmy bezpieczni. A on Włoch prawdę powiedział, że sorte in Polonia vivitur; aż kiedy nagła potrzeba przyjdzie, toż go szukać będziem, a Boże daj to, bysmy go wżdy naleźli. K'temu owo zaniedbanie zamków potrzebnych, że ich nie naprawują, a dają im się walić. Nieprawie i to dobrze, bo czasu potrzeby gdzie się indziej z żoną i dziećmi ludzie uciec mają? A moglibysmy się Połockiem karać, bo ten jeno przez złe opatrzenie zginął, a Boże daj to, bysmy go tak łacno zasię dostać mogli jakosmy go stracili. Ale ja wątpię. Słuchajże mię dalej! Przychodzą mi na myśl wiersze jedne, które Cicero z jakiejści komedyjej starej przywodzi, a będą nam też służyć ku naszej rzeczy, bo o upadku rzeczypospolitej mówią. Pyta jeden: Quaeso, qui vestram rempublicam tam cito amisistis? Odpowiada drugi: Proveniebant oratores novi, stulti, adolescentuli.
Ziemianin
A nie o naszychże to poślech mówi?
Pleban
Chybabyś chciał oratores posły wykładać.
Ziemianin
A jakoż? Aza nie tak w kancelaryjej piszą: oratori nostro, posłowi naszemu?
Pleban
Prawdać, że tak piszą. Ale tu na tym miejscu (jako mniemam, że i sam wiesz) nie poseł się znaczy. A wszakże tego się z tego wiersza możem nauczyć, iż biada tej rzeczypospolitej, o którą tacy ludzie radzą, jakie tu poeta opisuje, a zwłaszcza gdzie ich jeszcze tak wiele będzie, że im będzie mógł mówić: proveniebant oratores. Jest wierszyk jeden u Homera, którego ten sens pamiętam: Źle, gdzie ich wiele rządzi; jeden król niechaj będzie! A cesarz też któryś umierając powiedział, że multitudo medicorum occidit principem. Strzeż Boże, by o naszej Rzeczypospolitej tegoż nie mówiono potym.
Ziemianin
Zgadzam się i w tym z tobą, że źle, gdzie ich wiele rządzi; lepiej by mało, a mądrych.
Pleban
A na co zezwolisz mi, co gdzieś Plato mówi, że za odmianą muzyki i rzeczpospolita odmienić się musi?
Ziemianin
Trudna to na mię.
Pleban
Na to się wszyscy filozofowie starzy zgadzali, że muzyka ma moc nad umysły ludzkimi, i między inszym ćwiczeniem, które dzieci miewały, kazano im i muzykę umieć, tak wiele dla przystojnej rozkoszy albo zabawy, jako snać więcej dla postanowienia dobrych obyczajów; i stąd wniesiona jest muzyka do kościołów i tak postanowiona, aby ludzie ku nabożeństwu pobudzała; czego tak dalece ci nowi prorocy nie baczą, którzy mniemają, że to wszytko w taniec kiedy organy słyszą – i tym kościoły porządne ludziom prostym hydzą, jakoby muzyka nic dalej się nie ściągała, jeno jako jej on był świadom, póki się był z ministra w ministra nie przewierzgnął. Mieli tedy starzy już pewne miary albo iż ich słowem rzekę, harmonije, które któremu afektowi służyły, skąd ono jest, co powiadają o Aleksandrze, że skoro usłyszał granie, porwał się od stołu do zbroje. Pitagoras także, widząc gniewliwego młodzieńca, który się gwałtem w dom do jednej białejgłowy dobywał, kazał zagrać (jako oni zwali) spondaeum i uśmierzył go, że dał pokój i szedł do domu nie uczyniwszy żadnego gwałtu. Kiedy się tedy muzyka odmieni, która jest jakoby wodzem umysłów naszych, tedy za nią i ludzkie obyczaje, a za obyczajami i prawa. I o żadną inszą przyczynę (jako w historyjach czytamy) Tymoteusza, sławnego muzyka, z Aten nie wygnano, jeno iż był jednę stunę do swego instrumentu przyczynił. Ale za naszego wieku nie jednę, ale dziewięć strun do lutnie przydano, a pieśni dzisiejsze tak daleko są rózne od Bogarodzice, jako i obyczaje od statutu. Taka tedy odmiana w muzyce czyni odmianę i w rzeczypospolitej, jesli Platonowi chcemy wierzyć, który w rzeczypospolitej swej poetów mieć nie chciał, jako tych, którzy ludzkimi afekty, gdzie chcą, władać mogą.
Ziemianin
Nie śmiem przeciw Platonowi mówić, bo to, słyszę, uczony człowiek był. Ale masz tych wróżek co więcej?
Pleban
A nie wiem, bych ci już co miał. To przypomnię, że się już mało nie wszytki królestwa obeszły tą niezgodą o wiarę i rzadkie, które by jakiej znacznej klęski nie wzięło. Naposzledziej teraz Francyja, a po niej Niderland. Boję się, aby nas też ten pożar nie doszedł, bo similes causae similes effectus przynoszą; Pana Boga by nam trzeba prosić, aby nam dał ducha swego. Dobrze, że mi przyszło na pamięć, jużem był chciał przestać; jakoż, to samo powiedziawszy, przestanę. Rozumiem temu, żeś słychał o starej jakiejści praktyce, która nieprawie dobrze tej Koronie za tych czasów naszych tuszy, ale i to masz tak pewną, jakobyś sam na to patrzał: W Poznaniu jest sala wielka biskupia; tam, niżli ją był nieboszczyk biskup Czarnkowski odnowił, byli namalowani rzędem wszyscy królowie polszczy, jakoż podobno jeszcze i dziś są. Owa po królu Zygmuncie nie zostało już miejsca inszym królom, jeno jednemu. Tam kiedy przyszło malować dzisiejszego też pana na tym miejscu, które, jakom powiedział, już jeno jedno było zostało, przypatrując się naleziono nad nim pismo na wapnie żelazem albo nożem wykreślone tymi słowy: hic regnum mutabitur. Tego nie wiedzieć, kto to pisał i jako tam dolazł, bo pod samym stropem. Może być, że ten, ktokolwiek był, stąd wziął naprzód wróżkę, iż to już jeno jednemu królowi miejsce zostało, a może też być, że jakim inszym duchem, którego my nie wiemy. Jakokolwiek, rzecz pewna, że to tam było napisano; ważno li to ma być albo nieważno, nie śmiem się na żadną stronę skłonić. Ale jednak może uść między insze wróżki, jako i drugie, a Pan Bóg mocen wszystko w dobre obrócić. To, com rozumiał o Rzeczypospolitej naszej i przecz się o nię boję, wszytkom powiedział. Po prawdzie trzeba było lepiej na to rozmyślić i inszym porządkiem podobno mówić, ale wedle czasu nie mogło być inaczej, a też z tym nie pójdę do drukarnie.
Ziemianin
Toś już powiedział i wywiódł, żesmy Polacy we złej toni; powiedzże mi, już li mamy do końca o sobie zwatpić czy jest jeszcze jaka nadzieja?
Pleban
Jesli Boga naprzód nie będzie, a postanowienia lepszego, prózno się czego dobrego spodziewać.
Ziemianin
To by o tym mówić, jakoby temu upadkowi zabiegać.
Pleban
Aza nie o tym na sejmiech radzą?
Ziemianin
I owszem, o tym, jeno iż nam i podatku pilno.
Pleban
I za ten podatek, widzę, niewiele sprawili; z Polski konie i pieniądze wynieśli, a Litwę ogłodzili.
Ziemianin
Owa nie umiesz, jeno ganić, co jest łacno; ale ukazać drogę, jakoby to naprawić, to by mądrego rzecz.
Pleban
Przetoż się ja tego zbraniam, abych o tym nie mówił, iż wiem, że od mądrych daleko. Ale jednak czasu swego powiem ja przedsię, co rozumiem. Bo teraz zda mi się, że i jam się namówił, i tyś się nasłuchał.
Ziemianin
Przedstawam na twym zdaniu i kiedykolwiek będziesz chciał o tym mówić, jako obiecujesz, będę cię zawżdy rad słuchał.
Za wydaniem: J. Kochanowski, Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, Warszawa 1953.