KRÓTKA ROZPRAWA
między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem.
Którzy i swe, i innych ludzi przygody wyczytają,
a takież i zbytki, i pożytki dzisiejszego świata
(fragmenty)
PAN MÓWI
Miły wójcie, coż się dzieje?
Aboć się ten ksiądz z nas śmieje?
Mało śpiewa, wszytko dzwoni,
Msza nie była, jako łoni.
Na naszym dobrym nieszporze
Już więc tam swą każdy porze:
Jeden wrzeszczy, drugi śpiewa,
A też jednak rzadko bywa.
Jutrzniej - tej nigdy nie słychać,
Podobno musi zasypiać;
Odśpiewa ją czasem sowa,
Bo więc księdzu cięży głowa.
A wżdy przedsię jednak łają,
Chocia mało nauczają.
Ano wie Bóg, za tą sprawą
Obrócim li się na prawą?
Bychmy jedno na lewicy
I z księdzem nie byli wszytcy!
WÓJT
Miły panie, my prostacy,
A coż wiemy, nieboracy?
To mamy za wszytko zdrowie,
Co on nam w kazanie powie:
Iż gdy wydam dziesięcinę,
Bych był nagorszy, nie zginę,
A dam li dobrą kolędę,
Że z nogami w niebie będę.
Abo gdy w obiad przybieży,
A kukla na stole leży,
To ją wnet z stołu ogoli,
A mnie kęs posypie soli,
Jako by mię nogieć napadł;
Mniema, bych już chleba nie jadł.
Potym mię pokropi wodą,
To już z Bogiem idę zgodą.
Alić przedsię, jako gorze,
Ciągni się, wójcie nieboże!
Jednak niźli cię rozmachnie,
Przedsię ta rzecz mieszkiem pachnie.
Ja mniemam, gdy wszytko spłacę,
Iż się z świętymi pobracę.
PLEBAN
A wójtże się to jął gdakać!
Czymże by tę gębę zatkać?
Gdzieś to dzban piwa dobrego,
Przegadałby mędrca tego.
Iście trzecim nachyleniem
Byłby tańszy z tym zbawieniem!
A jeszczeż ci w tym ksiądz wadzi,
Żeć owo na dobre radzi?
Bo nas sam Pan uczył temu:
Chcesz li sam brać, daj drugiemu.
A wielkie to upominki
U Boga takie uczynki.
A tyś wszytek świat rozwołał,
Żeś tej dziesięciny kęs dał.
Wszakeś tak słychał o Bodze,
Iż gdy był tu, na tej drodze,
Potwierdziwszy Zakon wszytek
Tu wszem ludziom na pożytek,
Na to stan duchowny sprawił,
By ji przezeń ludziom zjawił.
A my, duchowni stanowie,
Jesteśmy ku wam posłowie.
Tę pracą na was przełożył,
A mało was tym zubożył,
Iż z jego hojnego dobra
Słabo wasza ręka szczodra,
A nas tym opatrzujecie,
Czym z niego obfitujecie.
Bo byś baczył, miły bracie,
Na jakim ci ksiądz warstacie!
Musi wszytkiego zaniechać,
Kto się chce wami opiekać,
A opuścić dobre mienie,
Łatając wasze zbawienie.
Wszak wiesz, że rzemieślnik każdy
Potrzebuje płacej zawżdy.
A to jest święta utrata,
Bo za nię hojna zapłata.
A tak lżej mów, boś mię ruszył;
Latasz, a snaś nie zasuszył.
Waruj na rynku zabłądzić,
Bo snadź nie dziś twój dzień rządzić.