Mitologia pogańska w literaturze wczesnonowożytnej
– główne kierunki recepcji
Nie ulega wątpliwości, że popularność tematyki mitologicznej w literaturze i sztuce nowożytnej zaczyna się wraz z renesansem. Nie oznacza to, rzecz jasna, że w wiekach średnich mitologia pogańska była nieznana. Już przecież w Kronice Anonima zw. Gallem nazywa się Bolesława Krzywoustego dziecięciem Marsa, a w liście dedykacyjnym poprzedzającym księgę III przywodzi się na pamięć bohaterów trojańskich, traktowanych zresztą bardziej jako część dziejów niż mitu. Tego rodzaju reminiscencje zdarzają się w kronice Mistrza Wincentego czy w Epitafium Zawiszy Czarnego Adama Świnki. Są to nawiązania incydentalne, pełniące głównie cele ornamentacyjne, występują wyłącznie w utworach łacińskich. W piśmiennictwie zachodnioeuropejskim, jak można się przekonać dzięki lekturze znanej książki Ernsta Roberta Curtiusa, zdarzały się one częściej, zwłaszcza w późnym średniowieczu, gdy wzrosła popularność Owidiusza, którego metodycznie poddaje się wówczas wykładni alegorycznej.
Sytuacja zmienia się w renesansie, wyrastającym zresztą z pewnych tendencji, które zaistniały we wcześniejszej formacji kulturowej. Wówczas to dziedzictwo antyczne urasta do rangi ideału estetycznego, ideału, który należy dogłębnie poznać, a co więcej – naśladować, aby zbliżyć się do owego wzorca doskonałości. Częścią tej spuścizny była oczywiście mitologia, która coraz częściej staje się w odrodzeniu tematem zarówno dzieł plastycznych, jak i pojawia się na kartach literatury, najpierw nowołacińskiej, a następnie wernakularnej. Przejmując frazeologię poetycką twórców rzymskich, autorzy nowożytni z upodobaniem zapełniali swe wiersze bogami i boginiami oraz poślednimi bóstewkami, chrześcijańskiego Boga mianują Jowiszem, niebo Olimpem, piekło Hadesem, a poczciwą Śmierć – Persefoną bądź imieniem którejś z przędących nić ludzkiego żywota Parek. Tego rodzaju kalki frazeologiczne oraz metonomazje wzbogacały język literacki, służąc głównie celom estetycznym.
Do tego jednak recepcja mitologii się oczywiście nie ograniczała. Równie chętnie sięgano do pogańskiego repozytorium w celach dydaktycznych i egzemplarycznych. Przykładowo, w pierwszej polskojęzycznej sztuce dramatycznej, wydanym w 1542 r. anonimowym przekładzie Sądu Parysa (Iudicium Paridis) niemieckiego humanisty Jakuba Lochera, występują znane z prologu mitu trojańskiego trzy boginie, które ucieleśniają rozbieżne modele egzystencji: Junona – życie aktywne, Atena – kontemplacyjne, Wenera – oczywiście rozpustne. Mający wręczyć jabłko najpiękniejszej, Parys wybiera ostatnią, następnie z pomocą Kupidyna bałamuci Helenę, za co zostaje – już wbrew mitowi – przykładnie ukarany. Fabuła ma jasny przekaz: dokonując złego wyboru, trzeba się liczyć z konsekwencjami. Zastosowany sposób interpretacji mitu to popularna już w średniowieczu moralizująca alegoreza.
Bodaj jeszcze częściej traktowano w renesansie mit jako tworzywo egzemplów, które służyły najrozmaitszym celom. W utworze Andrzeja Krzyckiego Do panny Diamanty, jednej z pierwszych polskich elegii miłosnych, nieszczęśliwie zakochany amant, by dowieść, że miłość jest zjawiskiem powszechnym, wymienia ugodzonych strzałą Amora bogów: Jowisza, Marsa, Apolla, Neptuna, Plutona, a ponadto Dydonę, Fedrę, Medeę. W tym wypadku przykłady wprowadzono na zasadzie wyliczenia. Inną technikę preferował Jan Kochanowski, który wprowadzał do większych całości miniatury mitologiczne. Oto na przykład w konsolacji O śmierci Jana Tarnowskiego nieodwołalność wyroków Bożych zilustrował autor – postępując głównie za Owidiuszowymi Metamorfozami – opowieścią o próbie odzyskania Eurydyki przez Orfeusza. Natomiast w Pamiątce Janowi Baptyście, hrabi na Tęczynie początek miłości polskiego magnata do szwedzkiej królewny został zestawiony z romansem Tezeusza i Ariadny, który autor przypomniał, imitując fragment epitalamium Katullusa. Mitologiczny przykład uogólnia jednostkowe doświadczenie, dowodząc, że w takich zamorskich amorach nie ma nic osobliwego. Po bardziej wyszukany przykład sięgnął poeta w łacińskiej elegii weselnej ułożonej z okazji ślubu biskupa Peczu Andrzeja Dudycza. Sprawa wywołała oczywiście skandal. By uzasadnić decyzję duchownego, Kochanowski przywołał platoński mit o androgyne, przekonujący w utworze, że pełnię człowieczeństwa osiągnąć można dzięki związkowi małżeńskiemu. Z kolei w jednej w pieśni Panny IX z cyklu sobótkowego za Owidiuszem opowiedziana została ponura historia o Tereusie, Filomeli i Prokne, stanowiąca przykład nieznanych polskiej wsi obyczajów. Stosowanie takich egzemplów nie było specjalnością Kochanowskiego. W wydobytym z rękopisu erotyku Mikołaja Sępa Szarzyńskiego Do Kasie znana z Metamorfoz opowieść o Narcyzie ma choćby uzmysławiać, że miłość ograniczająca się do sfery zmysłowej prowadzi do zguby.
Ważną motywacją do sięgania po motywy mitologiczne był obrany gatunek literacki, ponieważ w poetykę niektórych form niejako wpisane były komponenty mitologiczne.
Dobrym przykładem takiego rozwiązania jest epos, który w modelu homerycko-wergiliańskim domagał się drugiego planu. W wydanej w 1516 r. Wojnie pruskiej Jana z Wiślicy przed głównym starciem na polach grunwaldzkich Władysław Jagiełło wznosi modły, a Bóg odpowiada na nie, zsyłając św. Stanisława, który każe królowi ruszyć do boju i zapowiada zwycięstwo. To oczywiście chrześcijański ekwiwalent mieszania się bóstw pogańskich w przebieg zmagań w eposach antycznych. Twórca jednak nie zrezygnował ze sztafażu mitologicznego. W pieśni III czytelnik jest świadkiem narady bogów olimpijskich, którzy martwią się, że zwycięzca mimo trzech małżeństw pozostaje bezdzietny. Postanawiają mu w związku z tym naraić Sońkę Holszańską. Poszczególni bogowie obdarowują ją niczym Pandorę, a następnie posyłają Merkurego, który ma doprowadzić małżeństwo do skutku. Powoduje to pewną niezborność estetyczną. Być może wobec zasadniczego tematu oprawa mitologiczna byłaby nieodpowiednia, lecz dla materii zaślubinowej jej umowność okazywała się już do zaakceptowania.
W twórczości okolicznościowej mitologia stanowiła bowiem w renesansie zwyczajną okrasę, która nikogo nie konfudowała. Wystarczy przejrzeć łacińskie epitalamia układane na śluby obu Zygmuntów, by się przekonać, jak chętnie bóstwa antyczne przybywały, by wziąć udział w ceremoniach weselnych, wygłaszać pochwały nowożeńców czy ofiarowywać im prezenty. Gdy w 1543 r. przyjaciele Klemensa Janicjusza publikowali dwa epitalamia pióra przedwcześnie zmarłego poety, opatrzyli je bardzo wymowną przedmową, zawierającą usprawiedliwienie:
A chociaż napisane one zostały, jak widać, inaczej niż się pisze na uroczystości weselne i nie polegają na zwykle stosowanym tu sposobie przedstawiania, w myśl którego poeci wprowadzają czy to Kupidyna, czy Wenus, czy innego boga lub boginię patronujących weselu albo też szeroko opisują pochody, uroczystości, zabawy, obrzędy i cały przebieg wesela, to jednak czytamy, że i inni starożytni poeci mieli zwyczaj zbaczać, robiąc wdzięczne dygresje, od zamierzonego tematu na inny, a następnie, po tym zboczeniu – wracać do niego.
Z wypowiedzi tej wypływa kilka istotnych wniosków. Elegie Janicjusza były tak odmienne od dominującej sztampy, że trzeba było autora tłumaczyć i to powołując się na precedensy antyczne. Ta odmienność wynika m.in. z rezygnacji z oprawy mitologicznej, którą chętnie posługiwali się inni pisarze. Za dominującą praktyką stały bardziej popularne wzorce, których autorzy listu dedykacyjnego nie wskazali, lecz możemy się ich domyślać: to przede wszystkim panegiryki zaślubinowe Stacjusza i Klaudiana nadawały ton tego rodzaju twórczości. Epitalamium było więc gatunkiem skonwencjonalizowanym na tyle, że odejście od imitowania poetów modelowych wymagało wyjaśnienia.
Nie wszyscy godzili się z tym naporem mitologii bez skrupułów, czego wyrazem są czasem dość osobliwe zabiegi artystyczne. W łacińskim Panegiryku na cześć św. Władysława Paweł z Krosna część właściwą hagiograficznego poematu poprzedził inwokacją:
Do mnie wraz z dźwięczną lutnią przybądź, Apollinie,
Do mnie, wy z Helikonu pospieszcie boginie,
Do mnie, matko czcigodna sióstr uczonych grona,
Do mnie, bogini czysta z Jowisza zrodzona,
Do mnie zbliż się łagodnie, Bakchusie uroczy,
Zaklinam cię na cudne twej Ariadny oczy,
Do mnie, książę wymowy świętej przybądź, który
Pierwszy lutnią zdobyłeś, o Merkury!
Dostrzegłszy jednak nieodpowiedniość pogańskich bóstw jako źródeł natchnienia w utworze o tematyce religijnej, autor dokonał znamiennej wolty:
Lecz czemuż bóstw niemądrych, zmyślonych imiona
Przyzywać usiłuje głowa ma szalona"
["]
Idźcie precz, rozkazuję, między pogan ludy,
Które szał ślepy wiedzie ślepą drogą złudy.
A Ty, o święta Matko prawdziwego Boga,
Przybądź do mnie łaskawie, o Dziewico droga,
Ty, którą czczą w Olimpie czcigodni niebianie,
Którą narodów świata uwielbia zebranie.
Odczytuję te słowa jako konflikt między wiarą a normą estetyczną. Zamiast zwrócić się po prostu od razu do Maryi, autor demonstruje swoją umiejętność układania wierszy zgodnie z humanistycznymi kanonami twórczymi, by podkreślić ich nieodpowiedniość wobec obranego tematu. Nie do końca mu się to jednak udaje, skoro chrześcijańskie niebo nazwał jednak Olimpem.
Nasilenie tego rodzaju oporów nastąpiło w okresie kontrreformacji, do czego walnie przyczynili się zwłaszcza pedagodzy Towarzystwa Jezusowego. Mitologia okazała się dla nich czymś mocno podejrzanym zarówno z punktu widzenia światopoglądowego, jak i obyczajowego. Była wątpliwa poznawczo jako rodzaj zmyślenia, a także mogła rodzić zgorszenie jako pretekst do przedstawiania nazbyt śmiałej tematyki, z czego korzystano skwapliwie zwłaszcza w sztukach plastycznych. Mimo to materia mitologiczna stanowiła zbyt atrakcyjne i popularne tworzywo, by można było z niej całkiem zrezygnować. Nadmienić należy, że łaciny, retoryki i poetyki uczono w kolegiach jezuickich, kontynuując humanistyczny model wykształcenia, a więc z wykorzystaniem najcelniejszych utworów klasycznych, w których mitologia to element obrazowania i frazeologii. Nauczając techniki imitacyjnej czy poetyki konkretnych gatunków, nie dało się przed nią uciec. O skali tej atrakcyjności świadczyć może fakt, że w XVII w. ukazały się aż dwa przekłady wspomnianych już Metamorfoz Owidiusza, najważniejszego w XVI i XVII stuleciu kompendium mitologicznego, z którego czerpano pełnymi garściami. Jedną translację sporządził Jakub Żebrowski (1636), drugą – Walerian Otwinowski (1638). Pierwszy tłumacz zwracał uwagę w przedmowie na walory estetyczne rzymskiego poematu, Otwinowski na ukrytą w mitach mądrość.
By zneutralizować podejrzany charakter mitologicznych zmyśleń, jezuiccy preceptorzy poddali je metodycznej alegorezie, przydając pogańskim bóstwom, a czasem całym fabułom sens przenośny. Oczywiście, nie było to podejście nowe, gdyż dzieje takiej interpretacji mitów sięgają późnego antyku i znane były już w renesansie, czego przykładem wspomniany Sąd Parysa. Świadectwem takich praktyk są traktaty Macieja Kazimierza Sarbiewskiego. W rozprawie Bogowie pogan (Dii gentium) komentarze historyczne zmierzające do zgromadzenia wiedzy o cywilizacjach starożytnych (co kojarzyć należy z tradycją euhemerystycznego objaśniania mitów) zespolił autor z wykładnią tropiącą ich ukryte sensy, które odniósł do rozmaitych dziedzin, np. poezji, polityki, historii, etyki, teologii czy nawet nauk ścisłych. Wydobywane z mitu treści uzgadniał z nauką chrześcijańską.
Inną metodę przyjął w rozprawie O poezji doskonałej, w której poddał alegorycznej interpretacji całą fabułę Wergiliuszowej Eneidy. Oto fragment:
Eneasz zatem pod wodzą Wenery Urania, a to znaczy niebieskiej, wiedziony pragnieniem mądrości i najwyższego dobra, wydobywając się z wolna z płonącej Troi, tzn. z ognia młodzieńczych rozkoszy, nie prostą drogą co prawda (bo przecież człowiek nie może w jednej chwili porzucić głupoty i stać się mądry), ale po wielu błądzeniach, dotrze przecież do Italii, do prawdziwej mądrości. [...] Pojawia mu się owa Wenus Urania [...] i poucza go, iż nie można ocalić Troi, tj. cielesnych początków, które z konieczności muszą zginąć. [...] Szczęśliwy zaiste byłby Eneasz, gdyby prostą drogą ruszył do Italii, ale w tym momencie nie osiągnął jeszcze doskonałości w cnocie. I oto okręt jego, choć porzuca Kretę, tzn. sprawy cielesne, chwiejąc się pomiędzy zmiennymi falami powściągliwości i braku powściągliwości, łatwo zbacza z własnej drogi. [...] Wenus [...] widząc zatem, iż nie jest on jeszcze zupełnie zdolny do kontemplacji i do życia kontemplacyjnego, postanawia pozwolić mu zakosztować na krótko i do czasu życia społecznego. Bo jak pod Italią rozumiem kontemplację i krainę mądrości, tak Kartagina jest życiem czynnym, czyli społecznym. [...] W tym przypadku zatem Wenus zapaliła go nie tyle do mądrości [...], ile jedynie do roztropności potrzebnej w życiu społecznym. Eneasz tedy uczy się dalej w Kartaginie wszystkich zasad życia społecznego: praw, organizacji władz, przepisów i w ogóle idei państwa platońskiego.
Łatwo zauważyć, że jest to interpretacja aktualizująca. Eneasz zyskuje w niej status uniwersalnego ideału osobowego łączącego życie czynne i kontemplatywne. Bohater musi się wyzwolić z młodzieńczych skłonności, by osiągnąć doskonałość. Bóstwa antyczne, które spotyka podczas swej wędrówki przez życie, personifikują rozmaite siły oddziałujące na jego psychikę i poczynania.
Dodać należy, że teoretyk uznawał również ornamentacyjną funkcję mitu, a nawet twierdził, że egzempla mitologiczne mogą być użyteczne w kaznodziejstwie – co się zresztą w epoce baroku zdarzało. Nie zalecał natomiast traktowania mitologii jako przedmiotu naśladowania epickiego, przekonując, że poezja powinna przedstawiać to, co możliwe. Za taką materię uznawał cudowność chrześcijańską, nie pogańskie zmyślenia.
Konsekwencje tego rodzaju nauczania były rozmaite. Najprościej omówić je, odwołując się do rozwiązań stosowanych przez jednego autora. Za przykład główny niech posłuży twórczość Samuela Twardowskiego, wychowanka kolegium jezuickiego w Kaliszu. Jest to pisarz o pokaźnym i urozmaiconym dorobku, w którym mitologia wykorzystywana była na wiele sposobów. Stosowane przezeń rozwiązania zestawię z pomysłami innych autorów, aby uwidocznić, że stanowią one wyraz szerszych tendencji.
W wierszowanym romansie Nadobna Paskwalina tytułowa bohaterka szczyciła się urodą, czym podpadła Wenerze, która zesłała na nią nieszczęśliwą miłość, miłość zmysłową. By się z niej wyzwolić, dziewczyna udaje się w podróż najpierw do świątyni Minerwy, a następnie Junony, a podróż ta oznacza drogę do dojrzałości i doskonałości. Podczas wędrówki spotyka np. Kupidyna, któremu niszczy łuk i strzały, co symbolizuje tryumf nad zgubną miłością, by w końcu dotrzeć do celu, oczyścić się duchowo, a następnie założyć klasztor Westy. Kupidyn popełnia natomiast samobójstwo. Postaci mitologiczne zostały włączone przez autora w kompozycję o charakterze alegorycznym, podporządkowaną dość niewyszukanej dydaktyce. Paskwalina to figura każdego człowieka, tak jak bohater Wergiliusza w zinterpretowanej przez Sarbiewskiego Eneidzie. Należy wyzbyć się grzesznych pragnień, radzi poeta, by osiągnąć doskonałość moralną. Nie przypadkiem pojawiają się wspomniane już trzy boginie, które personifikują określone postawy życiowe.
Utwory, których głównym tematem było zbawienie duszy wystawionej na pokusy tego świata, niekoniecznie przyjmowały kształt fabularny. Z ciekawym zabiegiem spotykamy się w Emblematach Zbigniewa Morsztyna. W zbiorze obserwujemy – dosłownie obserwujemy, gdyż tekst wierszowany towarzyszy rycinom – rywalizację dwóch Amorów o Oblubienicę, która wbrew przeciwnościom dąży do zjednoczenia z Oblubieńcem. Alegoryczna interpretacja Pieśni nad pieśniami, w której para kochanków to dusza i Chrystus, splata się tu z platońskim rozróżnieniem dwóch Amorów, niebiańskiego i wszetecznego, którzy w interpretacji chrześcijańskiej zaczęli uosabiać miłość Boga i do Boga oraz uleganie ziemskim powabom. Cel buduący w obu wypadkach wystarczająco uświęcał wykorzystane środki.
Wracam do Twardowskiego. Jako autor dwóch epitalamiów, nie miał poeta natomiast żadnych skrupułów, by roztaczać przed czytelnikiem wspaniałe, skąpane w radosnej zmysłowości wizje mitologiczne. Ich opracowanie usprawiedliwiał z jednej strony temat: płomień miłosny służy zawarciu małżeństwa (w obu utworach Wenera przybywa z Cypru na ceremonie weselne wielkopolskich wielmożów), a z drugiej – konwencja utworu okolicznościowego. Oddziaływanie uzusu było na tyle silne, że poeta nie zamierzał zrezygnować z wypróbowanego i atrakcyjnego obrazowania.
Czasem uzus ten prowadził do zaskakujących rozwiązań. Kasper Miaskowski w Rotułach na narodzenie Syna Bożego skojarzył najwyraźniej tytułowe zdarzenie z wierszami okolicznościowymi układanymi w związku z narodzinami potomka. W utworach takich nierzadko występowały Muzy pod przewodnictwem Apolla, które składały gratulacje rodzicom i zapowiadały przyszłą wielkość niemowlęcia. W Rotułach poeta nawrócił córki Mnemozyne na chrześcijaństwo i kazał im śpiewać kolędy. W utworze czytamy:
pod żłobem drożonym ["]
Upadną też Panienki [tj. Muzy], jako zwyczaj miały,
kiedy się przed Jowiszem niegdonym kłaniały,
co rok słone do Krety pławiąc wiosłem morze,
bo tam jego kolebkę chowano w komorze.
Równie interesująco kwestia mitologii przedstawia się w epice Twardowskiego. Zadeklarowawszy na wstępie Władysława IV zamiar opowiadania prawdy historycznej, poeta nadmienia:
Bez was jednak nijako, Jowiszowe córy,
Które cóż nam za ducha posyłacie z góry,
Że onym napuszeni uderzać się zdamy
Głową w niebo i bogów samych dosięgamy.
["]
Wy piersiami pracujcie, wy dodajcie wdzięku,
Boć wszystkie te przysmaki u was samych w ręku.
Gdyby odczytać to wyznanie dosłownie, zwrot do Muz rozmijałby się z panującymi w epoce tendencjami. Inwokacja jest jednak w tym wypadku znakiem konwencji, elementem metajęzyka, który pozwala sformułować wypowiedź na temat kształtu artystycznego dzieła. Sens tej wypowiedzi zmierza bowiem do uznania ornamentów poetyckich, w tym mitologii, za owe przysmaki, które służą lepszemu przekazaniu prawdy.
Podobną strategię, ale tylko do pewnego stopnia, przyjął Franciszek Gościecki, profesor poetyki w szkołach jezuickich, baczny czytelnik eposów Twardowskiego. W swym Poselstwie wielkim do Turek, utworze epickim wzorowanym na Przeważnej legacyi pióra poprzednika, także zapowiedział na wstępie zamiar opowiadania prawdy, lecz w inwokacji zwrócił się już wyłącznie do Boga, odżegnując się od weny, którą mógłby mu zesłać Apollo. W treści utworu pojawiają się jednak od czasu do czasu postaci mitologiczne. By nie było wątpliwości co do ich statusu w dołączonym do poematu Wykazie słów trudniejszych zamieścił twórca objaśnienia, które uzmysławiają, jak należy rozumieć dane bóstwo czy mitologicznego potwora: "Mars – u pogan bóg wojen, bierze się za męstwo, odwagę, wojenną minę etc.", "Neptun – bożek wodny, bierze się za morza i wody", "Febus – jedno co słońce", "Harpije – biorą się za złośliwą chytrość". Ponadto gdy w eposie występują porównania homeryckie z udziałem pogańskich bóstw, więc konstrukcje fabularne, wydrukowano je kursywą, by takim typograficznym cudzysłowem zaznaczyć odmienność naśladowania poetyckiego od opowiadania historii. Sarbiewski byłby zapewne zadowolony z pomysłów swego zakonnego kolegi.
Z uwag powyższych wynika, że przywracając antyczne kanony twórcze, autorzy renesansowi dostrzegli także estetyczny i perswazyjny potencjał mitologii. Szybko jednak zaczęła wzbudzać niepokój skrupulantów religijnych. Dla nich najodpowiedniejszym sposobem wykorzystania mitologii okazała się alegoreza, traktująca pogańskie "zmyślenia" jako system znaków umownych. Restytucja antycznych form literackich wiązała się również z jej zastosowaniem w celach ornamentacyjnych, gdyż motywy mitologiczne należały do topiki wielu gatunków przejętych z antyku (np. erotyku, form okolicznościowych, eposu, sielanki). Szybko zresztą stały się elementem obrazowania poetyckiego w ogóle. Ponadto odwoływano się chętnie do fabuł mitologicznych w celach egzemplarycznych, traktując je jako uniwersalne przykłady sytuacji egzystencjalnych, przykłady zarówno pozytywne, jak i negatywne.
Wskazówki bibliograficzne
Abramowska Janina, "Eneida" czytana przez Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, "Pamiętnik Literacki" 1981, z. 3.
Bieńkowski Tadeusz, Fabularne motywy antyczne w dramacie staropolskim i ich rola ideowa. Studium z dziejów kultury staropolskiej, Wrocław 1967.
Brzozowski Jacek, Muzy w poezji polskiej. Dzieje toposu do przełomu romantycznego, Wrocław 1986.
Curtius Ernst Robert, Literatura europejska i łacińskie średniowiecze, przeł. i oprac. A. Borowski, Kraków 1997.
Krzywy Roman, Sztuka wyborów i dar inwencji. Studium o strukturze gatunkowej poematów Jana Kochanowskiego, Warszawa 2008.
Sarnowska-Temeriusz Elżbieta, Świat mitów i świat znaczeń. Maciej Kazimierz Sarbiewski i problemy wiedzy o starożytności, Wrocław 1969.
Walińska Marzena, "Żywoty świętych ten Apollo pieje. Studia nad tradycją mitologiczną w literaturze staropolskiej, Katowice 2018.
Wichowa Maria, Staropolskie przekłady "Metamorfoz" Owidiusza, Łódź 2008.
Zimek Katarzyna, Reinterpretacje "Metamorfoz" w poezji polskiego baroku: Narcyz, Akteon, Dafne, Warszawa 2013.
Wykład wygłoszony na zaproszenie Studenckiego Klubu Międzyepokowych Badań Historycznych UW podczas konferencji Quid est veritas" Mity od starożytności do czasów współczesnych (Warszawa, 24–26 marca 2021).