Przyszłość Europy zapisana w gwiazdach.
Renesansowy prognostyk astrologiczny z 1565 roku
W 1565 roku w Krakowie został wydany druk pod tytułem: Przepowiedzenie przygód z biegów niebieskich od roku latosiego, którego piszą od Narodzenia Pańskiego 1564, aż do dwudziestu lat, wzięte z złączenia wielkiego planetów zwierzchnich i z zaćmienia Słońca, które przez ty lata będą1. Autorem tekstu, jak zapowiadała karta tytułowa, był Cyprian Leovitius, a tłumaczem Stanisław z Rawy. Główna myśl utworu dotyczyła odczytania z biegu planet losów Europy na najbliższe dwadzieścia lat, mało tego – druk, popierający "naukowo" wywody licznymi egzemplifikacjami, odpowiadał na jedno z głównych zagadnień frapujących człowieka – podawał datę końca świata... Tym samym w niewiele ponad dwadzieścia lat po ogłoszeniu teorii Mikołaja Kopernika, czytelnik otrzymywał do rąk astrologiczny prognostyk, jeden z licznych tego typu tekstów, jakie krążyły wówczas po całym kontynencie.
Fakt istnienia w renesansowej Europie tekstów typu prognostykarskiego jest szczególnym zjawiskiem kulturowym, ponieważ stanowi cenne świadectwo umysłowości epoki z tego względu, że astrologia, nolens volens, łączy się ściśle nie tylko z określonym modelem makrokosmosu, ale także i teologią, historiozofią, antropologią, medycyną czy eschatologią. Tym samym prognostyk sytuuje się w centrum humanistycznych dociekań na temat istoty człowieczeństwa, granic ludzkiej wolności oraz ingerencji Boga w losy jednostki; a jako wytwór, a zarazem świadectwo tzw. "literatury popularnej", stanowi cenny przyczynek do naszej wiedzy o stuleciu XVI. Przepowiedzenie przygód... mieści się w nurcie tego typu piśmiennictwa, a interpretacja tekstu pozwala na uchwycenie cech również i innych astrologicznych przepowiedni doby renesansu; celem niniejszej publikacji jest więc poszukanie odpowiedzi na pytania o prognostykarską wizję świata i człowieka, o sposoby dowodzenia własnych racji przez astrologów oraz o granice wiarygodności ich sądów; a następnie, na tej podstawie, ukazanie, dlaczego astrologia poniosła klęskę w kulturze nowożytnej Europy.
Astrologiczne prognostyki renesansowe nie mogły zrodzić się w intelektualnej próżni; źródeł ich należy szukać zarówno w epoce poprzedniej, jak i w klimacie uczelni humanistycznych XVI wieku, oraz we wpływie filozofii arabskiej. Różnego rodzaju teksty prognostykarskie znane były dobrze Europie już w czasach średniowiecznych. Nie było natomiast wśród europejskich uczonych (zarówno średniowiecznych, jak i renesansowych) jednomyślności co do oceny astrologii wróżebnej – warto chociażby przypomnieć jej potępienie przez paryski Wydział Teologii w 1398 roku. Podobna sytuacja miała miejsce w Rzeczypospolitej – tu również naukowcy skupieni wokół Akademii Krakowskiej nie wypracowali jednolitego stanowiska wobec astrologii2.
Nawet toczona przez myślicieli epoki odrodzenia batalia o istotę i wiarygodność astrologii3, której skutkiem było podważenie sensu tej dziedziny jako nauki, nie przeszkodziła wydawaniu popularnych wówczas prognostyków, co więcej – astrologowie cieszyli się uznaniem również na uczelniach wyższych i znajdowali zatrudnienie wśród sfer rządzących. Jednym z wybitnych ośrodków naukowych promieniujących na cały kontynent był Kraków, który już w dobie przedkopernikańskiej stał się najlepszą uczelnią astronomiczną Europy Środkowej. Przełomowym momentem okazało się ufundowanie przez Marcina Króla z Przemyśla, doktora medycyny i profesora akademii, pierwszej katedry astrologii na Uniwersytecie Krakowskim (1459), powstałej w Collegium Artistarum. (Do obowiązków zajmującego ją magistra należało również sporządzanie oficjalnego prognostyku na rok następny). Wydarzenie to potwierdzało wysoką rangę naukową astrologii, którą ówcześnie wyniesiono na sam szczyt w hierarchii nauk i postawiono na poziomie zarezerwowanym jedynie dla teologii. Umocniło również autorytet samych astrologów, którzy zadomowili się na dobre zarówno na europejskich dworach magnackich, jak i monarszych. Oficjalne wykłady z tej dziedziny spowodowały nie tylko lawinowy wzrost liczby astrologów, ale także i zadecydowały o rozpowszechnieniu się prognostyków, w czym wydatnie pomógł również wynalazek druku.
Jednym z plejady astrologów krakowskich był Stanisław z Rawy, który, jak sam podkreślał: "na żądanie niektórych ludzi", nie tylko przetłumaczył astrologiczny prognostyk Czecha – Cypriana Leovitiusa, ale również uzupełnił go własnymi przemyśleniami na temat daty końca świata. Wnioskować stąd można, że w ówczesnym środowisku intelektualnym istniała potrzeba przełożenia na język polski jednej z najpopularniejszych przepowiedni, krążących wówczas po Europie Zachodniej.
Podstawowym założeniem prognostyku Cypriana Leovitiusa jest przekonanie o ścisłej łączności wydarzeń na niebie i na ziemi; kosmos staje się projekcją przyszłości – zapowiada, oznajmia, przestrzega przed nieszczęściem. Prognostykarska wizja przestrzeni kosmicznej daleka jest od estetycznego nacechowania; makrokosmos to milczący złowróżbny omen, a jego znaki odczytać mogą jedynie wybrani, czyli astrologowie, których zadanie staje się tym samym szczególnie odpowiedzialne – muszą przestrzec ludzkość przed zbliżającymi się kataklizmami. Tak czyni również Cyprian Leovitius, którego zdaniem układ planet na lata 1564 – 1584 okazuje się być szczególnie niekorzystny dla całego kontynentu, dlatego zatrwożony astrolog relacjonuje:
Lata od Narodzenia Pańskiego 1563 w niedzielę bliską przed s. Janem Krzcicielem o godzinie po południu piątej było zaćmienie słoneczne barzo straszliwe w Raku w znamieniu niebieskim, w stopniu tegoż znamienia ósmym, ku któremu też zaćmieniu trzej planetowie przyłączyli się byli, jako Merkuryjus, Jowisz i Saturnus, na które złączenie i nieszcześliwy Mars promienie swoje wypuszczał. Rzecz jest zaiste dziwna, gdyby się tylko kto przypatrzyć chciał niezwykłemu spiknieniu gwiazd ku przerzeczonemu zaćmieniu, a zwłaszcza gdyby kto wejrzał na miejsce Saturnusa planety, na którym w ten czas był prawie wyniesiony nad insze wszytki, z którego tak trafnego spiknienia planetów, okrom wątpienia okazuje się przyść na świat jakaś pewna a wielka nędza (A1v).
Widziany oczyma astrologa makrokosmos nie jest tworem jednolitym pod względem siły i jakości oddziaływania na ludzi – istnieje tu zhierarchizowany i uporządkowany system planet i konstelacji dobrych, złych, obojętnych itp. Każda planeta – tak jak i człowiek – posiada charakterystyczne, indywidualne cechy oraz określoną moc, którą może umniejszyć bądź spotęgować inna siła kosmiczna. Istotne miejsce w prognostykarskim świecie zajmują: Słońce, Księżyc, planety Układu Słonecznego oraz Zodiak. W Przepowiedzeniu przygód... Cypriana Leovitiusa Mars nieprzypadkowo otrzymuje przydomek "nieszcześliwy", Saturnus okazuje się być "zaraźliwym" zwiastunem morowego powietrza, a zaćmienie Słońca, Księżyca, bądź ukazanie się na niebie komety to już nieomylne, widome znaki zbliżającego się nieszczęścia. Przepowiedzenie przygód... mówi również o istnieniu hierarchii wśród znaków Zodiaku; przypisane są one – na wzór hierarchii istniejącej w społeczeństwie ludzkim – nie tylko osobom piastującym odpowiednie stanowiska i urzędy, ale również całym narodom. Z tego względu umiejętność "odszyfrowania nieba", czyli przewidzenia przyszłości, zapisanej w wielkim kosmicznym horoskopie, okazuje się być szczególnie skomplikowana i niezrozumiała dla przeciętnego człowieka, bo stanowi kompilację wielorakich, nakładających się na siebie wpływów i zależności sił kosmicznych.
Na całe kontynenty, państwa, narody, wreszcie na poszczególną istotę ludzką oddziałują w tajemniczy sposób określone siły kosmiczne; gwarantują powodzenie bądź przynoszą nieszczęścia, ale wpływy astralne komplikują się z tego względu, że ta sama gwiazda w określonym momencie jednym pomaga, a drugim szkodzi; potrzebna okazała się więc wiedza nie tylko o cechach gwiazd i planet, ale równocześnie o tym, jak konkretna siła kosmiczna oddziałuje na konkretny naród czy jednostkę – i ta potrzeba wkrótce zaowocowała wydawaniem tzw. kluczy prognostykarskich, które próbowały tę wiedzę w jakiś sposób systematyzować.
Przykładem przekonania o hierarchicznie uporządkowanym makrokosmosie jest chociażby następujący fragment Leovitiusowego prognostyku:
A co więtszego, ku końcowi miesiąca czerwca i na początku lipca latosiego roku zeszli się malem nie wszytcy planetowie w jedno znamię niebieskie Lwa, które znamię z inszych dwanaście jest nazacniejsze, nad które żadne insze znamię niebieskie tak łśnącymi gwiazdami nie jest ozdobione; dlategoż też astrologowie to znamię w Słońcu przywłaszczają i rzeczom inszym nie jest przełożone, jedno znamienitym ludziom i rzeczam, jako królom, książętom i wszelkim rządzicielom Rzeczypospolitej (B4r).
Lew, postawiony na najwyższym miejscu wśród znaków Zodiaku, musi siłą rzeczy być powiązany z ludźmi nieprzeciętnymi, piastującymi wysokie stanowiska. Zaraz po zamieszczeniu tej informacji astrolog ma idealną okazję do głoszenia przestróg pod adresem królów i książąt, którym w najbliższym czasie grożą: "wielkie nędze, niedostatki, uciski, wygniania, więzienia".
Po wymienieniu określonej gwiazdy bądź planety i scharakteryzowaniu jej mocy, autor natychmiast dodaje, kto i czego powinien się obawiać – tego typu kompozycyjne ukształtowanie tekstu, obecne w obrębie całego prognostyku, jest typowe dla przepowiedni astrologicznej, co potwierdza analiza innych prognostyków z epoki. Np. w napisanym przez Jana Latosa Obwieszczeniu przypadków... wpływ Marsa scharakteryzowany jest tak:
Między przełożonymi walki i przeciwności, na które podczas nagła śmierć przydzie. Na morzu sprawy prędkie okrętów utopienie przez burzliwe wiatry, przez gromy im podobne, na powietrzu wzbudzi wiatry zaraźliwe, gromy, pioruny, częste łyskawice, w rzekach wodę wysuszy, studnice i jeziora popsuje, urodzaje także albo pożytki z ziemie wychodzące mierne ukazuje. 4
Po takim potoku katastroficznych przepowiedni, dla zachowania pewnej równowagi i uspokojenia czytelnika, renesansowy astrolog dodaje:
Wszakże Jowisz i Wenus nieco okrucieństwa Marsowego hamować i uśmierzać będą; przeto rok ten w urodzaj mierny będzie5.
Ten obraz makrokosmosu jako realnej siły oddziałującej (bądź to źle, bądź dobrze) zarówno na całe narody, jak i poszczególnych ludzi, egzystował w dobie renesansu nie tylko w tekstach typowo prognostykarskich, ale również musiał być w jakimś stopniu charakterystyczny dla kultury szlachty średniej; pisząc Żywot człowieka poczciwego, stanowiący przecież summę wiedzy autora o świecie i człowieku, Mikołaj Rej nieprzypadkowo zamieścił taki oto fragment:
A jako już wiesz i widzisz, iż rozne są przyrodzenia w każdym stworzeniu na ziemi, także też tam są, wierz mi, dziwnie rozniejsze i dziwnymi sprawami i obdarzone, i rozsadzone, tak iż też jedny są płanety dobrotliwe, a drugie sroższe, także aż do inszych postępków, czego się już wżdy ludzie po części z łaski Pańskiej i dopatrzyli, i po trosze wyrozumieli. (...) tedy z jakim przyrodzeniem płaneta na którą część onej ziemie nastąpi, takież się też sprawy i wszytki postępki wedle przyrodzenia onej płanety mieszać i broić muszą6.
Rejowa charakterystyka przestrzeni kosmicznej jest w przytoczonym fragmencie typowa dla ówczesnego piśmiennictwa astrologicznego, a stąd wnioskować możemy o popularności astrologii nie tylko wśród uczonych epoki, ale także w mentalności szlacheckiej w stuleciu XVI. Warto jednak na tym miejscu podkreślić, że Rejowy "poczciwy człowiek" – w autorskim założeniu stanowiący wzór do naśladowania przez szlachtę – poza tym, że rodzi się pod określoną gwiazdą, w dorosłym życiu z astrologią nic wspólnego nie ma, a najwyższą zasadą jego istnienia okazuje się być głęboka religijność, budowana na wierze w opatrzność i miłosierdzie Boskie.
W prognostykarskiej koncepcji kosmologicznej widzimy bezpośrednie nawiązanie do zrodzonej w IX w., a spopularyzowanej w stuleciu XIV teorii wielkich koniunkcji, usystematyzowanej przez Albumasara, który głosił ścisłą i nieodwracalną zależność wszelkich wydarzeń na Ziemi od układu planet, antycypującego i determinującego te wydarzenia7. Podstawowym założeniem tej filozofii jest przekonanie o istnieniu świata wyższego, który, niezależnie od działań ludzkich, a nawet wbrew im, decyduje praktycznie o całokształcie oraz jakości istnienia na Ziemi; od niego zależy powstawanie i upadek państw, on wpływa na kryzysy dziejowe, zawiaduje przychodzeniem nowych epok, oraz jest panem czasu życia i śmierci narodów.
Stworzona przez filozofię arabską teoria wielkich koniunkcji głosiła, że umiejętność rozszyfrowania znaków wysyłanych przez układy planet i gwiazd pozwala na odczytanie przyszłych losów świata, ponieważ koniunkcje planet (zwłaszcza Saturna, Marsa i Jowisza) są swego rodzaju horoskopem dla poszczególnych kontynentów i państw. Komponując zgodnie z tym założeniem Przepowiedzenie przygód..., astrolog przechodzi od ogółu do szczegółu – pisze o całym kontynencie, następnie o wybranych narodach, wreszcie o jednostkach. Utrzymana w prorockim tonie ponura wizja, którą maluje przed czytelnikami, łączy w sobie zarówno cechy katastroficzne, jak i eschatologiczne. W najbliższych latach Europę nawiedzą powodzie, nieurodzaje, morowe powietrze, dostatnie miasta mogą spodziewać się niekorzystnych zmian, przyjdą wojny i spory, zwłaszcza na tle religijnym, wielu ludzi będzie działać wbrew sobie, liczni umrą nagłą, niespodziewaną śmiercią. Przyjęcie takiej koncepcji makrokosmosu musi doprowadzić, na zasadzie logicznej konsekwencji, do zbudowania na tej podstawie określonej filozofii historii – wyłaniająca się z lektury prognostyku koncepcja historiozofii daleka jest od przyczynowości ludzkiej; o losach całych narodów, wbrew pozorom, nie decydują ludzie, ale planety, a dowodów tejże filozofii szuka autor również w gwiazdach... Dzieje Europy potwierdzają istnienie ścisłej zależności między Ziemią a kosmosem. I tak na przykład w najbliższym czasie w zagrożeniu znajdzie się Francja; dowodem prawdziwości przepowiedni jest analiza wydarzeń z historii Francji połączona z wiedzą astrologiczną o układzie planet i zaćmieniach Słońca:
Takowe też zaćmienie słonecne było tak dziewięćdziesiąt i pięć lat, które wielką walkę wszczęło miedzy Lodwikiem królem francuskim a Karolem książęciem burgundyjskim (A4v).
Użyte w tekście sformułowanie językowe: "zaćmienie (...) wielką walkę wszczęło" pozbawia złudzeń co do przyczyny wydarzeń historycznych, a jednocześnie nakazuje ostrożność w przyszłości; skoro po podobnym zaćmieniu Słońca w roku 1469 na kraj przyszło nieszczęście, teraz nie wolno uśpić czujności i należy się szykować na kolejne zło. Tego typu logika, poparta licznymi egzemplifikacjami z dziejów Europy, jest charakterystyczna w obrębie całego tekstu prognostyku; losy kontynentu to projekcja wydarzeń niebieskich na ziemskie, dlatego autor w sobie właściwy sposób przestrzega kolejne państwa.
Wszystkie istotne dla narodów momenty dziejowe, wojny, problemy zewnętrzne i wewnętrzne, spory, nawet na płaszczyźnie religijnej, okazują się znajdywać zarówno przyczynę, jak i uzasadnienie we wpływie makrokosmosu. Potwierdzeniem tej astrologicznej teorii są nie tylko wydarzenia z niedawnej przeszłości, zręczny astrolog w poszukiwaniu dowodów własnych racji sięga również swobodnie do odległej historii średniowiecznej – przypomina czasy Karola Wielkiego i jego ojca Pepina. Tak zobrazowana historiozofia prognostykarska, która pod znakiem zapytania stawia wolną wolę człowieka, głosi ścisły i rygorystyczny determinizm; logika dziejów jest logiką koniunkcji planet, z której nie sposób się wyzwolić. Taki obraz filozofii historii jest charakterystyczny nie tylko dla Przepowiedzenia przygód..., ale także i dla wielu innych tekstów prognostykarskich epoki.
Logika prognostykarska obejmuje swym zasięgiem nie tylko wielką politykę europejską, ale praktycznie wszystkie dziedziny życia i wszelkie możliwe nieszczęścia, a wśród nich to szczególnie niebezpieczne i budzące uzasadniony lęk u człowieka XVI wieku – "czarną śmierć". Nawiedzające cyklicznie kontynent epidemie groźnych chorób, które dziesiątkują bezbronną ludność, zostały pozbawione przyczyn natury medycznej czy higienicznej – morowe powietrze jest skutkiem niekorzystnego złączenia planet, a w konsekwencji tego założenia, skoro moc ludzka nie sięga makrokosmosu, nie da się też uchronić przed chorobą, będącą nieuniknionym złem, ściśle zdeterminowanym przez siły niebieskie. Takie przekonanie istniało oczywiście w ludzkiej świadomości znacznie wcześniej, prognostyk je umiejętnie wykorzystuje, szukając dlań głębszego uzasadnienia i dowodów.
Przypisanie bezpośredniej mocy sprawczej siłom kosmicznym musiało mieć swe konsekwencje również w dziedzinie antropologii; Leovitiusowy prognostyk jest przykładem typowej dla astrologii wiary w zdeterminowanie ludzkiego życia przez układ gwiazd, który był na niebie w chwili przyjścia człowieka na świat (tzw. genitura).
Zgodnie z założeniami genitury (będącej podstawą horoskopów indywidualnych) siły kosmiczne wpływają na ludzkie istnienie od początku życia, aż do śmierci, a ich działanie przenika wszelkie aspekty egzystencji – to one decydują o ludzkim charakterze i temperamencie, one przynoszą szczęście bądź zsyłają klęski, mogą potęgować zło, sprowadzać zarazy lub darzyć zdrowiem, a tym samym narzucają określoną jakość istnienia i kontrolują ją z zatrważającą determinacją oraz precyzją, co jest tym bardziej okrutne, że są całkowicie niezależne i wymykają się spod wpływów człowieka (przecież nikt nie decyduje o momencie swojego przyjścia na świat). Postawiona przed taką filozofią jednostka może jedynie pokornie czekać na zbliżające się niechybnie nieszczęście lub mieć nadzieję, że genitura okaże się łaskawa. Antropologia astralna okazuje się być totalną siłą, ingerującą nie tylko w wydarzenia dla człowieka zewnętrzne (jak na przykład klęski, wojny, nieurodzaje, trzęsienia ziemi itp.), ale również atakującą samą istotę człowieczeństwa, bo mającą moc zmiany ludzkiego myślenia i działania. Los, przed którym rozumną aktywnością uciec się nie da, staje się istnieniem absurdalnym, pozbawionym elementarnej wolności, która przecież wyznacza różnicę dzielącą jednostkę ludzką od świata przyrody. Genitura sprowadza człowieka do roli bądź to bezrozumnego zwierzęcia, bądź pozbawionej własnej woli maszyny, a tym samym podważa wartość i istotę człowieczeństwa, oferując w zamian hojnie perspektywę strachu i nastrój oczekiwania na nieszczęście.
W koncepcji genitury astrologiczna przepowiednia jest tym bardziej okrutna, że umiejętnie balansuje na granicy wiarygodności – autor często nie wymienia konkretnych osób, ale pewne zbiorowości ludzkie np. "zacne panie", "jednego znamienitego pana", "wiele co czelniejszych panów świeckich, a zwłaszcza rycerskich". Tak ogólne sformułowania praktycznie da się odnieść do wielu osób i dlatego, paradoksalnie, prognostyk sprawdzić się w tym przypadku musi, ponieważ niezależnie od tego, czy jednostkę zapowiadane nieszczęście spotka, czy ominie, można będzie każdy z tych faktów wytłumaczyć właśnie dwuznacznością przepowiedni.
Astrologiczna koncepcja makrokosmosu oraz mikrokosmosu (czyli jednostki ludzkiej) jest niemożliwa do pogodzenia z religią chrześcijańską (zakładającą wolność człowieka), a przecież zarówno autor prognostyku, jak i jego tłumacz Stanisław z Rawy, który do Leovitiusowej przepowiedni dopisał obszerny fragment o zbliżającym się końcu świata, deklarują się jako ludzie głęboko wierzący i nieustannie przepowiednie swe odnoszą do woli Boga. Interpretacja tekstu byłaby więc niepełna, a miejscami nawet fałszywa bez charakterystyki specyficznej dla astrologów teologii.
Obraz Boga ukazany przez Cypriana Leovitiusa i Stanisława z Rawy, jest zaczerpnięty z Biblii – zarówno ze Starego, jak i Nowego Testamentu; astrologowie piszą o Bogu Ojcu oraz o Jezusie Chrystusie. Kilkakrotnie wspominają o wszechmocy i całkowitej wolności Boga, który stoi ponad siłami kosmicznymi, jest nie tylko absolutnie od nich niezależny, ale też sam nimi kieruje w tajemniczy i niezbadany ludzkim umysłem sposób. Przestrzeń kosmiczna wraz z wszystkimi jej tworami (gwiazdami, planetami, kometami) jest dziełem Boga Stwórcy, objawiającym Jego potęgę, dlatego absolutnie nie należy jej utożsamiać z osobowym Bogiem, a tym bardziej oddawać czci planetom czy gwiazdom. Bóg Stwórca swoją mocą powołał do istnienia wszechświat, a wszystkie gwiazdy i planety są jak kosmiczny zegar dany człowiekowi "ku rozdziałom czasów". Pan wszelkiego stworzenia gwarantuje też ściśle określone prawa natury i będzie tak czynił do końca świata, niczym nieograniczony w swej absolutnej wolności. Jest też Bogiem sprawiedliwym, za dobro wynagradza, za zło karze, a Jego miłosierdzie gotowe jest przebaczyć wszystkim tym, którzy nawrócą się i zaczną czynić pokutę. Złowróżbne znaki wysyłane przez makrokosmos to komunikaty od Boga, który w ten sposób pragnie przestrzec ludzi przed zbliżającą się karą oraz wezwać ich do wewnętrznej przemiany. Przepowiedzenie przygód..., strasząc nieszczęściami, które w najbliższych dwudziestu latach mają nawiedzić Europę, jednocześnie odwołuje się do religijności czytelnika i wielokrotnie wzywa go do nawrócenia.
Teologia prognostykarska łączy w sobie obraz karzącego Boga Ojca z miłosiernym, przebaczającym Panem makrokosmosu, który poprzez ruchy ciał niebieskich ostrzega ludzi i pragnie ich wzywać do nawrócenia. Makrokosmos w tej swoistej logice astralnej to swego rodzaju "kosmiczny horoskop" układany zręcznie przez Boga dla narodów świata.
Prognostyk próbuje więc pogodzić astrologię z teologią chrześcijańską, a ponieważ jest to niemożliwe, podporządkowuje astrologię teologii. To jedyna droga, by nie zrazić sobie czytelnika chrześcijańskiego (nie zapominajmy, że to również czasy reformacji), a jednocześnie ocalić autorytet astrologii jako nauki. Uzasadnieniem astralnych przepowiedni jest uznanie ich za znaki wysyłane przez Boga – uratowanie astrologii paradoksalnie dokonuje się poprzez umiejętne interpretowanie teologii, co oczywiście w żaden sposób nie przekłada się na nauczanie Kościoła. Wiarę w przepowiednie astrologiczne potępiał już przecież u końca starożytności św. Augustyn, a po nim inni myśliciele i Ojcowie Kościoła. Okazuje się tym samym, że założywszy określony obraz Boga, prognostykarskie wywody prezentują bardzo niekonsekwentną wizję zarówno kosmologii, historiozofii, jak i antropologii, co można wywnioskować na podstawie takich chociażby fragmentów utworu Leovitiusa:
A jako czasu onego wielkiego złączenia planetów zwierzchnich Pan Bóg prawie wzbudził onego znamienitego pana, Wielkiego Karola cesarza krześcijańskiego, który takich nieprzezpiecznych i przewrotnych czasów na cesarstwie będąc, uczciwą nauką praw i tudzież stolec Kościoła Rzymskiego w cale zachował, takżeć i teraz za tego złączenia ninie przeszłego, okrom wątpienia Pan Bóg wszechmogący jakiego mocnego króla i umysłu stałego i zmyślnego już ustawającej Europie dać raczy, który by zamieszane królestwa ku porządkowi dobremu przywiódł i naukę upadłą znowu naprawił; Kościół Krześcijański Powszechny od kacerstwa wybawił, potciwych spraw i nauk dobrych pilność wzbudził (k. C2r–C2v).
Leovitius przypomina tu czasy Karola Wielkiego z dynastii Karolingów; dostrzega w tym władcy zesłanego przez Boga męża opatrznościowego dla całego kontynentu europejskiego i jednocześnie podbudowany tym przykładem, wyznaje wiarę w przyjście podobnej wybitnej jednostki w chwili sobie współczesnej, kiedy Europa jest targana sporami reformacyjnymi. Wynika z tego, że nie planety i gwiazdy decydują o losach kontynentu, ale Panem historii jest Bóg, który, pełen miłości i zatroskany o stworzony przez siebie świat, w odpowiedniej chwili bezpośrednio weń ingeruje, na przykład powołując do istnienia ludzi wybitnych, mądrze wykorzystujących powierzoną im władzę nad narodami. Wymowa tego fragmentu tekstu podważa sens fragmentów innych, gdzie planetom i gwiazdom przypisywana jest bezpośrednia moc sprawcza w historii ludzkości. Z jednej strony prognostyk eliminuje z biegu wydarzeń czynniki typowo ludzkie, z drugiej mówi o ingerencji Boga, a pomiędzy tymi dwoma biegunami umieszcza złowróżbne planety. Jednocześnie, podważając wolną wolę człowieka (genitura), na innym miejscu wzywa go do nawrócenia i przekonuje, że ma ono moc uchronienia go przed karą zsyłaną przez Stwórcę. Prognostykarska antropologia przeczy samej sobie – skoro ludzkie działanie, rozumne i celowe, przynosi wymierne i realne efekty w postaci zmiany biegu wydarzeń w świecie, nie warto tym samym przejmować się ani układem planet, ani geniturą. Człowiek ma więc moc zmiany swojego przeznaczenia oraz losów świata, a prognostyk – niekonsekwentnie – na jednym miejscu sprowadza go do roli biernego obserwatora przychodzących nieuchronnie nieszczęść, a na drugim – nakazuje mu konkretne działanie, mające tym nieszczęściom zapobiec.
Podporządkowanie wiedzy astralnej teologii prowadzi do podważenia sensu astrologii w ogóle – skoro makrokosmos jest "wielkim horoskopem świata" pisanym przez Stwórcę, to przecież Bóg (jako sprawiedliwy i miłosierny) nie może tego horoskopu układać na chybił – trafił (bo sprowadzilibyśmy Jego rolę do fatum antycznego), a tym samym człowiek musiał sam jakoś sobie zasłużyć na zapisane w gwiazdach i mające nadejść zło. Istnieje więc wolna wola rozumnej i świadomej własnych czynów jednostki, a co za tym idzie, nie należy przejmować się determinizmem astralnym, gdyż de facto on nie ma znaczenia. Sprowadzenie makrokosmosu do roli złowróżbnych znaków wysyłanych przez Boga w tym celu, by człowiek wszedł na drogę nawrócenia, też nie ma większego sensu – wystarczy przecież, pominąwszy jakiekolwiek obserwacje ciał niebieskich, nieustannie odwracać się od grzechów, a kosmos przestanie człowieka straszyć... I wreszcie – czy wszechmogący, a zarazem miłosierny Bóg nie ma innego sposobu, by przemawiać do ludzi, a musi w tym celu wykorzystywać ruchy gwiazd i planet? A co za tym idzie – czy wszystkie nieszczęścia, jakie spotykają narody Europy, są jedynie karami za grzechy? Jeżeli człowiek (przez nawrócenie) może sprawić, by Bóg karę odwrócił, to przecież ma też wolną wolę w innych aspektach działania, a tym samym człowiek, a nie Bóg, jest odpowiedzialny na przykład za wszczynanie wojen.
Logika prognostykarska uwikłana jest w tego typu brak konsekwencji, a to z prostej przyczyny – nie da się teologii chrześcijańskiej (zakładającej wolność jednostki) pogodzić z astrologią (opartą na determinizmie). Renesansowi astrologowie jednakże nie przyjmują do wiadomości tej prawdy i za wszelką cenę, nawet przy wykorzystaniu autorytetu Biblii, uzasadniają rację bytu astrologii. Nie cofają się również przed skrajnościami – i tak na przykład Leovitius, a za nim Stanisław z Rawy, podają datę końca świata, pewni tego, że ich przepowiednia rzekomo w żaden sposób nie przeczy nauce Pisma Świętego.
Nastroje eschatologiczne i poczucie rychłego końca to trwałe obsesje kultury Europy, powracające co jakiś czas z większą lub mniejszą mocą nie tylko w tekstach sensu stricto astrologicznych, ale również w literaturze pięknej. Prognostyk renesansowy przynosi przekonanie o tym, że świat jest stary i chyli się ku nieuchronnemu końcowi, stąd pojawiają się w tekście na przykład takie epitety, jak: "schodzący świat" czy "zgrzybiały wiek". Zgodnie z nauką biblijną nikt z ludzi nie zna daty końca wszechświata, a "śmiertelnym nie przystoi się o nim badać" (F2r), ale astrologowie przeczą Pismu Świętemu, głosząc przekonanie o tym, że niektórym, mądrym i wybranym, jest to wiadome i co więcej, wszelkie znaki na niebie wskazują na rok 1588. Datę taką podaje Leovitius, a dowody na prawdziwość przepowiedni dopisuje polski tłumacz – Stanisław z Rawy. Astrologiczna rachuba zakłada, że w zamysłach Stwórcy świat miał istnieć 6 tysięcy lat, ponieważ Bóg stworzył go w 6 dni, co trzeba przemnożyć przez liczbę tysiąc, by rachunek zgadzał się ze starotestamentową perykopą biblijną; astrolog zręcznie tłumaczy:
u Pana Boga jeden tysiąc miasto jednego dnia jest policzon, tak jak Pismo świadczy, mówiąc: Tysiąc lat są u Ciebie, miły Boże, jakoby dzień wczorajszy, który minął8 (H1r).
Wyliczenie wieku świata też nie przynosi żadnych trudności (prognostyk jest opatrzony stosowną tabelą, która pokazuje, ile czasu minęło od dnia stworzenia do chwili pisania przepowiedni). Te wywody są poparte licznymi przykładami, poświadczającymi rzekomą prawdziwość astralnych sądów; także w tym przypadku autor oraz tłumacz sięgają po autorytet biblijny. Stanisław z Rawy powołuje się na Ewangelię św. Mateusza, w której Jezus Chrystus mówi o nieomylnych znakach zwiastujących koniec świata9, a następnie tłumaczy czytelnikowi, że właśnie w chwili obecnej wypełniają się słowa Boże. Widomym i pewnym świadectwem nieuchronnego końca okazuje się przede wszystkim święcąca swoje triumfy reformacja – czas fałszywych proroków, zwodzących ludzi próżną nauką.
Głosząc takie przekonania, astrolog stawia się w roli starotestamentalnego proroka groźby, a nawet przypisuje sobie większe kompetencje – świetnie zna zamysły Boga i granicę Jego miłosierdzia, dlatego pewny siebie podsumowuje: "niezmiernych złości pan Bóg dalej cierpieć nie będzie" oraz wzywa czytelnika do pokuty i rachunku sumienia.
Podawanie daty końca świata (i to na dodatek całkiem bliskiej, bo Przepowiedzenie przygód... wydane zostało w 1565 roku, a koniec zapowiedziany został na rok 1588) mogło łatwo stać się przyczyną ośmieszenia astrologów (i to zarówno autora, jak i tłumacza); twórcy tego typu przepowiedni musieli więc być ostrożni i asekurować się w jakiś sposób. Przezorny astrolog na wszelki wypadek zamieszcza w prognostyku taki oto wiersz:
Gdy od zbawienia wszytkich nas
Wynidzie tysiąc i pięćset lat,
Lato ósme ośmdziesiąte
Będzie każdemu barzo dziwne.
Bo jeśli tamtego roku świat nie zaginie,
Tedy więc wszytko na świecie opak popłynie.
I póki przewrotny świat trwać potym będzie,
Póty płaczu, głodu będzie pełno wszędzie (F1v).
Logika prognostykarska jest prosta – trzeba przewidzieć i tę możliwość, że gdyby przypadkiem koniec świata nie nastąpił, to przyjdzie na ludzkość szereg nieszczęść. Tak czy inaczej, astrolog będzie przecież miał rację i uniknie ośmieszenia...
Przepowiednie tego typu były chętnie kupowane i czytane, i co jest oczywiste – przynosiły wymierne korzyści materialne swoim autorom10. Z czytelnikiem astrolog musiał się więc liczyć, dlatego pisał tak, aby wróżba była wiarygodna – Przepowiedzenie przygód... jest przykładem swoistej logiki prognostykarskiej, którą da się zweryfikować, by potwierdzić nieomylność autora. Skoro w historię bezpośrednio ingeruje Bóg, a gwiazdy i planety to tylko Jego "znaki ostrzegawcze" wysyłane ku poprawie ludzi, prognostyk – paradoksalnie – zawsze się sprawdzi... Jeżeli nieszczęście przyjdzie, będzie dowodem nieomylności astrologa, jeżeli zaś nie przyjdzie, również potwierdzi to, że rację miał astrolog, ponieważ wezwani do pokuty ludzie nawrócili się i Bóg zmienił swe karzące zamiary. Nie istnieje możliwość, by taka przepowiednia się nie sprawdziła. Jej wiarygodności dopełnia również często dwuznaczność tekstów posługujących się ogólnikami. Jeżeli pojawia się jakiś konkret (np. zapowiedź końca świata), to autor na wszelki wypadek umie się także i wtedy sprytnie asekurować. Genialnie, z właściwym sobie sprytem, zawsze balansuje na granicy prawdy, i co więcej – zawsze jest nieomylny. Tak rozumiana prawda niestety żerować musiała na naiwności czytelnika, żądnego sensacji i ciekawego tajemniczej przyszłości. O tym, jak głęboko myślenie potwierdzające wiarygodność prognostyków zakorzeniło się w kulturze, świadczy tekst powstały w wieku XVIII, którego autor z całą siłą argumentacji dowodzi:
Podobnież się w naszej Polszcze przed lat trzydziestu lub więcej przytrafiło, gdzie pewien astrolog, na ten czas w Litwie mieszkający, Krakowowi w kalendarzu przepowiedział ruinę, częścią przez ogień, częścią przez zwalenie się. Lecz gdy duchowieństwo z ludem Boga błagać nieustannie poczęli, przepowiedzenie nie ziściło się (...) I cóż tu astrolog winien, gdy modlitwa mocniejsza jak wszelkie ludzkie usiłowania, gdyż prośbą naszą ubłagany Bóg wszelkie złe skutki odwróci11.
Przepowiedzenie przygód... Cypriana Leovitiusa to tylko jeden z wielu prognostyków XVI-wiecznych, świadczących o obecności astrologii w kulturze renesansowej Europy. Zaprezentowana przez autora wizja makro- i mikrokosmosu, teologia i eschatologia, próbują połączyć w jednolitą całość, bez głębszej logiki i spójności, wiedzę astralną z filozofią chrześcijańską; wewnętrzna logika tekstu nie dopuszcza możliwości, by przepowiednia okazała się kłamstwem, niezależnie od tego, że przecież de facto nie była oparta na żadnych naukowych wywodach. Jednakże Leovitiusowa wizja świata nie była w dobie odrodzenia jedyną propozycją dla człowieka – istniała przecież spora grupa ludzi nauki i kultury, którzy astrologię krytykowali, a nawet ośmieszali; obraz epoki renesansu byłby więc nieprawdziwy, gdyby na tym miejscu nie zostali chociaż wspomniani12.
Astrologia jako poważnie traktowana dziedzina wiedzy nie przetrwała w kulturze Zachodu z kilku powodów; przede wszystkim nie miała żadnych podstaw naukowych. Wielka batalia, jaka rozegrała się o jej znaczenie zarówno w życiu jednostkowym, jak i zbiorowym, w zasadzie skupiła się na problemie determinizmu astralnego oraz przeciwstawianej mu wolnej woli istoty ludzkiej. Dwa ważne głosy w dyskusji zabrali: obrońca astrologii Pomponazzi (w dziele De naturalium effectuum admirandorum causis sive de incantationibus – 1520r.) i jej zagorzały krytyk Pico della Mirandola (w Disputationes adversus astrologiam divinatricem – wyd. 1495r.). Główne zarzuty wobec astrologii dotyczyły niemożności pogodzenia jej z wiarą chrześcijańską (bo przecież kwestionuje wszechmoc Boga); niweczenia przez nią wolnej woli człowieka, która jest przecież jednym z wyznaczników człowieczeństwa; poza tym zauważano, że sądy astrologów są bardzo niedokładne. Tym samym krytyka astrologii dokonywała się w obronie zarówno religii, jak i wolności. Niebezpieczeństwo uznania jej za naukę wiązało się również z osłabianiem przez astrologię racjonalnego i naturalistycznego sposobu wyjaśniania zjawisk fizycznych. Nie mając żadnych podstaw naukowych13, a równocześnie szerząc poglądy skrajnie deterministyczne, nie mogła tym samym przetrwać w kulturze Zachodu jako poważnie traktowana dziedzina wiedzy.
Piśmiennictwo astrologiczne, które nie jest już dziś postrzegane poważnie przez ludzi nauki, stanowi mimo wszystko swego rodzaju kulturowy fenomen, wykraczający poza ramy epoki odrodzenia – czasu, gdy interesowali się nim ludzie nauki, kultury i sfery rządzące, którym bynajmniej nie chodziło o rzekomą rozrywkę czy płytkie nowinki, ale o poszukiwanie ważnych odpowiedzi na fundamentalne pytania ludzkiej egzystencji. W każdym czasie istnieje jednakże grupa czytelników żądnych taniej sensacji czy tandetnej porady (także i teraz na przykład w wielu czasopismach zamieszczane są horoskopy, bazujące na ośmieszonej już w renesansie geniturze).
Ostateczną klęskę astrologii przyniosło odkrycie Mikołaja Kopernika, które zlikwidowało podział świata na podksiężycowy i nadksiężycowy oraz w nowym świetle ukazało miejsce istoty ludzkiej w porządku kosmicznym, a tym samym podcięło rację bytu astrologów. Makrokosmos przestał człowieka straszyć swym rzekomym wpływem, a zaczął zadziwiać pięknem i harmonią. W De revolutionibus... Mikołaj Kopernik napisał: "Odnaleźliśmy zatem w tym porządku zadziwiający ład świata (...)"14.
Pełny tekst artykułu: M. Krzysztofik, Przyszłość Europy zapisana w gwiazdach. Renesansowy prognostyk astrologiczny z 1565 roku, "Ruch Literacki" 2 (275), Rok XLVII, marzec–kwiecień 2006, s. 145–167.
Przypisy
1 Pełny tytuł utworu: Przepowiedzenie przygód z biegów niebieskich od roku latosiego, którego piszą od Narodzenia Pańskiego 1564, aż do dwudziestu lat, wzięte z złączenia wielkiego planetów zwierzchnich i z zaćmienia Słońca, które przez ty lata będą. Przez Cypriana Leovitiusa matematyka łacińskim językiem oznajmione, a teraz przez Stanisława z Rawy, nauk wyzwolonych mistrza, na żądanie niektórych ludzi, z łacińskiego języka na polski pilnie przełożone i na wielu miejscach przymnożone. Drukowano w Krakowie u Mateusza Siebeneichera, roku od Narodzenia Pańskiego 1565. Wszystkie cytaty będą pochodzić z tego wydania. Paginacja stron jest następująca – kart nieliczbowanych 46, sygnowanych: a – b 4 A – I 4 [K – K 2]. 2 Na temat toczonych przez naukowców w epoce średniowiecza sporów o jakość i zakres wpływów kosmosu na wydarzenia ziemskie por. Mieczysław Markowski, Stanowisko średniowiecznych przedstawicieli Uniwersytetu Krakowskiego wobec astrologii, "Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej" R. XLIX 1999, s. 95 – 102. 3 Na temat tejże batalii por. Eugenio Garin, Zodiak życia. Astrologia w okresie renesansu, Warszawa 1992. 4 Jana Latosa Obwieszczenie przypadków z znaków niebieskich od roku Pańskiego 1572 aż do roku przyszłego 1589, z którego każdy może pewnie rzeczy przyszłe obaczyć: co za skutki będą tak z rewolucji rocznych, jako też z zaćmienia słońca i miesiąca, w Krakowie u Stanisława Szarffenberga, 1572, k. B1r. 5 Ibidem, k. B1v. W tym fragmencie prognostyku mowa o roku 1572. 6 Mikołaj Rej, Żywot człowieka poczciwego, BN I 152, Wrocław 1956, s. 22. 7 Por. Eugenio Garin, op. cit., s. 14–32. 8 Autor nawiązuje do Ps 90,4. 9 Por. Mt 24, 1–41. 10 Fenomen olbrzymiej popularności piśmiennictwa astrologicznego Jakub z Paradyża podsumował tak: "rzesza głupców, ufnie wierzących w przepowiednie astrologiczne, jest nieskończenie wielka" – cyt. za: Sylwia Konarska – Zimnicka, Krytyka astrologii w świetle poglądów mistrzów krakowskich z XV wieku "Almanach Historyczny", 2000, t. 2, s. 39. 11 Zacytowany fragment autorstwa Astrofila Krakowskiego (kryptonim najprawdopodobniej kogoś z kręgu Akademii Krakowskiej) pt. Wypis listu pewnego z zagranicy do swego przyjaciela z 1771r. pochodzi z Kalendarza Astrofila Krakowskiego, [w:] Bronisław Baczko, Henryk Hinz, Kalendarz półstuletni 1750–1800, Warszawa 1975, s. 82–83. 12 Zagadnienie roli astrologii w dysputach filozoficznych tego okresu zostało obszernie omówione w piśmiennictwie naukowym, zainteresowanego czytelnika odsyłam więc do następujących książek: na temat batalii o astrologię w XV w. por. Stefan Świeżawski, Dzieje filozofii europejskiej w XV wieku, Warszawa 1983, Tom VI, s. 251 – 294; w wieku XVI por. Eugenio Garin, op. cit. 13 Por. Jerzy Kreiner, Współczesne spojrzenie na astrologię, Kraków 1980, s. 33: "Współczesna ocena astrologii jest jednoznaczna: brak jakichkolwiek podstaw, by nawet w sensie statystycznym można było uznać podstawową tezę astrologiczną, jaką jest przyjęcie wpływu położeń ciał niebieskich na zjawiska na Ziemi". 14 Mikołaj Kopernik, O obrotach, księga I, tłum. Mieczysław Brożek, Wrocław, 1987, s. 56.