Powieść trzeciego mistrza, Katona, o sroce, która powiedała panu wszytko, co się działo, kiedy doma nie był
Był niektóry mieszczanin w niektórym mieście, który miał srokę, którą barzo miłował, tak iż ją zawżdy żydowskiego języka uczył, a ona sroka tako się dobrze była onego języka nauczyła, iż czyście mówiła. Ta sroka, cokolwie widziała albo słyszała, zawdży swemu panu powiedziała. Ten mieszczanin miał młodą a cudną żonę, jako wy macie, która nie miłowała swego męża, dlatego, iże jej był nie mił, iż był niedołężliwy. Ta niewiasta, wzgardziwszy męża, inego miłowała, tak iż gdy mąż jechał po kupi, ona sobie po miłosnika słała, iżeby z nim legała niemal na kożdą noc. Sroka gdy to widziała, wszytko panu, gdy przyjeździł, powiedała, tak iże sława słynęła po wszytkim mieście o jej cudzołóstwie. On mieszczanin częstokroć ją z tego karał. A ona odpowiedziała: "Ty wierzysz tej swojej sroce przeklętej, która jako długo żywa, zawsze będzie niezgoda miedzy nami". On rzekł: "O miła pani, sroka ta nie umie kłamać, ale, jako widzi a słyszy, to powieda; a przeto onej więcej wierzę niż tobie".
Przydało się jednego czasu, iż mieszczanin jechał na kupią, a żona jego posłała sobie po miłosnika, iżeby do niej krom omieszkania przyszedł. On odłożył aże do nocy, aby go ludzie nie uźrzeli. A gdy była noc, przyszedł do miłosnice, kołatając we drzwi. Ona słysząc, otworzyła mu, mówiąc: "Nie bój się, pódź śmiele, boć nas żadny nie uźrzy". On odpowiedział: "Ona sroka przeklęta nas oskarży, a tak przez nię przydziemy w sromotę". A ona pani rzekła: "Tej nocy się pomściwa nad tą sroką". A gdy już wszedłszy, szedł tam, kędy sroka była, sroka słyszała go, mówiąc ty słowa: "O moja namilejsza, toć się barzo tej sroki boję". A sroka, słysząc jego głos, rzekła: "O nędzny człowiecze, aczci ja dla onej nocnej ciemności ciebie nie mogę widzieć, aleć wżdy twój głos słyszę, iże ty czynisz zdradę nad moim panem, gdy z panią chcesz spać, iże pana nie masz doma, a wszakoż powiedam ci, iż jako rychło pan przyjedzie, wszytko mu to powiem". Słysząc to fryjerz, rzekł do swojej miłosnice: "Otóż jamci nie powiedał, iż ta sroka nas zesromoci?" A ona rzekła: "Nie bój się, boć sroka weźmie pomstę tej nocy". A wszedłszy do komory, spał onej nocy z panią.
A ona, wstawszy o kurzech, wezwawszy do siebie dziewki, rzekła: "Pódźwa, weźmiwa drabiny, a wleźwa na dom, bo się tej nocy pomszczę nad tą sroką". A wziąwszy drabinę, uczyniły w wierzchu domu dziurę na miestcu, pod którym ta sroka stała, a wlazłszy na dach, miotały onę całą noc na srokę kamyczki, piasek, a wodę lały, kołatając nad nią, tak iż też sroka prawie na poły umarła. A uczyniwszy to, zlazły, a miłosnik rano tyłem wyszedł.
On mieszczanin, przyjechawszy do domu, skoro wszedł w dom, nawiedził srokę, jako był zwykł, i rzekł jej: "O sroko, sroko, jakoś się tu miała, pókim ja tu nie był?" Ona rzekła: "Miły panie, powiedam ci to, comci słyszała. Żona twoja w nocy puszczała do siebie miłosnika, któregom barzo karała, i rzekłam to powiedzieć przed wami, gdy przyjedziecie. A wszakże wżdy on, tego nie dbając, wszedł do komory i z panią moją, z twoją żoną, spał. Iż mię pytasz, jakobych się tu miała, pokiś nie był, zaprawdę nigdym się tako źle nie miała, jako przeszłej nocy, iże prawie jakobych już była umarła. Bowiem grad, śnieg, deszcz, grom, padał na mię przez wszytkę noc tak barzo, iżem już była umarła". Pani, słysząc to, rzekła: "Miły panie, wierzysz ty tej swojej sroce, iż powieda, przeszłej nocy by był grad i deszcz, a wszakoż tego roku nie była noc tako jasna, jako ta". Mąż rzekł: "Pójdę, popytam u sąsiadów, abowiem więcej sroce wierzę niźli tobie". I szedł do sąsiadów, pytając, jestli przeszłej nocy był grad albo też deszcz. Oni rzekli, iż nie było przez wszytek rok tako jasnej nocy, jako ta. A on mieszczanin, słysząc to, szedł do domu i rzekł: "Miła pani, jakoś ty powiadała, takci jest, iżci nie była noc jaśniejsza, jako ta". A ona rzekła: "Miły panie, już dobrze możesz baczyć, iż ta sroka jest kłamliwa, a swoim kłamem czyni niezgodę miedzy nami, tak iżem już po wszytkim mieście zhańbiona". Tedy on mieszczanin, szedłszy do sroki i rzekł: "Zażem cię własnymi rękami na kożdy dzień nie karmił, a tyś mi łeż powiedała, niezgodę czyniąc miedzy mną a miedzy żoną, tak iże moja żona słynie po wszytkim mieście". Rzekła sroka: "Wie Bóg, iżci nie umiem kłamać, ale cociem widziała a słyszała, toć powiedam". On rzekł: "Kłamiesz! Zażeś nie powiedała, jako przeszłej nocy był grad, śnieg, deszcz, tako barzo, iżeś mało nie umarła? Od tychmiast nie będziesz kłamała a niezgody czyniła miedzy mną a miedzy żoną". A wziąwszy srokę, zerwał jej szyję. Pani, gdy to uźrzała, barzo się weseliła, mówiąc: "O miły panie, dobrześ uczynił, już będziewa w spokoju żyła!"
A gdy zabił on srokę, weźrzał wzgórę i uźrzał w wierzchu domu dziurę i drabinę, przez którą żona i dziewka wlazły były na dom, i dziwował się, czemuby tam onę drabinę postawiono. Potym wlazłszy na drabinę, nalazł na dachu drobne kamienie i piasek, i sąd wody. A gdy to uźrzał, poznał zdradę swojej żony, jako na srokę lały wodę, kamyki i piasek miotając, które sroka mniemała, by był deszcz i grad. A zlazłszy z drabiny, jął wołać wielkim głosem: "Biedaż mnie, żem dla słów mojej żony zabiłem tak dobrą srokę!" Natychmiast dla żałości przedawszy wszytko, szedł do Ziemie Świętej, skąd nigdy nie wrócił do żony.
Powieść moralistyczna pt. Poncyjan w przekładzie Jana z Koszyczek ukazała się w Krakowie ok. 1530 r. Tekst wg wydania: W. Walecki, "Z duchem w rozmawianiu". Szesnastowieczna proza polska, Kraków 1991.