GOŚCINIEC PEWNY
NIEPOMIERNYM MOCZYGĘBOM
A OMIERZŁYM WYDMIKUFLOM ŚWIATA TEGO
DO PRAWDZIWEGO OBACZENIA
A ZBYTKÓW SWOICH POHAMOWANIA
(fragmenty)
[...] Niemniej też nas w tym przestrzegał Pan nasz miły, Jezus Chrystus, który jest głową jego i nas wszystkich marnych a nędznych robaczków swoich, tymi słowy: "Warujcie się, aby snać nie były obciążone serca wasze obżarstwem i pijaństwem". Której to przestrogi a przykazania Pana naszego nie mielibychmy sobie lekce poważać, nie chcąc we złej toni być, w której byli przodkowie naszy. Bo jako im zakazał był Bóg ociec z drzewa jednego owocu pożywać, tak też przykazał nam przez proroki, jako i ustnie przez Synaczka swego namilszego, Pana a Zbawiciela naszego, i przez apostoły święte jego, abyśmy się obżarstwa i opilstwa wystrzegali szkaradnego. Jakoż niestetyż, nasz miły Panie! Barzochmy w tym i niepomału wykroczyli przeciwko temu rozkazaniu Pańskiemu, abowiem u naszych miłych chrześcijan pijaniców i pijaństwa plugawego wszędzie dosyć, czego jeszcze na wielką wzgardę przykazania Pana naszego tak dalece sobie za grzech nie poczytamy, ale i owszem jeszcze się drudzy z tego przechwalają, że są mężni na spełnienie i na dosiedzenie aż do białego dnia. I weszło to już dziś w obyczaj, nie oglądając się nic na takowe niepotrzebne koszty i straty (jako o tym piękne wywody czyni ksiądz doktór Jakub Wujek z Wągrowca a teolog zebrania Pana Chrystusowego w "Postyli katolicznej" w jednym kazaniu swym, które napisał był przeciw obżarstwu a opilstwu świata dzisiejszego), iż kto dziś do umoru nie uczęstuje gościa, towarzysza, abo przyjaciela pełnymi nie zaszpuntuje, nikczemny jest miedzy ludźmi; kto komu nie spełni kilka pełnych, już nieprzyjacielem zostaje. Do tego przyszli chrześcijanie, że co u ludzi pogańskich było i jest teraz jeszcze wielką hańbą, to u nas napoczciwszą rzeczą: wolą szkapę trunkiem przesięgać, niżeli wolej i rozkazania Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, pana, mistrza a zbawiciela swojego przestrzegać. Zaprawdę Turcy i Tatarzy powstaną w dzień sądny przeciw nam, co się to zowiemy chrześcijany, i potępią nas, iż oni na jedno rozkazanie Mahometa swojego wstrzymywają się przez wszystek czas żywota swego od wina, od piwa i od wszego, co upoić może. Abowiem to plugawe Bogu i ludziom poczciwym obrzydłe pijaństwo nie tylko szkodzi duszy, ale też szkodzi ciału i mieszkowi. [...]
A przeto, dla Boga, obacz jedno jeszcze, obacz z drugiej groźniejszy strony, mizerny człowiecze, jako jest sprośna a szkaradna rzecz pijaństwo. Bo czymeś ty innym od niecnych zwierząt różny jest? Jedno rozumem a baczeniem, któreś wziął od tego, co cię stworzył i którymeś się też stał panem i książęciem nad wszystkim stworzeniem. Lecz kto sobie rozum i baczenie pijaństwem odejmuje, ten się równa z niemym bydłem głupim a prawie mu się stanie podobnym. A ja owszem mówię, że pijanice są nad bestyje daleko nierozumniejszy i sprośniejszy. Abowiem ani wół, ani świnia, ani żadne bydlę, nigdy nie pije nad potrzebę swoję, ani się da przywieść do tego, by je też i zabił; a pijanice dwakroć i trzykroć więcej piją niźli jest potrzeba i niźli ich przyrodzenie znosić może, i gębę swoję (co i wstyd powiadać) w sprośny członek obracają, lejąc choć przez dzięki w gardło, aż po uszach ciecze, a oczy ze łba dobrze mu nie wylazą. A jakoż się nie wstydzisz, mój miły bracie, widząc, iż nierozumne bydło miarę sobie od przyrodzenia zakreszoną pilnie zachowuje, a ty, któryś jest rozumnym stworzeniem, żadnej miary nie masz? I podlejszym się dobrowolnie czynisz niż wół twój, abo insza bestyja twoja? Gdyż ci dlatego Pan Bóg brzuch i gardło skrócił i skromną miarkę picia i jedzenia postawił, aby cię nauczył więcej się o duszę niźli o brzuch i ciało starać.
Żywot Rejów
To też nie bez przyczyny z tych niepomierników natrząsa się w pisaniu swym i on polski poeta Rej stary, który choć też sam rad dobrze pił i jadł, bo był fegon prawy. Tegom ja dobrze znał, bo często u podsędka chełmskiego, ojca mojego, dla używania myślistwa bywał. Abowim zawżdy, kiedy jedno przyjechał, pudło śliw jako korzec krakowski, miodu praśnego pół rączki, ogórków surowych wielkie nieckółki, grochu w strączkach cztery magierki, na każdy dzień na czczo to zawżdy zjadał. A potem z chlebem garniec mleka zjadłszy, jabłek z kopę, a pół tryfusa gniłek spasszy, do tego sztukę mięsa albo raczej cztery świeżego wezbrawszy, półmiskiem kilkom czupryny wzmiąwszy, kapuście kwaśnej potem dorobił, mało już o żabki włoskie dbał. Potem, gdy do ugaszenia pragnienia przyszło, gdybych o tym pisał szeroko, byłoby niejednemu śmieszno, bo jako rad jadał potrawy trefne, także też rzadko pijał piwo dobre, jedno gorzkie, kwaśne, na ostatek i mętne, a gdy trafił do kogo na łotrowskie piwsko, to pił aż mu w karku trzeszczało. A też nieraz mu się trafiało, że to smaczne piwko jako słodki wrzód z gardła się mu nazad dobywało, a jeszcze sobie ust nie utarł, a przedsię wołał, aby mu pełną iną nalano i inszych upominał, aby też spełnili, pana gospodarza nie przepominano; to ono piwsko znowu przed gośćmi i przed gospodarzem wychwalał i aż do nieba wynosił, i nie wyjechał nigdy z domu tego, aż wypił z gośćmi i z gospodarzem wszystko, acz to było gościom, a nawięcej panu gospodarzowi brzydko. Acz tego nie wiem jeśli gdzie indziej w pomiernym życiu się kochał, ale w ziemi chełmskiej wiele jadał i pijał.