Jestem kanclerzem, jestem najwyższym wodzem wojsk polskich; dzierżę te znakomite dostojeństwa za pomocą Najwyższego, z szczodrobliwości królów i z woli Reczypospolitej. Jakimi kroki dostąpiłem godności tych, pamięć następcom zostawić należy.
Skorom się przekonał, iż nic w życiu bardziej pożytecznym, bardziej upragnionym nie jest jak nauka i cnota, gdym się przeświadczył, że ni cnoty, ni sławy bez umiejętności i nauki dostąpić nie można, cały poświęciłem się nauce. Bez nauk bowiem – acz mogą być niektórzy cnotliwi i światli – gdy lud w ciemnocie, walą się królestwa, upadają mocarstwa, same dostojeństwa ciężarem się stają. Bez nauki każda podjęta wyprawa puszczona na los szczęścia, w samym popędzie zdarzeń kres swój i zgubę znajduje. Bez niej szkodliwe rady w senacie, mylne wszystkie kroki w rządzeniu; w ciemnotach pogrążone spółeczeństwo oddala się od godności ludzkiej i do trzody bydlęcej zbliża się. To ja zważywszy, cały poświęciłem się naukom – one to w młodości były żywiołem moim, w starości słodyczą, w przeciwnościach pociechą, w toczeniu bojów, w krześle senatorskim przewodnikiem i mistrzem, w domowym życiu zabawą, nigdy zawadą, one we dniach, w nocach, podróżach, towarzyszem najmilszym. Jeżeli więc, idąc za powabem nauk, wszelkimi siłami dążyłem do zdrowych prawideł, jeżeli ukochanej ojczyzny mojej rozszerzałem sławę, wam wszystkim przynosiłem pożytki i sobie niejaką chwałę; jeżeli to, czym jestem, winienem nauce, słuszna jest, abym i was zachęcał do postępowania tym torem, którym sam postępowałem.
Gdybym posiadł skarb tak bogaty, którym bym wszystkich was mógł ubogacić, ubogaciłbym. Lecz gdy dobre dzieci, wychowanie pożądańszym, trwalszym jest nad bogactwa, błogosławieństwa tego otwieram wam źródło w tej to założonej akademijej, w której synowie wasi mądrości naukę czerpać będą. Bodajby wychodzili z niej pożyteczni Polsce obywatele! Zważywszy, co jest krajowi naszemu najbardziej potrzebnego, ja sam oznaczę wybór nauk, pisarzy, tryb i sposób uczenia. Nienawidzę tych nauczycieli, co nieużytecznymi, spekulacyjnymi naukami młódź zaprzątają, którzy zamiast prawdziwego oświecenia zapędzają się w niezgłębione rozumem ludzkim przepaści – nie rozszerzają, ale tłumią oświatę i prawdę. Przez nich to trwoni się na próżno młody wiek uczniów, zawodzą się oczekiwania rodziców, ojczyzny.
Tak jak rolnik starowny nie bez wyboru rzuca w ziemię nasienie, lecz i owszem wybiera je co lepsze i najwięcej obiecujące plonu, tak baczny nauczyciel powierzonej sobie młodzieży te wykłada nauki, które nie powierzchowną okrasę, lecz prawdziwą mądrość, cnotliwe prawidła, powinność w pomyślności tylko Rzeczypospolitej szukania dobra własnego w młodych umysłach na resztę życia zaszczepia.
Ty zaś, Akademijo Zamojska, córo moja luba, ty równo dzielisz miłość mą z synem moim Tomaszem. Z równym staraniem jego i twoje początki pielęgnować ja będę. Ciebie postanowiłem młodości jego przewodnikiem, tobie pieczę nad plemieniem moim powierzam. Znane mi są twoja nauka, twoje cnoty; nie opuszczaj miejsca tego, i owszem trzymaj się bogów sprzyjających miejscu temu. Tu, nie odstępując moich następców, używać będziesz tego, com ci przeznaczył z nabytego uczciwie majątku. Przykazałem im bowiem i najświętszą zobowiązałem przysięgą, aby ci zawsze przychylnymi byli. Lubo zwykle bywa, iż późniejsze czasy trudniejszemi są od zeszłych, ty jednak nie doznasz ubóstwa, bo jeśli kiedy w potrzebie znajdować się będziesz, idź do skarbu mego, i bierz co twego. Rozkazałem wnukom moim i tym, co się z nich rodzić będą, abyś zawsze zostawała w używaniu tego, co ci raz przeze mnie danym było. Prosiłem ich, aby z własnych dochodów tobie nie żałowali, aby cię w potrzebie nie opuszczali.
Znałem ja, jak zgromadzenia uczone w żądaniach swoich, często z własną swą szkodą, są skromne, przeto tyle, ile mi możność dozwoliła, stałem ci się ojcem. Bądź ty ukochanej mej ojczyzny podporą! Wezwany od Salomona Hiram, rodem z Tyru, jak Pismo ś. świadczy, postawił w przysionku kościoła jerozolimskiego dwie spiżowe kolumny, z których prawą Jahin, a lewą Booz nazwał, i obie podobną do lilij ozdobą uwieńczył. Pierwszą jest w Królestwie naszym Akademija Krakowska, podpora Kościoła i Rzeczypospolitej, jej bowiem upadek (czego niech nieba strzegą) przyniósłby praw i wolności naszych zgubę. Drugą podporą, czyli Booz, chcę abyś ty była, Akademijo moja! Gdy obiedwie cnotą skojarzone będziecie, któż przeciwko wam odważy się powstać? Któż się odważy targać wasze zaszczyty? Obiedwie was od wschodu do zachodu wieńce chwały zdobić będą. Obiedwie wydając obywateli znakomitych nauką i cnotą, ileż przyczynicie się do dobra, do chwały wspólnej nam i miłej ojczyzny! Obyście w najdalsze pokolenia na zawsze słynęły!
Źródło: Julian Ursyn Niemcewicz, Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszcze, t. 4, Lipsk 1839, s. 92–94.