OPIS SARMACJI AZJATYCKIEJ I EUROPEJSKIEJ (fragmenty)
Traktat pierwszy Księgi pierwszej o tym, że istnieją dwie Sarmacje
Starożytni rozróżniali dwie Sarmacje, jedną położoną w Europie, drugą w Azji, graniczące ze sobą i ze sobą połączone. W skład Sarmacji Europejskiej wchodzą terytoria zamieszkane przez Rusinów, Litwinów i Moskali oraz inne ludy sąsiadujące z nimi. Terytoria te na zachodzie sięgają do rzeki Wisły, a na wschodzie kończą się na rzece Don. Ludność zamieszkującą te obszary nazywano ongiś Gotami. Sarmację Azjatycką zamieszkują obecnie liczne plemiona Tatarów, których siedziby rozciągają się od Donu na zachodzie aż do Morza Kaspijskiego na wschodzie. Organizację państwową, pochodzenie, obrzędy i zwyczaje tych plemion, jak również rozlegśoć zamieszkiwanej przez nie krainy wraz z rzekami i sąsiednimi ziemiami, opiszę w następnych rozdziałach. [...]
O okrutnym zniszczeniu Polski i Węgier przez Tatarów
Teraz z kolei trzeba powiedzieć o dalszym okropnym spustoszeniu dokonanym przez Tatarów. W 1241 roku przybyli oni na Ruś i zupełnie zburzyli stolicę Rusi Kijów, miasto piękne i doskonale zbudowane. Miało ono ufortyfikowane silnie bramy i wieże, a dachy niektórych wież były pozłacane i błyszczące. W Kijowie była i jest do dnia dzisiejszego siedziba patriarchy metropolity obrządku wschodniego, czyli greckiego, mającego władzę zwierzchnią nad wszystkimi władykami i biskupami tego obrządku od Dunaju, przez Mołdawię, Wołoszczyznę, Ruś aż do Moskwy. Po zniszczeniu Kijowa metropolita już w nim nie przebywał. W Kijowie było przeszło 300 wspaniałych świątyń, których gruzy zarosłe krzewami i cierniem można oglądać dotąd. Służą one za kryjówki dzikim zwierzętom. Ruiny kościołów Św. Michała i Matki Boskiej zachowały dotąd resztki złoceń na sklepieniach, dlatego Tatarzy przybywający tu w poszukiwaniu łupów nazywają je po swojemu Altim bossina, bo część dachów miała pozłacane wierzchołki. Na górze, gdzie ongiś stał zamek kijowski, Litwini, do których to terytorium teraz należy, wybudowali wielką drewnianą warownię.
Po zniszczeniu całej Rusi z jej stolicą i Podola, Batu chan mając zamiar najechać Węgry wysłał uprzednio jednego ze swych wodzów imieniem Peta z wielkim wojskiem, aby ten zniszczył Polskę. Wprawdzie sami Polacy mówią, że to Batu chan zniszczył wtedy Polskę, Śląsk i Morawy, ale trzeba przyjąć jednak raczej to, co podają kroniki węgierskie, w których wyraźnie jest napisane, iż Polskę wówczas spustoszył nie sam Batu chan, ale jego wodzowie. Tatarzy zabili kniaziów ruskich, w Lublinie i okolicach Zawichostu zdobyli wielkie łupy, a wracając stamtąd pośpiesznie na Ruś zdobyli jeszcze Sandomierz wraz z zamkiem. Tam to zabili opata pokrzywnickiego razem z jego zakonnikami oraz wielu mieszkańców Sandomierza obojga płci, szlachty i nieszlachty, tych co się schronili do miasta. Następnie kierując się przez Wiślicę doszli do Skarbimierza i mieli zamiar wycofać się już stamtąd z łupem na Ruś. Na rozłożonych obozem nad rzeką Czarna opodal wsi Większe Tursko uderzył niespodziewanie wojewoda krakowski Włodzimierz z rycerstwem krakowskim. Wszyscy jeńcy, którzy znajdowali się w obozie tatarskim, zdołali uciec w czasie walki i ukryć się w pobliskich lasach. Liczniejsi pokonali jednak mniej licznych, to znaczy Tatarzy Włodzimierza i jego wojsko. Ale i sami Tatarzy zaniepokojeni własnymi stratami odeszli pośpiesznie na Ruś drogą przez bory strzemeskie. Wziąwszy jako uzupełnienie bardzo licznych jezdnych, ponownie z wściekłością i zgiełkiem wpadli do Polski. W ziemi sandomierskiej Tatarzy podzielili swoje bardzo wielkie wojsko na dwa oddziały. Mniejszy pod wodzą Kadena, zwanego przez Polaków Kajdanem, niszczył okrutnie paląc i mordując ziemię sieradzko-łęczycką i Kujawy, bez żadnej przeszkody z niczyjej strony.
Większy oddział Tatarów, którym dowodził chan Peta, skierował się w stronę Krakowa siejąc na swej drodze wszędzie śmierć i pożary. Temu to oddziałowi Tatarów zastąpił drogę we wsi Chmielnik koło miasteczka zwanego Szydłów wojewoda Włodzimierz, mając ze sobą kasztelana krakowskiego Klemensa, Pakosza i Jakuba Raciborowiczów, wojewodę i kasztelana sandomierskiego, wraz z rycerstwem i szlachtą ziemi krakowskiej i sandomierskiej. W czasie bitwy, kiedy jeden oddział Tatarów zniszczony cofał się, wtedy wystąpił drugi i Polacy zmęczeni nie mieli już sił mu się przeciwstawić. Nieliczni ulegli licznym, pozostali zaś uciekli sobie tylko znanymi drogami. W tej bitwie zginęli dzielni rycerze – Krystyn Sułkowicz z Niedźwiedzia, Mikołaj Witowicz, Wojciech Stampotycz, Zementa, Grambina, Sulisław i inni liczni dzielni rycerze. Ich klęska wzbudziła tak wielki popłoch, że ludzie uchodzili do zupełnie innych okolic, a chłopi z rodziną i bydłem kryli się po lasach, bagnach i niedostępnych miejscach. Nawet Bolesław Wstydliwy książę krakowski i sandomierski z matką Grzymisławą i żoną Kingą uciekł najpierw w kierunku Węgier do zamku Pieniny koło miasta Sącza, a potem do klasztoru Cystersów na Morawach. Po tym swoim zwycięstwie pod Chmielnikiem Tatarzy zajęli w Środę Popielcową Kraków opuszczony przez mieszkańców, którzy wszyscy uciekli w niedostępne miejsca, i wściekłość swą wywarli na domach i świątyniach paląc je wszystkie. [...]
Tatarzy również mieli cztery szyki, tylko były one nieporównywalnie większe, tak że jeden szyk Tatarów dorównywał wszystkim czterem szykom polskim. Oba wojska spotkały się dnia 9 kwietnia w poniedziałek po oktawie Wielkanocy na równinie zwanej Dobre Pole. Bitwę rozpoczęli krzyżowcy i górnicy kopalń złota i tak jak wiotkie kłosy bywają ścięte od gradu, tak oni legli pod ulewą strzał tatarskich. Następnie dwa szyki polskie pod dowództwem Sulisława i Mieszka starły się z Tatarami i sprawiły wśród nich taką rzeź, że Tatarzy musieli uciekać. Ale jakiś jezdny obiegając oba oddziały bardzo szybko na koniu krzyczał okropnym głosem "biegajcie, biegajcie", co znaczy uciekajcie, uciekajcie i przez to siał strach wśród Polaków. Mieszko książę opolski tak się zląkł tego krzyku, że uciekł z pola bitwy i pociągnął za sobą większą część rycerstwa. Co widząc książę Henryk miał rzec z jękiem "gorze nam się stało", co znaczy źle i bardzo smutno nam się ułożyło. Sam wprowadził do walki swój doborowy oddział i trzy oddziały Tatarów już uprzednio rozerwane przez dwa szyki polskie, rozbił i zmusił do ucieczki. Czwarty zaś oddział Tatarów, większy od innych, którym dowodził Peta, ruszył teraz do walki bardzo gwałtownie i rozgorzał bardzo zacięty bój między oboma wojskami. Kiedy większość Tatarów już padła bądź skłaniała się do ucieczki, jakiś chorąży tatarski zaczął krzyczeć i potrząsać wielką chorągwią, na której była wymalowana grecka litera X, a na wierzchołku tej chorągwi była postać okropna i czarna z długą brodą. Z głowy tej postaci rozszedł się natychmiast w stronę Polaków dym i opar o nieznośnym i okropnym zapachu, tak że pozbawił ich niemal przytomności i zdolności do walki. A wojsko tatarskie podniósłszy ogromny krzyk zwróciło się przeciw Polakom, rozerwało spojone dotychczas ich szyki i urządziło wielką rzeź. Podczas niej zostali zabici książę Bolesław syn margrabiego Moraw, zwany Sepiołka i mistrz Krzyżaków z Prus Pompo wraz z wieloma znakomitymi rycerzami. Księcia Henryka Tatarzy otoczyli dokoła, aby zaatakować go od przodu i tyłu. Na koniec zostało przy nim tylko czterech rycerzy – Sulisław brat Włodzimierza wojewody krakowskiego, Klemens wojewoda głogowski, Konrad Konratowicz i Jan Iwanowicz, którzy, jak mogli, siłą i podstępem wyprowadzili księcia z walki i sposobili go do ucieczki. Ale ranny koń księcia ustawał. Tatarzy szybko otoczyli go z trzema wspomnianymi rycerzami, podczas gdy czwarty, Jan Iwanowicz, odłączył się. Jan Iwanowicz wziął świeżego konia od dworzanina księcia Rościsława i przebiwszy się przez wrogów, podał konia księciu. Książę Henryk dosiadł go, ale Tatarzy go dogonili i po raz trzeci otoczyli. I kiedy bardzo mężnie walczył z Tatarami i podniósł do góry rękę, aby ciąć Tatara stojącego mu na drodze, inny Tatar pchnął go dzidą pod pachę, a książę opuścił rękę i śmiertelnie ranny spadł z konia. Tatarzy wydają wielki krzyk okropnymi głosami, chwytają księcia i unoszą poza pole walki na odległość podwójnego strzału z armaty oblężniczej. Szablą obcięli głowę, a ciało obdarli ze wszystkich ozdób i pozostawili nagie.
W tej bitwie zginęło bardzo wiele szlachty polskiej, a między innymi sławni i znakomici Sulisław brat Włodzimierza wojewody krakowskiego, Klemens wojewoda głogowski, Konrad Konratowicz, Stefan z Wirbna z synem Andrzejem, Klemens syn Andrzeja z Pelcznicy, Tomasz Piotrkowicz, Piotr Kusza i inni. Po bitwie ledwo rozpoznano ciało księcia Henryka i to tylko dzięki szóstemu palcowi na lewej nodze. Żona Anna pochowała je na środku chóru kościoła Św. Jakuba braci mniejszych we Wrocławiu. Pogrzeb Bolesława syna margrabiego Moraw odbył się w Lubiążu, ciało pochowano na chórze konwersów. Ciała innych wiernych pochowano na polu bitwy i wystawiono tam kościół istniejący do dzisiaj.
Tatarzy po odniesieniu wielkiego zwycięstwa nad księciem Henrykiem i Polakami zebrali łupy i każdemu zabitemu odcięli jedno ucho. W ten sposób napełnili dziewięć wielkich worków, aby zorientować się, ilu ludzi zabili. Głowę księcia Henryka umieścili na bardzo długiej włóczni i zanieśli pod zamek legnicki (miasto zostało spalone w obawie przed Tatarami) domagając się, alby po zabiciu księcia otwarto im zamek. Załoga odpowiedziała, że na miejsce jednego zabitego księcia mają wielu książąt synów tamtego. Tatarzy zniszczyli i spalili wioski koło Legnicy i skierowali się w stronę Otmuchowa, gdzie odpoczywali przez 15 dni i zniszczyli dookoła całą okolicę. [...]
O obyczajach Tatarów i o tym, co znajduje się na ich ziemi
Tatarzy są ludźmi najczęściej wzrostu średniego, o dużej piersi i ramionach, szerokiej twarzy, spłaszczonym nosie, cerze szarej i szpetnej. Są silni i dzielni, łatwo znoszą głód, zimno i gorąco, od najmłodszych lat jeżdżą na koniu i strzelają z łuku. Cały swój dobytek wożą ze sobą, są ruchliwi i nie mają stałego miejsca pobytu, z żonami, dziećmi i z bydłem mieszkają na polach. Nie mają miast, wsi i domów. W zimie przybywają nad Morze Kaspijskie, aby uniknąć mrozu. Znajdują tutaj bowiem cieplejszy klimat wytwarzany przez morze. Na lato powracają do swoich ziem. Niektórzy z nich uprawiają i orzą jedną, dwie lub nawet trzy morgi wszerz i trzy, cztery i więcej wzdłuż ziemi i obsiewają prosem, z którego mają pożywienie oraz bairę, czyli jadalną pastę do smarowania. Nie mają zboża ani żadnych warzyw, hodują dużo bydła, a zwłaszcza klaczy i koni używanych do jazdy i jako pokarm. Sami kaleczą konie i piją z nich krew czystą lub z prosem. Mięso bydła i koni jedzą na wpół surowe. Bardzo chętnie jedzą mięso koni padłych poprzedniego dnia ze starości lub na jakąś chorobę. Wycinają wtedy tylko chore miejsce, a resztę zjadają. Piją wodę, mleko i piwo z prosa. Turcy i Tatarzy nazywają wodę "su", a czasami też mówią "suha", czyli woda. Piwo wyrabiane z prosa nazywają "buza", a Rusini takie samo piwo nazywają "braha". Lubią bardzo mleko, zwłaszcza kwaśny kumys, ponieważ oczyszcza im żołądek i utrzymuje go w zdrowiu. Na ucztach z zaproszonymi gośćmi piją arak, czyli odwar z mleka, który szybko i przedziwnie upija. Nie kradną jedni drugim i nie znoszą wśród siebie złodziei, niemniej życie rozbójnicze i ograbianie sąsiadów uważają za rzecz najmilszą i boską. Nie znają rzemiosł ani pieniędzy, tylko jedne przedmioty zamieniają na inne. W ordzie zawołżańskiej zaczęli już przyjmować i używać aspry, czyli srebrne obole tureckie. W ordzie perekopskiej przyjmują dukaty. W ordzie nohajskiej tylko wymieniają rzeczy na rzeczy, wobec obcych są obłudni i bezczelni, natomiast dla siebie wszyscy są bardzo uczynni i rzetelni. Najczęściej noszą odzież z grubego i szorstkiego wojłoku i białej wełny. Najbardziej lubią opończe i wymawiając tę nazwę stawiają na początku literę "i" mówiąc "iopończe". Jest to biały płaszcz, gęsto tkany, wykonany z jedwabnego kawałka materii, bardzo przydatny jako ochrona przed deszczem i wilgocią. Ziemia ich jest równiną bez gór, lasów i drzew, obfitującą tylko w trawy. Nie mają dróg lądowych ani statków, a przebytą drogę odmierzają dniami podróży. [...]
Księga druga, Traktat pierwszy
O Rusi, jak się ona dzieli, jakie ma bogactwa i co się na niej znajduje
Skoro powiedzieliśmy o Sarmacji Azjatyckiej nazywanej też Scytią, to pozostaje powiedzieć teraz o Sarmacji Europejskiej i na pierwszym miejscu będziemy mówić o Rusi kiedyś zwanej Roxolania. Wschodni jej kraniec dotyka rzeki Don i Błot Meotydy, które oddzielają Azję od Europy. W dawnych wiekach nad Donem mieszkali Alanowie, a na południe od nich Roksolani. Te ludy wyginęły całkowicie i tamtejsze bardzo rozległe pola leżą puste, nawiedzane tylko przez zwierzęta i kozaków, o których była mowa poprzednio. Dalej na południe mieszkają jeszcze resztki Czerkiesów ludu bardzo wojowniczego i dzikiego, używającego ruskiego języka i zwyczaju. Jeszcze dalej jest warownia Oczaków wystawiona przez chana Tatarów perekopskich, a będąca w posiadaniu Litwinów, a dalej około dwóch mil na południe od Oczakowa był zamek Dzassow zburzony jeszcze przed czasami współczesnymi. [...]
Na zachód leży Podole graniczące na południu z Mołdawią i Wołoszczyzną, a na wschodzie z polami zajmowanymi przez Tatarów oraz z Krymem. Podole jest najżyźniejsze ze wszystkich tych ziem, obfituje w wosk i miód. Ziemia prymitywnie uprawiana i mało przeoraną, po zasianiu ziarna przez następne trzy lata rodzi sama. Dzieje się to tak, że w czasie żniw pozwala się, aby trochę ziarna zostało na polu i w roku następnym wyrasta zboże bez uprawy i bez orania. Trawa i łąki rosną tutaj także tak szybko i obficie, że w trzy dni zakrywają żerdź, a pług pozostawiony w miejscu trawiastym w niewiele więcej dni jest już całkowicie zakryty trawą. Roje pszczół składają miód nie tylko w ulach i dziuplach drzew, ale również na ziemi i na brzegach rzek. Często się zdarza, że rolnicy zabijają albo topią w wodzie roje nowo przybyłe, które niszczą roje dawne, aby pszczoły osiadłe w jednym miejscu czuły się tam zadomowione i dawały miód. [...]
Urodzajna ziemia Rusi obfituje najbardziej w miód i medon, czyli napój z miodu. Przywozi się tu i wino z Węgier oraz sąsiednich Mołdawii i Wołoszczyzny jak również mocne greckie wino z Grecji. Na Rusi jest też pod dostatkiem piwa. Jest dużo koni, wołów, są stada owiec, jest obfitość wosku, skór kunich, dzikich kóz, wilczych, wołowych. Ruś obfituje w rzeki i rybne wody do tego stopnia, że gdzie tylko jest woda, tam również są i ryby. Stawy i sadzawki nie potrzebują tu być sztucznie zarybiane, bo wszędzie, gdzie jest woda, tam się zjawiają ryby z rosą niebieską, jak mówią Rusini. W ziemi lwowskiej są wielkie i piękne szczupaki dające się dzielić na dzwonka. Ruś obfituje w pachnącą trzcinę rosnącą na brzegach Donu i Meotydy, obfituje w rzewień rosnący również i na Litwie oraz w liczne trawy i korzenie, których gdzie indziej nie ma. Ruś obfituje w rośliny barwiące, które rosną bardzo bujnie. Dawniej wywożono je do włoskich miast Genui i Florencji, a teraz zbiera się ich niewiele i prawie wszystkie te rośliny marnują się. W ziemi chełmskiej gałęzie sosny odcięte i leżące na ziemi przez rok lub dwa zamieniają się w głazy i kamienie. Jest tam też dużo kredy czyli białej ziemi sprowadzanej i do nas. [...]
Tłum. Tadeusz Bieńkowski
Wg wyd. Maciej z Miechowa, Opis Sarmacji Azjatyckiej i Europejskiej, wstęp H. Barycz, przeł. T. Bieńkowski, posłowie W. Voisé, Wrocław-Warszawa-Kraków 1972.