Wisła swój wiedzie początek ze skalnych Karpat podnóży,
Co dla Pannonii ziem niosą złocisty swój dar.
W miejscu gdzie bieg rozpoczyna, zawrotnym wirem się kłębi,
Bije pod niebo wzwyż poprzez wyniosłych gór grzbiet;
Potem podąża z pośpiechem do miasta potrójnych murów -
Dumny Krakowa to gród, gdzie mieszka Sarmacji król.
Skręca następnie na łąki Mazowsza bujnie zielone,
Gdzie już otwiera się kraj wielki Hercynii mej.
Żyją wśród nizin Mazowsza straszliwe tury kosmate,
Znany im również jest żubr, podziw budzący w krąg.
Zwierz to ogromny z krzywymi rogami, co błyska okiem,
Ciemnobrunatną ma sierść, wygląd okrutny i zły.
Dźwiga podgardle obwisłe i sierścią pokryte długą,
Które - jak wielki wrzód - wzdyma obrzmiałą mu krtań.
Gdy wróg się zbliża, żubr rogi swe nastawiwszy naciera,
Ciało schwycone wzwyż rzucając z całych sił.
Wieloletnimi drzewami, pniem grubym, dębem prastarym
Wstrząsa z wściekłością tak, że ich wierzchołki drżą,
Kiedy myśliwy się zjawia, ażeby zwierzę pokonać.
Chce je z początku zwieść podstępną, piękną grą.
Drażni je bowiem na razie ciosami łuku lub włóczni,
Zwierzę wprawiając w szał bólem zadanych mu ran.
Wtedy z pośpiechem ucieka kryjąc się w lot za drzewami,
W które rozżarty już żubr bije rogatym swym łbem,
Sądząc, że chwycił na rogi zbiegłego nieprzyjaciela,
Sroży się, miota w krąg pośród potężnych pni.
Chroniąc się zręcznie za drzewa drażni zwierzynę myśliwy,
W szpetną wbijając sierść za ciosem straszny cios.
I gdy już siły w zwierzęcia potężnym ciele osłabi,
Atak wstrzymuje swój - kładzie gonitwie kres.
Wkrótce już inni myśliwi, stojący w krąg na kształt wieńca,
Ostrzami celnych strzał niosą żubrowi śmierć.
Wisło, w pobliżu Kodanu do pruskich grodów podążasz,
Tu gdzie twój płaski brzeg zajął teutoński lud,
Co, wiarołomny, Sarmatów chce służyć dziś tyranowi
I nienawistny mu już teraz Germanów jest pan.
Wiele tu grodów bogatych, potężnych zamków zbudował
Rycerz teutońskich ziem, noszący biały płaszcz,
Aby - to pewne - powściągnąć Scytów ataki w tym czasie,
Gdy barbarzyńców lud rusza z obozu w bój.
Oto już Toruń pod niebo wysmukłe wznosi wieżyce
I najsłynniejszy z miast świata Malborku gród,
Który ty, Wisło, otaczasz swych wód potrójnym ramieniem,
Trzema ujściami w toń płynąc Kodanu wód.
Tam gdzie przesławny port strzeże obszarów pruskiej krainy,
Sławy siejącej w krąg blask, znanej i z ludów, i z miast,
Wśród których światłem najbardziej wsławionym Gdańsk promienieje,
Jako ty, Febie, gdy skroń unosisz z eojskich wód.
Imię swe słynne port gdański od ludu Gotów przyjmuje,
Stąd i Kodańskiej łuk Zatoki nazwę ma swą.
Obok gdańskiego obszaru pamiętną wojnę i krwawą
Toczył teutoński lud z mężami polskich ziem.
Wstyd! Osiągnięto zwycięstwo, bo Mars od wrogów odwrócił
Łaskę, gdy dzikich swych bród długi ostrzygli włos.
Wisło! Jak niegdyś granicą byłaś germańskiej krainy,
Tak będziesz dla mnie dziś kresem miłości mej.
Jak ciężko ranny, co schodzi z pól walki - tak ja odchodzę,
Bo przeszył moją pierś miłości pierwszej grot.
Gdy, Fryderyku cesarzu, wręczałeś mi święty wieniec,
Swe pocałunki tyś kładł uprzejme na moją twarz,
A ja gdym Innocentego w rzymskim pałacu odwiedził,
Ten pocałunek mi kłaść kazał na stopie swej.
Ucałowałem ją, zgięty. Lecz wolę cesarza lica
Niźli szkodliwą tę stopę pod wargą mą.