KAZANIA ŚWIĘTOKRZYSKIE
Z dziejów rękopisu 1890–1959
(wybrał Paweł Stępień)
ZABYTEK BRÜCKNERA
Stanisław Ptaszycki, Najdawniejszy zabytek mowy polskiej, nowo odnaleziony w Petersburgu. "Kraj" 1890, nr 12 (23 marca {4 kwietnia} 1890), s. 4-5.
W dniu 13 bm. bawiący obecnie w Petersburgu prof. Uniwersytetu Berlińskiego, dr Aleks[ander] Brückner, odnalazł w Bibliotece Cesarskiej 18-cie skrawków tekstu polskiego, pochodzącego z epoki, która przynajmniej na pół wieku poprzedza najdawniejszy dotąd znany zabytek polski. Uczony profesor szczęśliwie odszukał te złamki w teologicznym rękopisie łacińskim, do oprawy którego zostały użyte przy zeszywaniu arkuszy. Szczęśliwym trafem "oprawca" pociął rękopis w paski wzdłuż wierszy i w ten sposób nie popsuł toku wierszy. Każdy pasek szeroki na dwa wiersze, zapisany po obydwie strony, a że rękopis cięty był przez dwie strony wzdłuż, mamy zatem na każdym pasku po 2 wiersze z dwóch kart, to jest 4 stron. Tekst ułamków zawiera kazania polskie, z tego powodu treść sama jest wielce ciekawą jako pomnik kaznodziejstwa polskiego z czasów bardzo dawnych. Pod względem językowym w pomniku tym spotykamy takie formy, jakich dotąd nie znaliśmy skądinąd [...]. Prof. Brückner wnosi, że ułamki te pochodzą z pierwszej ćwierci czternastego wieku. Z niecierpliwością oczekujemy chwili, kiedy zabytek ten ujrzy światło dzienne. Obecnie możemy zaświadczyć, że zjawienie się zabytku Brücknera będzie epoką w dziejach badania dawnego języka polskiego i postawi historię języka polskiego na nowych podwalinach.
ZABYTEK ŚWIĘTOKRZYSKI
Stanisław Ptaszycki, Najdawniejszy zabytek mowy polskiej, nowo odnaleziony w Petersburgu. "Przegląd Literacki". Dodatek do "Kraju" 1890, nr 13 (30 marca {11 kwietnia} 1890), s. 4.
[...] Paski pergaminowe zostały użyte do sposzywania arkuszy papierowych przy oprawie rękopisu. Oprawa prawdopodobnie była sporządzoną na początku wieku XV w klasztorze świętokrzyskim. Z tego względu rękopis, który został pocięty na paski i użyty do oprawy, może nosić nazwę zabytku świętokrzyskiego. [...]
KAZANIA ŚWIĘTOKRZYSKIE
Aleksander Brückner, Świeżo odkryty zabytek starego języka polskiego. "Kazania świętokrzyskie" . "Ateneum" 58 (1890). T. 2, s. 375.
Zabytek ten pisany był w XIV wieku, prawdopodobnie w trzeciej tegoż ćwierci; nie jest to przecież oryginał, tylko odpis jakiegoś starszego tekstu, pochodzącego z pierwszej połowy tego stulecia. [...] Zyskujemy tym sposobem resztki kazań polskich z pierwszej połowy XIV stulecia; nazywamy je zaś, odpowiednio do kazań gnieźnieńskich XV stulecia, świętokrzyskimi, bo może je tam, na Łysej Górze pisano, a pewnie, co najmniej od XV stulecia, tam je przechowywano.
TYLKO KILKANAŚCIE GODZIN
Aleksander Brückner, [Wstęp do:] Kazania świętokrzyskie. Wyd. i objaśnił A. Brückner. "Prace Filologiczne" 3 (1891), s. 705-707.
Przy końcu mej pracy w Cesarskiej Bibliotece Publicznej w Petersburgu poprosiłem między innymi rękopisami o rękopis, oznaczony "Codices latini theologici (I) Quarto Nr 281", ponieważ w katalogu rękopisów o nim zaznaczono, że na jego ostatniej karcie znajduje się zapiska historyczna. Kodeks ten papierowy, oprawiony w białą skórę, pisany, jeśli mnie pamięć nie myli, w pierwszych latach piętnastego wieku, zawiera na 237 kartach Praxapostolus św. Hieronima z indeksem [...]. Karta 238, pergaminowa, zawiera na odwrocie w dolnej połowie owę historyczną zapiskę o wybudowaniu ołtarza w kościele świętokrzyskim [...].
Przypatrując się wedle zwyczaju całej oprawie, dostrzegłem na paskach pergaminowych, podkładanych we środku każdego z papierowych zeszytów pod sznurek, by ten papieru nie nadwerężał, wyrazy polskie, pisane niezwykłą ortografią. Poprosiłem więc szanownego pana bibliotekarza, J. A. Byczkowa, i jego ekscelencyją pana dyrektora biblioteki, A. F. Byczkowa, aby kazali powyjmować paski z oprawy, co też natychmiast uskuteczniono, za com obu Panom do szczególnej wdzięczności zobowiązany.
Pasków wyjęto osiemnaście; po złożeniu okazało się, że trzynaście z nich tworzy jednę kartę podwójną (b i c), pozostałe pięć dolną połowę drugiej karty podwójnej (a i d).
Rękopis pergaminowy w ósemce, którego przy oprawie owego papierowego Quarto użyto, liczył przez całą długość podwójnej karty około 23 centymetrów; paski, wystrzygane przez tę całą długość, okazały się introligatorowi za długie przy wkładaniu w papierowe zeszyty; dlatego obcinał je z jednego lub drugiego końca na trzy lub cztery centymetry, przez co tekst, który na każdej karcie zajmował po dziewięć centymetrów, zawsze ucierpiał. Dalej ucierpiały paski wskutek wykłuwania dziurek dla przeciągania sznurka tudzież wskutek kurczenia się po obu końcach pod sznurkiem; dla odczytania tych końców trzeba je było rozciągać. Pojedyncze paski szerokie są na centymetr lub półtora; wycinane nie bardzo równo.
Pergamin żółty, niezbyt cienki, rządki w liniach; pismo wydaje się nieraz, jakby nie na linii, ale pod linią biegło, ale to tylko pozornie; bieg jego często nieco ukośny. [...] I śladu jakiego użycia minii, nawet, ile wiem, jakiej większej litery na początku nawet całych kazań nie ma: nie dziw więc, że tak arcyniewytworny rękopis, niepokaźny i co do objętości [...] (składał się może z dwóch kwaternów, najwyżej z trzech), skazano na pocięcie dla oprawy innych, obszerniejszych, nowszych, bogatszych. Za to zawdzięczamy tej okoliczności ocalenie rękopisu choć w skrawkach, a może być, że się z czasem między innymi świętokrzyskimi rękopisami jeszcze jaki okaże z nowymi skrawkami tegoż pergaminu.
Z bogatej biblioteki klasztoru piastowskiego przeniesiono rękopisy do biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, a stąd przewieziono je po roku 1831 do Petersburga.
W roku 1831 skatalogował ten rękopis, jak wszystkie inne Uniwersytetu Warszawskiego, Ł. Gołębiowski; na skrawki owe nie zwrócił przy tym uwagi ani on, ani ten, kto w Petersburgu dla katalogu opis sporządzał. [...]
Na pytanie, czym nieco trudny oryginał należycie odczytał, czy można polegać na tekście, jaki podaję, odpowiem tak. Zabytkowi temu nie mogłem już więcej jak tylko kilkanaście godzin poświęcić; nie posiadam żadnej jego podobizny, nie mogę więc już sprawdzać, gdy się jakie wątpliwości świeżo nasuwają. [...] Skrawki owe złożyłem w Ces[arskiej] Bibliotece Publicznej, można więc będzie zawsze jeszcze mój tekst z oryginałem porównać.
Nadmienię jeszcze, że tekstów łacińskich, zamieszczonych przez pisarza, dla pośpiechu często nie przepisywałem [...].
NIECZYTELNY, A WIĘC PODEJRZANY
Wacław Borowy, Kazania świętokrzyskie w Warszawie. "Tygodnik Ilustrowany" 1925, nr 30 (25 lipca 1925), s. 597.
Dnia 12 czerwca przedstawiciel naszej Delegacji w Komisji Specjalnej w Moskwie przekazał dyrekcji warszawskiej Biblioteki Uniwersyteckiej odzyskane i wrócone z Rosji Kazania świętokrzyskie.
Ze względu na wyjątkowo doniosłe znaczenie zabytku i na stan, w jakim się zachował, wyłączono go z ogólnego transportu rękopisów rewindykowanych i wieziono osobno, pod należną mu szczególnie troskliwą opieką (wymagało to, nawiasem mówiąc, uprzedniej specjalnej konferencji pełnomocników naszej Delegacji w Petersburgu nie tylko z pełnomocnikami Delegacji rosyjskiej, ale z przedstawicielami całego szeregu władz sowieckich, które w sprawie "wywozu" powołane są do głosu; przy czym nie obyło się bez sprzeciwu ze strony reprezentanta potężnego Głównego Zarządu Politycznego, tzw. GPU).
Bańkowski Piotr, Rękopisy rewindykowane przez Polskę z ZSRR na podstawie traktatu ryskiego i ich dotychczasowe opracowania. Kraków 1937, s. 5-6, 20.
[...] rewindykacja zbiorów bibliotecznych, a w szczególności materiałów rękopiśmiennych, przeciągnęła się z górą o całe dziesięciolecie poza termin przewidziany pierwotnie przez traktat ryski i przez późniejsze układy szczegółowe na jego podstawie zawarte. Jeden z tych układów, podpisany dnia 30 października 1922 r., w części dotyczącej rękopisów ustalał zwrot ich ostateczny na połowę lutego następnego roku. [...]
Oparty na artykule XI [traktatu o zwrocie mienia kulturalnego] a wspomniany wyżej układ z dnia 30 października 1922 r., obejmujący dezyderaty polskie, odnoszące się wyłącznie do b. Cesarskiej Biblioteki Publicznej w Leningradzie, przewidywał między innymi wydanie Rządowi Polskiemu wszystkich rękopisów tej biblioteki, wywiezionych z terytorium Rzeczypospolitej po 1 stycznia 1772 r. [...]
Nawet wtedy, gdy już zapadła decyzja wydania rękopisów, bywały wypadki, że usiłowano przeszkodzić ich wysłaniu, a nawet próbowano kwestionować zapadłe już uchwały. Tak było w r. 1925 z rękopisem Kazań świętokrzyskich, których przekazaniu stronie polskiej usiłował oponować obecny w czasie czynności zdawczo-odbiorczych przedstawiciel Czerezwyczajki tylko dlatego, że tekst tego zabytku językowego z XIII wieku okazał się dla niego nieczytelny, a więc i – podejrzany.
POWRÓT DROGOCENNEGO POMNIKA I JEGO PODOBIZN
Ptaszycki Stanisław, Słowo objaśnienia [w:] tegoż, Kazania świętokrzyskie. Tekst w podobiznach. Lublin 1926, s. 3-4.
W dzień Zwiastowania N. Marii Panny, podług kalendarza nowego, a 13 marca podług starego, r. 1890 w naszej obecności Profesor, opracowując w Bibliotece Publicznej, dawnej cesarskiej, w Petersburgu rękopis z w. XV, pochodzący z klasztoru świętokrzyskiego, zauważył na pergaminowych paskach, którymi były sposzyte seksterny papierowe, wyrazy polskie i to w postaciach bardzo dawnych. Bliższe rozejrzenie się w tych paskach przekonało, że zawierają niezmiernie cenny materiał językowy. Dyrekcja Biblioteki, z nadzwyczajną uprzejmością, poleciła introligatorowi bardzo ostrożnie wyeliminować te paski z rękopisu. Okazało się, że to były szczątki pergaminowego polsko-łacińskiego rękopisu, pociętego dla oprawy w paski o szerokości od 1 cm do 15 milimetrów wzdłuż tekstu. Profesor zajął się ich odczytaniem, odpisaniem i ułożeniem w odpowiednim do tekstu porządku.
O tym prawdziwie cudownym odkryciu myśmy podali wiadomość natychmiast w "Kraju" petersburskim w dniu 4 kwietnia (13 marca) nr 12 1890 roku. Profesor wkrótce opuścił Petersburg i powierzył nam opiekę nad tym tak drogocennym pomnikiem. Za pozwoleniem dyrekcji biblioteki ułożyliśmy te paski pomiędzy dwa szkła i po ich możliwym wyprostowaniu umocowaliśmy, poleciliśmy sfotografować i odbić fototypicznie. Egzemplarze odbitki dostarczyliśmy kilku uczonym.
[...] W r. 1921 profesor uniwersytetu wrocławskiego dr Paul Diels, na podstawie udzielonej przez nad dla profesora Bernekera fotografii w wielkości zmniejszonej, ogłosił ponownie Kazania w pracy pt. Die Altpolnischen Predigten aus Heiligenkreuz [...].
Do czasów ostatnich – rękopis ten przechowywał się w dawnym swym miejscu w stanie, w jakim go ułożyliśmy w r. 1890-ym. Dnia 12 czerwca 1925 r., w wykonaniu warunków traktatu ryskiego, Kazania wróciły do kraju i zostały przekazane Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. [...] Niemal równocześnie, w myśl tegoż traktatu, powróciły i moje zbiory, w których znalazły się w kilkudziesięciu egzemplarzach podobizny Kazań w odbiciu światłodrukowym w wielkości naturalnej. Uznaliśmy za nasz moralny obowiązek oddać te egzemplarze do użytku publicznego, nim te Kazania doczekają się na gruncie rodzimym godnego ich wydania z rąk ku temu powołanych.
ARCYCENNY, POKURCZONY, ODPRASOWANY
Semkowicz Władysław, Przedmowa [do:] Kazania tzw. świętokrzyskie. Wyd. i oprac. Jan Łoś i W. Semkowicz. Kraków 1934, s. 2-4.
Prof. Ptaszycki po wyjeździe Brücknera zajął się przede wszystkim utrwaleniem zabytku, starając się doprowadzić go do stanu, umożliwiającego korzystanie zeń badaczom1. W tym celu ułożył wygładzone możliwie paski między dwoma szybami szklanymi jednakowego formatu (40×31), po czym brzegi szybek zostały sklejone papierem, a u góry umieszczono napis w języku rosyjskim: Otryvok iz pergamennago sbornika drevniejšich polskich propovedej poloviny XIV veka. W tej postaci zabytek został staraniem prof. Ptaszyckiego sfotografowany w wielkości naturalnej, a z fotografii sporządzona reprodukcja światłodrukowa w zakładzie N. Indutnego w Petersburgu (1891 r.). Z tej reprodukcji ukazały się później podobizny Kazań świętokrzyskich w szeregu wydawnictw naukowych i popularnych. [...]
Tuż przed wojną światową, w r. 1913 lub 1914, polecił prof. Ptaszycki firmie Bułła w Petersburgu sporządzić nowe zdjęcie Kazań świętokrzyskich dla Seminarium Słowiańsko-Filologicznego prof. E. Bernekera w Uniwersytecie Wrocławskim. Ta druga fotografia w nieco zmniejszonym formacie posłużyła drowi Pawłowi Dielsowi, profesorowi Uniwersytetu Wrocławskiego, do ponownego wydania i opracowania tekstu Kazań [...].
[...] paski w oprawie pod szkłem nie przylegają do siebie i są poprzesuwane, a ponadto są one pokurczone i pokryte drobnymi fałdami oraz dziurkami, co na fotografii utrudnia w wielu miejscach trafne odczytanie. [...]
[...] powstała myśl wspólnego wydania i opracowania zabytku po powrocie Kazań świętokrzyskich do Polski, co nastąpiło w 1925 r. W czerwcu tegoż roku członek Delegacji w Komisji mieszanej specjalnej w Moskwie, dr Antoni Rybarski, przywiózł zabytek nasz osobiście do Warszawy i złożył go jako czasowy depozyt w warszawskiej Bibliotece Uniwersyteckiej, skąd później przekazano go do Biblioteki Narodowej, gdzie obecnie znajduje się w przechowaniu, podczas gdy kodeks, z którego paski zostały wyprute, pozostał nadal w Bibliotece Uniwersyteckiej.
Gdy w r. 1927 Polska Akademia Umiejętności podjęła nowe wydanie światłodrukowe Biblii szaroszpatackiej, powierzając tę pracę dyr. Ludwikowi Bernackiemu, wyłonił się zamiar wydania w podobny sposób naszego najdawniejszego zabytku językowego. W lipcu 1928 r. wybrałem się z prof. Łosiem do Warszawy, gdzie dzięki uprzejmości prof. dra Zygmunta Batowskiego, dyrektora Biblioteki Uniwersyteckiej, dokonaliśmy otwarcia rosyjskiej oprawy, zamykającej paski pergaminowe z Kazaniami. Ponieważ paski te były – jak wspomniano – pokurczone i podziurawione, okazała się potrzeba zupełnego i dokładnego ich wygładzenia. Zadanie to powierzono wówczas p. Aleksandrowi Semkowiczowi, introligatorowi ze Lwowa, który w odpowiedni sposób paski odprasował, po czym udało się je najdokładniej złożyć, odtwarzając pierwotny wygląd kart zabytku. Ten akt otwarcia Kazań świętokrzyskich odbył się dnia 4 lipca i został do Księgi pamiątkowej Biblioteki Uniwersyteckiej zapisany.
[...] Po śmierci prof. Łosia, która zaszła już w kilka miesięcy potem, mogłem przystąpić do sfotografowania zabytku, czego dokonała w r. 1930 firma warszawska Fotoplat. Z fotografii tych sporządzony został światłodruk w artystycznym zakładzie reprodukcyjnym J. B. Obernettera w Monachium. Porównanie tego światłodruku z dawniejszą podobizną petersburską, sporządzoną zaraz po wydobyciu pasków z kodeksu, wykazuje, że pismo tekstu, w ciągu 40 lat wystawione na działanie światła dziennego, uległo niestety dość znacznemu wyblaknięciu, wskutek czego na stronach, które były zwrócone ku światłu (ar, br, cv, dv), pismo Kazań jest już dziś mniej czytelne, niż było podówczas. Obecnie otrzymały Kazania w Bibliotece Narodowej nową, wytworną a praktyczną oprawę, odpowiadającą całkowicie wartości tego arcycennego zabytku.
WOJENNE PEREGRYNACJE STAROPOLSKIEJ RELIKWII
[Vrtel-]Wierczyński Stefan, Palladium Biblioteki Narodowej uratowane. "Psałterz floriański" i "Kazania świętokrzyskie" . "Odrodzenie" 1947, nr 39 (28 września), s. 7.
– Co się stało z Psałterzem floriańskim i Kazaniami świętokrzyskimi? Ocalały, czy przepadły w pożodze katastrofy wojennej?
Pytania takie, pełne niepokoju, słyszy się często – nie tylko w kołach fachowców (językoznawców, historyków literatury), lecz także w szerokich kręgach inteligencji, zatroskanej o los najcenniejszych zabytków piśmiennictwa staropolskiego. Ponieważ o tych sprawach krążą wieści niedokładne, często bałamutne lub wręcz fałszywe, pragnę podać o nich informację źródłową, zgodną z istotnym stanem rzeczy, opartą na faktach, w których brałem udział, i na dokumentach bezpośrednich i autentycznych (protokoły, korespondencja urzędowa).
Latem r. 1939, gdy niebezpieczeństwo wojny było już bardzo groźne i – jak się wkrótce okazało – bardzo bliskie, zarządziłem ewakuację najważniejszych partii zbiorów Biblioteki Narodowej (zwłaszcza rękopisów, inkunabułów, starych druków i innych cymeliów) do kazamat fortu Sokolnickiego na Żoliborzu, gdzie już wiosną tegoż roku przygotowaliśmy stosowne pomieszczenia, korzystając z chętnej, koleżeńskiej gościny ówczesnego gospodarza lokalu, Wydziału Archiwów Państwowych.
Ale poza dokonaną ewakuacją pozostały tzw. "supercymelia": obiekty spośród cennych najcenniejsze, prawdziwe klejnoty substancji bibliotecznej, skarb jej największy, istne palladium Biblioteki Narodowej.
Był to przede wszystkim sławny trójjęzyczny (łaciński, polski i niemiecki) Psałterz tzw. floriański z wieku XIV, z epoki królowej Jadwigi, pierwsza księga polska i najważniejszy zabytek języka staropolskiego, nabyty na parę lat przed wojną (1931) przez rząd Rzeczypospolitej i przekazany do zbiorów Biblioteki Narodowej;
były to nadto słynne Kazania świętokrzyskie z wieku XIII, odkryte w r. 1890 przez Aleksandra Brücknera w Petersburgu, a odzyskane następnie na mocy traktatu ryskiego i złożone w Bibliotece Narodowej: bardzo cenny zabytek, obfitujący w starodawne słownictwo i rzadkie archaiczne formy językowe, nieoceniona staropolska relikwia;
wreszcie wiele innych niezmiernie cennych rękopisów średniowiecznych, związanych z kulturą polską, a mających także znaczenie międzynarodowe (m.in. iluminowane kodeksy pergaminowe, kroniki, biblie, psałterze, mszały, modlitewniki)...
"Co z nimi zrobić? Jak je zabezpieczyć? Gdzie najpewniej ukryć te bezcenne skarby biblioteczne? Czy złożyć je wraz z innymi cymeliami w kazamatach fortu? Czy nie rozstawać się z nimi i mieć je stale pod ręką, by w każdej chwili móc je osłonić i w "bezpieczne" unieść miejsce?" 2. Ciężka to była rozterka; niełatwa, pełna poważnej odpowiedzialności decyzja.
Przyjęliśmy wówczas jako założenie zasadnicze, że nie należy wszystkich najważniejszych obiektów skupiać w jednym miejscu, ale – przeciwnie – trzeba je rozmieścić w kilku różnych punktach i tym sposobem zmniejszyć możliwość zupełnej zagłady. Ostatecznie, po porozumieniu się z ministerstwem, zdecydowałem się najcenniejsze rękopisy Biblioteki Narodowej złożyć w formie depozytu w pancernym skarbcu Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie.
Stało się to dnia 5 sierpnia r. 1939. Z kasy ogniotrwałej w gabinecie dyrektora Biblioteki Narodowej (przy ul. Rakowieckiej 6) wyjęto wówczas 22 rękopisy oraz tekę z rękopisami muzycznymi Chopina, włożono je do dwóch kufrów, przewieziono (w asystencji kustoszów: dr. Piotra Bańkowskiego i dr. Kazimierza Piekarskiego) do Banku Gospodarstwa Krajowego i złożono na przechowanie w podziemnym jego skarbcu. Z czynności tej spisano protokół, zawierający szczegółowy opis zdeponowanych obiektów bibliotecznych.
Znajdował się więc tam Psałterz floriański w specjalnie wykonanej drewnianej szkatule (ujętej jeszcze w ochronny karton), były: Kazania świętokrzyskie (za szkłem w pudle), dalej Rewelacje św. Brygidy, Rocznik świętokrzyski, kroniki i różne inne cenne rękopisy (Godzinki, Roman de la Rose...).
1 września wybuchła wojna. W niewiele dni później, gdy się okazało, że Warszawa jest już bezpośrednio zagrożona, Bank Gospodarstwa krajowego dokonał ewakuacji swoich depozytów w kierunku wschodnim; wraz z nimi wyjechały również złożone w skarbcu bankowym kufry z rękopisami Biblioteki Narodowej.
Przyszło oblężenie Warszawy, zakończone kapitulacją; nastała długoletnia ciężka okupacja. W grudniu r. 1939 Niemcy, dowiedziawszy się o depozycie Biblioteki Narodowej, zażądali wydania kluczy od kufrów i wszczęli śledztwo w sprawie ewakuacji rękopisów, przy czym aresztowali przejściowo dyrektora Biblioteki (Stefana Wierczyńskiego) i kustosza działu rękopisów (Piotra Bańkowskiego).
W czasie długich lat okupacji wielokrotnie odwiedzałem Bank Gospodarstwa Krajowego, by się dowiedzieć czegoś o losach depozytu. Wyjaśnienia, jakie otrzymywałem, były z natury rzeczy bardzo skąpe i ogólnikowe, ale poparte zawsze gorącym zapewnieniem, że kufry nasze powierzone zostały wyjeżdżającym z Warszawy przedstawicielom władz bankowych z poleceniem roztoczenia nad nimi jak najtroskliwszej opieki. Była więc nadzieja, że depozyt przejechał szczęśliwie granicę i należycie został zabezpieczony. Pewności jednak nie było. Dopiero po zakończeniu wojny, gdy można było nawiązać korespondencję z zagranicą, przyszły dokładniejsze, autentyczne wiadomości (z Francji, Anglii i Ameryki) o dalszych losach ewakuowanych rękopisów. Droga ich była następująca:
Kufry Biblioteki Narodowej zostały we wrześniu r. 1939 przewiezione z Warszawy do Kołomyi; stamtąd, na polecenie Ministerstwa Skarbu (dnia 18 września 1939 r.) jako przesyłka kurierska wywiezione do Rumunii, a z kolei do Francji; dnia 26 września 1939 r. złożono je tymczasowo w ambasadzie polskiej w Paryżu, po czym, po jednomyślnym porozumieniu się ambasady, Biblioteki Polskiej oraz władz BGK, postanowiono ewakuowane rękopisy złożyć na przechowanie w tamtejszej Bibliotece Polskiej; zostało to dokonane protokolarnie dnia 24 listopada r. 1939. Gdy jednak w r. 1940 nad Francją zawisła groza bliskiej katastrofy wojennej, depozyt nasz wywieziono na drugą półkulę: do Kanady. Fakt ten stwierdzony został urzędowo jesienią r. 1946, gdy Biblioteka Narodowa otrzymała oficjalną wiadomość, iż depozyt Biblioteki wraz z innymi polskimi zabytkami znajduje się zabezpieczony w piwnicach Banku of Montreal w Ottawie i że przeszedł pod autorytatywną opiekę poselstwa Rzeczypospolitej. Do wspomnianego banku udała się komisja urzędowa, która stwierdziwszy, iż pieczęcie na kufrach były nienaruszone, dokonała przeglądu ich zawartości i ustaliła, że znajdują się w nich zabytki polskiej kultury, pochodzące z Muzeum na Wawelu, z Biblioteki Narodowej, Zamku Królewskiego w Warszawie oraz Biblioteki Pelplińskiej. Po dokonaniu przeglądu sporządzono spis zabytków, włożono je do kufrów, które opieczętowano pieczęcią poselstwa i zdeponowano ponownie w skarbcu Banku of Montreal. O wydanie kufrów w ręce poselstwa rozpoczęły się zaraz pertraktacje, które niezawodnie zostaną pomyślnie zakończone.
Do pisma poselstwa dołączony był wykaz zdeponowanych w Banku of Montreal obiektów, sporządzony komisyjnie dnia 20 sierpnia 1946 r. Spis ten przeczytałem i stwierdziłem z najżywszą radością, że zgadza się on z naszym spisem ewakuacyjnym z sierpnia 1939 r. i że figurują w nim zarówno Kazania świętokrzyskie, jako też Psałterz floriański oraz inne zdeponowane wówczas w BGK rękopisy ("supercymelia") Biblioteki Narodowej.
A więc uratowane! Psałterz floriański i Kazania świętokrzyskie ocalały szczęśliwie z pożogi wojennej3 i wrócą do nas (wraz z innymi cennymi rękopisami), by służyć nauce polskiej i świadczyć o starodawności kultury narodowej. Przyjmujemy je z radością wielką i wzruszeniem.
Przemówią do nas znowu z kart pergaminu staropolskie słowa nieznanego kaznodziei, szeregiem stuleci przedzielone, lecz jakże proste i bliskie: "wstań, pośpiej się, milutka moja, i pojdzi..." – albo pełne hieratycznej powagi wersety Psałterza: "Błogosławiony mąż, jen jest nie szedł po radzie niemiłościwych i na drodze grzesznych nie stał jest...".
SKARB POWRACA ZZA OCEANU
Kupść Bogumił Stanisław, Powrót skarbów kultury narodowej z Kanady. "Przegląd Biblioteczny" 27 (1959), s. 136-137, 139.
Na początku roku bieżącego powróciły do kraju po blisko dwudziestoletniej tułaczce na obcych ziemiach bezcenne pamiątki kultury narodowej. [...]
Zabytki wywiezione we wrześniu 1939 r. – dla ocalenia ich przed ręką hitlerowskiego grabieżcy – przez Rumunię i drogą morską dostały się 26 września do Francji i zostały złożone w gmachu ambasady polskiej w Paryżu, a następnie w tamtejszej Bibliotece Polskiej. Gdy najazd niemiecki zalewał również Francję, zostały wywiezione poprzez Anglię do Kanady i tam pozostawały od 13 lipca 1940 r. aż do stycznia 1959 r. [...]
Dopiero w dniach 23 i 24 grudnia 1958 r. delegacji polskiej umożliwiono dostęp do części skarbów zdeponowanej w 2 kufrach w filii Banku of Montreal w Ottawie. Komisja polskich rzeczoznawców w składzie: prof. dr Jerzy Szablowski, dyrektor Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu, jako przewodniczący, oraz prof. Zbigniew Drzewiecki, Prezes Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Warszawie, prof. Bohdan Marconi, kierownik Głównego Laboratorium Pracowni Konserwacji Zabytków, i prof. dr Marian Morelowski z Uniwersytetu Wrocławskiego jako członkowie, stwierdzili, że dalsze przechowywanie tych zabytków bez odpowiedniej konserwacji zagraża im zniszczeniem. Po dłuższych rokowaniach przy udziale znakomitego pianisty polskiego, Witolda Małcużyńskiego, władze kanadyjskie zdecydowały się zwrócić Polsce tę część zabytków znajdujących się w Ottawie [...]. [...]
Z zabytków bibliotecznych 43 rękopisy powróciły do Biblioteki Narodowej, jeden rękopis do Muzeum Narodowego w Warszawie, a dwutomowy inkunabuł i rękopis do Biblioteki Seminarium Duchownego w Pelplinie.
Biblioteka Narodowa odzyskała [...] Kazania świętokrzyskie – najstarszy zabytek języka polskiego [...].
Po przywiezieniu w dn. 3 lutego do Warszawy bezcenne te zabytki zostały udostępnione tysiącom zwiedzających na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie (7–12 lutego), a następnie w Krakowie na Wawelu (17–22 lutego) [...].
Po zamknięciu wystawy skarby zostały 24 lutego przekazane macierzystym instytucjom i przed dalszym udostępnieniem zostaną poddane niezbędnym zabiegom konserwatorskim.
Przypisy
1 Wedle informacji prywatnej prof. Ptaszyckiego, widoczna na paskach w środku numeracja pasków pochodzi częścią od prof. Brücknera (litery), częścią od prof. Ptaszyckiego (cyfry rzymskie), podczas gdy cyfry arabskie umieszczone zostały dopiero w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. 2 Okazało się później, że takiego "bezpiecznego" miejsca nie było w całej Warszawie – i jedynie przypadek mógł sprawić, że ten czy ów obiekt z ostatecznej pożogi wojennej ocalał. 3 Ocalały również i już teraz wróciły do kraju inne jeszcze cenne rękopisy średniowieczne Biblioteki Narodowej, jak tekst warszawski Bogurodzicy (z wieku XV) i tzw. kodeks Wawrzyńca z Łaska z r. 1544, zawierający ciekawą pasję staropolską pt. Sprawa Chędoga o Męce Pana Chrystusowej, apokryficzną Ewangelię Nikodema oraz Historię Trzech Króli. Zabytki te, ewakuowane w r. 1944 do Niemiec, zostały zabezpieczone przez wojska radzieckie, a ostatnio przez rząd ZSRR przekazane Polsce i przewiezione do Warszawy.