Myśl kościelna późnego średniowiecza nie była jednak tak jednolita, jak mogłoby się wydawać, gdybyśmy poprzestali na dotychczasowych stwierdzeniach. Oprócz tęsknoty za śmiercią, pragnienia jak najszybszego osiągnięcia Królestwa Bożego, radości, jaką budzi uratowanie duszy, która będzie mogła dostąpić wiecznego błogosławieństwa, istniała druga krańcowość: żal za odchodzącym życiem doczesnym, skarga na przemijanie, na nieuchronny kres wszelkiej potęgi, sławy i użycia, na rozkład piękna. Odpowiadało to zróżnicowaniu zapatrywań na sprawy życia i śmierci w ówczesnym społeczeństwie. Bo jeśli dla ludzi oddających się ascezie*, mnichów czy pustelników, śmierć miała być wyzwoleniem, wejściem do szczęśliwości, za którą tęsknili przez całe swoje życie, to istnieli przecież ludzie zwyczajni, którym wcale nie spieszyło się na tamten świat, a sama wyprawa napawała ich raczej lękiem niż radością. I właśnie przede wszystkim dla takich "moribundów" przeznaczone były "sztuki umierania". Oni bowiem w chwili śmierci narażeni byli na szczególne niebezpieczeństwo. Otoczeni zgrają demonów, doznawali wielu pokus ze strony tego samego świata, który wciąż stawiał przed oczy widmo śmierci. Prawie od początku swego istnienia chrześcijaństwo zmuszone było walczyć z kultem materialnych przyjemności, z nadmiernym umiłowaniem dóbr tego świata. Pisał o tym św. Augustyn w swoim dziele De Civitate Dei, ukazując materializm społeczeństwa pogańskiego, a w księdze dziesiątej swoich Confessiones wyraźnie stwierdzał, iż wszystkie rzeczy są tylko po to uczynione, by wznieść się ku Stwórcy, który je uczynił. Wiek XIII i początek XIV to w Europie okres rozkwitu gospodarczego związanego z przejściem do gospodarki pieniężnej, wzrostem przemysłu i rozwojem handlu międzynarodowego, to okres wzrostu zamożności zwłaszcza mieszczaństwa. Nic więc dziwnego, że ludziom trudno było rozstawać się z tym światem, na którym musieli zostawić z większym lub mniejszym trudem zdobyty, nieraz dość pokaźny majątek. Czyhający na ich dusze szatan bez większego wysiłku mógł w ostatniej chwili odwrócić myśli ich od Boga: wystarczyło przypomnieć zasobną piwniczkę, zgromadzony dobytek lub krewnych niecierpliwie czekających na spadek.
Przywiązanie do zgromadzonych bogactw nie było wszakże jedyną pokusą, jakiej dostarczał świat ówczesny. Niewątpliwie większe zagrożenie dla duszy człowieka czaiło się w możliwości zwątpienia, odejścia od wiary. Sprzyjały temu wypadki zachodzące w samym Kościele. Koniec w. XIV i początek XV to okres wielkiej schizmy zachodniej; walki zaś w papiestwie powodowały szerzenie się doktryn antypapieskich, które znajdowały wielu zwolenników wśród wiernych: gorszące spory nie przysparzały autorytetu wierze. Także głoszone herezje, najpierw Wicleffa, a później Husa, poczyniły spore zamieszanie w umysłach wielu katolików. W tych okolicznościach człowiek umierający łatwo mógł się poddać zwątpieniu, odejść od wiary prawdziwej lub pozostać w błędzie, z którym powinien był zerwać przynajmniej w chwili śmierci. Dlatego też nie bez powodu w "sztukach umierania" na pierwszym miejscu omawia się sprawy wiary, przypomiając najczęściej zdanie św. Augustyna: "Wiara jest podstawą wszelkiego dobra i zaczątkiem ludzkiego zbawienia".
Istniało wreszcie i inne niebezpieczeństwo. Człowiek średniowieczny oceniał przede wszystkim stronę zewnętrzną oglądanych przedmiotów lub zdarzeń. Liczyło się to, co widoczne, jaskrawe, niezwykłe. Stąd też dążenie do świętości, jakże częste w tej właśnie epoce, przybierało zwykle formę ascezy jawnej, przeznaczonej dla oczu otoczenia, formę cierpienia na pokaz, które wcześniej czy później zapewni chwałę umartwiającemu się (np. św. Aleksy). Naturalne więc wydaje się, że umierający, któremu się udało przezwyciężyć wcześniej podszepty szatana, ulegał teraz innej pokusie: rozpierała go duma i samouwielbienie z powodu własnej wytrzymałości i męstwa. Nie jest prawdą, jakoby dopiero odrodzenie wpoiło ludziom pragnienie zapewnienia sobie własnej chwały, wybicia się ponad innych. Dążenie to było właściwe również żyjącym w innych epokach, także w średniowieczu; różnił się tylko sam przedmiot chwały, odmienny był sposób przeżywania. W omawianym przez nas wypadku pragnienie chwały stawało się jednak grzechem, który mógł spowodować zatratę duszy umierającego. [...]
*Wg wyd.: M. Włodarski, Ars moriendi w literaturze polskiej XV i XVI w., Kraków 1987, s. 7-13; przedruk w: Zrozumieć średniowiecze, oprac. R. Mazurkiewicz, Tarnów 1994.