Czemu świat na próżną tak jest sławę chciwy,
Której widok tylko skutek nieszczęśliwy;
We mgnieniu tłucze się ten pozór ten kłamliwy,
Jak garniec gliniany gwałtu niecierpliwy.
Więcej wierz na lodzie pismu wyrytemu,
Aniż w obietnicach słowu światowemu;
Na tem się omylić przyszło niejednemu,
Sam sobie omylny, zdradliwy każdemu.
Więcej ufaj mowie, chociaż w prawdę głodnej,
Więcej snów znikomych, rozkoszy łagodnej,
Więcej i w jesieni płanecie pogodnej,
Niż świeckiej Fortunie pochlebstwem ozdobnej.
Pytaj: gdzie Salomon mądrością wsławiony?
Gdzie Samson potężną ręką niezwalczony?
Kędy jest Absalon w swej gładkości onej?
Gdzie wdzięczny Jonatas wszystkim ulubiony?
Gdzie z Julijuszowej carska mitra głowy?
Kędy Antoniego aparat gotowy?
Gdzie wzięty Cycero z swej słodkiej wymowy?
Gdzie Arystoteles mądry w rzecz, nie słowy?
Tak mężne królestwa przyszły ku zginieniu,
Potężni królowie u śmierci w więzieniu,
Prałaci, panowie w tymże legli cieniu,
Wraz wszystko upada w jednem okamgnieniu.
Jak świecę zagasisz - aż ciemny mrok padnie,
Puścisz w wodę kamień - aż utonie snadnie;
Tak chwała światowa w momencie upadnie
I z ludzkich się oczu zdradziecko wykradnie.
O kupo popiołu! O karmio gadziny!
O kwiatku więdnący jednejże godziny!
Mniemasz, by zacniejszy nie był nad cię inny?
Otoć wnet do grobu sprawią przenosiny!
Gardźże tą próżnością, o człecze mizerny,
Boć ten świat zdradliwy i fałsz w nim niezmierny.
O wieczność się staraj, gdzie byt nieśmiertelny,
Co nam wszystkim racz dać, Boże miłosierny.