Epoka hellenistyczna, która przemawia tu do nas tymi drobiazgami, była wielkim, przełomowym okresem w dziejach kultury greckiej - okresem przekształcania się kultury narodowej w cywilizację światową (w ówczesnej skali geograficznej). Człowiek przestał być cząstką swojej polis, tego miasto-państwa, które było podłożem greckiej literatury klasycznej. Znalazł się w większym świecie, otworzonym podbojami Aleksandra Wielkiego - jednocześnie bardziej humanitarnym i bardziej okrutnym - i poczuł się dosyć samotny. Zaczął odkrywać siebie jako jednostkę, zaczął odkrywać innych ludzi po prostu jako ludzi, jako uczestników natury ludzkiej, a nie członków takiej czy innej zamkniętej społeczności.
Była to jednocześnie epoka wielkich koncepcji i prądów historycznych i epoka "prywatnego" życia, żarliwego zainteresowania powszednimi sprawami ludzkiej egzystencji, takimi sprawami, które właśnie prze swoją "prywatność" są powszechne, jak miłość, rodzina czy przyjaźń. Poczęto je cenić bardziej niż patetyczne gesty epoki klasycznej.
Powstają wówczas wielkie filozofie moralne, które rozważają zarówno wspólnotę całego rodzaju ludzkiego, jak i sens osobistego życia jednostki, stosunki człowieka z najbliższymi mu ludźmi. Zenon kładzie podwaliny stoicyzmu, tej wielkiej filozofii, która kiedyś stanie się treścią duchową cesarstwa rzymskiego w epoce jego chwały. Epikur, schroniwszy się w swoim Ogrodzie, w gronie przyjaciół, pragnie znaleźć dla cierpiącej ludzkości drogą do spokoju i pogody. Po ulicach i gościńcach zaczynają wędrować uczniowie Diogenesa, tego "psa Mądrości", cynicy - egzystencjaliści antycznego świata.
Wielcy filozofowie i ich popularyzatorzy uczyli spokoju, zrównoważonej mądrości. Upominali człowieka, aby patrząc na okrutne, irracjonalne fakty życia nie zapomniał o majestatycznej całości wszechświata, tego "miasta Zeusa" (jak mówili stoicy), które swoim ogromem otacza wszystkich ludzi.
Poeci zaś widzieli swoje zadanie w czym innym.
Jest wśród malowideł pompejańskich portret młodej dziewczyny, która w jednym ręku trzyma tabliczkę do pisania, a w drugim rylec przytknięty do ust w geście cichego zamyślenia. Żarliwą ciszą jest osnuta cała to twarz o szeroko rozwartych oczach. Niektórzy przypuszczają, że na tym obrazie malarz pompejański chciał przedstawić Safonę. Mogłaby to jednak być również Muza poezji hellenistycznej. Tak możemy sobie wyobrazić tę na pół mityczną dla nas Erinnę, którą poeci hellenistyczni czcili jako swoją poprzedniczkę. Była ona - jeśli mamy wierzyć jej wielbicielom (do nas jej twórczość dotarła w strzępach) - Rimbaudem tej nowej poezji. Umarła mając lat dziewiętnaście. Stworzyła małą garstkę kunsztownych wierszy - krótki poemat o pracach i zabawach dziewcząt i parę epigramatów. - "Nie była wielomówna w swym śpiewie" - mówi Antypater z Sydonu. "Ale od wielu innych większe to dzieło!" - woła Asklepiades. Poetka, która - zanim umilkła - wypowiedziała kilka słów o tych codziennych sprawach życia, które są wielkie, kilka słów kunsztownych, wstydliwie czułych, pogłębionych milczeniem - taka jest "złota legenda" hellenistycznej poezji.
Powiedzieć tylko kilka słów, ale takich rzeczywiście najprawdziwszych. Przemawiać słowem i milczeniem, odrzucić rozgadane poematy, pełne patetycznych i pustych zdań. Tak mówił Kallimach, największy autorytet estetyki hellenistycznej: "Wielka księga - to wielka ohyda." Hasło to uważa się nieraz za wyraz elitaryzmu i jałowego artystostwa. Kallimach wprawdzie siedział w Muzeum aleksandryjskim, w tej "złotej klatce Muz", stworzonej przez króla Ptolemeusza. Ale to, co było najistotniejsze w jego dążeniach artystycznych, można odnaleźć również w twórczości poetów, którzy nie byli klientami hellenistycznych dworów. Nawet w twórczości owego głodującego wędrownika, Leonidasa z Tarentu.
Podczas gdy filozofowie otwierali przed ludźmi wielkie perspektywy mądrości, poeci notowali w swoich epigramatach małe obrazy ludzkiej egzystencji, jakieś przelotne chwile, pozornie błahe, a pozwalające wejrzeć w samą głębię ludzkiego serca. Chwile radosne: czułe wyznania albo jakieś fragmenty pejzażu ujrzane zachwyconymi oczyma, albo wesołe podniecenie biesiady. I chwile smutne. Wiele jest smutku w hellenistycznej poezji. Grecy tej epoki często rzucali pytania, na które nie znali odpowiedzi. Wizja świata, jaką wyraża epigramat anonimowy umieszczony na wstępie naszego wyboru, jest bardzo znamienna dla Antologii. Piękność i ból. Smutek hellenistyczny odziedziczą poeci greccy następnych wieków, unosi się on nad Antologią Palatyńską; przeniknie również do poezji rzymskiej - do Katulla, do Lukrecjusza, do elegików. Poeci Antologii nieraz przekomarzają się z filozofami, z ich doktryną spokoju opartego na niewzruszonej mądrości. Tak samo będzie kiedyś wołał do filozofów wielki poeta perski Omar Chajjam, bliski krewny (z ducha) poetów greckich: "Dajcie mi wina, abym ugasił pożar mojego smutku!"
Ale poeci Antologii szukają pociechy nie tylko w biesiadach. Ponad ich smutek, ponad "absolutną" wizję świata wznosi się w wielu epigramatach silne światło padające od prostych gestów zwykłej serdeczności. Wiele jest serdeczności w epigramatach odtwarzających życie rodzinne, miłość łączącą rodziców z dziećmi; w epigramatach ukazujących codzienne troski ludzi biednych. Poezja o sprawach powszednich albo o wielkich wydarzeniach w życiu zwykłych ludzi: Jakaś kobieta skład dar wotywny prosząc o zdrowie swego syna. Umierający ojciec udziela córce pouczeń "na drogę życia". Ubogi kopacz nagle staje się bogaczem, bo znalazł skarb na polu. Jakiś żeglarz grzebie ciało rozbitka, wyrzucone przez fale na brzeg, i myśli o swojej własnej doli. - Poezja o "szarym" życiu, której tak wiele w Antologii, jest zjawiskiem dosyć niezwykłym na tle literatury antycznej. Ten ton (nawiązujący jakby do uniwersalistycznej wizji Homera) wnieśli do literatury greckiej właśnie poeci hellenistyczni. [...]
Wg wyd. Z. Kubiak, Wstęp do Muza grecka. Epigramaty z Antologii, wybór, oprac. i tłum. Z. Kubiak, Warszawa 1960, s. 10-13.