Zwycięstwo militarne Konstantyna utrwaliło się w historii Kościoła jako zdobycie przewagi przez religię chrześcijańską i początek jej dominacji. Wystarczy prześledzić program ikonograficzny tzw. Sali Konstantyna, stanowiącej obecnie część Muzeów Watykańskich. Uczniowie Rafaela, na bazie rysunków pozostawionych przez mistrza, wykonali cykl fresków przedstawiających wizję Krzyża, bitwę z Maksencjuszem na Moście Mulwijskim, chrzest Konstantyna, tzw. donację Rzymu, a na sklepieniu – triumf religii chrześcijańskiej. Przykłady pobożnych poczynań, niepozbawionych, jak się zdaje, śladów dawnych przyzwyczajeń noszących znamię przesądów, zaczynały wówczas pojawiać się coraz częściej. Wystarczy przypomnieć ów gest Teodozjusza I Wielkiego, ponieważ władca przeszedł do historii jako ten, który uczynił chrześcijaństwo oficjalną religią rzymskiego imperium.
Zapoczątkowane przez Konstantyna zmiany w armii cesarskiej skrystalizowały się dzięki pismom św. Ambrożego i św. Augustyna, którzy stworzyli naukę o wojnie sprawiedliwej i niesprawiedliwej oraz o obowiązkach stanu żołnierskiego. Nowa praktyka stała się ostatecznie prawem w wydanym w roku 416 przez cesarza Teodozjusza II rozporządzeniu wykluczającym pogan ze służby w armii, a także z zajmowania stanowisk w administracji i sądownictwie. Dokument ten nie zakończył jednak dyskusji na temat uczestnictwa chrześcijan w służbie wojskowej.
Wojna pomiędzy książętami chrześcijańskimi, jeśli wybuchała bez istotnej przyczyny, uchodziła za grzech ciężki. W 841 r. przed bitwą pod Fontenay bracia Ludwik i Karol starają się najpierw znaleźć pokojowe rozwiązanie konfliktu z Lotarem (Lotariuszem) I. Kiedy jednak próby te zawodzą, decydują się na walkę, czyli oddają się "ad omnipotentis Dei iudicium, quod illis absque illorum voluntate mandaverant" (pod sąd wszechmocnego Boga, aby im [tamtych] bez ich woli poddał). Po wygranej bitwie nie ścigają jednak wojsk Lotara pobitych "z wyroku Boga", ale następnego dnia, w niedzielę, celebrowana jest msza św. oraz kontynuuje się opatrywanie rannych obu stron oraz pochówki wszystkich poległych. Następnie bracia proszą biskupów uczestniczących w kampanii, aby odpuścili im grzech zabójstwa.
Powyższa historia jest jedną z wielu, które ukazują, w jaki sposób w średniowieczu ustalił się sakralny wymiar wojny w wydaniu chrześcijańskim. Sama wojna, a zwłaszcza konkretna bitwa, przypominały akt o charakterze niemal liturgicznym, często powiązany zresztą z liturgią mszy św. W niemieckim poemacie Ludwigslied (Pieśń o Ludwiku) czytamy, że kiedy Normanowie pustoszyli Francję, Bóg zwrócił się do króla Ludwika, aby ruszył ludowi na pomoc. I tak Ludwik z chorągwią wojenną –
śmiało jechał na koniu,
i wszyscy razem śpiewali
Przy wtórze hymnu
krew spłynęła po rękawicach,
śpiewał hymn Boży, Kyrie, elejson.
rozpoczęła się walka,
radośnie ruszyli Frankowie.
Walka Ludwika wydaje się w świetle zacytowanego fragmentu poematu – obok śpiewu hymnu religijnego – aktem, w którym biorą udział wszyscy rycerze.
Modlitwa Kyrie, elejson, w prosty sposób wyrażając błaganie do Boga, zaufanie oraz wiarę w Jego moc i miłosierdzie, choć ma swoją genezę w Piśmie św., upowszechniona została dzięki obecności w liturgii. Do jej popularności przyczynił się zapewne także fakt, że odmawianie Kyrie, elejson po każdej godzinie kanonicznej zalecił Benedykt z Nursji (Reguła 9–17). Mamy wiele przykładów użycia tego aktu strzelistego w kontekście wojennym. Wyraża on nie tylko prośbę o pomoc w bitwie, ale przede wszystkim o miłosierdzie w perspektywie możliwej śmierci, a także o odpuszczenie popełnionego grzechu, jakim jest zabójstwo.
Już Aleksander Brückner przytoczył świadectwo odśpiewywania Kyrie, elejson na terenach słowiańskich, i to w okolicznościach wojennych:
Od tego X wieku aż do XIII mamy liczne świadectwa, jak to lud słowiański ten "kyrlesz" odśpiewywał ciągle, czy to witając nowego biskupa [...], czy na polu walki, lecz już w 1249 śpiewają oni tu "Gospodine, pomiłuj ny". Ruska kronika opowiada o spotkaniu się hufców polskich z ruskimi w r. 1248, gdy Daniel ujrzał Lachów, krzepko następujących na (brata) Wasilka, "kyrlesz" śpiewających; niemiecka kronika zaznacza o walnej bitwie morawskiej r. 1278, że rozpoczęli ją Czesi śpiewaniem "Gospodine, pomiłuj ny".
Analizując Bogurodzicę, badacz dodaje:
Cóż jest treścią "Bogurodzicy"? Czy wezwanie Maryi? Bynajmniej. W obu jej zwrotkach ten, do którego myśl głównie skierowana, to sam Pan miłosierdzia, lecz człowiek korny, nieufający sile własnej modlitwy, ucieka się do zastępcy, któryby go łasce Pańskiej skutecznie polecił, więc w pierwszej zwrotce do Matki Zbawiciela, a w drugiej do Chrzciciela jego, do Jana św. Jak przystęp do pana ziemskiego ułatwiają marszałkowie i ochmistrze lub słudzy dworu jego, tak – wedle znanej powszechnie przenośni – i do Pana niebieskiego o przewodników i pośredników się staramy i w osobach Świętych pańskich ich znajdujemy, przez nich wzywamy korniej i ufniej Kyrie elejzon: "Gospodnie pomiłuj nas". Z Kyrie elejzon powstała bowiem i tak zwana (od pierwszych wyrazów, nie od treści) "Bogurodzica".
Kyrie elejzon, Chryste elejzon – owe greckie słowa to pierwsze, co nowonawróconym wpajano, przed Ojczenaszem i przed składem apostolskim nawet; były to jedyne słowa, któremi na razie gromady świeckie wtórowały Kościołowi, przy procesyjach i obchodach uroczystych, któremi nawet na polu walki chrześcijaństwo swe zaznaczały; dodawano chyba i tłumaczenie ich na język narodowy, i wyrazów kilka, np. "i wszyscy święci", powtarzano je i paręset razy w jednym ciągu – starczyło to niewybrednym wymaganiom dawnych wieków.
O tym, że pieśń Hospodine, pomiłuj ny powstała i utrwaliła się w obrządku słowiańskim, a upowszechniła się później jako pieśń bitewna, wspomina także Stanisław Urbańczyk. Problem jest o tyle ważny, że fakt odśpiewania Bogurodzicy pod Grunwaldem, czego świadectwo pozostawił Długosz w swoich Rocznikach, do dzisiaj budzi wątpliwości. W studium poświęconym najdawniejszym polskim pieśniom religijnym Wiesław Wydra starał się rozwikłać tę zagadkę. Nie jest on zwolennikiem "genezy Bogurodzicy (jej dwóch pierwszych zwrotek) jako pieśni rycerskiej" i za Jerzym Woronczakiem potwierdza, że "jest to powstały w XIII w. trop do Kyrie eleison (ale nie ludowy)". W czasie bitwy pod Grunwaldem właśnie Krzyżacy śpiewają Christ ist erstanden, natomiast wojska pod wodzą Jagiełły nie intonują Krystus z martwych wstał je, co byłoby bardziej zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę rozwój pieśni religijnej w języku narodowym w Polsce w XIV w. Wiadomo, że po 1410 r. Bogurodzica stanie się pieśnią coraz częściej śpiewaną przez wojsko, czego dowodzą relacje o bitwach pod Nakłem (1431), pod Wiłkomierzem (1435), a zapewne również pod Warną (1444). Wiesław Wydra dodaje:
Fakt odśpiewania Bogurodzicy przed bitwą (a może w czasie kampanii 1410 r. była wykonywana częściej, niż to podaje Długosz) sprawił, iż dopiero wtedy stała się prawdziwą "carmen patrium", wtedy rozpoczęła się jej wielka kariera jako pieśni, której śpiew przyczynił się do zwycięstwa w zmaganiach z Zakonem, stała się pieśnią-symbolem.
Wydaje się, że gdyby rzeczywiście na polach Grunwaldu wojsko odśpiewało Bogurodzicę, mielibyśmy do czynienia z dwiema modlitwami: Kyrie, elejson, która była dla wojska jednocześnie aktem strzelistym i okrzykiem bojowym, oraz modlitwą do Maryi i Jana Chrzciciela o wstawiennictwo. Taka perspektywa patrzenia na tekst rozwiązuje przynajmniej kwestię wykonania Bogurodzicy przez całe wojsko, co nie wydaje się możliwe. Wybór tej właśnie pieśni z pewnością ma natomiast związek z teorią Jeana-Philippe'a Hasholda, który starał się ukazać sam akt śpiewu Bogurodzicy na polach grunwaldzkich jako "duchową rywalizację między Krzyżakami a Polakami", która miała polegać na umocnieniu Polski w trzech wymiarach:
1) Jako państwa z własnym językiem [...].
2) Jako państwa przestrzegającego zasady Pax Christiana [...].
3) Śpiewając religijną pieśń maryjną, Polacy potwierdzają swoją równorzędną pozycję wobec Zakonu, który bez ceremonii próbuje podporządkować sobie ziemie polskie. Bogurodzica jest polityczną pieśnią zaadresowaną wprost do Zakonu, również posługującego się obrazem Maryi. Polacy powierzają się Jej opiece w walce z Krzyżakami, którzy głoszą, że Ona jest ich patronką i że dla Niej chcą zbudować państwo w Prusach.
Jest prawdopodobne, że odśpiewanie Bogurodzicy rzeczywiście było tak dogłębnie przemyślane w wymiarze politycznym, jak dowodzi Hashold. W końcu w bitwie brało udział spore grono duchowieństwa, a przynajmniej co do niego możemy być pewni, że odśpiewali pieśń, może nawet stojąc przed szeregiem wojska, co zresztą byłoby zgodne ze znanymi w Europie zwyczajami. Mając na uwadze powyższe fakty, możemy po pierwsze uznać za pewnik, że wykonanie tej pieśni było sygnałem, iż w bitwie biorą udział chrześcijanie; a po drugie za usprawiedliwienie grzechu popełnionego naruszeniem pokoju w łonie państw chrześcijańskich, co wiązało się z ideą wojny sprawiedliwej.
Kazanie o wojnie sprawiedliwej i niesprawiedliwej wygłosił w przeddzień bitwy grunwaldzkiej w języku polskim biskup płocki Jakub. Jego brzmienia możemy się domyślać z zachowanego tekstu o podobnej treści: De bellis iustis Stanisława ze Skarbimierza. Oczywiście traktat O wojnach sprawiedliwych oparty jest, podobnie jak pisma Pawła Włodkowica, na prawniczych i teologicznych dziełach autorytetów średniowiecza. Przypomnijmy, że już Decretum Gracjana z ok. 1140 r. wskazuje na cztery warunki wojny sprawiedliwej: po pierwsze, musi być wypowiedziana przez prawowitego księcia; po drugie, działania wojenne muszą być prowadzone bez udziału kleru; po trzecie służy obronie zaatakowanej ojczyzny lub odzyskaniu utraconych dóbr; po czwarte, nie powinna uciekać się do niepotrzebnej przemocy. Te cztery warunki uzupełniono na początku XIII w., wyrażając je w pięciu pojęciach: osoby, rzeczy, przyczyny, ducha i zwierzchności. W wieku XIV Baldo degli Ubaldi, doktor obojga praw, komentując przytoczone tu pojęcia, pisał, że w przypadku osoby chodzi o to, by nie należała do stanu duchownego; w przypadku rzeczy – o odzyskanie dóbr lub obronę ojczyzny; w przypadku przyczyny – o walkę z konieczności; w przypadku ducha – o wojnę, która nie jest prowadzona z nienawiści lub przez niezaspokojoną chciwość; i wreszcie pojęcie zwierzchności odnosi się do księcia, bez którego uprawnionej decyzji wojna nie może zostać wypowiedziana.
Owo uczestnictwo w wojnie sprawiedliwej było, jak się wydaje, najpoważniejszym problemem, przed jakim stanęło wojsko polskie, któremu przyszło potkać się z rycerstwem bez wątpienia chrześcijańskim. Dlatego też Jagiełło zachował się po bitwie podobnie jak Ludwik i Karol po starciu pod Fontenay). W całej sekwencji działań: w odwlekaniu rozpoczęcia bitwy, w oddawaniu się aktom dewocji itp., widać chęć zamanifestowania przez króla świadomości i wiedzy na temat tego, czym jest walka w świecie chrześcijańskim i na czym polega zło z nią związane. Jagiełło przed bitwą zalewa się łzami, podobnie zresztą jak mistrz krzyżacki:
Tymczasem mistrz krzyżacki, Ulryk v. Jungingen, ujrzawszy wojska tak swoje, jak i królewskie, w ogromnej zgromadzone liczbie i w zbrojnej postawie uszykowane do bitwy [...], nagle strącony w rozpacz, poszedł na ustronne miejsce i nie tylko w smutku się pogrążył, ale i łzami rzewnemi zapłakał. [...] Te wyrzuty mistrz Ulryk zniósłszy cierpliwie, odpowiedział: "że łzy, które w oczach jego obecnie widzieli, nie z bojaźni żadnej ani [z] gnuśności pochodziły, ale je wyciskała litość i żal serca, że pod jego rządem i mistrzostwem tyle krwi chrześcijańskiej ma się przelać, której oczyma jeszcze nie widzą, mogą snadno wyobrazić sobie w myśli [...]".
Jagiełło roni łzy w odpowiedzi na pełne pychy słowa posłów mistrza Ulryka:
Władysław zaś, król polski, wysłuchawszy tak dumnego i pełnego zarozumiałości poselstwa, przyjął z rąk heroldów oba miecze; a bez okazania im gniewu lub jakiejkolwiek pogardy, zapłakał tylko [...].
W średniowieczu temat łez pojawia się w literaturze dość często, a rozróżnienie dwóch typów płaczu: tego oznaczającego strach oraz tego, który związany jest z pragnieniem dóbr niebieskich, zawdzięczamy Grzegorzowi Wielkiemu. To właśnie w drodze do osiągnięcia niebieskiej Jerozolimy bohaterowie romansów rycerskich zalewają się łzami, które zazwyczaj są wyrazem ich duchowego dążenia do doskonałości. Pisma Ojców Kościoła, które powiązały lament antycznych bohaterów z lamentacjami biblijnymi (szczególnie Hioba), sprawiły, że "łzy stają się oznaką skruchy, sposobem komunikacji, przemową, zapowiedzią". Tak jest również w przypadku łez wylewanych przed bitwą, w czym można się dopatrzyć swoistego aktu żalu za grzechy lub też antycypowanego aktu pokuty, szczególnie jeśli przypomnimy, że płacz kojarzył się wykształconemu człowiekowi średniowiecza z Psalmami pokutnymi.
W relacji Jana Długosza wylewanie łez przez mistrza krzyżackiego jest niczym innym, jak uznaniem w przeciwniku chrześcijanina i okazaniem strachu przed Boską karą, natomiast płacz Jagiełły to wyraz bólu przed nieuniknionym przelewem krwi chrześcijańskiej, wpisujący się w ryt usprawiedliwienia przemocy. Zresztą Długosz bardzo konsekwentnie konstruuje obraz Jagiełły jako króla chrześcijańskiego, który czyni wszystko, aby uniknąć rozlewu chrześcijańskiej krwi, wykazując się wszystkimi możliwymi cechami rycerza chrześcijańskiego. Widać to w naleganiach na pokój, w oswobodzeniu jeńców, w nieustannym trwaniu na modlitwie czy też właśnie w owych aktach płaczu. Ze łzami w oczach król Władysław wypowiada też modlitwę, stojąc naprzeciwko swoich wojsk:
Król bowiem polski, Władysław, wziąwszy do rąk swoich chorągiew wielką, na której wyszyty był misternie orzeł biały z rozciągnionymi skrzydły, dzióbem rozwartym i koroną na głowie, jako herb i godło całego Królestwa Polskiego, przy rozwinięciu jej ze łzami w oczach taką wyrzekł modlitwę: "Ty, któremu widome są wszystkie serc tajemnice, wprzódy jeszcze, niżeli w myśli powstaną, Boże litościwy! Ty widzisz w swojej wysokości, że do obecnej, na którą wychodzę, wojny mimowolnie wyciągniony, poczynam ją pełen ufności w Twojem i Chrystusa, Syna Twego, miłosierdziu. Rozmaitymi bowiem zabiegami, wielorakim nakładem i przemysłem, usiłowałem pokój z wszystkimi chrześcijany, a osobliwie z krzyżakami utrzymać, aczkolwiek przyczyny nadużyć haniebnego a niegodziwego zagarnienia ziem do Korony Polskiej należących, wielce byłem na nich zagniewany. Gdy oni wszelako odrzucili ze wzgardą słuszne i sprawiedliwe, które im przedstawiałem, warunki, osądziłem, że go inaczej u tych dumnych i wyniosłych ludzi nie pozyskam, chyba siłą i orężem. W Imię Twoje przeto, w obronie sprawiedliwości i narodu mego chorągiew te podnoszę. Ty, litościwy Boże! Racz być obrońcą i wspomożycielem mnie i ludowi mojemu, a krwi chrześcijańskiej niewinnie przelanej nie na mnie racz poszukiwać, ale na tych, którzy obecną wojnę wzniecili i dotąd podniecają.
Cały cykl przygotowań wojska do bitwy w wymiarze duchowym kończy śpiew Bogurodzicy, który jest też swego rodzaju rytem przejścia od stanu pokoju do stanu wojny, co psychoanalitycy nazywają "nałożeniem winy na przeciwnika". O ile w starożytności polegał on np. na przedstawianiu wrogowi żądań i rzuceniu na jego terytorium dzidy, w świecie chrześcijańskim o winie decyduje Bóg, który daje zwycięstwo. Starcie dwóch wojsk chrześcijańskich było niczym innym jak rodzajem sądu Bożego, opierającego się na przekonaniu, że Bóg broni zawsze słusznej sprawy, nawet za pomocą cudu, i nie pozwoli zginąć cnocie. Wszystkie zabiegi mające na celu potwierdzenie, że stanęło się po stronie sprawiedliwości, służyły zapewnieniu sobie pomocy Boga, oczywiście z tym zastrzeżeniem, że Bóg nie chce zarazem ukarać ludzi za grzechy, którymi został obrażony. Geneza wszelkich aktów religijnych, jakich dokonywano przed bitwą, wydaje się powiązana z lękiem przed niemożliwym do przewidzenia działaniem Boga. Dlatego Skarga, za wzorem Possevina, poświęci tak wiele miejsca wojnie sprawiedliwej, koncentrując się na tym zagadnieniu w "Nauce piątej" Żołnierskiego nabożeństwa: "Na jaką wojnę pisać się ma żołnierz chrześcijański".
Z zabiegiem "nakładania winy" na przeciwnika mamy do czynienia w literaturze związanej z wojskowością także w późniejszych czasach. Przywołajmy tu choćby przytoczone przez Grzegorza Czaradzkiego w Pobudce na wojnę turecką listy, które mieli wymienić między sobą król Zygmunt III Waza i sułtan Osman II, a które były jednocześnie swoistym podżeganiem do walki. Słowa sułtana autor tak komentuje:
List to prawie bezecny, prawie bestialski i słów pogańskiej zapamiętałości obrzydliwych pełen, któremu podobny i teraz pospólstwo obnosi, lecz nie zdało mi się go kłaść, gdy za pewne dowiedzieć się nie mogłem, jeśli jest autentyczny czy nie. (G. Czaradzki, Pobudka na wojnę turecką, Poznań 1621, k. A4r)
Z przytoczonych słów wynika, że odpisy listu sułtana, zapewne odpowiednio ubarwione, krążyły wśród żołnierzy, budząc poruszenie i chęć odwetu.
Wracając do Bogurodzicy, należy zgodzić się z domysłem Wiesława Wydry, który pisze:
Według latopisu halicko-wołyńskiego w bitwie pod Jarosławiem w 1249 r. Polacy śpiewali Kierlesz [...]. Nie należy przypuszczać, aby chodziło tu o Bogurodzicę, jak to niektórzy czynią. Idąc do boju w 1249 r., rycerze śpiewali dokładnie to, co śpiewali w kościele, a mogli w nim w XIII w. (i wcześniej) zaśpiewać niewiele, bo udział ludu w liturgii był wówczas niezwykle skromny. Ale może obydwa śpiewy – pod Jarosławiem i Grunwaldem – spina ta sama tradycja wojenna: do wykonywanego przez rycerzy Kyrie elejson dodano Bogurodzicę, trop do Kyrie elejson. Mogło się to dokonać u schyłku XIV w., a więc za Jagiełły, kiedy to śpiew polski w kościele stawał się powszechniejszy.
Andrzej Dąbrówka wspiera wspomnianą wyżej argumentację Hasholda informacjami na temat działalności Andrzeja Łaskarza, który podczas mowy obediencyjnej wygłoszonej do (anty)papieża Jana XXIII w 1411 r., wspominając pieśń Bogurodzica, stwierdził, że Bóg był sprawcą zwycięstwa króla. Utwierdza to nas w przekonaniu, że w wyborze pieśni kierowano się względami poprawności religijnej, ale przede wszystkim etyką ideałów rycerstwa chrześcijańskiego. Późniejsze uroczyste obchody zwycięstwa na polach Grunwaldu, którym nadano bogatą oprawę liturgiczną, jak poświadcza Długosz, przyczyniły się już tylko do spopularyzowania Bogurodzicy także jako pieśni wojennej.
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, uważamy, że pod Grunwaldem w aktach wykonania przez jedną i przez drugą stronę pieśni starły się dwie koncepcje usprawiedliwienia wojny: po stronie polskiej akcent położono na prośbę o przebaczenie rozlania krwi chrześcijańskiej; po stronie krzyżackiej (z całym zgromadzonym rycerstwem nienależącym do Zakonu) mamy do czynienia ze śpiewem wielkanocnym, w którym głosi się zwycięstwo nad śmiercią pod sztandarem Chrystusa Zmartwychwstałego. Christ ist erstanden jest bowiem dwunastowiecznym tropem do sekwencji Victimae paschali laudes.
Wizja Chrystusa, który z całą mocą odrzuca kamień i wychodzi z grobu, budząc popłoch wśród strażników, po czym rozbija krzyżem bramy piekieł, była jak najbardziej bliska rycerstwu. Miała zresztą swoją długą tradycję zarówno literacką, jak i plastyczną. W anonimowej homilii z IV w. autor ukazuje Chrystusa, który rozbija bramy piekieł, a tekst ten, znany bardzo dobrze z liturgii wielkanocnej, wpłynął na późniejsze wyobrażenia plastyczne. Oto w Kaplicy Biskupiej w Rawennie znajduje się wyobrażenie młodego Chrystusa jako wojownika. Młodzieniec w zbroi rzymskiego oficera depcze stopami lwa i węża. Na ramię ma zarzucony krzyż, który przypomina rodzaj broni używanej do walki. W lewym ręku trzyma księgę z napisem: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem" (Ego sum via, veritas et vita; J 14, 6). Natomiast wizerunek Chrystusa z chorągwią spopularyzowany został w czasach krucjat.
Pamiętając o maryjnej religijności żołnierzy Rzeczpospolitej, kraju leżącego na granicy dwóch kultur duchowych, warto przypomnieć, że w Cesarstwie Bizantyńskim przed bitwą wypowiadano następującą modlitwę:
Panie Jezu Chryste, Boże nasz, przebacz nam. Amen. Przyjmij nas, chrześcijan, zaszczyć nas obroną wiary i braci naszych, pokonaj śmierć, wzmocnij dusze, serca i całe ciało nasze. O Boże, silny w boju i w potędze z nikim niezrównany, modlitwami Bogurodzicy i wszystkich świętych. Amen.
Na koniec dodajmy, że okrzyk "Kyrie, elejson!" nie był jedynym zawołaniem żołnierzy. Brytowie, za namową św. Germana, biskupa Auxerre, wznosili okrzyk "Alleluja!", o którym wspominaliśmy przy okazji egzemplów zamieszczonych przez Mateusza Bambusa. Można przypuszczać, że z wezwaniem "Alleluja!" ruszało do walki rycerstwo zgromadzone po stronie Zakonu Krzyżackiego, po odśpiewaniu wielkanocnej pieśni Christ ist erstanden. Oprócz wezwań o charakterze liturgicznym, wymieniano też imiona Jezusa, Maryi, św. Michała Archanioła czy świętych.
Wszystkie tego typu akty strzeliste miały to samo zadanie, związane z fatyczną funkcją mowy: uczynić "obecną" wzywaną osobę, która symbolizowała moc potrafiącą ocalić życie i dać zwycięstwo, lub też uczynić "obecną" rzeczywistość świętą, jaką słowa owych aktów wyrażały. Wydobyty z piersi okrzyk był z pewnością czymś bardziej realnym niż najpiękniejsza choćby wizja szczęśliwości niebieskiej i dodawał więcej otuchy niż najdłuższa nawet modlitwa. Nierzadko okazywało się zresztą, że to nie tylko okrzyk bitewny, ale jednocześnie ostatnie słowa, jakie wychodziły z ust konającego na polu bitwy żołnierza, słowa będące przecież niczym innym jak aktem strzelistym do Boga.