HIERONIM MORSZTYN: "FILOMACHIJA"
WPROWADZENIE DO LEKTURY
U współczesnych Hieronim Morsztyn (ok. 1580 – ok. 1623) zasłynął przede wszystkim jako autor niemal pół tysiąca wierszowanych utworów, kolportowanych w obiegu rękopiśmiennym. Ich przeważającą część stanowiły erotyki: od obscenicznych fraszek przez liryczne pieśni miłosne aż po wyszukane komplementy skierowane do urodziwych panien. W druku utrwalił poeta jedynie nieliczne utwory; najważniejszym był kilkakrotnie wznawiany poemat Światowa Rozkosz (pierwodruk zapewne w 1606 r.). Około roku 1598 ukazał się tekst, którego tytuł zrekonstruowany został jako Zwierciadło szalonego i statecznego młodzieńca. Wcześniej Morsztyn podał do druku bliżej nieznane tezy na zakończenie edukacji w braniewskim kolegium jezuickim. Natomiast już po śmierci poety wydany został jego najobszerniejszy utwór – we wrześniu 1650 r. Franciszek Cezary opublikował Antypasty małżeńskie, antologię trzech romansów, wśród których anonimowo znalazła się baśniowa Historyja ucieszna o zacnej królewnie Banialuce ze wschodnej krainy. Ostatnim większym dziełem poety udostępnionym drukiem w dobie staropolskiej była prasowana w roku 1655 w warszawskiej drukarni wdowy po Piotrze Elercie Filomachija abo afektów gorącej miłości wyrażenie z kilku par obojej płci przykładów, młodym na pohamowanie w druk podana po śmierci autora, Hieronima Morsztyna z Raciborska.
Zebrane w Filomachijej trzy wierszowane romanse poety w XVII w. znane były z licznych odpisów. Inicjatywa ich wydania musiała pochodzić od Jana Karola Dachnowskiego, który opatrzył druk wstępnym wierszem Do Czytelnika. Jeśli Cezary, wydając Historyję o królewnie Banialuce, zaleca tekst dający przedsmak małżeńskich rozkoszy, to Dachnowski przestrzega młodego czytelnika przed zgubnymi skutkami miłosnego uczucia:
Patrz, pczółeczka maluśka choć słodki plastr działa,
[ale w n]iej jadowita bez cięciwy strzała –
[tak miłości] promyki smaczno się wkradają,
[ale zaś] ostre żądła na ostatku mają.
Równie asekuracyjny charakter ma tytuł zbioru, który trzy tragicznie zakończone romanse charakteryzuje jako: „afektów gorącej miłości wyrażenie [...] młodym na pohamowanie”, nadając całości ton moralistycznego exemplum. Tytuł tomu również musiał być pomysłem Dachnowskiego – już w 1627 r. swoje epitalamium wydane dla uczczenia wesela Hieronima Minora z Anną Sladkowską zatytułował on Filomachija Kupidynowa. Formuła okazała się zresztą: jeszcze Jakub Teodor Trembecki, nawiązując do pierwszego wydania Morsztynowych romansów, w spisywanym przed rokiem 1675 Wirydarzu poetyckim zbiór swoich erotyków nazwał Filomachija abo wyrażenie gorących afektów miłości.
Dachnowski chętnie wydawał utwory obcego pióra. Fakt, iż nie podpisał się pod nowelami – tak jak uczynił to z wydanymi przez siebie Symfonijami anielskimi Jana Żabczyca czy przeróbką Historyjej o chwalebnym zmartwychwstaniu Pańskim Mikołaja z Wilkowiecka – dowodzić może, iż mimo odnotowanego na karcie tytułowej faktu śmierci autora, utwory Morsztyna cieszyły się niesłabnącą popularnością. Odpis romansów, na którym oparł edycję Dachnowski, był stosunkowo poprawny. Gdyby kusić się o domysły, jaką drogą wydawca mógł wejść w jego posiadanie, można by wskazać osobę przyjaciela Hieronima, Jana Kostki ze Sztemberku. Kilka poetyckich epistoł Morsztyna do Kostki zawierał jeden z rękopisów ze zbiorów Biblioteki Załuskich. Dziś znany jest jedynie okolicznościowy wiersz zatytułowany List Jego Mości Pana <H>. Morsztyna do Jego Mości Pana Jana Kostki z Lublina 1619 z gospody. Rok później, w grudniu 1620, prozaiczną przedmową Dachnowski dedykował Janowi Kostce ze Sztemberku swe misterium: Dyjalog o cudownym narodzeniu Syna Bożego.
Niniejszy tom nie jest jednak przedrukiem edycji Dachnowskiego, zawdzięcza mu jedynie kolejność trzech nowel Morsztyna i właśnie tytuł, pod którym utwory te doczekały się kilku dawnych wydań i weszły do historii literatury. Ponieważ rękopiśmienna podstawa pierwodruku nie była wolna od błędów, a jej edytor sporadycznie wprowadzał do wydawanego tekstu zmiany (tuszując np. niektóre opisy scen erotycznych), Filomachija potraktowana została na równych prawach z uwzględnionymi w obecnym wydaniu przekazami rękopiśmiennymi.
Na Filomachiję złożyły się trzy historie miłosne, opiewające tragiczne dzieje Alfonsa i Orystelli (Alfonsa, książęcia ateńskiego, i Orystelle, królewny kreteńskiej, miłość śmiercią okrutną zapieczętowana), Gwizdarda i Zygismundy (Żałosny koniec miłości niezbednej dwojga ludzi w sobie się kochających) oraz Taleza i Perepody (Historyja barzo piękna o Talezie, królewicu lidyjskim, a o Perepodzie, królewnie aragońskiej). Zapewne wszystkie trzy są przekładami, choć znane jest źródło tylko jednej, poświęconej nieszczęsnemu uczuciu Zygismundy i Gwizdarda. Pierwowzór stanowi w tym przypadku pierwsza nowela czwartego dnia Dekameronu (1349-1353, pierwodruk 1471) Giovanniego Boccaccia. Należała ona do najczęściej naśladowanych i przekładanych spośród stu opowiadań zebranych w dziele włoskiego pisarza. Popularność zdobyła dzięki łacińskiemu przekładowi włoskiego humanisty Leonarda Bruni zwanego Aretino (1369-1444), po raz pierwszy wydanemu po 7 września 1470 pod opisowym tytułem Leonardus Aretinus ex Bocac<io> vulgari Tancredi filie, Sigismunde, amorem in Guiscardum transtulit in Latinum, który jeszcze w XV stuleciu miał co najmniej siedemnaście edycji. Wersja Aretina posłużyła z kolei za podstawę niemieckiego przekładu Niklasa von Wyle (przed 1410 – po 1478) pt. Guiscard und Sigismunde – najstarszy ze znanych odpisów pochodzi z 1464 r. Niedługo potem, w roku 1476 lub 1477, został on wydany przez drukarza Johanna Zainera wraz z dwunastoma drzeworytniczymi ilustracjami pt. Historia Sigismunde, der Tochter deß fürsten Tancredi von Salernia, und des iünglings Gwisgardi. Niemal w tym samym czasie w Strasburgu przekład Wyle’a wydał Heinrich Knoblochtzer, tym razem z jedenastoma drzeworytami w tekście. W sumie w XV w. niemieckie tłumaczenie miało dwanaście wydań, a w następnym stuleciu osiem dalszych. Jehan Fleury (Johannes Floridus) był autorem wierszowanego francuskiego tłumaczenia dzieła Leonarda Bruni, które ukazało się drukiem w Paryżu w roku 1493 pt. Traicté tres plaisant et recreatif de l’amour parfaicte de Guisgardus et Sigismunde. Z końcem wieku XV pojawił się również drugi przekład łaciński, tym razem złożony w dystychach elegijnych przez Philippe Beroaldo (1453-1505) pt. Carmen de duobus amantibus capite iucundum exitu amarissimum, natomiast w połowie XVI w. powstały jeszcze dwa poetyckie przekłady francuskie, zatytułowane Histoire de Tancredus, jeden autorstwa Franciszka Haberta (w roku 1551), drugi Ryszarda le Blanca (1553).
Nowela Boccaccia była równie popularna w Polsce. W roku 1587 w Krakowie wydana została Izmonda Andrzeja Dębowskiego. Unikat druku spłonął w 1944 r., wcześniej Julian Krzyżanowski zdołał ustalić, że Dębowski spolszczył jedną z łacińskich wersji noweli. Z poetyckiej wersji Beroalda skorzystał anonimowy tłumacz z XVII stulecia, autor dzieła Amores Ismondae et Guiscardi, inkrustując przekład elementami erotycznej deskrypcji zaczerpniętymi z Tassowego Gofreda abo Jeruzalem wyzwolonej w przekładzie Piotra Kochanowskiego (1618). Hieronim Morsztyn sięgnął po łaciński tekst Leonarda Bruni, opatrując swój przekład tytułem Żałosny koniec miłości niezbednej... Tłumaczenie Morsztyna pośredniczyło w drodze tekstu dalej na wschód, ponieważ dzięki wydaniu Dachnowskiego romans ówdoczekał się anonimowego przekładu ukraińskiego. Jest to o tyle znamienne –
że barok ukraiński, podobnie jak rosyjski, nie zajmował się amore profano. Miłość ziemska, grzeszna, występna nie znalazła swego piewcy wśród wschodniosłowiańskich pisarzy barokowych, wywodzących się głównie ze stanu duchownego lub silnie z nim związanych. Tymczasem tłumaczenie Żałosnego końca dwojga ludzi kochających się w sobie, Zygismundy i Gwizdarda wprowadza temat afirmacji miłości zmysłowej, pozamałżeńskiej, a wraz z nim również obcy wschodnioeuropejskiej odmianie baroku element makabry. Tym samym zajmuje ono w literaturze ukraińskiej pozycję szczególną.
Wybór Morsztyna nie był przypadkowy. Sięgnął po jedną z bardziej popularnych nowel swego czasu. Jego wyobraźnię poruszał najwyraźniej konflikt natury z uwarunkowaniami narzuconymi przez konwenans i obyczaj. Zgodnie z tradycją gatunku we wszystkich trzech nowelach poetyckich miłosne uczucie łączy królewny lub księżniczki z królewiczami bądź książętami, co tłumaczy wyjątkową urodę bohaterów szlachetnej krwi, przede wszystkim jednak wyostrza kontrast między obowiązkami potomków władcy a żywionym przez nich gwałtownym uczuciem. Uprzywilejowana pozycja społeczna okazuje się brzemieniem, które trudno udźwignąć. Orystella winna pałać nienawiścią do Ateńczyków, którzy zabili jej brata; Zygismunda jako wdowa z książęcego rodu musi być dla poddanych wzorem cnoty; młody Talezus po przedwczesnej śmierci ojca przejmuje władzę, choć królewskie obowiązki wyraźnie go przerastają. Zawsze jednak okazuje się, że zwycięża tląca się w pannach i młodzieńcach iskra pożądania. W romansie Alfonsa i Orystelle miłość czytamy(I,499-502):
A iż z cielesnej żądze ten-em płomień miała,
z któregom się w Alfonsie swoim zakochała,
tymże i teraz pałam, a iskierki ciche
suszą mi smutne serce i wnętrzności liche;
natomiast tytułowy bohater Historyjej o Talezie a o Perepodzie w dwóch królewnach, Perepodzie i Amalcyi, wzbudził nie mniej żywiołowe uczucia (III,341-344 i 1132-1135):
Tu Wenus, pilna swego, dziecinie kazała
swej go w serce postrzelić, a sama wzniecała
cicho iskry w królewnie serdecznej miłości
ku cnemu młodzieńcowi rzadkiej osobności.
[...] Co samo zadawało rany
Amalcyjej królewnie, w której się żarzyły
ciche k niemu iskierki miłości i były
jawniejsze potym. [...]
Szczęście opisanych w Filomachijej kochanków okaże się krótkotrwałe. W dwóch pierwszych nowelach przyczyną katastrofy było źle ulokowane uczucie: wysoko urodzona panna nie może pokochać śmiertelnego wroga swego ojca czy ubogiego szlachcica. Trzecia, najdłuższa historia ma nieco inny charakter – to romans przygodowy. Zgnębiony Talez wyrusza w drogę, uruchamiając lawinę przypadków, którą niełatwo będzie zatrzymać: poznanie i żywiołowe uczucie do ślicznej Perepody, jej porwanie, spowodowane pomyłką rozstanie, którego oboje omal nie przypłacili życiem, cudowne ocalenia, później niemniej cudowne spotkanie zagubionych i wreszcie rozpoznanie się kochanków. Dzieje się tu tyle, że poeta zmuszony był poprzedzić historię argumentem, by mało uważny czytelnik nie pogubił się w zagmatwanych przygodach. O ile jednak oparta na podobnym schemacie fabularnym Historyja o królewnie Banialuce kończy się szczęśliwie ślubem, tu noc poślubna ma swój fatalny epilog: Talez ginie z ręki rywala, księżniczka zaś na widok skrwawionych zwłok zabija się sama. Jeśli w pierwszych dwóch romansach śmierć kochanków jest karą za miłość występną, nie uświęconą węzłem małżeńskim, tu tragiczne zakończenie ma być zadośćuczynieniem za opuszczenie przez Taleza swoich poddanych, za sprzeniewierzenie się roli Bożego pomazańca. Morsztyn konkluduje (III,1573-1578):
[...] Tak to zawżdy bywa:
kto począł niefortunnie, tak-że dokonywa;
zła rzecz nie może nigdy końca mieć dobrego.
O niezbedna miłości, źrzódło wszego złego,
do czego młodość płochą na świecie przywodzisz,
której ten gorzki cukrem jad nieszczęsny słodzisz?
Dzięki znajomości bezpośredniego źródła jednej z nowel można na jej przykładzie prześledzić technikę opracowania tłumaczonego tekstu. Zaledwie w kilku przypadkach amplifikacje Morsztyna to fabularne uzupełnienia, które przydają kolorytu dzięki szczegółom z dworskiego życia księżniczki. Poza tym jednak Morsztyn nasyca tekst pikantnym opisem schadzki kochanków (II,107-112) oraz znamiennymi dla swych utworów erotycznych ustępami o bezgranicznej sile pożądania, które targa głównymi bohaterami (przede wszystkim księżniczką). Uwagę zwracają również częste wtręty wspominające rozpacz bohaterów – nieznane nie tylko łacińskiemu oryginałowi, ale w takim nasileniu z reguły nieobecne w polskich romansach wieku XVI. Tak często i obficie wylewane łzy są znakiem przełomu, jaki dokonał się w nowelistyce na początku XVII stulecia: mają one pogłębić psychologię postaci, o którą romans poprzednich epok dbał niewiele. Skoro za przypadki, którym podlegają bohaterowie ówczesnych „historyj”, i tak nie oni odpowiadają, lecz siły znacznie potężniejsze, jak Los, Fatum czy wszechmocny Bóg, motywacja działań była sprawą drugorzędną – po prostu porywani byli w wir wydarzeń, na które nie mieli wpływu. W romansach Morsztyna dzieje się niby podobnie, ale będące sprężyną fabuły wypadki nie toczą się już obok nieszczęsnych kochanków, lecz pozostawiają w nich niezatarty ślad, którego poetycką figurą stają się łzy i rozpacz stale towarzyszące głównym aktorom wszystkich trzech poetyckich opowieści – zarówno w nielicznych chwilach radości, jak i wówczas, kiedy dotyka ich kolejne nieszczęście. Poeta wykazuje zresztą dużą inwencję, by owe wstawki zróżnicować. Przekładając ustęp o młodo owdowiałej Zygismundzie, dopowie, że (II,16-18):
mieszkała zaś przy ojcu, częsty płacz i łkanie
łzy obfitymi lejąc, a z prawej źrzenice
krople jak groch padały na jej smętne lice;
natomiast gdy opisuje rozpacz jej gwałtownego ojca, doda od siebie (II,488-490):
nie płakał, ale ryczał, padając na ściany,
i na się, i na córkę dziwnie narzekając,
a od płaczu srogiego łzy swe połykając.
Tak jak cała złożona alchemia miłości została u Morsztyna zredukowana do cichych iskierek, które rozpalają niepohamowane cielesne pragnienia, tak częste wzmianki o łzach mają oddać wszelkie silniejsze reakcje bohaterów. W obu przypadkach opis wszelkich uczuć dokonywany jest na poziomie ciała i jego gwałtownych uczuć, z równie somatycznym pojmowaniem ludzkiej istoty.
Podobny charakter ma inny jeszcze wtręt Morsztyna. Kiedy służący na polecenie księcia przynosi Zygismundzie serce wydarte z piersi jej kochanka, poeta każe mu dodać cyniczny, a i obsceniczny komentarz (II,385-388):
Ato masz serce jego, któryć odjął cnotę,
tym zatkaj swą osławę i wieczną sromotę.
Teraz się przypatrz jemu, miał-li co szczerości,
a pytaj, jeśli mu się chce teraz miłości.
To brutalne dopowiedzenie, według którego za grzech cielesny kara również winna dotyczyć ciała, jest w pewien sposób znamienne dla Hieronima Morsztyna. Poeta bowiem swoje przekłady zwykł opatrywać specyficznym odautorskim komentarzem. W cyklu wierszy zatytułowanym Apoftegma opowiedział siedem popularnych anegdot z życia dawnych filozofów i władców. Te same historie za antycznymi biografistami wiernie przypominane były choćby w Apoftegmatach abo z rozumu bacznych powieściach z anonimowych Facecyj polskich (ok. 1570), w Krótkich a węzłowatych powieściach..., które po grecku zową apoftegmata Bieniasza Budnego (przed 1583) czy w postaci wierszowanej w Nauce rozmaitych filozofów obierania żony Bartosza Paprockiego (ok. 1590), jednak Morsztyn każdą z nich kończy dodatkiem, który z dystansem komentuje opisane wydarzenie. Podobnie tłumaczenie jedenastego listu Heroid Owidiusza, zatytułowane List siostry do brata, uzupełnił Apendiksem, natomiast translację dwudziestego i dwudziestego pierwszego listu z tego zbioru, czyli korespondencję między Akoncjuszem i Cydyppą, skomentował Paragrafem; opowieść o Alcestis, antycznym wzorze małżeńskiej miłości, dopełnił niezwykle popularną fraszką odpisywaną pod tytułami Bo tak u ludzi, u nas zaś jako lub Pogańska wiara czy Żony pogańskie i teraźniejsze; przeróbka fragmentu Metamorfoz Owidiusza o nieszczęsnej przygodzie Akteona, pt. Nagroda wszeteczności,poprzedza wierszyk, w jednym z odpisów zatytułowany Akteon do polskich kortezanek. Za każdym razem owe dodatki są równie nasycone cynizmem (z reguły mają też charakter obsceniczny).
Na tej samej zasadzie wiersz Jednej pannie, która w kościele poroniwszy, dziecka odbieżała, aż je psi poszarpali uzupełnił Morsztyn dwuwersowym Nagrobkiem dziecięciu:
Grób mój – psi brzuch łakomy, a trunna – jelito,
panna matką, mnich ojcem. Tu sęk: czyje-li to?
Stanowił on wzór dla początku dialogu umarłych, który uzupełnia nowelę o dziejach uczucia Orystelli do Alfonsa (I 8,1-2):
Alfonsie, grób twój – psi brzuch, a trunna – jelito.
Wiaryś mi nie dotrzymał, sądź się, dobrze-li to.
Ten sam motyw znajdujemy również w naśladowanym z Owidiusza Liście siostry do brata (w. 97-98):
sam po sobie rozumiej: przed oczyma mymi
dzieciną psy karmiono i wilki głodnymi.
Pomysł pogrzebania ciała w psich trzewiach najwyraźniej przypadł do gustu poecie. Podobnie jak uwagi o robactwie toczącym umarłych, pojawiające się w jednym z nagrobków Minosowi (I 3,7-10) czy w Lamencie Zygismundy po śmierci Gwizdardowej (II 2,5), a rozwinięte przez Morsztyna w konkluzji poematu Światowa Rozkosz. Okazuje się, że śmierć pojmuje autor nie mniej somatycznie: pośmiertne losy ciał głównych bohaterów interesują go jako pointa ich życia. I dotyczy to nie tylko motywów makabrycznych, które Morsztyn wykorzystuje w roli nowego środka ekspresji jako jeden z pierwszych polskich twórców barokowych. Przekład noweli o Zygismundzie i Gwizdardzie kończy zupełnie inny w swej wymowie Nagrobek (II 1):
Wierna miłość tu leży, dwojga ludzi ciała
ta bryła ziemie w sobie dla zgody schowała,
w której żyło na świecie to stadło, którego
dusze poszły do raju pospołu, wiernego
dzierżąc się towarzystwa. O nierozłączone
serca, dajżeście w niebie były zjednoczone!
Wspólna mogiła, łącząc po śmierci ciała kochanków, zapewnia zjednoczenie, które nie dane im było za życia, a kategoryczność zgonu uchyla ziemskie zakazy, które stawały na drodze ich szczęściu. Dlatego sami bohaterowie nowel, w obliczu nieuchronnej śmierci, zanoszą prośby o wspólny pochówek. W Żałosnym końcu miłości Zygismunda dwukrotnie błaga o to okrutnego ojca (II,370-372 i 502-512), choć w łacińskiej podstawie przekładu mowa jest o tym tylko raz. Co więcej – Morsztyn każe księżniczce ponowić prośbę w Lamencie Zygismundy po śmierci Gwizdardowej (II 2,25-32). Również bohaterka pierwszej historii, Orystella, ma pretensje do Alfonsa, iż jego ciało zostało rzucone na pożarcie psom, dlatego właśnie, że przekreśla to szansę na wspólny pochówek (I 8,3-4):
Rozsądź a powiedz: przecz się miłość rozerwała,
wszak-eśwa w jednym z sobą grobie leżeć miała?
Morsztynowe próby poetyckiej nowelistyki, powstałe bądź na przełomie wieków, bądź na początku XVII stulecia, zebrane po latach w tomie Filomachijej (wydana osobno Historyja o księżniczce Banialuce nie była rozpowszechniana w obiegu rękopiśmiennym razem z pozostałymi romansami), wzbogacają erotyczną twórczość poety. Również w znacznej mierze z niej wypływają, ukierunkowując pojmowanie nieujarzmionego pożądania jako głównego motoru działań bohaterów. Żarliwa namiętność kochanków, której na przeszkodzie stają równie gwałtowne, choć niskie uczucia ojcowskiej nienawiści czy zazdrości konkurenta doprowadzające do tragicznego finału, sprawiają, że romanse Morsztyna można dziś czytać jako klasykę gatunku.
Źródło
Hieronim Morsztyn, Filomachija, wyd. Radosław Grześkowiak, Warszawa 2000 („Biblioteka Pisarzy Staropolskich” 20). W niniejszej edycji, opublikowanej za zgodą Autora, pominięto zawarte w wersji drukowanej przypisy.