WAWRZYŃCA GRZYMAŁY GOŚLICKIEGO
O DOSKONAŁYM SENATORZE KSIĘGI DWIE
W których dostojników obowiązki, szczęśliwy żywot obywateli,
a Rzeczpospolitych powodzenie i dobrobyt są wystawione.
Dzieło prawie złote,
Najwyższych filozofów i ustawodawców nauką wypełnione,
a dla wszystkich pragnących dobrze Rzeczpospolitą kierować
nie tylko pożyteczne, lecz wprost konieczne.
Z dodatkiem bogatego skorowidza wszelkich rzeczy
godnych zapamiętania w tymże dziele zawartych
Za przywilejem, Wenecja u Jordana Zilletta, MDLXVIII
* * *
NAJJAŚNIEJSZEMU I NAJMOŻNIEJSZEMU KSIĄŻĘCIU I PANU,
PANU ZYGMUNTOWI AUGUSTOWI,
Królowi Polskiemu, Wielkiemu Książęciu Litewskiemu, Ruskiemu, Pruskiemu, Panu na Mazowszu, Żmudzi, Inflanciech, &tc., Panu swemu Najłaskawszemu
Nie masz, Najświatlejszy Królu, człowieka takiego, który byłby nieświadom, że za najszczęśliwsze te należy mieć państwa, w których obywatele szczęśliwy i spokojny wiodą żywot; zaś z drugiej strony za najsmutniejsze – te, w których zbyt wątła opieka sprzyja ich spokojowi i zapewnia im bytowanie niezakłócone. Albowiem ani Rzeczpospolita nie może być szczęśliwa bez szczęścia obywateli, ani też obywatel zażywać nie może szczęścia w Rzeczypospolitej, która szczęścia nie zna. Lecz zaiste, co do spraw, które by się najistotniej do tworzenia szczęścia państwa i obywateli przyczyniały, wielka bywała wśród uczonych rozbieżność zdań. Jedni zatem twierdzili, że powinniśmy się w tym kierować raczej prawa ustawami i przepisami; inni zaś właściwszą w tej mierze uważali naukę obywatelską. Z kolei niektórzy sądzili, że pewne przychylne oddziaływanie samego nieba, pod którym żyjemy czyni nas pod tym względem podatniejszymi. Inni wreszcie uznali to za rzecz dobrych królów: jeśli bowiem obywatel przykład z nich biorąc i cnoty ich naśladując, w ten sposób zupełnie się do nich upodobnia.
Ze wszelkich innych, to tych ostatnich zdanie ja także podzielam, uznając je za najsłuszniejsze, doprowadzony do takiej opinii wieloma przykładami, lecz przede wszystkim, Królu Auguście, Twoim przykładem. Nie sądzę bowiem, aby skądinąd brał się ów pokój, owo szczęście naszej Rzeczypospolitej i naszego Królestwa, jak właśnie z wspaniałego blasku Twoich cnot i Twojej mądrości; blasku takiego, że ku sobie przyciąga oczy wszystkich ludzi i obywateli, i roznieca w nich chęć naśladowania. Przeto zwracają się ku Tobie obywatele w pełni pilni i baczni, aby Twą wolę w każdym Twym królewskim poleceniu dokładnie poznać. Czują bowiem, że pod takimi – najlepszymi – rządami panuje sprawiedliwość oraz łaskawość tak, że uważają się nie tyle zmuszeni, ile raczej zachęceni do miłości względem Ciebie. Wszakże wielkość Twego autorytetu jest taka, że jesteś nie tylko kierownikiem państwa i prawodawcą, lecz – co w wolnej Rzeczypospolitej największą jest sprawą – także i sędzią oceniającym cnoty, zasługi i godność swych obywateli; królestwa zaś sprawiedliwość taka – że sprawiedliwszego nigdzie na ziemi nie najdziesz. Nie przypadło Ci to panowanie, jak to się często gdzie indziej zdarza – przez dziedzictwo, z racji krwi, czy też przez podbój, lecz przez tę samą, która i przodków Twych zawsze zdobiła, sławę niezmiennej i doskonałej cnoty oraz mądrości: za sprawą jednomyślnego wszystkich Polaków przyzwolenia. Bowiem ród Jagiellonów był – jeśli prawdę ma się rzec – najpłodniejszą macierzą królów, do tego stopnia, że ościenne a prawe narody, szukając dla siebie silnego władcy, od niej właśnie domagali się królów. Gdybyż to latorośl ich dłużej kwitnęła na Węgrzech i w Czechach, nie dotarłby, wskutek ich miecza, władca turecki w swej mocy tam, gdzie go mamy obecnie sposobność oglądać.
Te zaś cnoty osobiste, chociaż wszystkie wspaniałe w sobie i godne podziwu, dopiero przez to nabierają głębokiej powagi i znaczenia, że przy sprawowaniu władzy i przy właściwym sterowaniu państwem, rady Ci udziela Senat, znakomity i cieszący się sławą swej szlachetności i roztropności, a powołany przez Ciebie podług Twego najlepszego sądu i oceny. Zdajemy sobie sprawę, że to właśnie jego umiarowi i mądrości zawdzięczamy niezmącony, powszechny pokój panujący w naszej Rzeczypospolitej, oraz jej sławę. Pomijam inne urzędy, które nie tylko ozdabiają i uświetniają szczęście Rzeczypospolitej, ale wręcz ją poszerzają, tak że o Polsce mówi się, że jest mieszkaniem wolności i siedzibą prawdziwej i sprawiedliwej władzy. A któż nie widzi, że Ty właśnie jesteś twórcą i sprawcą tego wszystkiego? Ja zaś, gdy to wszystko od lat chłopięcych zacząłem podziwiać, a w miarę postępu wieku i dojrzewania rozumu pojąłem, że to rzeczy pokrywające się z nauką starożytnych filozofów a z ustawami i zwyczajami dawnych, dobrze kierowanych rzeczpospolitych zgodne, uznałem, że może zdołałbym na piśmie ocalić te sprawy, wysiłkiem własnego umysłu, jak też i zebrawszy prace napisane przez innych na ten temat – dla pamięci, dla potomnych i dla ludzkiego pożytku, a Tobie przede wszystkim, z tej racji, że byłeś powodem powstania tego dzieła, ofiarować. Nie po to, abym Ciebie miał w czymkolwiek pouczać (gdyż najwyższa Twa mądrość żadnych pouczeń nie potrzebuje), lecz abyś, czytając te słowa, mógł się zabawić oglądaniem własnych cnót; abyś się mógł ucieszyć, że taką władzę sprawujesz, co do której sprawiedliwości świadczą zarówno rzecz sama w sobie, jak również i nie do zlekceważenia sądy starożytnych. Zdaję sobie sprawę, iż temat o Doskonałym Senatorze, to przedsięwzięcie wielkie i rozmaitymi pułapkami najeżone. Jednak mam nadzieję, ze wytłumaczy mnie tu, podejmującego się niejako nie w pełni sprawnymi siłami tak trudnego zadania, nie haniebne, jak sądzę, pragnienie uczciwej sławy oraz ogólny pożytek ludzki. Nie wątpię zaś, że Ty, przy tej łaskawości, która u tak miłościwego Pana, a zarazem u każdego z rodu Jagiellonów, jest cnotą wrodzoną, przychylny będziesz mej pracy.
* * *
Wawrzyńca Grzymały Goślickiego
O DOSKONAŁYM SENATORZE
Księga Pierwsza
Ci, co się bez reszty poświęcają naukom, które przynoszą nie tylko prywatną przyjemność, lecz przede wszystkim owoc publicznej użyteczności w sobie zawierają, ci – moim zdaniem – mądrości doskonałej, prawdziwie pochwały godnej poszukują. Albowiem mądremu przystoi taka zwłaszcza mądrość, za sprawą której będzie on mógł drugim ludziom służyć. Ze wszystkich zaś dziedzin nauki, żadna – w mojej opinii – żadna milsza, żadna użyteczniejsza, żadna przedniejsza, niż wiedza o państwie i społeczeństwie. Ona jest przewodniczką prowadzącą do ludzkiego szczęścia, ona wychowawczynią Rzeczypospolitej oraz życia społecznego. Ja zaś, wieloma przykładami wszystko to sprawdziwszy, a niemałym doświadczeniem rzeczy potwierdziwszy, gdym to poznał za prawdę, gdym się w tym gatunku mądrości rozsmakował, który uczy o rządzeniu Rzeczpospolitą, opierając się nie na błądzącej opinii, przypadkowości czy ślepym losie, lecz na logicznym rozumowaniu i uzasadnionym sądzie, wtedym zapragnął wystąpić z tym, co o Doskonałym Senatorze, o jego urzędzie, cnocie i godności przemyślałem, a owoc mojej pilności przedstawić zarówno tym, którzy będą rządzić Rzeczpospolitą, jak i owym, którzy w tymże rodzaju nauki się kochają. Uznałem więc, że należy pilnie rzecz tę wydobyć z bogactwa i zasobów nauki o państwie i społeczeństwie, przeglądając wszystkie arkana filozofów, aby niczego tu nie przytoczyć, co by nie było zabarwione mądrością filozofów czy roztropnością senatorów. Uznałem zaś, że najpełniej może się to urzeczywistnić w osobie Senatora, gdyż przypuszczałbym, że to właśnie on, na skutek swej dojrzałości wieku, uprawiać może cnoty godne męża najdoskonalszego; wiedząc ponadto, że piastuje on godność na takim szczeblu, do którego zwykli się zwracać obywatele o bezpieczeństwo i spokój, zaś Rzeczpospolita o zbawienne rady. Nie stwarzam ja bynajmniej takiej podobizny Senatora, jaka się mieści tylko w przestrzeni myśli, a której obraz znajduje się w niebie, na ziemi zaś ledwo cień jej się spotyka; nie stwarzam takiej podobizny, jaką utrwalił Plato w swojej Rzeczypospolitej a Cycero w Mówcy. Metoda naszego wykładu mieści się cała pośrodku i nie odstępuje od ludzkiego zwyczaju i praktyki. To wszystko zatem, co z sal uczelni, co z kancelarii państw, z nauki o społeczeństwie, czy ze zwyczajów sądowych, a wreszcie ze skarbca historii i doświadczenia można było wyciągnąć o Senatorze, zostało w tej książce zebrane. Także i to, co Plato każe uczynić w kwestii konstytucji dobrego państwa, to też uznaliśmy za słuszne przy opisie Senatora Doskonałego: abyśmy, zwoławszy wszystkie ludy, narody, społeczności i rzeczpospolite, zgromadziwszy ich niejako na pokaz swych Senatorów, wystawili te cnoty, te obyczaje, te prawa i te obowiązki, które by powszechną znalazły aprobatę, nadając je naszemu Senatorowi. Z drugiej zaś strony, ponieważ na skutek rozmaitości Rzeczpospolitych obejrzeliśmy też różnych Senatorów i różne ich cnoty i obowiązki, dlatego opisaliśmy kształt Rzeczypospolitej najsprawiedliwszy a powszechny: taki, w którym autorytet i władzę Króla i władzę Ludu łagodzi i miarkuje rada oraz roztropność Senatora. Na pierwszym więc miejscu uznaliśmy za stosowne omówić formy i rodzaje Rzeczpospolitych, traktując o ich szczęściu, o szczęśliwym życiu obywateli, oraz o wychowaniu i naukach Senatora: w jaki sposób ma on poznawać Rzeczpospolitą, którą ma rządzić i jaka ma przyświecać zasada jego cnotom, którymi pouczon, niechaj i żywot wieźć uczciwy, i na tak wspaniałej godności swej wyżyny wspiąć się usiłuje. Cnoty zaś jego i obowiązki w taki sposób zostały opisane, żeby wszelkie ich poznanie służyło senatorom na pożytek nie tylko w naszej, ale także i w innych rzeczpospolitych. A skoro od Platona wiemy, że wówczas by rzeczpospolite były szczęśliwe, gdyby rządy w nich objęli filozofowie, lub też gdyby ci, którzy rządzą przystąpili bez reszty do nauki i poznawania mądrości, stąd też u mędrca oraz w tejże mądrości obywatelskiej o państwie dopatrywać się będziemy pierwszych zasad dla naszego Senatora Doskonałego.
Ze wszystkich stworzeń, które kulę ziemską zamieszkują, na czołowym miejscu stoi człowiek. On bowiem jedyny, ze wszystkich rodzajów i gatunków stworzenia, nie tylko uczynion jest mieszkańcem i niejako obywatelem ziemi, lecz także i jej panem i władcą. W dostojeństwie swej godności i wielmożności ustępuje on tylko Bogu Najwyższemu, panującemu nad niebem i ziemią, który człowieka do siebie przywołał na swego towarzysza w rządzeniu tym wszechświatem, niby wspólną Rzeczpospolitą bogów i ludzi, i rozumem go ozdobił, ażeby za przyczyną boskiej rady i rozsądku roztropnie, po bożemu i sprawiedliwie szerokich tego świata włości doglądał. Albowiem rozum i rozsądek są przyczyną wspólnoty między Nim a ludźmi; udoskonalenie się zaś w ludziach rozumu upodabnia ich do Boga, czyni z nich niejako bogów-śmiertelników. Stąd też uważamy się za powiązanych z Bogiem węzłami pokrewieństwa, rodu czy pochodzenia. Bez Boga żaden rozum nie jest dobry; boskie nasienie w ciałach ludzkich zasiano, a jeśli dobry rolnik zadba o nie, wyda owoc podobny swemu przyrodzeniu i zalążkom, jeśli zaś zły – to nie inaczej przepadnie, niż gdyby je zasiano w glebie nieurodzajnej, która zamiast plonów ciernie rodzi. Człowiek więc, który pozna siebie, będzie wiedział, że wszystko ma od Boga, a rozum swój i umysł uzna nieomal za podobiznę świętości, postępując zatem i myśląc zawsze godnie, podług tak wielkiego Bożego dobrodziejstwa. Jeśli więc z Bogiem jesteśmy spowinowaceni i z Jegośmy wyszli rodu i szczepu, to też z konieczności wspólnie z Bogiem musimy posiadać władzę panowania i rozporządzania tymże światem, niby miastem czy Rzeczpospolitą. Skoro więc z Niego się wywodzimy, jako że On wszystkiego jest Stwórcą, Architektem i wszystkiego Rodzicem, zatem wszelkich naszych rad, praw i przepisów w rządzeniu u Boga należy szukać, aby było wiadomo, że Boży ten świat podlega rządom i kierownictwu za sprawą Bożego skinienia i wedle Bożej woli i mądrości. Albowiem tak, jak nad trzodą zwierzyny nie potrafią rządzić czy czuwać bydlęta bez człowieka-pasterza, tak też i ludzie nie mogą bez pomocy od Boga sprawować rządów nad ludźmi. A jeśli się kiedykolwiek zdarzy, żeby kto usiłował rządzić bez Boga, czyli wbrew Bożej woli, bez Bożej mądrości i roztropności, wtedy nie tylko cała Rzeczpospolita, lecz także życie poszczególnych ludzi bywa z konieczności liche i nieszczęśliwe; próżno by kto nad Rzeczpospolitą czuwał, jeśli Boga nie ma za opiekuna i obrońcę swego. Taki stąd wniosek, że wszelką mądrość i cnotę od Boga ludzie otrzymali, i z tej to przyczyny za przodków naszych publicznie stawiano świątynie cnocie, wierze, zgodzie, mądrości i pokojowi. W jaki zaś sposób szukać Bożych rad w rządzeniu państwem? Czy we wszystkich sprawach, wielkich i małych, winniśmy do Boga zanosić modły? Owszem: właśnie tak należy czynić, o wszystko prosić Boga, lecz baczyć trzeba, aby modlitwa nasza nie rozmijała się ze zdrowym rozsądkiem. Głupcy czyli ci, którzy nie posługują się rozumem, nie powinni wznosić rąk do nieba, napełniając powietrze swym zawodzeniem; nie należy bowiem natrętnie bębnić Bogu w uszy, jak gdyby wtedy przychylniej to wszystko wysłuchać miał, a przepisów na sprawiedliwe i dobre rządy rychlej udzielić. Pan Bóg zresztą obecny jest wśród mądrych; z mądrymi przebywa, jak to Naso pięknie mówi:
Bóg jest w nas; to Jego rozgrzewam się ruchem;
Rozumu blask – Mądrości Świętej miga duchem.
Mądrość Boża bierze w posiadanie i zamieszkuje w duszy mędrców; a tak, jak ją oni czczą, tak i ona ich czci. Nie żył taki, który był mężem dobrym i mądrym, a bez Boga; który bez Boga był przewidujący i czujny, pełen dobrej rady; albowiem upodabnia się mędrzec do Boga już poprzez samą cnotę swą, która pochodzi z prawdziwego rozumu. Przeto godzi się nie tyle – jak niektórzy sądzą – abyśmy byli obeznani z sprawami ludzkimi i ziemskimi, lecz, na ile nas tylko stać, abyśmy się raczej wyzwalali od tego, co śmiertelne i abyśmy żyli podług tego, co w nas najlepsze. A cóż zatem jest w człowieku najlepsze? Zaiste, nic innego, jak rozum: za jegoż bowiem dobrodziejstwem człowiek Boga poznaje, cnoty ćwiczy, poznaje dobro a zła unika. Rozum czyni człowieka doskonałym i całkowitym, mądrym, wielkodusznym, sprawiedliwym i odważnym. Wystarczająco stąd jasno wynika, że światem ma rządzić umysł ludzki, ale rozum Boży. Zatem rządzący musi tak postępować, aby zawsze szedł za Bożym rozumem jako za swym przewodnikiem w rządzeniu; a wszystkie rady, prawa i ustawy, wszelkie wreszcie swe zamysły od Boga jako od wyroczni swej brał. W ten sposób zawsze roztropnie, sprawiedliwie i po Bożemu będzie rządzić. Wszakże ta rada, która w Bogu, jest zarówno bogiem, jak i najwyższym prawem; tak i rada mędrca, ponieważ jest doskonałą, też bogiem i prawem się nazywa. Stąd Lakończycy tych mężów, których uważali za wybitnych pod względem sławy swojej mądrości i sprawiedliwości, boskimi zwali, jak to Homer opisuje o Hektorze:
Pewnie nie człek śmiertelny dał mu istnienie,
Aleć z Bożego rodu nasienie?
Kto słucha rozumu, a we wszystkich swych słowach i czynach rozum ma za przewodnika, uchodzi za boga wśród ludzi; takiego należy uznać za jedynego króla, pana i władcę świata. Ten wie, co należy robić, i jakiej trzeba rady, co o czym myśleć. Sam też rozpozna dobro, które pochodzi z rozumu i rady Boskiej. Ponieważ więc pan i rządca ów w społeczności ludzkiej i towarzystwie zamieszkać ma, a społeczność ta tkwi częściowo w wspólnocie całego świata, częściowo zaś w poszczególnych państwach, musi on blask swego rozumu, swojej umiejętności i rady obrócić ku wspomożeniu tegoż społeczeństwa, towarzystwa i ludzkiego zrzeszenia. W tej mierze przekazujemy dwie Rzeczypospolite czyli państwa pod jego władzę: jedną, którą zamieszkują równocześnie Bóg i ludzie, a której granic nie wyznaczają kresy Afryki, Azji, ani Europy, lecz promienie słońca; drugą zaś, którą przydziela nam nasze pochodzenie – z Greków na przykład, z Rzymian, z Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Polaków, Litwinów, Rusinów czy innych. W pierwszej Rzeczypospolitej rządy swe niechaj umieści w dziedzinie ducha i umysłu, na wszystko tam bacząc i za pomocą rozumu i myśli badając jej porządek i właściwości, zarówno w tym świecie, który Grecy nazywają "makrokosmosem" a my wszechświatem, jak i w tym, w którym żyjemy, oddychamy i poznajemy, czyli w świecie człowieka, w greckim "mikrokosmosie" – świecie mniejszym. A ponieważ duch wyzwala się spod zależności wobec praw ciała, kierując się według własnej natury i powinności, krzewi on tę umiejętność umysłu, która potrafi zarówno wybierać dobro, jak i odrzucać zło, uznaje cnoty, namiętności odtrąca, podporządkowuje sobie chuci i rządzi sobą – cóż bardziej boskiego można by znaleźć czy wymyślić, jak właśnie taki rząd i takie samo-opanowanie? A człowiek, gdy niebu i ziemi, morzom i wszelkich rzeczy naturze się przypatrzy i pozna skąd się one wywodzą i jaki ich początek, a jaki koniec i cel mają, co w nich wiecznego, co zaś śmiertelnego; gdy pozna gwiazd właściwości, gdzie słońce wschodzi i kędy zapada, dalej gdy pozna bieg księżyca, jaki jest zmierzch i kres wszystkich rzeczy, jaka jest moc oraz właściwości pierwiastków, zwierząt i roślin – to wszystko, zaprawdę, mówię, gdy zrozumie, pojmie nieomalże istotę samego Najwyższego Boga, kierującego tymi wszystkimi rzeczami i panującego nad nimi. W takąż mądrość przyobleczon, takim poznaniem i pojęciem przyrody ozdobion, na Boga, pytam, czyż nie słusznie nosić może miano nie tylko obywatela i mieszkańca danej miejscowości i państwa, lecz zaiste władcy całego wszechświata, jednej niejako Rzeczypospolitej? Sokrates spytany, którego z państw poczuwa się obywatelem, odparł, że uważa się za obywatela świata: miał się bowiem za mieszkańca i obywatela, a niemalże też i pana, całej Ziemi. A cóż więc Diogenes, jak o tym donosi Laertius, czyż nie był on "kosmopolitą"? Rzeczpospolita owa nie podlega tyranii, nie jest zależna od jakichkolwiek praw przez kogokolwiek wymyślonych, nie jest otoczona mocnymi murami, lecz umieszczona w szerokiej przestrzeni tego wszechświata, a kieruje się według ruchu i porządku naturalnego, obwarowana zaś jest granicą z pierwiastków. Obywatele jej boskie noszą miano filozofów, rządzą sami sobą i posiadają ducha nieugiętego na wszelki nieprzychylnej fortuny podmuch. A z państwa tego żadna wroga siła ich nie przepędzi, żaden miecz nie odstraszy, żadna pożoga czy burza nie wypłoszy, nie wygoni. Zawsze niezwyciężeni, odważni, błogosławieni i wolni, bez lęku żyją, od wszelkich groźnych utrapień bezpieczni. Demetriusz syn Antygona, zdobywszy Megarę, w którym to mieście działał filozof Stylpo, kazał go przyprowadzić do siebie i spytał go, czy nie utracił czegoś ze swoich rzeczy, obiecując, że mu wszystko zwróci, o co się upomni. Ten zaś odparł, że nigdy nie widział, aby kto uszczknął czegokolwiek z mocy filozofii, a o resztę dóbr się nie troszczył, uważając, że w równej mierze i na tych samych prawach należą one do niego, jak i do oblęgających.
Lecz ponieważ wszelki sposób uprawiania filozofii oparty jest po części na rozmyślaniu, po części zaś tkwi w działaniu, toteż skutkiem tego dwojaki stąd wypływa sposób rządzenia Rzeczpospolitymi. Pierwszy więc sposób jest dla tych, którzy całą swoją pracę obracają wyłącznie ku prawdziwemu poznaniu nauki i nie pragną poza to wykraczać, w tejże przystani bawiąc, samym rozmyślaniem niejako na wodzach umysłu opanowując zasoby i włości tego świata. Ci, wzgardziwszy życiem społecznym, przystają do życia samotnego, wędrując po świecie bez ustawy, bez dachu nad głową, bez rodu i szczepu, jak to o nich śpiewa Homer. Należy ich nakłaniać, najpierw prośbą, a później (jeśli prośba nie poskutkuje) – wedle Platona – nawet i przymusem, aby stanowisko to porzucili i zwrócili się ku Rzeczypospolitej i temu sposobowi bytowania, który jest ludzki i obywatelski, a który polega, jakeśmy wyżej powiedzieli – na działaniu. Albowiem poznanie przyrody i rozmyślanie nad nią pozostaje bezużyteczne, jeśli stąd nie wynika żadna działalność dotycząca rzeczy, które mogłyby się przyczynić do zabezpieczenia ludzkiego bytu. Wszakże któż jest tak pilny w badaniu i poznawaniu przyrody iż, pogrążywszy się w sprawach nauki, gdyby mu jakiś posłaniec oznajmił, że zagraża zagłada jego współobywatelom, przyjaciołom, znajomym, krewnym, samej nawet ojczyźnie, jeśli nie pośpieszy im natychmiast z pomocą? Któż by wtedy nie przedłożył ponad wszystkie gwiazdy, pierwiastki, ponad wszelkie rozmyślania i rozważania o wszechświecie – bezpieczeństwa własnej ojczyzny? Do działania zatem zachęcamy filozofa, i jemu też powierzamy Rzeczpospolitą, nie tę najogólniejszą, której kres wyznaczają granice słońca i pierwiastków, lecz tę, którą określamy naszymi prawami i ustawami i naszym pochodzeniem, a która spojona jest z ludzkiego społeczeństwa i towarzystwa. Wierzymy, że okaże się on takim, iż poznawszy właściwy sposób orientowania w sprawach boskich, także i sprawami ludzkimi tym lepiej, tym mądrzej i sprawiedliwiej pokieruje. Wykształciwszy i pouczywszy własny umysł rozmyślaniem o sprawach boskich, pożywiwszy się Boga rozumem, mądrością i prawami, sam będzie dla własnej ojczyzny jako drugi bóg. Taką wolą i mądrością przepojony, Solon podjął się rządzenia Ateńczykami, Likurg Spartanami, a Parmenides Eleatem. W takich prawach i zasadach kształcili i pokrzepiali też: Lyzis Pitagorejczyk Epaminundasa z Teb, Plato Diona z Syrakuz, Arystoteles Aleksandra Wielkiego, Perykles Anaksagorasa, książąt italskich Pitagoras, Oktawiana Augusta Agryppa, oraz wielu innych dalsi jeszcze filozofowie. Więc czytamy, że szczęśliwe były ich rzeczpospolite, gdyż władcy albo sami byli filozofami, bądź też filozofów sobie dobierali za przyjaciół i doradców. Właśnie ze względu na tę mądrość, Katona Starszego – wybitnego senatora łączyła głęboka przyjaźń z Atenodorem; Ulissesa zaś, według Homera – z filozofem Charytosem, Pyrrhusa z Artemiuszem, Trajana z Plutarchem, Scypiona z Panetiuszem – mężem pełnym znajomości dobra i zła (jak pisze Plutarch). Wszakże filozofia, przydana człowiekowi, który bawi się próżniactwem i nic nie robi, który żyje ograniczony niejako na swoim ciasnym poletku, niby magicznym kręgiem otoczony, przepasany tylko workiem a podpierający się laską, który wszystko odrzuca, potępia, wszystkim gardzi – taka filozofia niewielki albo też i żadnego nie przyniesie ludziom pożytku: w jednej, że tak powiem, kłodzie zamknięta gnije i razem z nią padnie. Lecz jeśli filozofia trafi na człowieka, a zwłaszcza na władcę społecznego, szlachetnego, utalentowanego i zdolnego do piastowania urzędu, zaiste uczyni zeń męża boskiego, wielkodusznego, mądrego i roztropnego.
Tłum. z łaciny Teresa Bałuk-Ulewiczowa
Pierwodruk: O senatorze doskonałym studia. Prace upamiętniające postać i twórczość Wawrzyńca Goślickiego, red. A. Stępkowski, Warszawa 2009, s. 216–226.