Mikołaj Sęp Szarzyński
Sebastian Grabowiecki
Stanisław Grochowski
Kasper Twardowski
Hieronim Morsztyn
Szymon Zimorowic
Kasper Miaskowski
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Daniel Naborowski
Łukasz Opaliński
Krzysztof Opaliński
Jan Andrzej Morsztyn
Zbigniew Morsztyn
Wacław Potocki
Wespazjan Kochowski
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Józef Baka
Poeci "minorum gentium"
Samuel Twardowski
Jan Chryzostom Pasek
Jędrzej Kitowicz
Benedykt Chmielowski
Jan III Sobieski
Varia
Opracowania
Walenty Bartoszewski
TĘCZA PRZYMIERZA WIECZNEGO –
JEZUS CHRYSTUS UKRZYŻOWANY –
ŚWIĘTYM JÓZEFOWI I NIKODEMOWI
JAKO NOEMU W OBŁOKACH OKAZANA
GWOLI NABOŻEŃSTWU WIELGOPIĄTKOWEMU
TYCHŻE ŚWIĘTYCH BRACTWA
NA PORATOWANIE UBOGICH ZAŁOŻONEGO
(fragmenty)
1.
Wejźrzy w niebo a tęczę dziwnego widoku
pilnym przeglądaj okiem w deszczowym obłoku.
Widzisz, jako podniebne przepasała koło
i śliczne wysadziła swe na pozór czoło,
jako obłączystością przyjemną ozdobna,
wyciągnionemu kształtnie łukowi podobna?
Wszytka piękna i w dziwne przybrana ubiory,
w dziwne sztuk wyśmienitych różnofarbe wzory:
płaszcz osadzony w rzędach częścią rubinkami,
żółtogorącym złotem, częścią szafirami,
na kraju szat szmaragdy zielenią się śliczne,
a miedzy nimi łuny pałają rozliczne.
2.
Nie jest to córka Dziwu, jak pohańskie czasy
nazywać ją nawykły dla ślicznej okrasy,
ani klejnot on drogi bogini zmyślonej,
Junony, bogatemi ubiory upstrzonej,
ani, chlubny Jowiszu, twój to poseł, ktory
nadolne tu miał nasze zawitawać dwory,
ale rąk Boskich dzieło, więc dajcie cześć Temu,
który ją stworzył światu na podziw wszytkiemu.
[...]
7.
Ale nie to jest cel mój, do którego radzę
wszytkim zmierzać i ja tam zamysł mój prowadzę,
ani to moja tęcza, która z obłokami
wraz znika i z farb różnych okazałościami,
lecz to moja właściwa, która trwa bez końca
przed świetną oblicznością Przedwiecznego Słońca,
gdzie ludzka więc chętliwie dusza odpoczywa
i wiecznego wesela z pokojem zażywa.
Tyś to tęcza, o Jezu, Tyś to łuk prawdziwy
i wiecznegoś przymierza znak nieobłędliwy,
Tyś to jest wszytek piękny, wszytekeś rumiany,
Tyś to on oblubieniec z tysiąców wybrany.
Ciebie krasi z szmaragdu szata niewinności,
Ciebie i modry szafir niebieskiej litości,
Ciebie ozdabia Twojej krwie płaszcz jacyntowy
i ran Twoich rozlicznych ubiór rubinkowy.
8.
Strach mi wspomnieć, strach, jak złość ludzka niegdy była
w Jerozolimie przeciw Panu się wzburzyła,
jako swoje furyje k niemu jadowite
wywarła, zamieszanie czyniąc pospolite.
Sprzysiągłszy się, kapłani, celni faruzowie,
gmin poduszczą na Pańskie bez przyczyny zdrowie:
żołnierza wtym przybrawszy, każą Go szpiegować
i napadszy orężnie, jak łotra skrępować.
Nastąpili w Ogrojcu za sprawą Judasza,
z trzaskiem do arcyksiążąt wiodą Mesyjasza:
więc, wiodąc, jedni z tyłu biją, drudzy z boku ?
nie stąpił Pan bez razów i jednego kroku.
Tam siepacze niezbedni to na twarz Mu plują,
to zbrojnemi pięściami do krwie policzkują,
to, zawiązawszy oczy, zmierzając do szyje,
wieszczyć Mu każą, mówiąc: ?Zgadni, kto cię bije??.
Nacieszywszy się nad Nim, biorą do Piłata ?
stanie przed nim zeplwany, skrwawiony Pan świata.
Piłat, wyrozumiawszy w niczym niewinnego,
a chcąc ukoić serca ludu gniewliwego,
każe Go ubiczować, lecz kaci niezbedni,
których snadź przenajęli buntownicy przedni,
nad Rzymian dawne prawo nad Nim się pastwili:
sobie podając w przejmy, wszytkiego zranili.
Po usmaganiu na wzgard i na pośmiewisko,
ludowi czyniąc jeszcze wściekłemu igrzysko,
purpurę Nań wrzuciwszy, w rzeczy ku wytchnieniu
swemu posadzą Pana we krwi na kamieniu
i uwiwszy koronę z ciernia kolącego,
trzcinami tłoczą w głowę do mózgu samego,
a twarz krwie strumyczkami wszytka się oblewa ?
Pan od bólów nieznośnych na poły omdlewa.
Wtym miasto królewskiego berła trzcinę długą
w rękę wrażają, w głowę tęgo bijąc drugą,
a co raz Mu policzki srogie wycinają,
?Zdrów bądź, królu żydowski? – klękając, witają.
Z tak srogiej męki żalem Piłat uniesiony
rzecze do Żydów: ?Winnym nie jest naleziony?.
Oni krzykną: ?Ukrzyżuj, ukrzyżuj, Piłacie,
niech umrze na krzyżowym srogim majestacie!?.
9.
Piłat, bojąc się większych buntów, na śmierć zdawa,
znowu do rąk krwie pełnych Jezus się dostawa.
Wrzuciwszy na ramiona Jego krzyż niemały,
wiodą śpieszno, nie dbając, że zbity, struchlały.
Wiodąc, jedni za łańcuch k sobie pociągają,
drudzy, oszczepmi z tyłu koląc, popychają,
owi biją po głowie, po grzbiecie kijami,
ci upadającego podnoszą drągami.
10.
Już Jezusa na Łysą Górę wprowadzili,
lecz czy-li z tych okrucieństw swych się nasycili?
Nie, tu zgoła na Pana wszytek już ukryty
gniew swój wyleją z serca swego, jadowity.
Gdzie wprowadziwszy, do ran gorących przywrzałą
szatę z Niego wskok zedrą przez głowę zbolałą,
zaczym na ziemię musiał cierniowy spaść wieniec ?
lecz jakie bóle cierpiał niebieski Młodzieniec!
Skóra do sukniej przyschła od ciała się rwała
plastrami, a rany krwią spiekłe otwierała,
potym Pana rzucono na krzyż bez litości,
tak że się poruszyły wszytkie w Nim wnętrzności.
Cierpiał, ach, nader cierpiał niezliczoną mękę,
gdy jeden porwał prawą, drugi lewą rękę,
drudzy nogi, a do nich goździe przymierzyli
a oraz w nie młotami mocno uderzyli,
i gdy wieniec, od ziemie podjąwszy, cierniowy
po wtóre przytłaczano kijami do głowy,
i gdy przygożdżonego wzgórę podważano,
a w skałę wykowaną krzyż z prędka wpuszczano ?
jako się wtenczas rany srodze rozszyrzały
i jakich, i jak wielkich bólów Mu przydały!
11.
Ta nawałność okrutnych bogobójców była,
która wszelką niezbożność prawie przechodziła,
a Bóg Józefa chował, męża pobożnego,
jako niegdy przez potop w korabiu Noego.
Nie zezwalał na rady niezbożnego koła
ani się dał nachylić pogróżkom ich zgoła ?
stał statecznie przy prawdzie, to mając na pieczy,
aby słuszność swym torem prowadziła rzeczy;
oczekiwał i on sam królestwa górnego,
przetoż gromił złość stale sądu przewrotnego.
Tegoż zdania Nikodem, faruz, był on sławny,
uczeń w wielkiej stałości Jezusowy dawny.
Byli i inni, ale w liczbie barzo małej,
którzy wiary swej Panu dochowali całej.
12.
A gdy Pan nasz na krzyżu w bólach tych umiera,
rozgniewana wnet ziemia z trzaskiem się otwiera.
Chcąc pochłonąć złoczyńce, rwą się i opoki,
przebiegają się z ufmi dżdżów ogniów obłoki.
Morze też wzbudza wały, chcąc wypaść na ziemię
i żydowskie zatopić jadowite plemię.
Nic nie mówię, aniołów jak wielkie wzburzenie,
jak na zgubę złych ludzi powstało stworzenie:
sami z grobów umarli jak ze snu powstali
a do pomsty gotowe ręce swe ściągali.
Lecz Bóg, jako to wszelkiej Ociec łaskawości,
niewyczerpane źrzódło przyjemnej litości,
patrząc na nową Tęczę ku niebu wysoko,
wystawioną każdemu stworzeniu na oko,
Tęczę, mówię: Jezusa ukrzyżowanego,
do pokoju i łaski zaciągającego,
nie dopuścił zemścić się im krzywdy synowskiej
ani chciał niewierności pokarać żydowskiej,
ale wiernym swym sługom w obłokach pokazał
a do Niego iść wszytkim miłościwie wskazał.
Do tej się porwał Józef z Arymatjej dawny,
nasz Noe, braciej naszej patryjarcha sławny,
do tej Nikodem i Jan z pomocniki swemi,
przy nich Naświętsza Panna z paniami świętemi.
13.
A gdy wszyscy pod krzyżem z dziwem wielkim stali,
nad tą Tęczą porywcze oczy zatrzymali:
tu widzieli na oko różnych barw tysiące
z nieobliczonych Jego ran wynikające.
Głowa Mu szarłatową wszytka krwią zmoczona,
wszytka Mu i twarz maścią mienioną upstrzona;
oczy siniowożółte, powieki rydzawe,
obie jagody jakby zielonomodrawe,
policzki ciemnosine, wargi modroblade,
z upału słonecznego ciało żółtośmiade;
rąk, boku i nóg dziury i bruździste karby
po ciele z siebie różne wypuszczają farby ?
ku temu, mówię, Panu oczy swe kierują,
Jego ciału jak szacie pstrej się przypatrują.
Widząc mordy okrutne i rany głębokie,
żyły w ciele stargane a zdarcia szerokie,
siły w sobie nie czuli, a schyliwszy głowy,
od podziwu wielkiego truchleli bez mowy.
Jako kiedy w bezdenne gdy kto morze wpadnie,
ni ratunku, ni rady nie znajduje snadnie,
chciałby sobie odetchnąć, ale nader szkodne
ostatek ducha tłumią nawałności wodne,
tak pobożni mężowie i nabożne panie
z czystą milczeli Panną prze rzewliwe łkanie,
rady sobie nie mogli dodać ni pomocy,
a już wieczór nadchodził bliski świętej nocy.
14.
Zdjęli z poszanowaniem z krzyża zelżywego
martwe ciało Pańskie, znak przymierza wiecznego.
Tam zasmucone one zacnych ludzi grono
pokłada na rodzicze czystej Panny łono.
Już się ciała dotyka, już rany całuje,
już się ranom po ciele Matka przypatruje.
Widzi, że miejsca nigdzie w nim zdrowego ni ma:
już nie ciało, lecz jednę ranę w ręku trzyma.
Wierzę, że ją tylekroć miecz bólów przeraził,
tyle ran srogich w sercu matczynym wyraził,
ile ran na synowskim ciele się świeciło,
a ran krwawych bez liczby i bez miary było.
15.
Wtym prześcieradło nowe posławszy na ziemi,
namaścili wszytkiego olejki drogiemi,
a obwinąwszy, z oczu łez swych lejąc soki,
zanoszą do grobowej wyciętej opoki.
Tak przyjęli ten zapis przymierza wiecznego,
chcąc dochować skarb ludziom wieku potomnego.
16.
Lecz Bóg, z padołów ziemskich wziąwszy, na obłoku
posadził w świetnym niebie po swym prawym boku,
że gdy obłokiem grzechów niebo się otoczy,
a obrazę Boskiego majestatu zoczy,
aby na onych chmurach Ojcu Syn kochany
ukazał się różnością krwie przyfarbowany,
a Bóg Ociec Nań pojźrzał i wspomniał na one
przymierze swe od wieków z człekiem uczynione.
Wydany w 1633 r. w Wilnie poemat pasyjny
Tęcza przymierza wiecznego – Jezus Chrystus ukrzyżowany – świętym Józefowi i Nikodemowi jako Noemu w obłokach okazana
... Walentego Bartoszewskiego jest jednym z siedemnastowiecznych utworów epickich opisujących mękę i śmierć Chrystusa.Utwór wpisuje się w potrydencką pobożność katolicką, która przejawiała się emocjonalnym przeżywaniem prawd wiary i potrzebą sytuowania historii zbawienia w lokalnym środowisku. Najważniejszym motywem w utworze jest analogia pomiędzy kolorem ran na ciele Ukrzyżowanego a barwami tęczy uznawanej za znak przymierza pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Naturalistyczny sposób ukazania ciała Zbawiciela miał oddziaływać na wyobraźnię odbiorcy poematu, ułatwić mu utożsamienie się z cierpiącym Chrystusem, skłonić do żalu i pokuty. Fragmenty utworu Bartoszewskiego pochodzą z edycji:
Walenty Bartoszewski, Utwory poetyckie
, wydała Monika Kardasz, Warszawa 2019 ("Biblioteka Pisarzy Staropolskich").